Kącik folblutów

famka   hrabia Monte Kopytko
04 września 2014 07:25
escada, no tak masz rację, poszłam smarowaniem po łatwiźnie lekkich kontuzji 😉

Evson, tak wrzodowiec stąd ciągła walka o wagę i mięśnie, co się uda nadrobić to przychodzi moment że pach wrzody i waga masakrycznie leci w dół o mięśniach to już nie wspomnę bo ruch tylko stępem, a jak u was wrzody ? ciekawa jestem czy odczuwacie zmiany ciśnień które teraz szaleją 😉
czeggra1 dzięki!
famka tak wlasnie mi sie wydawalo  😉 To jakim sposobem udało Ci się doprowadzić do przybrania na masie?
Mój jest takim typem, ze bez roboty nie przytyje, nie ma szans. Teraz jest chudy, ale nie wygląda niezdrowo, trener powiedzial ze wygląda nieźle,a to już dużo. Jak dla mnie wygląda mega słabo.

Po ulgastranie i omeprazolu dużo dużo lepiej, kupy normalne, ma mega apetyt na siano co wczesniej sie nie zdarzało. Tylko ze u niego nigdy nie było bólu z powodu wrzodów, ani kolek bólowych (tamta była z zatkania), jedynie spadek masy, brzydkie kupy, ziewanie.
famka   hrabia Monte Kopytko
04 września 2014 10:14
walka ciągła walka, a tak na prawdę pomogła zmiana stajni z łąkami i trawą, non stop siano (tak mam zapisane w umowie że jak nie ma trawy albo stoi w boksie to siano do oporu) siano i jeszcze raz siano, bo owies i swoje musli ma w tej samej dawce, wcześniej kombinowałam z podnoszeniem dawki ale to się źle kończyło, do tego kozieradka, drożdze, po drodze była kuracja cynkiem, miedzią i magnezem, dla wyciszenia żeby nie było stresu
a druga sprawa w której oświecił mnie wet, że gluty tyją tylko wtedy jak się mocno narobią, czyli galopy galopy i galopy, ale weź i tu galopuj jak to śmierć dla konia bo wrzody 😉
postaram się o zdjęcia w weekend
a tu pokażę obraz nędzy i rozpaczy po wrzodach i do tego po mocnej kontuzji szycie biodra rozwalonego
drugie w stajni gdzie miał się paść na pustyni  (wstyd pokazywać  😕 )
a na trzecim już prawie wyglądam  😉
ziewanie.


nie strasz, mój ziewa do oporu, kiedy tylko może.  😁

a druga sprawa w której oświecił mnie wet, że gluty tyją tylko wtedy jak się mocno narobią, czyli galopy galopy i galopy,


ha, pojęcia nie miałam! człowiek uczy się przez całe życie.

Trzymajcie kciuki w poniedziałek!!  :kwiatek:


a co w poniedziałek? Kciuki masz calutki czas od nas!
famka   hrabia Monte Kopytko
04 września 2014 10:27
mój nie ziewa 😉 czasem mu się zdarzy 😉
za to łyka 

Evson, kciuki są cały czas  🙂
nie no, ja na razie nie panikuję. w styczniu jak był wet go obejrzeć i zrobić zęby to patrząc na jego ogólny stan i dotychczasowe problemy z utrzymaniem wagi rzucił, że to mogą być wrzody.

ale na razie objawów nie ma, dostaje na stałe drożdże tak na wszelki wypadek (plus też na utrzymanie masy) i trzyma chłopak formę, więc mam nadzieję, że jednak tego unikniemy.
Kahlan drożdże są dobre 'na wszystko'  😉 No gluty niestety są predysponowane, ale nie ma co panikowac. Dobrze wprowadzic odpowiednie żywienie dużo włókna, drożdże, lucerna (obniza ph), full siana, trawy i bedzie ok.
A kciuki w poniedziałek bo wtedy jedziemy do kliniki do Gliwic.
famka widzisz, czyli ktos wreszcie potwierdzil to co przypuszczalam od dawna- bo u mojego tylko trening, mocny, w trzech chodach, daje efekty w sylwetce (mieśnie + krągłości +zakryte żebra). Innej opcji nie ma. Jak stoi- zamiast tyć- chudnie.
Czesiu jest kulawy, spuchnięty, obolały 🙁. Zszedł z padoku wyglądający bardzo dobrze i po ponad dwóch godzinach spuchł biedaczek. Jutro przyjeżdża vet. Coś pechowo ostatnimi czasy...
To mój chłopak jest chyba zaprzeczeniem tej tezy o tyciu tylko jak pracują. Generalnie to mam "tłustego" gluta na małej ilości owsa, i jak miał przerwę na kontuzję to też był grubiutki, a przerwa niestety była ponad dwumiesięczna. Trzymam kciuki za wszystkich kontuzjowanych, bo sama to przerabiałam wiosną.
famka   hrabia Monte Kopytko
05 września 2014 07:07
czeggra1, ale coś się wydarzyło ? zbiegał się ?
Rany co za seria....

Tadek też wrzodowy ale zlapane zostały na samym początku i wystarczyła zmiana żywienia. Gruba bez roboty jest ale wygląda źle bo ma brzucha a resztę zapadnieta. Dopiero w robocie zaczyna wyglądać.
I po wizycie weterynarza. We wtorek Czesiu jedzie do kliniki na dokładniejsze diagnozowanie przed zabiegiem, bez którego raczej się nie obędzie 😕. Odprysk w stawie skokowym 😕.
Gorzej niż czarna seria. 🙁
Dziewczyny, za wszystkie kopytne trzymam strasznie mocno kciuki. Wierzę, że wszystkie się wygrzebią. Silne są. Wy też wszystkie bądźcie. :przytul:
Evson ech w takim razie kciuki mocne będą!

famkagratulacje, w porównaniu do tego jak było to super robotę odwaliłaś z utuczeniem🙂

czeggra1 o nie i jeszcze Czesiu, ależ seria🙁 trzymam kciuki!

Kurcze jak tam czytam to może i ten mój Unisono najpiękniejszy nie jest ale tfu tfu przynajmniej póki co zdrowy (albo niezdiagnozowany jak to mówią).

A tak zaczęłam się zastanawiać jak zapatrujecie się na wyslodki w przypadku koni  z wrzodami? Bo spotkałam się ostatnio pewnie z trafną opinią, że jak wrzody to wysłodki zakazane i tak zaczęłam myśleć, że pewnie większość xx-ów po torach to wrzodowce, a ja w U.  tak te wysłodki pakuję. I już sama nie wiem czy dobrze, ale fakt, że wygląda teraz pięknie.

Muszę popuchnąc trochę bo wchodzę teraz do boksu i naprawdę widzę ładnego konia, brakuje jeszcze tego czy tamtego ale jak go głaszczę to czuję pod palcami ciałko i mięśnie a nie zebra, jaki to sukces ogromny🙂

Co do nas to póki co rzeżbimy w dole i... jakby lepiej jest, ale nic nie mówię żeby nie zapeszyć. Teraz już żadne terminy nas nie gonią więc sobie tuptamy na spokojnie i może coś z tego będzie.
A czy będzie miało szansę być to też się okaże w ciągu miesiąca czy dwóch bo istnieje opcja, że zabiorę U. ze sobą🙂 Tylko kilka rzeczy trzeba ogarnąć by to wyszło, póki co jestem optymistycznie nastawiona, zobaczymy co będzie.

Tak więc kciuki za chorowitki mocno zacisnięte i koniecznie dawajcie znać co i jak!
Ktoś   Dum pugnas, victor es...
05 września 2014 22:45
Magdzior, trzymam kciuki żeby się udało U do Lublina zabrać, masz tam Policjanta przecież - na bank wam pomoże, to fachura, szczególnie od młodych koni!

czeggra1, no to lipa straszna 🙁 trzymam kciuki.
pytałaś gdzie na P - do Sopotu, bo tam jest relatywnie łatwa ta P klasa, a trzeba sprawdzić przed zimą co tam Battonowi po głowie chodzi 😉
Magdzior - a czemu miałyby być zakazane? Ja wszystkie wrzodowce, które znam to wręcz zalecane mają wysłodki. Byle nie dawać wiadra na raz, tylko mniejszymi porcjami rozłożonymi w ciągu dnia.
Ktoś miejmy nadzieję, póki co wszystko układa się aż zbyt dobrze. Świat ponownie okazał się taki mały i nawet nie wiedziałam, że w Strzegomiu poznałam właściciela jednej z Lublińskich stajni🙂 W październiku na pewno jadę sama ale jak tylko się uda wszystko poukładać to może, może, póki co nie zapeszam.

branka od drugiej osoby, która diagnozowała konia pod względem wrzodów slysze, że wet zabroniła bo zakwaszają.... właśnie mi wczesniej też się wydawało, ze dobre, szczególnie jak się zrównoważy je otrębami to w ogóle. Ale obie te osoby (fakt, że chyba od tej samej lek.wet.) usłyszały, że ani łuski słonecznika, ani wysłodków itd nie dawać jedynie owiec + otręby... więc sama zgłupiałam bo co prawda Unisono objawów nie daje ale sądzę, żę jakby go przebadać to też jakieś wrzody lub pozostałości po nich by były.

Obecnie je za trzech ale zaczyna wyglądać, pastwisk nie mamy więc ładuję w niego dwa razy dziennie wysłodki z owsem gniecionym, łuską słonecznika, śrutą sojową a okresowo jak potrzeba więcej energii jeszcze z musli.
Magdzior super że jednak zdecydowałaś się jechać!!
Zorillaech istne szaleństwo to jest ale teraz albo nigdy🙂
Branka mi wet odradzal wyslodki że wzgl na zakwaszanie. Ale myślę że małe porcje z krredą pastewna można dawać.
Przepraszam, że tak ni z gruchy ni z pietruchy, ale jakiś rok temu miałam właśnie duży problem co do wysłodków i wrzodowców, czy je można podawać czy nie i mój żywieniowiec tłumaczył mi, że można jak najbardziej, ale bardzo ważne jest aby były one niemelasowane. 😉 No i w małych porcjach. 😉 Może komuś ta informacja pomoże, a moja kobyła bardzo ładnie na nich odbiła. 😉
strzemionko   w poszukiwaniu szczęścia przemierzamy cały LAS ;)
06 września 2014 09:53
Ale w ogóle wysłodki nie są zakazane?
Ja od wczoraj zaczęłam podawać...  🙂 O dziwo, zjadła. Ale to dla niej kolejna nowość.
Za wszystkie chorowitki i kontuzjowanych trzymam mocno kciuki, zdrówka i szybkiego powrotu do pełnej sprawności  :kwiatek: na prawdę jakiś felerny i zbiorowy "atak" kontuzji i niefartów 🤔 u nas tfu tfu - odpukać w niemalowane! Ok, ale pół siostra Neutrina, własności mojego dobrego znajomego - też się doprawiła. Mocno zakulała i padło podejrzenie ochwatu... Na szczęście wszystko idzie w dobrym kierunku i szybko dochodzi do siebie.

Co do toczącej się dyskusji na temat wysłodków: kiedyś pytałam w wątku o wysłodkach o możliwość zakwaszania nimi organizmu konia. Wklejam co odpisała mi zielona_stajnia:

Dżastka to chyba jakaś bzdura, żołądek naturalnie ma kwaśny odczyn. Ewentualnymi paszami zakwaszającymi, ale organizm, a nie, że są kwaśne 😉 są zboża i pochodne np. sianokiszonka jest "kwaśna" ale nie zakwasza organizmu, natomiast zboża owszem.
Wrzody u koni się biorą z różnych powodów, ale poza stresem to m.in. przez niewłaściwe żywienie - duże porcje treściwego, z dużymi przerwami między posiłkami. U konia kwas solny w żołądku jest produkowany cały czas (to mit że wydzielany jest tylko w porach karmienia!), stąd ważne jest pobieranie paszy jak najczęściej. Inną przyczyną może być użytkowanie na pusty żołądek - objętościówka pobierana małymi porcjami tworzy w żołądku coś w rodzaju "kożucha", w przypadku braku tego kożuszka gdy koń biega/skacze kwas solny się rozlewa i może uszkodzić ściany żołądka, wyścielone wrażliwą błoną śluzową. Stąd dobrze przed jazdą dać wrzodowcom listek siana. Do tego pobieranie dużych porcji jedzenia powoduje bardzo szybki pasaż z żołądka dalej, im mniejsza porcja, tym dłużej zostaje w żołądku.

Stąd z reguły się zaleca małe porcje a często i stały dostęp do objętościówki. Włókno nie zakwasza... Wysłodki to włókno tak jak siano, Amerykanie zastępują nawet do 60% siana wysłodkami i mają badania pokazujące, że nie prowadzi to do owrzodzenia. Jak ktoś nie jest w stanie zapewnić stałego dostępu do siana, to dawanie małych porcji wysłodków kilka razy dziennie jest dobrym rozwiązaniem. A tak jak piszecie można je dodatkowo mieszać z sieczką czy otrębami.
Może faktycznie chodzi o to ze zazwyczaj są melasowane.
Witam, jestem nowa na forum 🙂
Poszukuje zdjęcia Bremen Rose xx po Shadeed, gdyż w necie jej niestety nie ma...
Z góry dziękuję 🙂
MaWo, może Cierp1enie będzie miała?

branka, ciekawe info (o tym kwasie i sianie). Wydaje się to bardzo logiczne.

Evson, to od jutra kciuki razy x? Fajnie, że odzyskałaś równowagę. No, nasze konie są dla nas najważniejsze, ale czasem potrzebny jest dystans, bo szłoby zwariować!

czeggra1, oj, oj, oj 🙁 Ale skoro czip nie miał czasu narozrabiać, to Czesiu da radę! Czyli te special kciuki od wtorku u was, mówisz?


A ja muszę złożyć "dementi total". Bo mój koń jest absolutnie normalny i najzwyklejszy w świecie. Po prostu oboje daliśmy się wpuścić w pułapkę "dobrej pańci/pana", o którą szczególnie łatwo, gdy co jakiś czas coś się "koniu" dzieje (i on wtedy taki biedny jest bardzo, i te oczka tak paczą... i do tego jeszcze nie dorósł, i tamto może za ciężko wymagać itd.). Otóż mój koń doskonale potrafi wszytko, czego nie śmiałam od niego wymagać  🙄 Po prostu, łobuz jeden, zręcznie i płynnie narzucił nam reguły gry 🙇 Wystarczyło zmienić nastawienie (i postępowanie) i mam konia no problem  🙄 No wszystko potrafi: NAGLE daje się porządnie wyciągać, chodzić z energią i z akcentem, skakać dynamicznie (a nie jak kot), rwać galopem, trzymać tempo, zap* przez suchy rów i inne takie, grzecznie trzymać główkę w miejscu, żuć wędzidło (to samo co zawsze), nie mieć fochów na pieszczoty, NIE TUPAĆ po osiodłaniu (tak), przyłazić na padoku, rozprężać można zupełnie klasycznie, mieć i drive, i petrol... Wystarczyło... dojść do wniosku, że to wszystko przecież MUSI w nim być, że nie ma innej opcji, że to JEST - i - zacząć się konsekwentnie domagać.

Nie ukrywam, że szalenie pomogły mi obserwacje w Racocie (i niektóre rozmowy). Tak patrzyłam na kros P-tkowy, smutna taka - że przecież mój w życiu nie dałby rady, anemiczny taki, taki slow motion, malutki... i nagle: ZARAZ! Jaki on anemiczny, jeśli gdy chce, pakuje 130, że tylko śwista??? I walczyć ze mną to umie/umiał jak dzik??? I niemal każdego konia potrafi migiem ustawić? I żaden koń go nie dogoni? I potrafił "tapetę" ze śladów podków zrobić w nowiutkim boksie przenośnym? Itd.
Po prostu - koń NAS zgrabnie osiodłał   😡

Odwołuję wszystko. Zwyczajnie - byłam za dobra i zbyt wyrozumiała. Ale fakt, takiego zręcznego speca od migania się od roboty to jeszcze nie spotkałam. A najzabawniejsze, że gdy już pracuje uczciwie - to zadowolony bardzo i dumny taki  🙇 Fakt, że gdyby nie te analizy (o co cho???) nie doszłabym może nigdy do prostego rozwiązania  😡, więc dziekuję, za możliwość ich snucia. W miarę układania w głowie i porównań zbyt dużo rzeczy zaczęło mi się nie zgadzać. Bo np. gdyby straszyły go krosówki i nie lubił - nie pakowałby radośnie wszystkiego na rozprężalni chyba z dużym zapasem? Też pierwszy raz widzianego na oczy? Jest 100% normalnym, inteligentnym zwierzem. Bo po co wydatkować energię, gdy się NIE MUSI??? Gdy już trzeba, to spoko, fajne to bardzo, ale przecież zawsze warto przetestować, czy może NIE TRZEBA?

Bardzo mi zależało, żeby konik robił wszystko BO CHCE, z własnej, nieprzymuszonej woli. W Racocie zobaczyłam, że żaden(!) z koni tak zupełnie dobrowolnie nie pracuje, przynajmniej nie wtedy, gdy pojawia się coś cięższego (dla danego konia).
halo, o kciuki prosimy we wtorek od 10.45 polskiego czasu.  We wtorek na tą godzinę jedziemy na dokładniejsze badanie przez ortopedę (który zajmie się nim w trakcie zabiegu) za pomocą lepszej aparatury dostępnej w klinice i na planowanie zabiegu. Już wiemy, że nie trzeba będzie długo czekać ze względu na umiejscowieni "niespodzianki". Być może od razu zostanie w szpitalu na kilka dni i przygotują go na miejscu. Zawsze jest to lepsze rozwiązanie niż wozić go przyczepą w tą i z powrotem w momencie gdy jest obolały. Dobrze też, że ta klinika jest 15 minut jazdy samochodem od stajni.
A opuchlizna prawie zeszła, bolesności dotykowej już nie ma, koń znaczy, ale to o wiele lepsze niż chodzenie prawie na 3 nogach. Czesiu wychodzi sobie w ręku na trawnik stajenny. Ja czytam książkę, a on sobie skubie trawę. Przynajmniej nie siedzi w boksie całą dobę. Takie malutkie urozmaicenie życia aresztanta boksowego.

Wracając do Twojego G: mój trener (a to gość, który pojeździł wysoko na wielu koniach i doświadczenie ma) mówi, że koń jest zwierzęciem stadnym, a w grupie zawsze będzie przewodnik alfa. W parze koń i jeździec, to jeździec ma być szefem. W parze koń i jeździec nie ma miejsca na jaki kolwiek rodzaj demokracji ( słowa Simona) i pobłażanie koniowi. Nikt tu nie każe konia niszczyć psychicznie i fizycznie. Należy wymagać od konia posłuszeństwa od początku, bo skoro jeździec ma być jednostką alfa w tej parze, to tylko w taki sposób jest to zgodne z końską naturą.
Byliśmy wczoraj w Burghley ogladać kros i tam naprawdę  nie było miejsca na przypadki. Te koniska cierpliwie czekały na jeźdźców. Szczere niewiarygodnie. Jak mu człowiek podyktuje tak on to zrobi i widać, że sprawia mu to radość.
czeggra1, kciuki się zawsze przydają 🙂.

Co do nas: zdaję sobie sprawę, że wielogwiazdkowe krosy nie wchodzą już w rachubę. Po prostu trzeba o wiele łatwiejszego, czy raczej - prostszego konia (charakterem), szczerego właśnie, samoistnie pokrywającego możliwe błędy, pomocnego. Opcja, że owszem trudny, ale bardzo ambitny i dzielny koń szybko poczuje się w tym jak ryba w wodzie - nie wypaliła. I tego czegoś "very special" nie da się wszczepić.

Nie wiem jeszcze, w czym mój towarzysz się sprawdzi. Ale miałam powyżej uszu realizowania zadań na 90% - tak na subtelnej granicy dopuszczalności. Zaręczam, że G. jest koniem posłusznym i podporządkowanym. Bo gdyby takim się nie stał, cóż... szybko skończyłby w rzeźni. Bo był koniem bardzo niebezpiecznym. Koniem, który najwyraźniej, w przeszłości,  zupełnie wygrał "dyskusje" z człowiekiem. Jako gatunkiem. Jako młodziak.

W Racocie rozmawiałam ze starym znajomym, do którego trafił "prospekt" z wrocławskich torów. I niestety, znajomy (a specjalista od hamanów - ogierów, miękki to on na pewno nie jest) mówi "pas". Że nie ma tak silnego jeźdźca, który uruchomiłby tego konia, gdy ten ruszyć się nie chce. Właśnie tak tylko "aby, aby" można, możliwie mało ingerując, ale to beznadziejne - w sensie możliwości rozwoju. Zaczynałam z gorszego punktu, od stanu konia cofającego na oślep przy najsłabszym dotknięciu batem. A bez jeźdźca - rzucającego się na plecy z wyskoku 🙁 Dlatego praca była, jaka była - najeżona wzajemnymi ustępstwami, była jednymi wielkimi negocjacjami. Doszłam do tych 90% i łatwo było przegapić, że to ZA MAŁO. Zwątpiłam w sens "wyciśnięcia" tych brakujących 10% - wszak koń powinien oferować coś z siebie? Czekałam na przebudzenie. Tymczasem, okazuje się, koń czekał 🙂, aż wycisnę. Teraz dopiero świat mu się zgadza. Tak sobie czekaliśmy nawzajem 🙁. Wiadomo, że w warunkach krosu/zawodów negatywna determinacja konia ZAWSZE przeważy nad ludzką wolą. Widziałam taki obrazek przed... czworobokiem **. Śliczny, elegancko jeżdżony koń, jeździec - wiadomo: cylinder, jaskółka, szyk. I... przed WJAZDEM na czworobok... zrezygnował. Bo koń nie robił nic innego, tylko wychodził świeca za świecą 🙁 Widziałam wiele innych obrazków, i, imo - tylko JEDEN koń zasługiwał na miano w pełni "szczerego". Mimo, że sporo było znakomitych. Rzecz w tym, że, jak to dziś trener powiedział, "te" konie mają WPOJONE, że tak a nie inaczej. Konie na ***, **** nie mogą być inne, nie ma tam innych niż te waleczne (dla człowieka). To jest zupełnie inna sytuacja: mieć konia, który JUŻ ma nieco/dużo wpojone, a wpajać samemu - i dobrze byłoby, gdyby od zera a nie od minus 100 🙁 Tu była pierwsza moja pomyłka, że ten minus, to będzie może 10 - u młodziutkiego konia. Bo marzyłam o ZUPEŁNIE surowym, takiego wyrwać się nie udało. Druga - to bardzo spóźniona decyzja o kastracji. Spóźniona, bo ciągle umykały okazje do sprawdzenia na czym stoimy, no i... był problem z drivem i masą mięśniową. Źle oceniliśmy - że problem z kiepskim drivem ma podłoże fizyczne, biofizyczne. Baliśmy się totalnego "skapcanienia" wałacha. Tymczasem swobodnie rozwijała się samcza "dyskusyjność". Pod przykrywką znaczących postępów i "prawie" podporządkowania. "Prawie" robi różnicę.

To, co wpłynęło na modyfikację postępowania, to było oglądanie krosów w Racocie. Gdy patrzyłam z dziką zazdrością jak konie Galopują. A potem przyszła refleksja: zaraz, ja mam FOLBLUTA. Który może "nakryć" każdego jednego tam obecnego. W nim "to" musi być. Z racji rasy. Tylko dobrze ukryte. I okazuje się, że owszem, JEST. Trzeba było tylko skutecznie zażądać. Jasne, co złego się stało, to się nie odstanie. Ale postanowiłam sobie mocno, że odtąd będę jeździć na koniu, na którym jazda ma być dziką frajdą i pełną przyjemnością, na koniu, który ma W PEŁNI realizować powierzone zadania, a nie - żebym musiała wystosowywać serię "modlitw" do wierzchowca. I jest ok. Koń się z tym dobrze czuje, ja też, ba - trudno, żeby było inaczej. Zamierzam to utrwalić bez ułamka procenta "ale" - i wtedy zobaczę co dalej. Będzie miał nadal coś przeciwko skokom w warunkach  stresu? To będzie PEŁNYM ENERGII ujeżdżeniowcem. Ale już nie ma opcji, żeby był koniem mało energicznym, moją skłonność do "luzu" wyczerpał. Bo już, dopiero 🙁, wiem, czego oczekuję od tego konia, jaki MA być. I taki będzie - bo wszelkie opcje oporu (prokastrynacji? 😉) ze swojej strony zdążył wykorzystać.

Oszukańcza "mamałyga" musi z konia zniknąć ZUPEŁNIE. I zniknie. Bo to nie jest NATURA tego konia - być muło/osłem. Bo on ma w sobie wszystko, co potrzebne. Tylko wygodnie mu było to skrzętnie ukrywać.

Co takiego dzisiaj się zadziało? Wiele. Ale najważniejsze, że przestałam godzić się na to, że koń nie SKACZE, jedynie "przefruwa" z lekkością, szybko, elastycznie, ale bez szczególnej energii. Zażądałam SKAKANIA. I co? I on UMIE skakać. Odbijać się tak konkretnie, że ziemia drży. Jak sprężyna. Z punktu, bez mozolnej pracy nad tym. A cały czas byłam przekonana, że tego w nim nie ma, że jest anemicznym motylkiem a nie konkretnym kangurem, że to odbicie trzeba stopniowo wyrabiać.
Dziś dostałam od konia WSZYSTKO co chciałam. I wcale nie było trudno. Trzeba było tylko dostrzec, że WSZELKIE "on tak ma" - to ściema. Może być, że sprawy zaszły za daleko, że nigdy już nie sprawdzi się na zawodach, pełnych różnorakich "furtek". Ale przynajmniej będę jeździła sobie z uśmiechem od ucha do ucha. I gdy pokażę przeszkodę 150 - to on MA skoczyć. I skoczy. Jeszcze "chwila" zejdzie, ale skoczy. Bez najmniejszego wahania.
famka   hrabia Monte Kopytko
08 września 2014 08:41
to tak dodam jeszcze a propo diety wrzodowców, to otręby pszenne mocno zakwaszają bebchy końskie, oczywiście te dawane w dużych ilościach, wysłodki są bardzo dobre dla wrzodowców łagodzą to same włókno które tak im jest potrzebne, ja swojemu daję przez okres jesieni i zimy do każdej kolacji dzień w dzień pół miarki już namoczonych wysłodków
dlaczego weci każą dawać wysłodki razem z otrębami ano właśnie dlatego że to otręby zakwaszają a wysłodki neutralizują kwasy  😉
Aby odpisać w tym wątku, Zaloguj się