Sprawy sercowe...

Trzeba tez miec na uwadze, ze mezczyzni troche pozniej dorastaja, niektorzy tak do konca nie dorosna nigdy. Bylam w zwiazku z Piotrusiem Panem, bylo fajnie, naprawde fajnie, ale do momentu, kiedy nie pojawily sie obowiazki- ja doroslam, a moj Piotrus Pan nadal zostal w Nibylandii. Owszem, mozna to tolerowac, ale ja po kilku naprawde dziecinnych i maksymalnie nieodpowiedzialnych akcjach zwyczajnie podziekowalam za wspolne lata i rozstalismy sie w zgodzie.

Za to moja licealna milosc maksymalnie mnie zaskakuje swoja dojrzaloscia 😉 to taki przyklad, ze kolejny Piotrus Pan jednak opuscil wygodna kraine i wzial zycie za rogi 😉 Zawsze wydawalo mi sie, ze ten to nigdy nie dorosnie, tu poker z kumplami, tu zadyma w miescie, turnieje, silownia, koncerty, gdzies w miedzyczasie studia i praca- naprawde patrzylam na jego zycie z ironicznym usmiechem, troche moze mu zazdroszczac tego lekkiego ducha, tego dzieciaka w sercu. A tu od roku zrobil sie z niego odpowiedzialny mezczyzna. Jest sam, bo doprawdy ciezko za nim nadazyc, i sam uznal, ze tak naprawde unieszczesliwia kobiety, z ktorymi sie wiaze, wybudowal dom, zastanowil sie nad soba i kurde no, dumna jestem z niego, naprawde 🙂

Czasem warto dac troche czasu mezczyznie, zeby nas dogonil w dojrzalosci 😉
kajpo, prze-piękny! naprawdę mnie tym zaskoczył🙂 niby widziałam, że odkąd zaczęliśmy na nowo, zachowywał się znacznie dojrzalej, ale to już była taka wisienka na torcie🙂

to chyba to o czym pisze zen - z chłopaka mi się zrobił mężczyzna🙂 a i ja trochę dojrzalam i już w ogóle jest bosko🙂
No to ja się dopiszę do tych nieszczęśliwych, bo w zasadzie się rozstaliśmy. Usłyszałam od niego, że nie powodzi się nam ani na co dzień, ani w łóżku i po co my w ogóle razem jesteśmy.

Wszystko miało miejsce podczas awantury. Jakiś czas temu P prosił, żebym zarezerwowała czas w piątek wieczorem na spotkanie z jego kumplami. Dziś o 16, gdy w końcu wsiadłam w autobus z pracy do domu - byłam tam od 6 rano, chyba wyobrażacie sobie jaki jest sajgon na lotnisku podczas takiej mgły.... - zadzwonił, że ich zaprosił do nas do domu. Średnio mi się ten fakt spodobał, bo ze zmęczenia ledwo się na nogach trzymałam, a o 22 muszę iść spać żeby wstać na jutro rano do pracy, ale on się wkurzył że przecież mi o tym mówił i się rozłączył. Do domu dotarłam o 17:30 (wyszłam z domu o 5 rano i naprawdę wczoraj i dziś miałam mega ciężki dzień, jutro i pojutrze czeka mnie to samo) a jak on przyszedł to się zrobiła awantura że zamiast coś ogarnąć to ja zrobiłam sobie drzemkę, że jestem aspołeczna i zabraniam mu spotkać się ze znajomymi.
Nie zabraniałam nigdy, ale skoro ja o 22 idę spać, to może lepiej byłoby spotkać się u nich lub na mieście? Już nie wspominając o tym, że w domu jest bałagan, bo tylko ja sprzątam, a jego trzeba się o to prosić... W efekcie dowiedziałam się, że to jego dom, może robić w nim co chce. Resztę jego słów przytoczyłam wyżej...
Teraz oni siedzą w drugim pokoju z shishą i browarem, a ja ryczę w drugim.
U nas to chociaż w łóżku było ekstra...

A co dalej. Nie wiem, nie odezwał się...
Tia, nieźle usłyszeć od osoby, która ma ochotę na seks raz na miesiąc, że w łóżku jest do dupy. Może gdyby mnie tyle razy nie odrzucił, nie odmówił, to starałabym się bardziej. Ale strach przed tym, że ja się ubiorę w ładną bieliznę i przyjdę do łóżka a on mnie wyśmieje, jest niestety silniejszy...
O mamo, to faktycznie kiepsko  🤔
tak sobie was czytam i czytam i takie mi rzeczy do glowy przychodza... Przede wszystkim ludzie biora slub z niewlasciwych powodow - wydaje mi sie ze to jest tak, ze dziewczyna oczekuje ze facet sie zmieni - w tego dojrzalego, odpowiedzialnego mezczyzne. Ze slub to jakies niezwykle remedium na problemy. Ze jesli jest tak sobie to po slubie bedzie bajka. A tu zderzenie z rzeczywistoscia, bo faceci sie nie zmeniaja 🙂 Naprawde zadziwia mnie dlaczego tak jest, przeciez "bierze" sie go jakiego sie zna i widzi i nie mozna oczekiwac ze cos sie zmieni. Partnera musimy po prostu akceptowac ze wszystkimi jego wadami i wtedy i tylko wtedy, kiedy widzimy w tym facecie przyjaciela, kiedy jest dla nas oparciem, kiedy mamy wspolne plany itd brac slub. Nie oczekujac po prostu.. Mysle ze to bardziej powinno dzialac na zasadzie "mam nadzieje ze po slubie sie NIE zmieni", a jak zmieni to na lepsze.

Wistra, on taki jest po prostu, byl i bedzie. Nie zmienisz tego, nie zmusisz kogos do bycia kims kim nie jest dla swojej "wygody" czy zaspokojenia potrzeb. Widzisz sie z nim za 5, 10 lat? Jak wasze zycie bedzie wygladac? Moze jak sobie to zwizualizujesz bedzie Ci latwiej podjac jakas decyzje.. ale jedno jest pewne - on po prostu nie zaspokaja Twoich potrzeb i nie bedzie ich zaspokajac...

Incognito, skoro facet reaguje na Ciebie i Twoje zarzuty alergicznie to zastanow sie dlaczego. Mysle ze on zle sie po prostu z Toba czuje - i nie powie Ci tego, bo i tak bedziesz go "atakowac" i i tak bedzie tym "be". Jakby mi ktos dawal taki "feedback" to pierwsze co bym zrobila to zastanowila sie nad soba i co/JAK robie/mowie ze on po prostu musi sie bronic.

Dziewczyny, naprawde zastanowcie sie tez 100 razy nad swoim podejsciem, zachowaniem i oczekiwaniami. Nie zmienicie nikogo pod siebie na sile bo tak wam bedzie sie bardziej podobal. To nie bedzie przeciez ten sam czlowiek. Nad zwiazkiem, zachowaniami mozna pracowac ale do granic rozsadku - i tylko wtedy kiedy obydwie strony tego chca (jak u Kajpo). Nauczcie sie rozmawiac z partnerami, otwarcie, bez zlosci, mowiac o swoich uczuciach. Akceptujcie i szanujcie ich odmiennosc bo przeciez wy tez chcecie byc szanowane i akceptowane a nie ganione za to jakie jestescie. Jesli nie ma tych podstawowych wartosci to zwiazek po prostu bedzie nieudany i musicie zdawac sobie sprawe ze to jest wynik obopolnej "wspolpracy".
Mhm, zajebiście. Akceptuję to, że ma mniejsze libido, rozumiem, że każdy ma groszy dzień, nie chciałam go nigdy urazić, mówiłam mu że nie chodzi o sam seks ale o bliskość fizyczną, której potrzebuję, i teraz jak nie mamy siły/ochoty na seks to się przynajmniej przytulimy, podrapiemy po plecach, wycałujemy. Ale w zamian słyszę, że w łóżku nam się nie powodzi. To po co się staram, z uczucia dla niego akceptuję to, że jest inny? W zamian za coś takiego? To równie dobrze mogłam już dawno sobie znaleźć kogoś, z kim sypiałabym codziennie i moje libido byłoby zaspokojone. A ja głupia starałam się dojśc do kompromisu pomiędzy mną a nim.
trzynastka   In love with the ordinary
16 listopada 2012 20:22
Czarna seria.

Szepcik
- trzymaj się. Jutro czy pojutrze na spokojnie pogadacie i pójdziecie do przodu, albo razem, albo osobno.
Strzyga   Życzliwościowy Przodownik Pracy
16 listopada 2012 20:22
Szepcik - ja się zastanawiam czemu Ty jeszcze z nim jesteś? Umiesz sobie odpowiedzieć na to pytanie? Jesteś kochana, czujesz się bezpiecznie, widzisz siebie z nim za, powiedzmy 10 lat?
Sama sobie to robisz.
Strzyga owszem, znam odpowiedź na Twoje pierwsze pytanie. Jeśli chodzi o kolejne, to wiesz, raz jest lepiej raz gorze, ostatnio właśnie mieliśmy długą fazę "lepiej", więc dzisiejsze jego wyznanie mnie tak zaszokowało i jak dla mnie, to przegiął.
Strzyga   Życzliwościowy Przodownik Pracy
16 listopada 2012 20:37
Czytam Cię od dłuższego czasu i czytam to jak ten facet Cię szmacił i szmaci i wydaje mi się strasznie smutne, że sama się tak krzywdzisz.

Ale strach przed tym, że ja się ubiorę w ładną bieliznę i przyjdę do łóżka a on mnie wyśmieje, jest niestety silniejszy...


Dla mnie to jest porażające. Nie czujesz, że on Cię upokarza? Nie wiem, może to moje osobiste zdanie, ale ja bym nie chciała więcej z takim człowiekiem rozmawiać.
ale Ty sama wybierasz sobie partnera - jesli nie jest miedzy wami fajnie, nie czujesz sie kochana, pewna itd, jesli nie potraficie ze soba rozmawiac i jesli ten czlowiek ma zachowania/potrzeby ktorych Ty nie akceptujesz i nie daje Ci tego co Ty potrzebujesz to po prostu nic z tego nie bedzie - rozumiesz? To nie ma byc akceptacja na sile - masz byc z kims na 100% swiadomie. Jesli pojawiaja sie problemy po prostu trzeba rozmawiac wciaz traktujac siebie z szacunkiem. No i przede wszystkim ma to dzialac w obydwie strony.

Zwiazek albo gra, albo nie - to sie wie i czuje, tylko ludzie sie ludza ze ktos sie zmieni i ciagna nie do konca szczesliwe zwiazki na sile - i to jest to o czym mowie.
yga   srają muszki, będzie wiosna.
16 listopada 2012 21:35
dziewczyny, jakie są granice 'zdrowej zazdrosci'?
Averis   Czarny charakter
16 listopada 2012 21:36
Dla mnie kończy się ona tam, gdzie zaczyna inwigilowanie partnera i awantury o zwykłe spotkanie ze znajomymi.
No to ja się dopiszę do tych nieszczęśliwych, bo w zasadzie się rozstaliśmy.


dlaczego do nieszczęśliwych?  😉
ja byłam w podobnym związku do Twojego. W końcu coś we mnie pękło, stwierdziłam, że dłużej tak nie chcę, chcę być na prawdę szczęśliwa, a nie udawać... oświadczyłam mu, że to koniec. Od 3 tyg jest mi dobrze. Nudno trochę 😉 inaczej, spokojnie ale w jak najbardziej pozytywnym sensie :jogin:


Do mojego eks chyba dopiero teraz dociera, że tym razem nie będzie powrotu, że to nie chwilowy foch. Stęsknił się chyba, strasznie milutki się zrobił  🙄

Mój P. chyba po raz pierwszy odkąd jest w Wawie wyszedł do ludzi, tj. pojechał na piwo do kolegi z pracy. Liczyłam, że się w końcu rozerwie, trochę wypili, zebrali się na imprezę a P... wrócił do domu, bo on nie będzie tam pił i tańczył z jakimiś babami.   😂
i dzwoni do mnie, bo... bardzo lubi ze mną spać, bo tylko wtedy się wysypia i w ogóle to mnie bardzo lubi, i lubi się do mnie przytulać po pijaku, i w zasadzie to wszystko lubi   😵  😁 😁
[quote author=szepcik link=topic=148.msg1586714#msg1586714 date=1353094863]
No to ja się dopiszę do tych nieszczęśliwych, bo w zasadzie się rozstaliśmy.

dlaczego do nieszczęśliwych?  😉
[/quote]
No właśnie? Ja się tak ucieszyłam, że szepcik nareszcie będzie szczęśliwa 🤔 A tu znowu chce się w znane sobie g* wpakować, gdy dostała taką fajną szansę powiedzieć "spadaj w podskokach, tego kwiatu jest pół światu".
"Czas ubrać się na biało i zacząć nowe życie" jak miałyśmy zwyczaj z psiapsiółką mawiać, szczególnie rankiem po imprezie 🤣
szepcik, SPADÓWA!
W czasach panienskich, to ja sie lubilam wyprowadzac. Zawsze dzialalo. Czasami jedna noc poza domem i powroty byly udane.
A teraz to maz w domu gosciem, ze wzgledu na prace i jest zajefajnie, ha ha!
Mojego dzieciaki zmienily na plus.
Znacie to powoedzenie, ze kobieta chce sobie wychowywac meza, a potem narzeka, ze jest inny niz jak wychodzila za niego za maz😉
Ja tu sobie siedze i odpoczywam, a maz na weekend do domu przyjechal i pranie juz zrobil i wlasnie zmywa naczynia, lol

Ale na pocieszenie dla wszystkich cierpiacych: moj maz kiedys gral w WOW calymi nocami i bielizna mu tez w glowie nie byla. Ciekawie nie bylo, ale to juz na szczescie za nami.
Kolejna nieprzespana noc, rano niedobrze i kulka w gardle.

Boż, stara baba i głupia jak gimnazjalistka (nie uwłaczając gimnazjalistkom, bo pewnie nie jedna mądrzejsza by była ode mnie)
Generalnie chciałam się wobec Strzygi usprawiedliwić - a właściwie jego - że nie piszę o tych miłych sprawach, o spędzanym razem czasie, o tym że mnie podwozi/zgarnia do domu.... ale to tak jakbym tłumaczyła faceta, który mnie bije, że pomiędzy pobiciami jest aniołem,
Nie wiem, czy to kwestia tego, że piszę tu o tych negatywnych sprawach, że macie do tego takie podejście. Były momenty szczęścia jak dla mnie.

Yga chyba wtedy gdy narusza się prywatność drugiej osoby, tzn sprawdza kieszenie, podsłuchuje rozmowy, czyta maile, smsy... No i wtedy, gdy strona która jest obiektem zazdrości to negatywnie odczuwa. Bo jeśli nie masz nic na sumieniu, a ktoś Cię oskarża, to nie da się tak dalej żyć.
Strzyga   Życzliwościowy Przodownik Pracy
17 listopada 2012 07:26
Wiedzialam, ze to napiszesz. Super, ze zadowalasz sie momentami szczescia w przerwach, gdy on, zamiast sie slinic, wysmiewa to, ze pokazujesz sie przed nim nago. Bo to przeciez zdrowe i normalne, kazdy czlowiek ma ochote na szydere, gdy jego parnter staje przed nim zupenie odkryty (i nie chodzi mi tu o fizycznosc).
Poza tym, on tez uwaza, ze wam sie w lozku nie uklada, wiec to chyba nie kwestia jego niskiego libido...

Jesli lubisz byc meczennica i miec momenty szczescia, zamiast partnera, ktory bedzie sie chcial z Toba kochac, ktory bedzie Cie akceptowal i dla ktorego bedziesz wazna, super. Tak naprawde najwazniejsze, zebys byla szczesliwa, a jestes teraz szczesliwa, prawda?
Jedna poprawka - nigdy mnie nie wyśmiał, ja napisałam, że po prostu się boję, że tak by się stało. Zawsze byłam baaardzo otwarta w sprawach seksu (no przecież wiesz  :cool🙂 ale te sytuacje doprowadziły do tego, że się coraz bardziej zamykam. W największym skrócie - nie czuję się już tak atrakcyjna jak kiedyś. Były osoby w moim życiu, które jednym spojrzeniem sprawiały, że byłam miss świat, teraz tak nie jest.
Ale nie polemizuję z Tobą, bo nie mogę powiedzieć, że nie masz racji.
Averis   Czarny charakter
17 listopada 2012 08:49
szepcik, on nie musiał wysmiac Cię wprost. Ale jak widać robi wiele rzeczy, przez które Cię upokarzają.
szepcik, strach to jedno, ale smutne to jest, że on tak podkopał Twoje dobre samopoczucie, przykre, że "się zamykasz", że spada Twoja samoocena. Tak nie może być!

Kurczę... wśród naszych znajomych uchodzimy z T. chyba za najbardziej "krzykliwą" parę. Krzykliwą nie w sensie "krzykliwego koloru", tylko dosłownym - my chyba najczęściej się kłócimy (a przynajmniej najmniej skrycie). Wczoraj też, awantura o gary. Gary w zlewie. Wcześniej była o nich rozmowa - On zrozumiał po swojemu, ja po swojemu. Już nieistotne po której stronie stoi racja - każdy ma swoją i trzyma się jej kurczowo 😁 Biorę to śmiechem, chociaż było niefajnie i może jeszcze o to zgrzytnie (sprawa nadal nierozwiązana i każdy swoją rację trzyma, gary czekają na rozwój wypadków).
Śmieję się z tego, bo gary to jedno, ale obok mamy całe życie, o którym rozmaiwamy normalnie. Nikt nie robi akcji pt. nie odzywamy się do siebie, nikt nikomu nie dosrywa (wczoraj tak było - odnośnie tej jednej sprawy). Najbliższe kilka godzin spędzimy osobno, każde z nas ochłonie. Ja ogarnę w tym czasie połowę tych garów, On pewnie ogarnie drugą połowę jak wróci. Później pewnie zobaczymy jakiś film, a później pewnie na spokojnie porozmawiamy?

Druga sytuacja - kilka tygodni temu. Podobna do Twojej - też impreza, ja następnego dnia miałam zajęcia od rana. Na początku miała wpaść do nas jedna koleżanka (uwaga, uwaga - Jego była 😁 ) i zostać na noc. Z wizyty jednej koleżanki zrobiła się mała posiadówa przy grach i alkoholu, gdzie gości było sztuk 5. Czwórka wyszła w okolicach północy, my we 3 jeszcze trochę posiedzieliśmy. Po 1😲0 ja poszłam się wykąpać i władowałam się do łóżka. Oni jeszcze coś oglądali. Obudziłam się później ze 3 razy dość wymownie spoglądając na T. a On... NIC. Druga rzecz, że podejrzewam, że nie byłabym taka zła, gdyby był u nas kolega, tu zagrała też zazdrość 😉 Przed 4😲0 wkurzyłam się, wstałam po coś do picia. T. coś tknęło, zapytał czy coś nie tak (olaboga...). "Wszystko tak, tylko spać od 3 godzin nie mogę, a rano wstaję!". Filmy się skończyły, poszliśmy spać. Następnego dnia T. fochał, że tak się zachowałam, że nieładnie, że X. jest głupio, bla, bla, bla... No i tradycyjne - bo gości, a jak takie coś.
ALE! U nas On powiedział swoje, ja powiedziałam swoje i On to jednak przemyślał. I zrozumiał, że to nie była moja złośliwość, zrozumiał, że zagrała też zazdrość (i nie miał pretensji o takie coś), ogarnął, że nie byli bez winy.
Cóż... zdarzają się wpadki, ale szanujemy wzajemnie swój czas, swoje potrzeby. Mniej lub bardziej nam to wychodzi, ale staramy się, próbujemy - obustronnie.

Kurcze... nie znam par, które się nie kłócą. Wiadomo, że czasem te kłótnie są mniej lub bardziej zażarte, bywa ludziom przykro. Ale są pewne granice i wydaje mi się, że Twój facet je często i solidnie przekracza 🙁 Nawet jak pomiędzy tymi sytuacjami jest super, to chyba zbyt często zdarzają się kataklizmy?
ja zauważyłam, że my najczęściej piszemy, jacy to nasi faceci są źli. A ja się tak zastanawiam- ile w tym jest naszej winy? Mam wrażenie, że trochę się tutaj idealizujemy.
Na pewno jest coś, co ich "popycha" do takiego, a nie innego traktowania nas.

Tyle, że ja np zmieniłam wszystko to, co mi P. powiedział, ze chciałby, żeby było inne. Mnie to wyszło na dobre, ale nie widzę z jego strony, że jest z tego zadowolony, że to zauważył.


Rozmawiałam z nim przez telefon. Przynajmniej nie jest mi już niedobrze.

Myślicie, że wspólne wizyty u psychologa to dobra próba walki?
Kaktus, nie wiem na ile idealizujemy, a na ile nie możemy spojrzeć obiektywnie. Ja np. staram się rozumieć T. Staram się patrzeć na sprawy, któe nas poróżniły nie tylko z mojego punktu widzenia. Ale to dopiero po kłótni, na spokojnie. Tak, jak dziś - On się uparł z tymi garami, że to tak, jak On naszą wcześniejszą rozmowę zrozumiał, ja po swojemu (logika nadal podpowiada mi, że jednak tu On przegiął, ale fakt pozostaje faktem, że mogłam je umyć mimo wcześniejszej dyskusji - nie umyłam, bo będąc w domu zajmowałam się czymś innym. Jego nie było). Znam Go już trochę i wiem skąd to się bierze, wiem jak to się dalej potoczy. Staramy się coraz częściej unikać takich sytuacji, ale nie zawsze się udaje. Trudno... może kiedyś? 😉

Ja ogólnie mało piszę o swoim związku. Czasem coś tu wtrącę, ale staram się za wiele nie pisać. Dlatego właśnie, że nie chciałabym, żeby wyszło, że:
a. wiecznie się kłocimy
b. rzygamy tęczą

Bo my się żremy i rzygamy tęczą na zmianę. I tak - żremy się. Przy czym u nas to jedt krótko, ale intensywnie. Później jest czas na wyciszenie i jedziemy dalej z tym wózkiem. I nie boimy się powiedzieć "przepraszam", nie unikamy rozmów na temat tych kłótni, staramy się zrozumieć dlaczego tak, a nie inaczej.
A przy tym jasno mówimy sobie o swoich wadach - On widzi i swoje i moje, ja również. To nam chyba pomaga w dogadywaniu się, jak już dym opada.
Dworcika - Twój facet ogladał sobie filmy do 4😲0 rano ze swoją byłą ?!
Jaki piękny zbieg okoliczności. Przeczytałam Dworcikę a na fb mi wyskoczyło

 
😁 😁
Aby odpisać w tym wątku, Zaloguj się