Szefem być...

Tania, to zalezy.
Pracowalam az 2 miesiac w firmie znanej, gdzie pracowalo ok 300 ludzi i wlasciciel musiala decydowac o wszystkim. Nie ogarnial tego w ogole. Ale oddac kompetencji i delegacji obowiazkow nie chcial. Dochodzilo do sytuacji gdy rano czlowiek siedzial przed jego gabinetem z 10 luda i czekal na audiencje... Np czekala sprzataczka na podpis pod zleceniem na zamowienie plynu do mycia kibla ( nie przesadzam!) i dyrektor produkcji na zgode na zakup kilkunastu cystern chemii.

Masakra!

Ale tez pracowalam w firmie, gdzie byl wlasciciel a wszystko ustalalo sie z tzw. Prezesem zatrudnionym, obcym dla wlasciciela facetem. I bylo ok. Ale wlasciciel zajmowal sie duzymi kontraktami, umowami, aspektami prawnymi. A prezes bierzaca dzialalnoscia firmy. I bylo ok.  
Tania, wcale nie OT. O to się wszystko rozbija właśnie. Do szefowania trzeba mieć predyspozycje (i wcale znajomość branży na świetnym poziomie o tym nie decyduje). Szef ma po to pracowników pod sobą, żeby to oni byli wspaniałymi specjalistami- on ma wiedzieć jak pokierować tą garstką przypadkowo zebranych ludzi, żeby tworzyli zespół, który przynosi czysty zysk dla właściciela. Tak ja rozumiem szefowanie. I uwielbiam jasno wytyczone reguły gry. Wtedy nie ma miejsca na : Nie wiedziałam, że to też mam robić, zapomniałam, czy nie miałam czasu. Zgodziłam się na takie a nie inne warunki i się do nich dostosowuję albo nie nadaję się na pracownika w tej firmie.
Wiwiana   szaman fanatyk
24 sierpnia 2010 20:23
A może to nie zawsze korzystne-mieszanie funkcji właściciel i szef?

A i owszem.
Dyrektor/szef jest od kierowania ludźmi i całym geszeftem, między innymi polityki kadrowej i podejmowania niepopularnych decyzji, czyli trywialnie mówiąc - wypieprzania ludzi z pracy.
Właściciel zaś od głaskania pracowników po główkach i ogólnie rozumianego bycia dobrym wujkiem.

Przynajmniej tam, gdzie pracowałam jeszcze 2 lata temu, tak to działało.
Wszystko pięknie-pięknie, tylko pozostało wrażenie obłudy, kiedy właściciel spotkawszy mnie poza pracą udawał, że nie wie, że już u niego nie pracuję.... 😵
Tania, wcale nie OT. O to się wszystko rozbija właśnie. Do szefowania trzeba mieć predyspozycje (i wcale znajomość branży na świetnym poziomie o tym nie decyduje). Szef ma po to pracowników pod sobą, żeby to oni byli wspaniałymi specjalistami- on ma wiedzieć jak pokierować tą garstką przypadkowo zebranych ludzi, żeby tworzyli zespół, który przynosi czysty zysk dla właściciela. Tak ja rozumiem szefowanie. I uwielbiam jasno wytyczone reguły gry. Wtedy nie ma miejsca na : Nie wiedziałam, że to też mam robić, zapomniałam, czy nie miałam czasu. Zgodziłam się na takie a nie inne warunki i się do nich dostosowuję albo nie nadaję się na pracownika w tej firmie.


Święte słowa. Jednak szef-właściciel (znam tylko z tej strony problemy) poza kierowaniem ludźmi ma jeszcze kupę innych "kierowań": finansami, stosunkami z kontrahentami, produktem, wytycza cele i kierunki rozwoju, itp. To jest cholernie szerokie spektrum - trzeba się znać na wszystkim. A dogłębnie na wszystkim znać się nie można, stąd problemy z zarządzaniem ludźmi. Jasne, byłoby fajnie gdyby od każdego z rodzajów zadań był oddzielny kierownik, który świetnie robiłby swoją robotę, ale w wielu małych firmach (np. w mojej) nie ma na to kasy. Poza tym miałabym problem ze znalezieniem odpowiedniego kierownika/kierowników - musiałabym przekazać dużo władzy, a to w sumie moja kasa i trochę strach - co, jeśli i taki kierownik będzie się opieprzał? Stworzyć dodatkowy system kontroli kierownika? Musiałabym nic nie robić tylko sprawdzać, czy jest OK.

Teodora, ja szkoliłam się w szefowaniu tzw. "pozytywnym", czyli więcej marchewki niż kija. Taki cykl szkoleń tylko, nie zawód wyuczony (ten nic wspólnego z szefowaniem nie ma). No i na tyle źle się wyszkoliłam, że jak po raz kolejny ktoś dostawał "małą nagrodę" za jakiś sukces (np. bilety do kina) to później, zamiast jeszcze bardziej się zaangażować - czego oczekiwałam i co miało wg. szkolenia nastąpić - siedział przed biurkiem i przeglądał neta, bo przecież praca i tak sama się zrobi, a nie ma sensu szukać nowych okazji, coby zwiększyć swoją prowizję. A mnie szlag trafiał.

Po prostu jak ktoś jest bezmyślny po raz kolejny, to mnie trafia... i o kant du** potłuc te wszystkie motywowania pozytywne. Mam obraz swoich pracowników jako idących po najmniejszej linii oporu - i to mnie wkurza strasznie.

ushia, jeśli Twojej szefowej nie zależy, to jak ta firma jeszcze istnieje?
Magdalena, jeśli ktoś mimo starań szefa nie umie w sobie znaleźć motywacji i mu nie zależy to czas się pożegnać. Będzie świetnym przykładem dla reszty.
Mi się podoba idea Dodofon ze szkoleniami- dla pracownika takie pozytywne szefowanie ma wymierny efekt bo podnosi jego kwalifikacje.
Tania, wcale nie OT. O to się wszystko rozbija właśnie. Do szefowania trzeba mieć predyspozycje (i wcale znajomość branży na świetnym poziomie o tym nie decyduje). (...)


ja sie nie do końca zgodzę, bo co jeśli ktoś ma super pomysł na biznes, zakłada firmę zatrudnia ludzi a o szefowaniu nie ma pojęcia??
ma zatrudnić "dyrektora" do 5 osób?? jak kasy na początku nie ma - bez przesady...

Taniu, co do siedzenia na leżaku i rozdzieleniu szef-właściciel = to może sie zdarzyć jak firma jest już mega gigantem - własciciele koncernów raczej nie zarzadzają nimi "sami"

Z innej strony - w ciągu roku dane mi było poznać dziesiątki firm - całkiem dużych - bo zatrudniających ponad 100-200 osób, bardzo bogatych... gdzie władzę absolutną na właściciel-szef,
i poznając tych ludzi nie rozumiem dlaczego skoro od podstaw stworzyli swoje firmy teraz mieliby się dzielić władzą? jeżeli to co robią jest ich życiem i pasją?
Nie po to zakłada sie firmę by oddawać władzę komuś innemu ;-)

Rozumiem zatrudnienie szefów podległych, dyrektorów produkcji czy logistyki (jeślito duża firma produkcyjno-handlowa) ale dlaczego samemu odsuwać sie od swojego dzieła??
A moze po to zeby otworzyc druga firme, w ktora trzeba wlozyc wysilek aby zaczela przynoscic wymierne zyski? A ta pierwsza zostawic "odpowiedniemu" czlowiekowi ( odpowiednio wynagrodzonemu 🙂 ) aby wszystko szlo ok i oczywiscie kontrolowac co jakis czas. A potem juz mozna wyjezdzac na wakacje i miec 'emeryturke' 🙂  Sa to moje obserwacje Pana X,ktory ma tak zorganizowanych z 4 duze firmy ( w rozmowie powiedzial, ze chce miec zabezpieczenie, ze gdyby ktoras branza podupadla to pozostale sie utrzymaja- stwierdzil, ze u nas w Polsce to nigdy nic niewiadomo. W ciagu roku najlatwiej jest go zastac gdzies na plazy pod palma z drinkiem....
onirisme - a jeśli ktoś nie chce zakłądać kolejnych firm bo lubi to co robi? specjalizuje sie w czymś? to po co...??

jest jeszcze jeden aspekt "oddania władzy" = przynajmniej w firmach handlowo-usługowych
Czynnik ludzki.

Dużo firm współpracuje z moją z powodu MNIE. MOJEJ OSOBY. Bo ktoś MNIE lubi. Ma do MNIE zaufanie.
Nie do firmy, nie do mojego pracownika, ale  do MNIE presonalnie.
Zdarza się, że ktoś dzwoni jak jestem na urlopie i chce rozmawiać ze MNĄ a nie z kimś innym, pomimo, ze byłby "załatwiony" tak samo.
I on poczeka tydzień-dwa aż wrócę.

Poza tym w takich firmach handlowych oddanie pewnych kompetencji może skończyć sie tym, iż osoba "szefa" będzie znała klientów, a właściciel nie, a po pewnym czasie odejdzie (szef-pracownik) i założy własny biznes - owych klientów zabierając. Nie wyobrażam sobie więc oddania tego aspektu działalności.

Oczywiście można zasugerować, ze w umowach o pracy są umowy o tzw. "konkurencji" ale naprawdę można to łatwo obejść. A nawet zapłącić tą karę.
Rozumiem to doskonale.

Podalam tylko przyklad Pana X, ktory dazyl do tego by miec poprostu emeryture w dosc mlodym wieku ( ma teraz 36 lat). I zeby miec pewnosc, ze firmy sa dobrze prowadzone "nowi szefowie" sa zarazem w jakis % wspolwlascicielami. Myk by miec gwarancje dbalosci ofirme i wlasnie poczucie bezpieczenstwa, ze nie odejdzie,bo mu sie nie oplaca. Oni tam naprawde dostaja dobra kase. I jak uda im sie zrobic kilka pozytywnych krokow to zarabiaja wiecej = % od zysku.

A przyklad z rodziny. Szwagier, ktory zajmuje sie dzialem zakupow w duzej firmie handlowej, wlasnie przeszedl do nich z kontkatami z Chin z poprzedniej firmy. Gdy byl zatrudniony w poprzedniej firmie przez 2 lata przebywal Wietnam/Chiny/itd i zdobywal kontakty "na siebie". Po powrocie od razu zmienil firme.... I mysle, ze gdyby teraz znow mial zmieniac firme to kontakty wtedy zawarte dalej ida za nim.
Poza tym w takich firmach handlowych oddanie pewnych kompetencji może skończyć sie tym, iż osoba "szefa" będzie znała klientów, a właściciel nie, a po pewnym czasie odejdzie (szef-pracownik) i założy własny biznes - owych klientów zabierając. Nie wyobrażam sobie więc oddania tego aspektu działalności.


Są obszary kompetencji, których nie powinno się delegować - szef powinien znać kluczowych klientów - czy wręcz sam pełnić rolę sprzedawcy. Vide Bill Gates - osobiście obsługiwał kontakty np. z producentami komputerów. To jest też (MS) przykład bardzo dużej firmy, zarządzanej przez założyciela- właściciela. Obecnie już nie - ale to szczegół.

Problem z właścicielem zarządca polega zwykle na tym, że gdy firma urośnie do 15-20 pracowników szef nie jest w stanie zarządzać wszystkimi osobiście - a nie każdy potrafi przejść do "drugiego etapu" i delegować część zadań. Można jednak nauczyć się tego, tyle, że nie każdy chce. Przykładów firm zarządzanych skutecznie przez właścicieli jest całe mnóstwo - optyka zarządcy niewłaściciela ma wiele minusów. Dlatego rygory prawne dla członków zarządów i spółek kierowanych przez profesjonalistów są twarde - dlatego nawet gdy właściciel faktycznie zarządza spółką, to czyni to za pośrednictwem dodatkowej spółki, często komandytowej, z małym kapitałem zakładowym - albo za pośrednictwem fundacji - vide Kulczyk, czy właściciel Ikei.

Kwestie kontroli nad informacją strategiczną da się rozwiązać za pomocą dobrego systemu raportowania + taki system tworzenia baz, że pracownik ma dostęp tylko do tego, co sam wytwarza, nie ma dostępu do całości informacji i nie ma w firmie informacji, o których wie tylko on. W rzeczywistości informacją strategiczną jest baza klientów powiązana z danymi finansowymi - a te można rozdzielić tak, by tylko szef mógł je zintegrować. Np. Księgowa/dyrektor finansowy wie wszystko o zdarzeniach gospodarczych, ale nie wie, kto zamawia, kto decyduje o zamówieniach, kto odpowiada za stronę techniczną projektów. Pracownik działu sprzedaży nie wie z kolei (tzn. nie powinien wiedzieć) o poziomie obrotów, marżach, jakości płatników - może posiadać dane szczegółowe, cząstkowe, ale nie zagregowane.

Dodofon, trochę się nie zrozumiałyśmy. Ty mówisz o bardzo konkretnym przypadku: szef- właściciel. On ma zawsze zadanie utrudnione bo rządzą nim emocje. Jasne, ciężko i czasami niebezpiecznie jest oddać własny biznes w zarządzanie komuś obcemu. Ale szefowie są różni na różnych szczeblach, niekoniecznie muszą być właścicielami firmy, niekoniecznie są w pełni samodzielnymi szefami (mają nad sobą innego szefa). Ale nadal uważam, że taki szef- właściciel zakładający biznes w swojej branży, ze swoimi kontaktami- albo ma predyspozycje by zarządzać ludźmi albo ich nie ma. Jeśli nie ma to może to być przyczyną spięć. Umiejętność szefowania zawiera w sobie też umiejętność przekazywania obowiązków na niższe szczeble. Jeśli chce się harować od świtu do nocy, bo konieczne wydaje się zrobienie wszystkiego samemu- po co zatrudniać ludzi? I przede wszystkim- kiedy jest w takiej sytuacji czas korzystania z przyjemności życia na które się tak ciężko pracowało?
Znam takiego szefa =właściciela. Tak jak pisze szam- nie korzysta z tego co wypracowuje.
Jest jak chomik w kołowrotku im szybciej biegnie tym szybciej się kółko kręci.
Pracuje od 7 rano do 22 w soboty też. Zastępuje kogo popadnie /nawet kierowców z aut dostawczych/ .
Nikomu nie ufa w kwestii finansów a,że firma produkcyjno handlowa- stale lata płacić lub odbierać jakąś kasę.
Jest kłębkiem nerwów.
Ja mu mówię ,że jego firma nie jest wiele warta bo opiera się tylko na jego osobie,jego kontaktach i mieści się głównie w jego głowie. Reszta to stare budynki na nieatrakcyjnych terenach i personel, który nie umie nic poza jakimś wycinkiem i tylko patrzy,żeby iść do domu. Bo szef zastąpi jakby co, w razie awarii,świąt .
Tłumaczę,że firma , gdzie szef NIE MOŻE iść na urlop ,jechać na wakacje-jest zarządzana źle.
Mój biedny,zaszczuty znajomy szef wzdycha tylko i robi po swojemu.
Aby odpisać w tym wątku, Zaloguj się