Ostrożości nigdy dość.

Pauli   Święty bałagan, błogosławiony zamęt...
06 maja 2009 20:40
Ja do tego wszystkiego dodam, że poza krzywdą którą sam sobie robi delikwent, trzeba jeszcze wziąć pod uwagę, że tej pomocy jednak trzeba mu udzielić. Wiadomo, że ambulans na zawodach musi być, ale chyba wszyscy życzyliby sobie, żeby jak najmniej z niego korzystać...
christine   zawodnikowanie reaktywacja. on the go.
06 maja 2009 20:40
wiem, że nie takich. tylko wiecznie mnie zastanawia ten tłum gapiów, który się znikąd znajduje i płacze i lamentuje zamiast pozwolić działać odpowiednim służbom 🙄
prawda. powinni nosić. nawet jako przykład dla tego "tłumu", ale tak nie jest i zapewne nigdy nie będzie, a walka z wiatrakami po prostu nie ma sensu.
A czyja to będzie sprawa jeśli na rozprężalni zdarzy się wypadek w wyniku którego ucierpi jeździec??
Czy w takim wypadku powinno się machnąć ręką i powiedzieć "był świadomy tego, co może się stać, to jego sprawa".
Brzmi absurdalnie, prawda?

Dlaczego? Jego głowa, jego rozbijanie głowy, chronienie jej lub nie. Wtrącać się i wymagać kasku to może najwyżej jego ubezpieczyciel. Tzn. mówię o jeźdźcu dorosłym.
Ważniejszy od przepisów chyba dobry przykład. Taka pozytywna promocja, że kask to "profi".

A co do uważności vs rutyny, to widzę po sobie, że czasem muszę się świadomie zmusić do uważności - przy obcych koniach. Przy swoim różne rzeczy robiłam "nie tak", wszelkie pełzania pod koniem, za, jazdy na sznurku do lasu, jazdy bez kasku itd. Przeżyłam, wypadki mnie ominęły. A z obcymi końmi... różnie bywa, o czym łatwo zapominam. Zapominam, że nie są przyzwyczajone do różnych zachowań, które "u nas" są normą. Do różnych zdarzeń. Że nie są nauczone pewnych zachowań. Na szczęście nie zapomniałam się jeszcze nigdy do tego stopnia, żeby mi się większe kuku stało. I oby tak dalej. Kropelki na pamięć i koncentrację, i może jakoś się przeżyje...

Jak do mnie ktoś niekoński przychodzi to też muszę pamiętać, żeby przypisy robić. W rodzaju "tak, można iść tuż za Teo, ale to jest wyjątek, nie reguła. Z zasady lepiej tego nie robić."
Pauli   Święty bałagan, błogosławiony zamęt...
06 maja 2009 20:50
[quote author=Pauli link=topic=5596.msg247107#msg247107 date=1241637936]A czyja to będzie sprawa jeśli na rozprężalni zdarzy się wypadek w wyniku którego ucierpi jeździec??
Czy w takim wypadku powinno się machnąć ręką i powiedzieć "był świadomy tego, co może się stać, to jego sprawa".
Brzmi absurdalnie, prawda?

Dlaczego? Jego głowa, jego rozbijanie głowy, chronienie jej lub nie. Wtrącać się i wymagać kasku to może najwyżej jego ubezpieczyciel. Tzn. mówię o jeźdźcu dorosłym.
Ważniejszy od przepisów chyba dobry przykład. Taka pozytywna promocja, że kask to "profi".
[/quote]
Rozpatrywałam to bardziej pod kontem konieczności niesienia pomocy takiemu komuś, nie można go przecież tak zostawić (w razie poważnego wypadku).

christine
Nie zgadzam się, że tępienie ludzi bez kasków to walka z wiatrakami...
Wielu ludzi widzi problem i jestem pewna, że gdyby komukolwiek chciało się podjąć odpowiednią inicjatywę byłoby to możliwe.

Ciekawa jestem, czy na prawdę musi się wydarzyć tragedia, żeby ktoś zaczął się nad tym zastanawiać?  🙄


christine Nikt przy zdrowych zmysłach nie zwraca uwagi jeźdźcowi na to, do czego ma prawo! Chyba, że jak pisałaś, na boku, "z dobrego serca" typu: "Drogi X, proszę przemyśl założenie kasku, bo konik jakoś dziś zdekoncentrowany, a na powrót karetki wszyscy musieliby czekać"  😀iabeł:
"Najmocniejsi" to są juniorzy właśnie! Natomiast seniorom, owszem, zdarza się skakać bez kasku - na zasadzie "nikt mi nie podskoczy"? "przepisy to nie dla mnie"? (fakt, że to rzadkość, ale zdarza się).
Chyba nic złego w przypomnieniu z loży jury, że kaski dla wszystkich na koniu są zalecane? - tak w przepisach stoi.
Wolność wolnością a kask niejednemu zdrowie/życie uratował. Przepisy też nie są po to, żeby je łamać - tylko po to, żeby niektóre sprawy regulować, żeby rozsądne, równe współzawodnictwo było możliwe - i żeby skutkom chwilowej ludzkiej bezmyślności (zdarza się, prawda?) czy też braku zdolności przewidywania - przeciwdziałać. A ew. skutki - w przypadku zawodów - wszystkich! obecnych dotyczą - choćby wspomniane oczekiwanie na powrót karetki.
"Granicą wolności ludzkiej jest wolność innego człowieka" - dlaczego mam czekać kilka godzin, bo kretynowi zachciało się bez kasku jeździć/skakać - i po zwykłym upadku na tomografię trzeba jechać?

Sory, ale wieczne "upominanie" za jazdę bez kasku jest... beznadziejne. Kary finansowe znacznie skuteczniej działają.
Kurczę,jak to czytam to mi mrówki latają po plecach.
Mogę obiecać,że przemyślę sprawę kupna kasku i używania go .
Wygląda się upiornie -ale Teo mnie przekonała,że "upiornie profi".
Możecie wpisac mnie na listę osób zaagitowanych dyskusją.
Pauli   Święty bałagan, błogosławiony zamęt...
07 maja 2009 09:40

Wygląda się upiornie -ale Teo mnie przekonała,że "upiornie profi".


ja tam siebie w kasku nawet lubię 😉
A gdybym miała taki full-wypas to bym go w ogóle nie zdejmowała  😁

Niedawno w jednej z podwarszawskich stajni zdarzył się wypadek - zdaje się, że kość nad skronią "wklęśnięciu" uległa. Dowiedziałam się, że nagle! wszyscy sobie o kaskach przypomnieli - i ze dwa tygodnie! to trwało. Teraz już sytuacja wróciła do "normy".
Whisper_777   .: Born To Be Wild :.
07 maja 2009 11:05
W ogóle jak słyszę pogardliwe prychnięcie na kask, to mnie strzela, mam ochotę wziąć łopatę i delikwentowi przywalić w łeb, bo tak to bezkaskowcy chojraki, ale to potem cała reszta musi im w razie W łeb ratować!
Tudzież teksty: "Co ma być to będzie", "Wypadki się zdarzają, mogę iść ulicą i mi cegła na łeb zleci" - no przecież kretynizm entego stopnia. A najbardziej lubię tekst, ze jest gorąco i włosy im się gniota pod kaskiem... no fakt i jeszcze mózg przy okazji. Chociaż nie, trzeba go najpierw mieć!
Jak tak przeczytałam ten wątek, to znalazłam parę rzeczy, gdzie ja także gardę opuszczam przy koniu, za bardzo ufam, jak np. kucanie przy smarowaniu kopyt, ale staram się nie tworzyć sytuacji, w której osoby postronne przez moją głupotę byłyby zobligowane do udzielenia mi pomocy.
Poncioch , jeśli w ucho to nie ma związku przyczynowo-skutkowego między osą a toczkiem  😉

Z całym szacunkiem, ale się z tym nie zgadzam 😉
Toczek w dużej mierze przyczynił się do ukąszenia, bo gdyby nie on osa miałaby jak wyfrunąć, a toczek ją tylko "przyblokował".
Tak czy inaczej, skończyłam na pogotowiu 😉
pozdrawiam 😉
Poncioch Ja bym skończyła w szpitalu - i nie wiem czy bym wyszła  😎
Ja dziś byłam o nanosekundy od utraty palca, bo jakoś małointeligentnie złapałam końską nogę, a koń w tym momencie stracił równowagę i ją postwił na ziemi. W ostatniej chwili zabrałam palec, bo by mnie nadepnoł. Właściwie zdążył lecuteńko przycisnąć a ja mam cały palec spuchnięty. Nie chce myśleć co by było, gdyby całe kopyto postawił na moim placu.
Ja nieprędko znowu wyczyszcze tylne kopyta nieznanemu koniowi. Poprosił mnie z miesiąc temu instruktor żebym w miare szybko wyczyściła i osiodłała kobyłe szkółkową bo przyszedł początkujący na jazde a on nie ma czasu. Z kobyłą do tej pory nie miałam zbyt wiele do czynienia ale widziałam kilka razy czyszczące ją dzieci. Stała spokojnie przy czyszczeniu, choć prubowała dwa razy mnie ugryźć, przednie kopyta podała ładnie. Stanęłam przy tylniej nodze sięgam po nią.... i jak dostałam z zadu to mnie na 4 metry odrzuciło. Skończyło się wybitą ręką i stylowym siniakiem w kształcie kopytka na biodrze ale zdziwiona byłam nieźle.... okazało się że kobyła miała ruje i dlatego była taka wściekła, ale szczerze mówiąć to do głowy by mi nie przyszło że któryś z naszych rekreantów może taki numer odwalić 🤔
u nas w stajni odbywaly sie w ten weekend zawody.
na rozprezalni jezdzila 11-letnia dziewczynka, na duzym, brykajacym koniu, rozprezala go do jakiejs tam N-ki.
oczywiscie miala na glowie kask, ale oprocz kasku tez kamizelke ochronna.
szeka mi (i wszystkim innym)  opadla w momencie, kiedy wjechala na czworobok, a sedzia przez mikrofon powiedzial:
"czworobok nie jest miejscem do jezdzenia w kuloodpornych kamizelkach"... 🤔  🤔
Czegoś nie rozumiem  🤔 Zawody? i 11latka na dużym koniu  🤔
to juz glupota rodzicow... znam ta mala z widzenia na zawodach; ma dwa kucyki, z ktorymi praktycznie nie wyjezdza z klasy c bez wstazki,
wiec rodzice bedac dumni z sukcesow dziecka kupili jej "duzego konia z duzym potencjalem"...
😵
Ale na zawodach na dużych koniach można jeździć od 12! Co ma głupota rodziców do tego?
To raczej sędzia coś nie teges. Chyba że według papierów miała kalendarzowo dwanaście a wtedy trudno: czworoboku na dużych w kamizelce się nie jeździ.
nie wiem jak jest w polsce, to mialo miejsce w niemczech, kalendarzowo rzeczywiscie 12, ale zabranianie takiemu dziecku w  kamizelce jezdzic w glowie sie nie miesci.

ja bym swoja droga mojego 11-letniego dziecka na duzego konia na zawodach nie posadzila, zwlaszcza jak ma b. dobrze przygotowane kucyki.
Chyba że według papierów miała kalendarzowo dwanaście a wtedy trudno: czworoboku na dużych w kamizelce się nie jeździ.

Bo brzydko wygląda? Matko, to jakaś paranoja. Powinien być NAKAZ zakładania kamizelek przez dzieci, szczególnie na dużych koniach, a nie ZAKAZ.
oj ludzie, ale my przecież w Polsce żyjemy.. Tu nawet największa paranoja ma rację bytu.
Pauli   Święty bałagan, błogosławiony zamęt...
08 maja 2009 16:08
Ale zawody nie odbywały się w Polsce...
abre   tulibudibu
08 maja 2009 16:42
Tania, powiem Ci szczerze, że jak mnie pewien wałach potraktował kopytkiem po ramieniu podczas czyszczenia nóg (byłam schylona, nie kucałam więc zrobiłam unik) to kask zaczęłam zakładać również do czyszczenia końskiego podwozia.
aleqsandra   Kreujemy swój świat tym w co wierzymy
08 maja 2009 21:00
Bez kasku to ja nie jeżdżę nigdy, a miałam miliony okazji, bo długo jeździłam bez instruktora.
A przy zakładaniu/zdejmowaniuochraniaczy kucam, przyznaję się bez bicia, ale kacałam na tyle ostrożnie aby w każdej chwili odskoczyć  😀 



z tym kucaniem że to niebezpieczne to się nie zgodzę
mam lepszy refleks, lepszą orientację i lepszą dźwignię gdy jestem cała 'w jednej orientacji' czytaj pionowej, to raz (czyli łatwiej się orientuję w sytuacji i lepiej reaguję)
a dwa schylanie się nie jest mi wskazane ze względu na kręgosłup ;p jak się schylę to już tak zostanę jednym słowem xD haha zresztą tak się nabawiłam mojego nieszczęścia, pewnego zimowego wieczora tak się schyliłam, że hoho aż padłam na podłogę z wrażenia

jakby nie patrzeć i jakie argumenty nie przywołać dla mnie efektywniejsze jest kucanie ;p
Przedwczoraj na własne życzenie zostalam skopana przez kobyłę, którą ochoczo pomagałam wpakowac w trajler. Co mi wpadło do głowy, aby przestawiac też tylne nogi  🤦? Nigdy tak nie robiłam. Reakcja klaczy była natychmiastowa - skop po plecach. A wcześniej stała jak zaczarowana. Następnie sama wlazła. Ja udałam że mnie nie bolało.  Nie przyznaję się też w domu, bo to z mojej głupoty  🤬.
Uważajcie  przy załadunku i rozładunku koni.

Co do kasku to we wrześniu przewróciłam sie i przeturlałam z koniem w galopie. Winna była dziura wykopana przez jakiegoś psa na ujeżdżalni. Kasku nie miałam, ale zdążyłam wyciągnąc ręce i zamortyzowałam uderzenie, w rezultacie łeb cały a nadgarstki zwichnięte, stłuczenia klatki, brzucha, zmiażdżone okulary itp. Jakiś czas potem jeździłam w kasku, teraz różnie bywa, zbliża się lato, glowa  mi sie poci i boli... znów kask leży w szafie. Ale na skoki obowiązkowo zakładam.

Przy koniu staram się nie kucac. To rzeczywiście nie jest zawsze bezpieczne.

Uważajcie na siebie.
Co do kamizelki na czworoboku to chyba chodzi o to, że utrudnia ocenę dosiadu (ale na kucach nie utrudnia?)
Ale dlaczego ujeżdżenie jest uważane za "bezpieczne" to nie rozumiem, sądząc z ilości wypadków w pracy na "płaskim".
Co prawda przepisy się stopniowo zmieniają w dobrym kierunku - kiedyś nie do pomyślenia było jechać wysokie konkursy nie w cylindrze - teraz ze względów bezpieczeństwa - sztywna ochrona głowy jest już dozwolona.
Bischa   TAFC Polska :)
11 maja 2009 12:39
W sumie nie wiem gdzie to mogę wrzucić , bo nie znalazłam odpowiedniego w 100 % tematu . Ale dotyczy to ludzkiej głupoty , w wyniku której ucierpiała druga osoba . Byłam świadkiem całego zdarzenia .

http://www.torsluzewiec.pl/news/view/478/

Gonitwa dla debiutujących 3 letnich folblutów , które nie wystartowały w ogóle jako 2 latki . Konie wychodzą na tor , spora stawka ( bodajże 10 koni ) , padało , ludzie pochowali się pod daszek - pozostało kilka koni w przejściu na tor . Wyleciał po drugiej stronie przejazdu na tor JEDEN człowiek , a nie jak napisali PUBLICZNOŚĆ i zaczął tuż nad głowami koni klaskać i krzyczeć "Dawaj X" - dwa konie się zaczęły wspinać , według relacji kilku osób dżokej który ucierpiał zdążył tylko wrzasnąć na tamtego że konie płoszy ( nie widziałam akurat tego i nie słyszałam )  i wyleciał w powietrze i wylądował na ziemi tracąc przytomność . I został od razu odwieziony do szpitala . Nie wiem czy koleś zwiał czy go wywalili za takie zachowanie , ale więcej go nie widziałam tego dnia .

Wczoraj u nas w Żukowicach.
Wybraliśmy się w teren,bo w ośrodku zawody i zamieszanie.
I kawałek musieliśmy jechać drogą.
A tymczasem widzowie gnali autami na parking.
Ja już nawet nie oczekuję,że ktoś k...zwolni. 👿
Ale łysi młodzieńcy MUSIELI: trąbić,radio na full puszczać a w chwili mijania nas palić gumy z piskiem.
Droga wąska,rów po obu stronach głęboki a my dwukółką i wierzchem .
Kurczę -ledwie się przesmyknęliśmy.
Potem -standard-gapie w stajni. Powieszone łańcuszki i tabliczki. Drzwi zamknąć się nie da bo upał.
I procesja IDIOTÓW -podających dzieci koniom do pyska.
W końcu taśmą ostrzegawczą stajnię zawinęliśmy na metr od drzwi i ochroniarz ogromny stał.
Na zawodach z kolei widzowie MUSZĄ opierać się o bandy i znów dzieci wystawiać.
A w reiningu bywa,że podkowy lecą i to często. Dzieci,zgrzane,znudzone i wyrywające się na plac zabaw i do lodów. I znów-prośby,groźby,taśma,ochroniarz.
Wieczór po zawodach-podpite niedobitki włóczące się po ośrodku z papierosami.
Ochrona (chyba z 6 ) nabiegała się oj bardzo.
Moja koleżanka przedwczoraj  prowadziła konia na wybieg, ten stwierdził ze on chce JUŻ chce iść na trawę, ona usiłowała go odciągnąć  od trawy, a ten stwierdził że on będzie jadł nadal,i ją kopną w głowę...Wstrząśnienie mózgu... Dwa tyg. zero komputera i telewizora, i DWA MIESIACE  bez jazdy ...

Edit.
Tania-idiotów nigdy dość...
Grafitkowa przykra sytuacja, ale zastanawia mnie gdzie koleżanka stała skoro w głowę dostała (chyba że koń dęba stanął) i smuci mnie twój zapis - "Dwa tyg. zero komputera i telewizora, i DWA MIESIACE  bez jazdy" - ja bym się cieszyła, ze żyję.

Tania niestety częsta sytuacja przy zawodach. Miałam podobna sytuację z podjeżdżającym autem. Kilka lat temu sprowadzałam 3 latka z pastwiska w stadninie (do stajni jakieś 100 metrów) młodzian jeszcze nie opierzony, wesolutki, a auto za nami zamiast stanąć i poczekać to co chwilę podjeżdżał. Młodzian oczywiście piękną pokazówkę zrobił, a ludzie w aucie jeżdżący, poprosiłam aby nie podjeżdżać a oni swoje :/ Zresztą podobna sytuacja jak trener wsiadał na innego Młodziana. Koń wprawdzie zajeżdzony, ale potem przez rok pracował tylko na lonży i w korytarzu, a wiadomo pierwsze wsiadanie to ostrożnie aby konia nie spłoszyć. A ludzie stają i wrzeszczą do siebie z dwóch końców stajni "Patrz jak gościu się boi na koniu siedzieć". Czasem myślę że ci jeżdżący mają mniej rozumu niż ci co konia pierwszy raz w życiu widzą.     
Skoro to wątek o ostrożności, to a propos wypadku koleżanki Grafitkowej - bardzo warto wyrobić w koniach i w sobie nawyk wyprowadzania konia na wybieg/łąkę:
- przejść przez bramę
- odwrócić konia głową do bramy
- zdjąć, co jest do zdjęcia
- odejść (można jeszcze przedtem dać smakołyk)
Mniejsze ryzyko, że się dostanie kopytem w głowę od odbiegającego radośnie konia (w momencie puszczania stoimy "twarzą w twarz"😉. Że konia za szybko przyciągną trawa/przestrzeń/inne konie. Wystarczy konsekwencja, a konie nie nabierają nawyku "przez bramę i cała naprzóóóód!", czy "przez bramę i trawaaaa", a raczej "obróć się i daj się oswobodzić".
Aby odpisać w tym wątku, Zaloguj się