Kolka bez weta

biovetalgin:
Metamizolum natricum 50 g
Wskazania: Preparat przeznaczony jest do stosowania u zwierząt w celu:
- zwalczania bólów kolkowych pochodzenia jelitowego, nerkowego i wątrobowego,
Dzięki połączonym właściwościom przeciwbólowym i spazmolitycznym doskonale nadaje się do zwalczania bólów kolkowych różnego pochodzenia.

pyralgivet:
Metamizol sodowy 500,0 mg/ml
Metamizol jest jednym z najsilniej działających przeciwbólowo niesterydowych leków przeciwzapalnych (NLPZ). Wykazuje również właściwości przeciwzapalne, przeciwgorączkowe, spazmolityczne oraz słabe uspokajające. Dzięki połączeniu działania przeciwbólowego i zwiotczającego mięśnie gładkie, doskonale nadaje się do znoszenia bólów spastycznych różnego pochodzenia.

oprocz dzialania przeciwbolowego, maja dzialanie rozkurczowe. i jesli mam szanse, zlagodzic objawy, zmniejszyc bol itp, to nie widze powodu, zeby tego nie robic. zastrzyk domiesniowy, moze bardzo pomoc.  a mysle, ze nawet przy skerecie jelit nie zaszkodzi jakos bardzo mocno.
konia nie pedza sie na lonzy klusem czy galopem, tylko oprowadza w reku stepem. tak mnie nauczono i tego sie trzymam. podaje zastrzyk i chodze z koniem do przyjazdu weta. chyba, ze kolka jest lekka i przechodzi przed jego przyjazdem.


dea pewnie że nie miałam na myśli półprzytomnego zwierza 😉 Nie mam w zwyczaju znęcania się nad zwierzętami
caroline   siwek złotogrzywek :)
17 lipca 2009 14:33
co do tego pokładania się - w zeszłym roku koń koleżanki bardzo mocno zakolkował i pojechał do kliniki na operację bo wyglądało to na skręt. kiedy przygotowywana była sala operacyjna koń został wstawiony do boksu w klinice. natychmiast zaczął się tarzać, jak to opisała obecna przy tym wlascicielka konia: tarzał się jakby z furią, totalnym zapamietaniem... tarzał się tarzał, aż... odkęcił sobie ten skręt 🤔 ostatecznie po kolejnych badaniach stwierdzono, że operacja nie jest konieczna.

trochę szokujaca historia, ale prawdziwa 🙂
cuda sie zdarzaja...
a takie operacje sa niesamowicie kosztowne.. wlasnie 2 moich znajomych wiozla swoje konie na operacje skretu
cena powalajaca..
wlasnie dlatego kon probuje sie tarzac, ze istnieje opcja odkrecenia tego skretu. tylko, ze mozliwosci sa dwie- odkreci, albo zakreci jeszcze mocniej.  w naturze to byla jego jedyna szansa, a ze mial 50/50% to zawsze warto bylo probowac. i nie wiem, ale jak i tak ma byc operowany, to moze najpierw dac mu sie wytarzac, bo bardziej sobie nie zaszkodzi, a moze sie uda???
dea   primum non nocere
17 lipca 2009 16:35
Tak, jak Brytania wylądowała w klinice, to wstawili ją do monitorowanego boksu i pozwolili robić na co ma ochotę. Tarzała się. Ale tylko po-transportowo, całe szczęście, nie z bólu. Jakby co, sala operacyjna była w pogotowiu.

Też słyszałam o dwóch przypadkach samoistnego "odkręcenia się" konia. Jak skręt już jest, to raczej nie ma co zabraniać tarzania.

Ostatnio mieliśmy przypadek udanej operacji (znajomy koń - wrócił już do domu i rehabilitacja idzie dobrze). Koszt wyszedł poniżej 4k, więc nie straszcie kwotami. Moim zdaniem warto takie pieniądze poświęcić na przyjaciela, jeśli się je ma, oczywiście. Byłam gotowa na to, gdyby operacja Brytanii była konieczna. Nie była, ale nadal nie jest w 100% OK i nie wiadomo na 100% co było przyczyną, więc nadal jestem gotowa na wszystko...
kwestia poswiecenia pieniedzy- jak dla mnie nie ma w ogole innej opcji, aby zrobic wszystko, by konia uratowac. o kosztach pisalam a propos opisanego przypadku- odkrecenia skretu. nie dosc ze kon uniknal ryzykownej operacji i dlugiej rekonwalescencji, to jeszcze wlascicielka zaoszczedzila.

4k? tzn 4 tys?

ostatnie kwoty, jakie uslyszalam za taka operacje byly wyzsze.

moj niestety nie przezyl skretu... stad byc moze moje przeczulenie i chec natychmiastowej pomocy w przypadku jakiejkolwiek kolki..
też straciłam kobyłkę, dwaj wet nie potrafili już pomóc, a o operacjach kilka lat temu nie było tak głośno...

Wiosną jedna z 'naszych' rekreacyjnych kobyłek miała skręt i pojechała do Wrocławia - koszt 2 operacji - 7 tyś zł, a wartość konia przed kolką prawie 3tyś. Teraz jest warta 10 hehe żyje i ma się całkiem całkiem, choć zdarzają się jej częste lekkie kolki jak się obeżre, więc wydzielanie pastwiska, oprowadzanki, trocinki itp.
mojego kiedys taka kolka trafila ze wet powiedzial ze daje mu niecale 10% szans na przezycie i jezeli chce miec konia to mam go wiezc do wawy na operacje (o ile kon z 3miasta oczywiscie dojedzie zywy).koszt operacji - 5 tys. plus oczywiscie postoj w klinice, transport jakies 400km czyli cos ok 7-8 tys. niestety nie bylo mnie na to stac (a raczej moich rodzicow...), jechalam do stajni ryczac i probujac sobie uswiadomic ze za pare godz moge stracic zwierzaka.
wet przy "recznym" oproznianiu resztek z jelit przypadkiem musial konia za to jelito pociagnac. od konia dostal za to solidnego kopniaka, ale to mu pomoglo sie "rozwiazac" jelitom. i kon bez operacji cudem sie wylizal...
dea   primum non nocere
20 lipca 2009 07:08
Tak, te 4 tys to za odkręcenie skrętu. Konio pojechał do Gniezna, bo było najbliżej - nawet nie wiedziałam, że tam jest klinika. Piszę o tym, bo wcześniej słyszałam, że bez 15 tys. nie ma co się zabierać za krojenie.
dragonnia   "Coś się kończy, coś się zaczyna..."
14 listopada 2009 23:27
Tydzień temu koleżanka przywiozła swojego konia po operacji na Służewcu. Zamkneła wszystko w kwocie około 10 000 zł.
i ja mam kobylke ze sklonnosciami do kolek.Miala robiona gastroskopie -wynik -wrzody zoladka.Mala w sumie byla juz 4 razy w szpitalu na Sluzewcu .dostala leki osuszajace wrzody i od roku (tfu.tfu-to tak od uroku) nie miala kolki .jednak na wszelki wypadek mam w apteczce pyralgine w zastrzykach (dawka konska to 6 ampulek)i neospe
furmanka   zawsze pod górkę...
15 listopada 2009 07:25
Spotkałam się kiedyś z kolkowymi bulami brzucha u młodej klaczy wynikłymi z silnego zarobaczenia. Warto sprawdzić kupę w przypadku niepokojących objawów (np. częste tarzanie się) wtedy podanie pasty odrobaczającej rozwiązuje problem 🥂
Potem dobrze jest podać do picia gęsty napar z siemienia lnianego przez kilka dni, konie bardzo chętnie go piją
helcia   Wiedźma z czarnym kotem
15 listopada 2009 07:45
Jak to jest w końcu z tym tarzeniem? Bo słyszałam że nie powinno dać się tarzać i że powinno. Jeśli załóżmy koń mi zakolkuje, wet jeszcze nie przyjechał, koń chce się tarzać dać mu czy nie?
nie wolno dawac sie tarzac. z tym tarzaniem to rozpatrujemy ostatecznosc, czyli kon stoi w boksie przedoperacyjnym. i tak maja go otwierac, wiec juz mozna dac sie tarzac, bo jest nikla szansa na to ze odkreci. natomiast jak masz konia w stajni i czekasz na weta, to wcale nie koinecznie juz jest skret, a jesli pozwolisz sie tarzac to niemal na pewno bedzie, bo zatkane, spuchniete jelita sie latwiej zaplatuja.
dea   primum non nocere
15 listopada 2009 10:37
Spotkałam się kiedyś z kolkowymi bulami brzucha u młodej klaczy wynikłymi z silnego zarobaczenia. Warto sprawdzić kupę w przypadku niepokojących objawów (np. częste tarzanie się) wtedy podanie pasty odrobaczającej rozwiązuje problem 🥂


Podpisuję się pod tym, że kolki mogą być z zarobaczenia - niestety nie wszystko wyjdzie w badaniu kału, nawet jeśli wyjdzie "czysto", to i tak może być tasiemiec. Szczególnie jeśli kolkom towarzyszą biegunki, opłaca się sprawdzić opcję z podaniem dawki + 200kg prazikwantelu (np. Equimax). U nas pomogło, chociaz koń niby "regularnie odrobaczany"...
Robaczek M.   i jej gniade szczęście:)
15 listopada 2009 10:52
Z moim koniem mam przygody z kolkami niestety bardzo często.Mówicie, że nie powinno się podawać żadnych leków przed badaniem przez weta. Jasne zgadzam się z tym w 100% ale... No właśnie jest ale.
Ile razy koń zaczynał kolkować rano, a weterynarz mógł przyjechać dopiero koło 18-19. Ilerazy kolkował ok. 20 i wet mógł przyjechać albo rano, albo kazał szukać kogoś innego. Więc nie raz się szukało... Miałam numery do 25 weterynarzy z Krakowa, z okolic, z Oświecimia z Katowic- każdy z nich był albo poza Krakowem, albo na szkoleniu, albo nie odbierał. I co robić? Nie podawać nawet rozkurczowego, żeby troszkę pomóc?
U mnie zawsze kolka kończy sie wizyta weta ale czasami niestety to trwa i jakoś nie wyobrażam sobie oprowadzać konia bez podania zwykłej NO-SPY.
Co do tarzania... nam zawsze mówiono, żeby nie pozwalać. Leżeć może, bo czasami zwierz się tak ułoży, że mniej go boli. Do tego oprowadzanie, nam mówiono, żeby robić co jakiś czas przerwy. A kłus? Moja np. w czasie kolki ( mówie tu o kolce raczej słabszej, które miewa przy każdej rui, a nie o powiedzmy zatorze, który też jej się zdarzył parę razy) bardzo chętnie kłusuje. Nigdy jej do tego nie zmuszam, ale skoro podczas oprowadzania sama pod kłusowywuje to może jednak jakąś ulgę to przynosi?
Różne szkoły są. Weterynarz jak dla mnie konieczny w każdym przypadku jeśli chodzi o kolkę.
w przypadku kiedy jest juz skret, klusowanie moze bardzo pogorszyc sprawe.
przy silnej robaczycy nalezy odrobaczac dwuetapowo. najpierw nalezy odrobaczyc mniejsza dawka/slabszym srodkiem, poniewaz mozna spowodowac zatkanie jelit.
furmanka   zawsze pod górkę...
16 listopada 2009 09:23
Od kilku miesięcy stosuję dodatek paszowy firmy Vitfoss: Master Sport Formula z żywymi kulturami drożdży. Polecam
http://animalia.pl/produkt,16045,Vitfoss_Master_Sport_Formula.html
nie wolno dawac sie tarzac. 


Ciekawy artykuł  w listopadowym Swiat Koni  na temat kolek i postępowania przed przyjazdem lekarza.

Należy spacerować z koniem , a nie przepędzać na lonży .
Kłus, czy galop pogarsza stan konia , wzrasta odwodnienie i zmęczenie mięśni, a dobry stan jest mu potrzebny do mobilizacji z chorobą.
Jeśli koń reaguje gwałtownie, rzuca się i tarza, to należy mu na to pozwolić, ale nie w boksie, tylko na większym terenie np ujeżdżalni.
W czasie takich  zachować, koń próbuje przyjąć  pozycję, która sprawia mu ulgę w bólu.
Walka z koniem, podrywanie go na nogi za wszelką cenę nie ma uzasadnienia, a wyczerpuje jego siły.,
Tak gwałtowne objawy wskazują na konieczność zabiegu, dlatego należy przygotować się raczej do transportu.

Autor piętnuje postawę ludzi, którzy są gotowi oprowadzać konia cały dzień, zamiast wezwać natychmiast pomoc lekarską.
Twierdzi, że z koni które umarły z powodu zwlekania ludzi, można zebrać cały pułk ułański. 
dea   primum non nocere
18 listopada 2009 09:16
Zgadzam się w 100%.

Dodam jeszcze, że jak jest zimno, do rzeczonego oprowadzania dobrze jest zapakować konia w derkę, żeby zwiększyć mu komfort. Jeśli się chce (spokojnie) położyć i słania się na nogach, to już lepiej odprowadzić do boksu i pozwolić się glebnąć na słomie niż ciągać go siłą.

Niestety mocno praktyczne doświadczenia z przytykającym się przewężeńcem  😕
guli i radze ludziom przeczytac ow artykul i wziac sobie do serca co tam jest napisane.
Jest tam zbior prosto i dosadnie ujetych bardzo podstawowcyh faktow. Powiedzialabym wrecz, ze oczywistosci, jednak niestety wielu ludziom wciaz nieznanych.
Artykul jest zreszta autorstwa lek. wet. Pawla Golonki.
Wlasciwie kolejna proba doktora (bylo juz kilka artykulow) przekazania ludziom owych oczywistosci, bo niestety rzeczywistosc na razie wciaz nie bardzo sie zmienia i kolejne konie cierpia czy nawet gina z winy ludzkiej niewiedzy / glupoty. Kolki "leczone" kilka dni w stajni, konie docierajace do kliniki juz w stanie agonalnym itp. itd.
Niestety prawda jest taka, ze kolki z natury smiertelne (gdzie nie da sie wlasciwie pomoc) to przy dzisiejszej weterynarii bardzo niewielki odsetek a smiertelnosc wsrod kolkujacych koni nadal jest zatrwazajaca. Pytanie dlaczego ...
Dla mnie niestety jest prosta zasada - podstawowe działanie + 1 dawka biovetalginu nie działa - to jedziemy do kliniki - taką zasadę stosuje się na zachodzi u koni, które chce się ratować a nie olać... Taką zasadę wyznaje też mój vet - oczywiście nie jest w stanie zmusić nikogo do tego, żeby wieść konia na klinikę i jeśli klient sobie życzy to leczenie odbywa się w stajni, ale mówi, że lepiej zawieść niepotrzebnie na klinikę niż w sytuacji krytycznej dopiero tam jechać, bo często jest mocno za późno..
podstawowe działanie + 1 dawka biovetalginu nie działa - to jedziemy do kliniki
Dokladnie.
Lekka spastyczna kolka przejdzie po takim dzialaniu. Inne nie, bo biovetalgin nie maskuje objawow chorobowych. Jakiekolwiek inne specyfiki na pewno nie. A te "inne kolki" lepiej dostarczyc do kliniki jak najszybciej. Przy sprawnej reakcji czesto nie bedzie nawet potrzeby operowania, ale jesli takowa zajdzie to kon bedzie mial duze szanse, bo bedzie na miejscu. Co jest wazne miedzy innymi dlatego, ze niewielu ma to szczescie, ze klinika jest blisko.
Wiezienie dopiero umierajacego konia po wielogodzinnym czy wrecz kilkudniowym "pomaganiu" (praktyki jak z inkwizycji) to totalna paranoja. Jesli go odratuja to mozna to uznac za niemal cud.
U mnie w stajni tego roku, było bardzo dużo przypadków kolek. We wszystkich - zawsze najpierw wzywano weta, a w między czasie - oprowadzano chorego konia. Niestety nie dysponujemy żadnymi ''końskimi'' rozkurczowymi (do przyjazdu weta oczywiście) 🙁 ale zawsze staramy się jakoś działać i pomóc chorującemu.
Osatnio, jakieś 2 tygodnie temu, padła nam na kolke superowa kobyłka 🙁 Ostatni ludzie ze stajni wychodzili jakoś koło 24 i wszystko było ok, żadnych objawów. Nikt nawet nie podejrzewał, że coś mogłoby być nie tak, żadnych widocznych oznak... O 7 rano leżała już zimna i sztywna 🙁 Wyglądało na to, ze strasznie się męczyła i rzucała po całym boksie (ściany były zakrawawione, bo rozwaliła sobie warge i łuk brwiowy). Musiała się bardzo tarzać, bo cały obornik spod niej był przekopany. Popdejrzewamy, że własnie to tarzanie przyniosło jej ten drugi skutek - śmierć...
Smutne i drastyczne, ale niestety - tak się właśnie stało 🙁
Dr Golonka na pewno napisał mądry artykuł.  Jak byłam u niego na praktyce to mówił o kolkach tak: Zbadać rektalnie i jeśli jest skręt, uwięźnięcie, wgłobienie czy inne komplikacje to tylko na stół bo koń bez operacji nie przeżyje. Natomiast każdemu koniowi dawał No-spe i Biovetalgin. Lekkie kolki przechodziły po lekach. Był też przypadek że klacz jechała z kolką, dośc długa podróż i po przejechaniu sławnej drogi do samej kliniki klacz się "odkolkowała". Podobno to sławna metoda na odkolkowanie  🤣
A poza tym trzeba umieć badać perystaltykę, dawać zastrzyki, czy nawet sondować (naprawde może sie przydac!) badać tętno i oddechy i znać normy. Reguła jest że im większe tętno tym gorzej może byc ale są wyjątki bo przywieźli kiedyś kobyłe z tętnem prawie w normie, ale tarzała się, wręcz rzucała na ziemię i z jelitami było tak kiepsko że niestety nie przeżyła.
A czasem nawet zabieg nie pomoże bo koń na stole może leżeć określony czas, nie da się zrobić 12 h operacji. Czasami brakuje czasu na "naprawienie" wszystkiego w brzuchu.
O tak.... na tej drodze to chyba niejedna kolka moze sie odblokowac / odkrecic.     😁
Aby odpisać w tym wątku, Zaloguj się