mieszkanie vs domek - na co kredyt?

desire   Druhu nieoceniony...
04 października 2016 22:08
SzalonaBibi, wiem, co roku mają 6% zniżki na nieruchomości do 95%, ale skoro Twój chłop jest leśniczym i pracuje ileśtam lat, to też by Wam się opłacało.. 😉 u nas leśniczy zamieniali się na własną prośbe stanowiskami z podleśniczymi żeby mogli wykupić...bo ponoć leśniczym już nie chcą sprzedawać,  🤔wirek: nie wiem jak u Was.   my sie rozglądamy za czymś 'starym', no ale zwykle są to straszne ruiny.  😂 😵
Nie za bardzo coś z sensem wtedy było, raczej właśnie ruiny ... Kombinowalibyśmy inaczej, ale jak była możliwość tak, to było prościej. Pierwszeństwo ma ten co mieszka/wynajmuje, z tego co wiem. Wtedy jak kupowaliśmy był jeszcze podleśniczym. Pracował kilka lat.
Nasz dom był w stanie kiepskim - właściwie stawiamy od nowa. I podejrzewam, że łatwiej by było stawiać od zera tzn kupić działkę z drewnianym domkiem ruderą, uzbrojoną i w miarę sensownymi budynkami gospodarczymi. I albo wyburzyć istniejący albo postawić coś obok ... Remont to koszmar i nie możesz do końca zrobić jak chcesz.
Orientacyjnie pytam jak wygladają kredyty na dom. Czy to normalne, że bierze się kredyt na 40lat? Bo trochę mnie ta wizja przeraża  😁 Dostałam zgodę od banku na kredyt ale, rata kredytu i długośc mi nie pasuje, czy inny bank może dać inne warunki?
anil22, zwykle między 20 a 40 lat 🙁
ale 20 to jeszcze jak cie mogę, ale 40 przeciez ja bede na emerturze  😁
Niby się ucieszyłam, ze bank chce dac kredyt ale ta cała reszta mnie przeraża...
bera7, szybko leci. Mi już 8 lat zleciało. 😉
/ja sie obawiam, ze to bedzie ciulanie  🙁 rata w wysokosci mojej wyplaty 😵
anil22, takie życie. Jak się człowiek bogato nie urodził.
Czyli to normalne? Boje sie ze jednak nie ogarniemy bo dojda wszytskie opłaty, ja nie wiem ile bede potem zarabiac...
.
Anil22:wiele zależy od zdolności kredytowej, wielkości kredytu i wielkości domu. Zbyt długo okres spłaty rujnuje cię odsetkami, za duży dom rujnuje cię kosztami eksploatacji, podobnie jak przesadny standard.
A ja uważam, że kredy kredytowi nierówny i jeżeli ktoś ma w perspektywę ratę w wysokości wypłaty, to może lepiej przemyśleć sprawę i wybrać coś mniejszego? Sama mam kredyt, ale powierzchnia mieszkania na tyle mała i kredyt taki, że ze wszystkimi opłatami i czynszem dalej wychodzi mi to taniej, niż wynajem kawalerki w Warszawie. Wiadomo - nie mam rodziny i tak dalej, ale mam wielu znajomych, którzy nie śpią po nocach, bo mają tak wysokie raty, że ewentualna utrata pracy, to dla nich koniec wszystkiego. Także dziękuję - postoję. Może warto przemyśleć sprawę? Nie wiem, czy jest sens zarzynać się dla kredytu. A raczej wiem, że nie ma sensu. Rata i opłaty to jedno, a życie, przyjemności i wyjazd na wakacje?  Chyba że ktoś nie ma takich potrzeb.
Averis, potrzeby to jedno, a możliwości to drugie. Inaczej patrzy się z punktu widzenia singla w dużym mieście, gdy ma się przyzwoite zarobki. Gdy jest rodzina ważniejszy wg mnie jest własny kąt niż przyjemności i wakacje.
Kiedy są 2 pensje w domu to jedna idzie na kredyty i media a z drugiej się żyje, na jakim poziomie to inna sprawa.

Dla mnie np. rozsądne jest trzymać odłożone środki na 2-3 raty w przód. Wówczas gdy człowiek traci pracę czy nagle coś się wydarzy i nie ma kasy na ratę to nie robi się z tego od razu dramat. A jest to czas, kiedy można coś na szybko ogarnąć.
Bera7 też uważam to za rozsądne.
Mój małż uważą, że rata za wysoka ale nie da się na kwotę 250 000( drugie prawie tyle koszta banku ) dłużej skoro wyliczone jest na maksymalny czas 38 lat . Pozostaje jedynie tanszy dom ...ale to sa zazwyczaj ruiny do remontu. Ja chce poczekać, może mniec prace, a mąż kupic tańszy dom. Ale ja  nie chcę spalacać do końca życia domu, z którego nie bede zadowolono i nie bedzie spelnial moich wymagan. Czemu to takie trudne... 😵
Kupilam ruine na wsi i splacilam w 5 lat. Moi znajomi mieszkania w Wawie beda splacac jeszcze 25 lat. Koszty remontu i rozbudowy to bylo mniej niz ich raty przez 2 lata. Wiec zawsze warto przemyslec
Ustalilismy póki co, że szukamy domu do 200tys najwyżej bedzie się remontować po mału i tyle.  😉
Small Bridge, ja też kupiłam ruinę na wsi. I kredyt na 40 lat. Z wcale nie małą ratą. Niestety większość banków nie chce kredytować domów na wsi. Do tego z polem. Ja mam oprocentowanie prawie 10% - bandyckie. Żaden inny bank nie chce przejąć tego kredytu, mimo że od 7 lat grzecznie go spłacam.
Ja mialam kredyt konsumencki wiec moge cos powiedziec o duzych odsetkach... Na 5 lat rata 3000 miesiecznie. Ale moi znajomi brali kredyt wtedy gdy ja i z taka sama rata ale na 30 lat. Wiec wole moja opcje 🙂
Small Bridge, ja na taką ratę nie mogę sobie pozwolić. Jak większość. Dlatego lądujemy na 40 lat z ratami 1000-1500zl.
baba_jaga mi dojazd do  domu po pracy zajmuje jakąś godzinę, dojazd do konia, niedaleko miejsca w którym kiedyś stanie mój dom zajmuje mi 20min. Więc wszystko zależy od tego gdzie pracujesz i gdzie mieszkasz 😉. Obecnie mieszkam w centrum pracuje nie w centrum ale tez nie na jakims zadupiu po prostu przejazd prze centrum Wrocławia w godzinach szczytu to wątpliwa przyjemność 🤔


To prawda, wszystko zależy, gdzie się mieszka, a gdzie się pracuje. Ja - podobnie jak baba_jaga - też mieszkam w Warszawie. Tyle, że mieszkam na jej obrzeżach, a pracuję bliżej centrum miasta. Dojeżdżam SKMami. 1,15 w jedną, 1,15 w drugą stronę (pod warunkiem, że nie ma opóźnień i awarii) + 8 godzin pracy, daje około 11 godzin dziennie. A reszta życia? Dziecko, dojazd do stajni, która jest dokładnie w drugą stronę? I tak naprawdę na cieszenie się dużym domem i miejscem zamieszkania nie ma czasu w ogóle. Ba, nie ma czasu nawet w tym domu posprzątać i o niego zadbać, w związku z czym jest wieczny burdel na dużej przestrzeni 😤 
Często w weekend pojechałabym dokądś z dzieciakiem (jest sporo fajnych wydarzeń), ale nie chce mi się znowu jechać "do miasta". Kontakt ze znajomymi ograniczył się do smsów i Fejsa. Nie jestem fanką mieszkania na Marszałkowskiej, ale "śliczne domki w otoczeniu pięknej przyrody" są fajne, gdy pracuje się niedaleko.
No, ponarzekałam sobie 🙂
Jak w pl wyglądają koszta bankowe w stosunku do kwoty kredytu?
Scottie   Cicha obserwatorka
12 listopada 2016 19:05
Skarosz, popieram Cię w 100%!! Zdecydowanie bardziej wolałabym mieszkanie w bloku bliżej centrum, niż ogromny dom na przedmieściach. Od urodzenia, przez 24 lata mieszkałam w domku jednorodzinnym w warszawskim Wawrze i... zawsze marzyłam o tym, żeby mieszkać w bloku, bliżej cywilizacji 😉 W latach 1990-2010 z Wawra było wszędzie daleko, do centrum autobusem 1,5h w jedną stronę, do szkół zawsze dojeżdżałam autobusem- najdłużej do LO, na studia i oczywiście do pracy- 1,5h w jedną stronę, oczywiście z przynajmniej jedną przesiadką. Do lekarza daleko, do apteki jeszcze dalej, do kościoła daleko, a o jakiejś kawiarni/pubie/restauracji, to można było pomarzyć.
Jako dziecko miałam mocno ograniczone możliwości rozwoju- jakiekolwiek zajęcia dodatkowe, nie organizowane przez szkołę- daleko, na korki nikt do Wawra nie chciał dojeżdżać. Dodatkowy minus był taki, że tylko tata miał prawo jazdy i samochód, a on pracował na zmiany, więc nawet jak był w domu, to wolał w tym domu posiedzieć, niż gdzieś mnie i siostrę wozić.
Studia- niby czas imprez i spotkań towarzyskich, a ja opuściłam 90% z nich, bo... daleko i ciężki powrót. Autobus nocny nie dojeżdżał, ostatni dzienny odjeżdżał z pętli (która była w połowie drogi do domu) o 22:40. Taksówka- druga strefa, drogo. I przez to też ciężko mi było podtrzymać kontakty ze znajomymi.

Moje marzenia po części się ziściły, od 2 lat mieszkam w bloku i najchętniej to bym się z niego nie wyprowadzała 🙂!! Blok położony na granicy z centrum Otwocka, do apteki/banku/kościoła/sklepu/sklepu24h mam rzut beretem, po jednej strony bloku gimnazjum, po drugiej szkoła podstawowa, a po trzeciej przedszkole, do najbliższego LO ok 10 minut piechotą. Przystanek autobusu prywatnego, dojeżdżającego bezpośrednio do centrum Warszawy, mam pod blokiem. I o dziwo jedzie on o 30 minut krócej, niż autobus komunikacji miejskiej z Wawra.
W mieszkaniu jest bardzo ciepło, dopiero od 2 dni mam włączone kaloryfery i co roku mamy duże zwroty za wodę/ogrzewanie. U moich rodziców w domu zawsze zimno- raz, że oszczędzali na ogrzewaniu, a dwa, że lubią, kiedy jest chłodno. No i dużo mniejsza powierzchnia do ogarnięcia, sprząta się raz-dwa.
Jedyny minus jest taki, że mieszkając w Otwocku pracuję w Warszawie i znowu męczą mnie dojazdy (30 km w jedną stronę), ale dojeżdżam autem i średnio 3 razy w tygodniu, więc nie jest najgorzej.

Niestety, z mieszkania w bloku w ciągu najbliższych 6-7 lat pewnie będziemy musieli się wyprowadzić i już płaczę na samą myśl o powrocie do domku...
Scottie, to ja mam zupełnie odwrotnie. Mieszkam w Wawrze od urodzenia mam, właściwie w centrum jestem w 30 min. Liceum miałam na Pradze, wiec tez jeden autobus. Na studia miałam daleko, bo na Ursynów, ale od 3 roku jeździłam z koleżanką samochodem. A imprezki żadnej nie ominęłam, bo spałam zawsze u kogoś,  a to w akademiku a to w mieszkaniu. Teraz przeprowadzam się do ścisłego centrum,  samochodu nie ma gdzie postawić, żadnej piekarni w okolicy czy Biedronki/Lidla. Chce tam z mieszkać,  ale oboje czekamy aż będziemy mogli wyprowadzić się jednak w stare okolice 😉
A ja mieszkam w Wawrze również i nie chciałabym mieszkać w centrum, mam kilometr do sklepu całodobowego,15 metrów do Biedronki,3 kilometry do Lidla i naprzeciwko szykuje się Rossmann,Apteka i Piotr i Paweł.Za dobrze mi,bo też mam swoje miejsce parkingowe i wszędzie blisko, do Centrum samochodem 10 minut.Nie narzekam, wolę mieszkać tu niż w pobliżu głośnych tramwajów i śmierdzącego spalinami miasta.
Scottie, Cricetidae, DressageLife, to jesteśmy prawie sąsiadkami - ja mieszkam całkiem niedaleko, bo w Wesołej :-)

To taka trochę akademicka dyskusja, bo każdy jest inny i każdy ma inną sytuację rodzinno-pracowo-życiową i to, co pasuje jednemu, drugiemu pasować nie będzie.

Ja całe życie mieszkałam na Pradze Północ. Nie w centrum, nie w blokowisku, ale jednocześnie dostanie się dokądkolwiek było bardzo proste. Dużo tramwajów, autobusów. Na Plac Bankowy tramwajem spod domu - 20 minut, pod Pałac Kultury tramwajem spod domu - 20 minut. Dużo możliwości. W Wesołej mieszkam od 8 lat. Wesoła jest super miejscem, dużo ładniejszym niż Praga. Jest przestrzennie, zielono, czysto, bezpiecznie, jest tu wszystko, co do życia potrzebne (oprócz szeroko rozumianej kultury). Dosłownie trzy minuty od domu mam przepiękne lasy. I gdybym nie musiała codziennie dojeżdżać do pracy na Wolę, byłby to raj na ziemi, naprawdę. Tyle że uroki tego miejsca są dla mnie mało dostępne, bo praca i dojazdy zajmują mi tyle, że nie mam jak z nich korzystać. Pracuję na pełen etat, wychodzę z domu o 6:45, wracam (jeśli nie muszę zostać w pracy dłużej, a na kolei akurat nie ma żadnych opóznień, ani awarii - za to dzięki Bogu za drugą linię metra!! 🙂😉, wracam o 17:20, jeśli odbieram małego z przedszkola, jesteśmy w domu około 17:45. Z dzieckiem trzeba by spędzić trochę czasu, a gdzie tu jeszcze ogarnianie trzech pięter chałupy? A gdzie reszta życia niebędącego pracą i domem? Stajnię mam 25 km dokładnie w drugą stronę, niż praca i dom. A że stajnia fajna, nie chcemy się przenosić.
Praca daleko od domu ma jeszcze ten minus, że jeśli potrzebuję załatwić coś po pracy (a czasem jednak coś trzeba), to jeśli mam pojechać jeszcze w jakieś miejsce, to wracam do domu na 20😲0. Jeśli raz na rok umówię się w końcu z jakąś kumpelą, to najczęściej idę spać do mamy na Pragę, bo nie opłaca mi się wracać na 21😲0 czy 22😲0 do Wesołej tylko po to, żeby rano jechać z powrotem. I jestem też wdzięczna mojemu facetowi :kwiatek:, że ogarnia wiele rzeczy za mnie (bo ja nie mam jak, logistycznie, ani czasowo - a on ma jak, bo ma wolny zawód). I teściom, którzy mieszkają parę ulic dalej i bez których byśmy zginęli :kwiatek: I to mnie trzyma na powierzchni  🙂
Tak na dobrą sprawę, powinnam albo zmienić miejsce zamieszkania, albo pracę. Tylko że sytuacja jest taka, że nie mogę zrobić ani jednego, ani drugiego.
I tak po tych 8 latach doszłam do wniosku, że jeśli chce się mieć fajny dom z małym ogródkiem, to albo trzeba mieć naprawdę dużo czasu i chęci w tym rzezbić, albo po prostu pieniądze, żeby ktoś robił to za nas. I cholernie szkoda takiego zupełnie bezproduktywnego czasu, który można by spożytkować zupełnie na co innego, niż na kolejne godziny spędzane w dojazdach 🙁
No, znowu sobie ponarzekałam  🙂
Skarosz, no właśnie sytuacje są różne. Ja dużo lepszą pracę w swoim zawodzie znajdę jednak na obrzeżach (a najchętniej to w ogóle pod Wawą), niż w centrum. Mój narzeczony też, taka specyfika naszych zawodów 🙂 Ale nie powiem, pomieszkanie sobie w Centrum - bez dzieci na razie, w cichutkiej, klimatycznej uliczce.... no ma swoje plusy i na pewno mimo tych niedogodności, do których nie jestem przyzwyczajona mieszkając w swoim Wawrze to będzie ciekawa przygoda i będzie co wspominać 😀 No ale dom/mieszkanie za jakiś czas planujemy jednak pod Warszawą - będziemy się rozglądać pewnie w okolicach Otwocka, Kobyłki, Wołomina.
A dojazdów szczerze współczuję... wiem co to znaczy, chociaż ja dużo jeździłam głównie na studiach, nie mając dzieci i męża.
Scottie   Cicha obserwatorka
14 listopada 2016 11:46
Cricetidae, DressageLife, Wawer jest duży i Wy akurat trafiłyście na te miejsca lepiej rozwinięte 🙂 Stawiam, że Międzylesie, Anin albo Marysin Wawerski, a DressageLife, to chyba okolice ul. Bronowskiej 😉 Moi rodzice mieszkają na Nadwiślu, rzut beretem od Hiltona i te 10 lat temu to serio było zadupie. Teraz okolica jest MEGA rozwinięta i prawdopodobnie będziemy się tam budować w przyszłości.

I też trochę nie rozumiem tego kupowania/budowania ogromnych domów, często piętrowych jeszcze z piwnicą i strychem- bo "dzieci". Teraz dzieciaki bardzo wcześnie wyfruwają z gniazda i nie wiem, co mogłabym robić w takim ogromnym domu na starość.
TRATATA   Chcesz zmienić świat? -zacznij od siebie!
14 listopada 2016 18:37
Kupilam ruine na wsi i splacilam w 5 lat. Moi znajomi mieszkania w Wawie beda splacac jeszcze 25 lat. Koszty remontu i rozbudowy to bylo mniej niz ich raty przez 2 lata. Wiec zawsze warto przemyslec



Też kupiłam z małżem ruinę na wsi, była w takim "wspaniałym" stanie technicznym, że kupiliśmy ją bez kredytu za kilkuletnie oszczędności. Na remont wzieliśmy pożyczkę hipoteczną na kilka lat, remontowaliśmy okrągły rok SAMI choć żadne z nas budowlańcem nie jest to poradziliśmy sobie z murowaniem, oknami, podłogami, dachami, ociepleniem domu itp... itd... i teraz mamy fajne ranczo. Dużo ludzi mówi, że taniej jest się wybudować - guzik prawda pod warunkiem, że zakasa się rękawy i ruszy tyłek.  Mieszkałam w mieście 8 lat i nie chciałabym już wracać do tej ciasnoty, odgłosów tłuczonych kotletów w sąsiedztwie, dziamgotania psów. Wsiura ze mnie i mi to pasi aczkolwiek, gdyby nie konie to bym się dalej w mieście kisiła.

anil 22 jeśli bierzesz kredyt np. 200 tys. na 30 lat to w najprostszym rachunku licz, że spłacisz 400 tys.
TRATATA Nie zgodze sie tu z kosztami kredytu! Anil22 zamieszkuje Niemcy, a aktualnie mamy odsetki jedne z najnizszych w historii. Dostalismy cale 1,5%, co przy sumie ok 20 latach z malym plusem wcale nie robi ogolnej sumy pozyczonych pieniedzy *2.

anil22 Jak wyzej. Jesli mozecie i chcecie cos budowac lub kupowac, to robcie to teraz. Warunki kredytowania sa naprawde rewelacyjne i szczerze? Przerabialismy opcje kupno starego domu i zalamalismy sie stanem tego, co jest na rynku. Zeby chalupa spelniala nasze wymogi np. cieplne, nie wspominajac o stanie innych instalacji, rozmieszczeniu itd, musielibysmy wlozyc w dom jeszcze wiecej pieniedzy, niz za postawienie nowego. Kalkulowalismy we wszystkie strony i troche przypadkiem, a troche z doza szczescia zdecydowalismy sie na budowe.
TRATATA   Chcesz zmienić świat? -zacznij od siebie!
14 listopada 2016 20:02
O widzisz, ja rok temu miałam brać właśnie taki duży kredyt na pewien dom i tak mi wyliczyli. Dlatego ostatecznie kupiliśmy siedlisko do remontu bo wyszło nam na prawdę taniej. Powiem tak, za nasze niespełna 1,5 ha siedlisko zapłaciliśmy mniej niż kosztują działki budowlane za miedzą. Tak jeszcze sobie myślę, że ruina ruinie nie równa, a nasz dom w sumie nie był tragiczny może dlatego nie wyszło nam drogo.
Aby odpisać w tym wątku, Zaloguj się