Kącik WEGE :-)

wendetta, pojęcia znajome, ale nie z praktyki - liczy się? 😉 widziałam program na ten temat.
Ja tez slyszalam o tym, ale praktykujacego freeganina raczej tu nie znajdziesz 😉
no jeden praktykujacy poczatkujacy juz jest 😁
Szkoda, ze nikt wiecej, dyskusja / wymiana doswiadczen moglaby byc ciekawa...
wendetta, ja generalnie chętnie poczytam na temat, może być PW jeśli tu ie znajdzie się nikt chętny na taki off top 🙂

ja mam taka zupełnie teoretyczną refleksję, że w Polsce jednak trudniej niż na zachodzie być freeganem na poziomie, bo to co jest sprzedawane w sklepach/restauracjach często jest już nieświeże, a co dopiero to co jest wyrzucane...

Sama nie miałabym oporów, żeby spróbować, ale nie chciałabym tak żyć na dłuższą metę, bo nie zniosłabym braku kontroli nad własną dietą 😉
Jakoś nie wierzę, żeby temat freeganizmu się na tym forum przyjął i żeby wywiązała się z tego fajna dyskusja  😉 Lepiej podyskutować o tym w tym wątku.

Ale się mój seitan bosko zamarynował  😍 A dziś robię drugi kawał, bo mój TŻ jutro przyjeżdża i też chcę mu przyrządzić coś extra!
Gołąbki w końcu bez jajka zrobiłam, pozawijane czekają, po 15 do pieca je wrzucę. Pasztet z soczewicy zapiekłam, ale suchy wyszedł, chyba za długo w piecu był bo o nim zapomniałam 😉
A u mnie też pasztet, ale sojowo -grzybowo-oliwkowy autorstwa mojej mamy  😍 Wyszedł obłędnie! Zajadam go od rana (nawet w tym momencie sesese)  👀
I pierwszy raz wyszedł tak cudownie kremowy i mokrutki (bo zazwyczaj też był problem ze zbytnią suchością..)
Kto powiedział, że tylko z piernika wycina się gwiazdki?
Wegaństwo stosowane:
Kto powiedział, że tylko z piernika wycina się gwiazdki?


Pff ja miałam w tamtym roku gwiazdki z buraczków, marynowane z octem i posypane orzechami włoskimi  😜
Musiały być piękne!
wendetta, ja generalnie chętnie poczytam na temat, może być PW jeśli tu ie znajdzie się nikt chętny na taki off top 🙂

ja mam taka zupełnie teoretyczną refleksję, że w Polsce jednak trudniej niż na zachodzie być freeganem na poziomie, bo to co jest sprzedawane w sklepach/restauracjach często jest już nieświeże, a co dopiero to co jest wyrzucane...

Sama nie miałabym oporów, żeby spróbować, ale nie chciałabym tak żyć na dłuższą metę, bo nie zniosłabym braku kontroli nad własną dietą 😉

dyskusji na siłę nie wskrzeszę, ale może zaprezentuje Wam co można na co dzień znaleźć w przeciętnym wiedeńskim kontenerze przy markecie 😉 W restauracyjnych raczej nie szukam- w sklepowych jest wystarczająco dużo wszystkiego, a wolę sama wszystko przygotować.
Freeganzim wcale nie oznacza braku kontroli nad własną dietą 😉
Zdjęcie poniżej to naprawdę przeciętny łup w środku tygodnia. Wczoraj z jednego kontenera wynieśliśmy 4 reklamówki + plecak turystyczny jedzenia 😵 I to naprawde braliśmy już tylko to, co "najlepsze" 😉 Z racji tego, że jestem weganką część jedzenia biorę po prostu, żeby komuś dać (sery, jogurty, ciasta, słodycze)- znajomym, bezdomnym lub w ramach food sharing.
Dzisiaj jestem umówiona na Dumspter session + wspólne gotowanie z nową grupą. Domyślam się ILE jedzenia dzisiaj znajdziemy (sobota + doświadczeni dumpsterzy)- z jednej strony to fascynujące, z drugiej przerażające...

wendetta, niezły łup! Co jest raczej przygnębiające. Ludzie wypieprzają tony dobrego żarcia, a jeszcze więcej, bo "im się popsuło", bo niepotrafią głąby gospodarować - regularnie! Bo żyją już na tej planecie 40 lat (przykładowo) i wciąż nie wiedzą ile tygodniowo pochłania ich rodzinka. Jak mnie to wku...rza.  😤

Meise, ja się tak teraz zastanawiam... Ja rozumiem, że ludzie mają gdzieś etykę i głód na świecie itd, ale że argument portfela do nich nie przemawia? Ja w ciągu miesiąca jestem w stanie zaoszczędzić w ten sposób kilkaset euro... Jestem początkująca, więc jeśli naprawdę mam na coś ochotę albo potrzebuję to po prostu idę do sklepu i kupuję. Ale znam ludzi, którzy naprawdę wydają w sklepie max 10 EUR tygodniowo, bo wszystko inne... znajdują w śmietniku.

Ja sama nie miałam pojęcia o SKALI problemu dopóki nie zostałam zaznajomiona z tematem dumpster divingu. To było jak w "Incepcji"- ktoś zaszczepił w moim umyślę ideę i ona rośnie i rośnie... 😀
Przepraszam za zaśmiecanie wątku, ale po prostu muszę się tym z Wami podzielić. Oto 1/10 tego co dzisiaj znalazłam (znaleźliśmy) w tylko dwóch sąsiadujących ze sobą marketach na jeden wiedeńskiej ulicy w 15 minut... Wybrałam tylko to co mam szansę zjeść/ rozdać na własną rękę. Resztę zostawiłam w "siedzibie" (swoją drogą super miejsce- coś na kształt "komuny", ni to piwnica, ni to klub 😉 stworzonej do dzielenia się wszystkim i z każdym: jedzeniem, ubraniami, książkami, czasem, dobrym słowem itp Założona przez ludzi, których dzisiaj poznałam).
Miałam jeszcze też sporo nie-wege rzeczy z wczoraj, które chciałam im zanieść, ale w drodze na stacji metra podszedł do mnie chłopak, który poprosił o pieniądze na jedzenie lub jedzenie (upewniłam się 10 razy czy na pewno jest głodny i chce jedzenie czy chce kasę na browara). Odrobinę się zdziwił kiedy wręczyłam mu całą reklamówkę z jogurtami, ciastem orzechowym, serami, owocami i pieczywem. Ale chyba się ucieszył, bo wyściskał mnie i życzył wszystkiego dobrego 🙂 Dla takich sytuacji chociażby warto to robić 😉
Jutro muszę zrobić rundkę po głównych stacjach metra albo znaleźć otwarty punkt food sharing, bo mi się lodówka nie zamyka....

wendetta Bardzo ciekawe jest to, co piszesz i takze jestem zadziwiona skala zjawiska. Watpie, iz zdecydowalabym sie sama na takie nurkowanie, ale podziwiam tych, ktorzy to robia. Zastanawia mnie, czy aby w takich ogromnych miastach, jak Twoj Wieden nie jest aby latwiej z tym nurkowaniem i iloscia lupow w porownaniu z powiedzmy miastem 10-20 tys. mieszkancow posiadajacym 2 male markety. Chetnie czytam Twoje posty, wiec dziel sie nadal  swoimi spostrzezeniami  :kwiatek:
ja sie szczerze mowiac troche dziwie tym marketom - w Irl jest tak, ze na pare dni przed terminem towary sa na sale'ach, a w dzien terminu wystawione za totalne grosze - jakies 10, 20, 50 centow. Naprawde tylko te towary ktore juz sie do niczego nie nadaja laduja w smietniku, reszta jest wylapywana w mig... My bardzo czesto kupujemy na saleach i tez dzieki temu oszczedzamy duzo pieniedzy - ale tak czy owak kilkaset euro wydaje mi sie arcygruba przesada 🙂 Chyba ze masz na mysli ze tyle towaru wyciagasz, chociaz moim zdaniem to tez jest o tyle bez sensu ze jesli komus tego nie oddasz to i tak sie zmarnuje. Nie oszukujmy sie, wiele z tych towarow jest na ostatnich nogach wiec trzeba by bylo robic "nalot" na jedzenie i od razu obrabiac i mrozic np. 
Pandurska, w Poznaniu znajoma miała układ ze sprzedawcami na ryneczku, wszystko czego nie opłacało im się zabrać zostawiali na straganach, a było tego sporo. Ja jestem w szoku, że to jedzenie tak świeżo wygląda... Chemia? W polskich sklepach leżące na półkach wygląda gorzej.
U mnie w DE znam tylko jeden sklep, w ktorym mozna dostac przecenione rzeczy, ktore jeszcze jako tako wygladaja i mozna je kupic, a i tak nie jest to bardzo korzystne. W innych sklepach wypychaja prawie podgnile warzywa, wiec nawet na to nie spogladam.

abre oj chcialabym miec takie sympatyczne straganowe panie.. tutaj na ryneczkach sa sprzedaja zgredkowate zony bauerow, ktore przycinaja na kase nawet kilka minut przed zamknieciem stoiska  🙄
Pandaruska, miło mi 🙂 Jeśli tylko będziecie chciały, będę się dzielić co ciekawszymi przygodami 😉 Tu na pewno masz rację, że w dużych miastach jest łatwiej. W Polsce nigdy czegoś takiego nie próbowałam, bo mieszkając w Polsce słyszałam o takich ludziach może raz, w jakimś dokumencie na TVN style, ale to w kategoriach "freak" 😉 Ale tutaj, przy 5 marketach na każdej ulicy (duża konkurencja) i przy wysokim standardzie życia (towar w sklepach musi być najwyższej jakości) to jest prostsze, niż można by pomyśleć. Na pierwszy rzut oka tego oczywiście nie widać. Ale wystarczy raz wejść na tyły takiego marketu (do większości trzeba mieć klucz), otworzyć pierwszy z brzegu kontener i ze zdziwienia można się przewrócić 😉 Samo "nurkowanie" też nie jest technicznie trudne, bo towaru z reguły jest po brzegi, więc tylko wyciągasz rączką to co Cię interesuje 😉 Raz jeden jedyny w życiu musiałam przewiesić się przez ścianę pojemnika, ale to też było zabawne 😉

Nerechta, tutaj niestety towary są przeceniane raz, dzień-dwa przed terminem i to z reguły, o 25-50%. Potem lądują w śmieciach. Uwierz mi, że bardzo często jest to wizualnie i jakościowo całkowicie pełnowartościowy produkt. Nie tylko data jest problemem. Często owoce/ warzywa są wyrzucane, bo np jeden pomidor na tacce się rozgniótł albo skórka banana poczerniała- i towar się tutaj już nie sprzeda.
Naprawdę nie wierzysz, że można w ten sposób zaoszczędzić kilkaset euro miesięcznie? Nie wiem jak ceny w Irlandii, ale w Wiedniu jedzenie jest DROGIE. Naprawdę drogie.... Ja zawsze byłam oszczędna (w Polsce czy tutaj), kupuje minimum z minimum, ale na prawdę gdybym chciała wszystko kupować, od czasu do czasu zjeść lunch na mieście itd., nie ma szansa, żebym wydała mniej niż 200-300 euro miesięcznie. Możesz mi wierzyć na słowo... Szczególnie drogie są tu warzywa i owoce. Pieczywo to już w ogóle wyższa półka cenowa 😉 Owszem, gdybym wciągała wszystko jak leci i mogła się żywić samym junk food, białymi kajzerkami, najtańszym mlekiem itp., to pewnie bym się w 150-200 euro zamknęła. Ale jestem weganką i bardzo zwracam uwagę na to, co wkładam do buzi. Mimo, że brzmi to paradoksalnie w przypadku kiedy szukam jedzenia w śmietnikach 😉
Swoją droga, tutaj zaprezentowałam Wam wyjątkowo duży łup- normalnie biorę tyle ile jestem w stanie sama przejeść albo rozdać wśród znajomych. Jeśli wyciągamy aż tyle to trzeba znaleźć drogę zbytu (wolę się trochę wysilić, niż zostawić to w kontenerze, gdzie na pewno się zmarnuje). To oczywista oczywistość 😉

Dla jasności: pracuję tutaj, nieźle zarabiam, nie muszę tego robić, stać mnie na jedzenie 😉 Czasami jadam na mieście (tutaj jest taki wybór wege i bio knajp, że grzechem byłoby ich nie przetestować!), nadal czasami korzystam z marketów w standardowy sposób 😉 Ale w tej chwili nie wyobrażam sobie tego w ogóle NIE robić i wrócić całkowicie do starych nawyków. Bo robię to przede wszystkim z pobudek innych, niż finansowe.
wandetta bardzo ciekawe to co piszesz.  Ciekawi mnie, w jaki sposób dostajecie się na tyły supermarketów jeśli jak sama napisałaś, zazwyczaj są zamknięte na klucz? Co z dostępem do kontenera, one nie są zamykane? Mogłabyś kiedyś udokumentować taką wyprawę? Niesamowite jest to, że Twoje "zakupy" wyglądają o niebo lepiej niż moje dzisiejsze w cale nie tanim markecie w polsce..pozdrawiam i pisz jak najwięcej!
Pandaruska  🤣 sumialam sie  😀

Wendetta, mozesz uscislic jakie mniej wiecej sa ceny ze mowisz ze jest tak drogo? Jaka jest najnizsza krajowa na godzine i ile kosztuje dobry chleb, jakies warzywa?
Wydaje mi sie ze w Irl ceny sa przecietne jak w reszcie krajow Euro.. Czyli jak dla mnie tanio proporcjonalnie do zarobkow. W Niemczech tez jest tanio, ale moze u Ciebie jest drozej.

Dziwne bardzo ze tyle dobrego jedzenia laduje w smietniku, ale widocznie taka jest cena standardu... Dla mnie bez sensu, ale przynajmniej freeganie moga skorzystac 😀
W Polsce od rozdanego jedzenia trzeba zapłacić podatek. Markety tego co się nie sprzeda nie mogą wyrzucić. To laduje w większości sklepów w kontenerach niedostępnych dla obcych. To co się nada najpierw nielegalnie zabierają pracownicy ochrony. Po resztę przyjeżdża smieciara.
Żarcia jest sporo. Mięsa więcej niż warzyw, to okropne.
Była nawet kiedyś sprawa jednego gościa, który resztki z knajpy rozdawał biednym. Dostal kare, odwołał się, bylo tv, rozgłos... I przegrał sprawę. Tam o spora kasę chodziło.
To co nie sprzeda się we Francji trafia częstoo do nas. Nawet owoce.. I potrafią być droższe niż tam. Jesteśmy śmietnikiem Europy.
A ja się nie odzywam bo znów nie mam netu tylko namiastkę w telefonie.
wendetta, pisz pisz pisz ja cię czytam 😀 jak poznałaś tych ludzi? jak się wkręciłaś do takiej wspólnoty?
Eloise, wiadomo, że dla chcącego nic trudnego 😉 Ale poważnie- mamy uniwersalne klucze. Tzn prawie uniwersalne, bo zdarza się, że do niektórych drzwi nie pasują. Wtedy trzeba dać spokój i iść dalej 😉 Tyły marketów to ściśle nie zawsze tyły- czasami wejście do pomieszczenia z pojemnikami jest z przody budynku, przy głównym wejściu. Wtedy po prostu się wchodzi jak gdyby nigdy nic, bez nadmiernego skradania się itp. Warto wiedzieć które markety są bezpieczne, a przy których np jest większa szansa przyjazdu policji, gdzie są kamery itp. Same kontenery nie są zamykane na klucz (przynajmniej ja jeszcze takiego nie spotkałam).
Co do udokumentowania wyprawy to nie wiem czy będzie jak, bo z reguły ręce są zajęte i trzeba działać szybko i sprawnie. Ale postaram się 🙂

Nerechta, szczerze, nienajlepsza jestem w kwestiach ekonomiczno- prawnych 😉 Ale z tego co wiem, nie ma czegoś takiego jak minimalna płaca w Austrii, a już raczej na pewno nie godzinowa. Wszystkie źródła podają, że średnia zarobków tutaj to ok 25 tys euro 'z hakiem' rocznie brutto, czyli o ile dobrze orientuje się w systemie podatkowym tutaj 😉 wychodzi ok 1400 euro miesięcznie netto. Bochenek chleba to tutaj ok 3-5 euro, bułka w piekarni (alternatywa na drugie śniadanie) to 1-2 euro. Pomidory np to 3 euro/ kg, banany, 2-3 euro/kg, jabłka 3-4 euro/kg, tacka 125 g owoców leśnych- 2,5 euro, paczka sałaty 3 euro itd. (pamieć mam zawodną, więc mogę iść sprawdzić inne ceny jutro w markecie). Nabiał jest drogi, ale na szczęście nie kupuję; mega drogie są bakalie/orzechy i oleje, ale to akurat zrozumiałe, szkoda tylko, że to kupować muszę 😉 To są ceny przeciętnych sklepów typu Spar czy Billa (czyli niższa/ średnia półka cenowa). Przeciętne danie w wege/ bio knajpie to jakieś 9-15 euro.
Nie wiem na czym polega fenomen... Ale naprawdę często zdarza się, że nie potrafię zrozumieć czemu coś wylądowało w kontenerze (nie widzę żadnej wady). Ale tutaj naprawdę sklepy, nawet przeciętnie wyglądają sterylnie i jak spod igły, więc może tutaj rzeczywiście chodzi tylko o utrzymanie standardu i pracownicy mają jakieś tylko sobie znane kryteria oceny co się nadaje, a co nie...

Hedonistka, ale miło 🙂 A poznałam zupełnie przypadkiem. Tzn poznałam jednego człowieka, ale w zupełnie innych okolicznościach (bardziej muzycznych), który jak się później okazało jest właśnie freeganiniem. A że się dość zaprzyjaźniliśmy to tak z ciekawości parę razy poprosiłam, żeby mnie zabrał na "łowy" i tak się wkręciłam. Dostałam też od niego klucz itd. Teraz nie ma go w mieście więc skorzystałam z tematycznej grupy na fb, napisał do mnie inny człowiek z zaproszeniem na wspólną wyprawę itd... Im więcej kontaktów i doświadczeń, tym lepiej 😉
Hej wege-laski! Jak tam spedzacie Sylwestra? Robicie cos ciekawego do jedzonka? Mi sie niestety wlasnie plany rozsypaly, gdyz synek znajomych, z ktorymi mielismy urzadzac domowke sie rozchorowal na zapalenie ucha, no i lipa. Zostaje sama z mezem na wolnej chacie mojej mamy 🙁 Bedziemy robic vegan pizze i zrec chipsy 🙁 A mialam piekne plany na te boczniaki w zalewie, ktore wstawialam...

A juz jutro spedzimy dwa piekne dni razem z nerechta 🙂😉 !! Moze cos pogotujemy.. 😎
kotbury, to nie tak, że trzeba płacić podatek. To trochę inaczej wygląda, choć płacenie podatku od rozdanego jedzenia biednym dobrze się sprzedaje w TV.

Problem jest inny. VAT od produktów zakupionych i przekazanych nieodpłatnie. Tego VAT nie możesz sobie rozliczyć. I to co było taką wielką sprawą w TV to nie chodziło o podatek, który musieli zapłacić, a VAT którego odliczyć nie mogli od zakupionego towaru / produktów do jego wytworzenia - i który musieli zwrócić do US (pewnie łącznie z karą - no ale to już brocha niedouczonego księgowego).
Ewentualnie mógł rozliczyć VAT od towarów / produktów zakupionych a przekazane nieodpłatnie produkty wycenić rynkowo i zapłacić od tego VAT - przy czym wycena np. 2 dniowego pieczywa, albo czegoś, co ma koniec daty przydatności jest oczywiście dużo niższa więc zysk na VAT pewnie i tak by był. Ale u nas nikt nie chce się bawić w papierologię. Ze świecą szukać księgowego, który się na takie mieszanie zgodzi...

Jeśli VAT nie jest odliczany problemu nie ma. Ale np. markety w związku z tym wolą mieć stratę na sprzedaży - jeśli zniszczą towar / zutylizują niż rozdać to. Lepiej odliczyć VAT i mieć stratę na sprzedaży (to zazwyczaj pokrywa stratę) niż zrezygnować z VAT i wykorzystywać tą żywność.

A ja będę póki co do was częściej zaglądać. Przed świętami jeszcze nie miałam oporów, żeby zjeść mięso, ale wyprawa po ryby i ich transport do domu sprawiły, że od tamtej pory mięsa się nie potrafię przełknąć. Więc święta były zupełnie bezrybne i bezmięsne dla mnie. Z tej okazji zaczęłam sznupać w wege przepisach i niezmiernie zadziwiło mnie, jak dieta w ogólnym pojęciu może być urozmaicona 🙂
Pandurska, mimo że nie uważam się za wege-laskę, też zaraz będę kombinować nad jakąś fajną kolacją z tego, co mam w domu (bo na wyprawę do sklepu nie mam ochoty). A dzisiejszą noc spędzam na białej sali, więc czas na pichcenie będzie 😉
A ja będę póki co do was częściej zaglądać. Przed świętami jeszcze nie miałam oporów, żeby zjeść mięso, ale wyprawa po ryby i ich transport do domu sprawiły, że od tamtej pory mięsa się nie potrafię przełknąć. Więc święta były zupełnie bezrybne i bezmięsne dla mnie. Z tej okazji zaczęłam sznupać w wege przepisach i niezmiernie zadziwiło mnie, jak dieta w ogólnym pojęciu może być urozmaicona 🙂
Pandurska, mimo że nie uważam się za wege-laskę, też zaraz będę kombinować nad jakąś fajną kolacją z tego, co mam w domu (bo na wyprawę do sklepu nie mam ochoty). A dzisiejszą noc spędzam na białej sali, więc czas na pichcenie będzie 😉

Witaj  :kwiatek: Bardzo, bardzo się cieszę, jak widzę takie wpisy  🙂 Zawsze może spróbować przejść na wege na 30 dni (jest super program do tego) w ramach noworocznego postanowienia, a jak nie dasz rady, to ew. zrezygnować 🙂
Ludzie nie mają pojęcia jak urozmaicona jest wege dieta, nawet przez myśl im to nie przechodzi. Dopiero jak zagłębiają się w temat, to zostają dosłownie zalani niewyobrażalnym bogactwem tej kuchni. Próbują rzeczy, których nigdy wcześniej nie jedli i nagle dostają takiej wkręty, że zostają "pełnoprawnymi" wegusami  😉
Trzymam kciuki i serdecznie witam w swoim imieniu  💃
Wendetta gratuluję odwagi.

Mnie przeraża to, ile w Święta marnuje się jedzenia. U mnie w domu raczej nie - ilość taka, żeby zjeść, nie przejeść się i nie zostawiać na cały tydzień, a sałatki rozdzielone na dwie tury - część robiona w Wigilię, część w piątek po świętach.
Ale u rodziny mojego chłopaka - masakra. Dostał po świętach tyle mięsa, że się popsuło...
ovca   Per aspera donikąd
31 grudnia 2013 18:01
Co słyszymy na temat wegetarianizmu/weganizmu czyli trolling mięsożerców- moje ulubione to 'to co Ty właściwie jesz', 'czy jesz ryby" i rozpaczanie nad losem biednych marchewek  🙄
Ja przyznaję, że noszę skórzane buty, np zimowe czy szpilki. Zimowe z eko - skóry nadają się dla mnie na kilka miesięcy, więc na rok musiałabym kupić ok. 3 pary. A to przecież sam plastik...
Aby odpisać w tym wątku, Zaloguj się