Rok 2011 - podsumowanie

Zakładam mój ulubiony coroczny wątek 🙂 Uwielbiam zawsze czytać co piszecie.

Jaki był dla was ten rok? Co się udało, a co nie? Co się zmieniło na plus, co na minus? Może dla kogoś to był z jakiegoś powodu rok przełomowy? Piszcie, piszcie!
Dla mnie jeden z gorszych lat.
Nie pchnęłam nic do przodu.I nie zapowiada się to do co najmniej połowy tego roku.
Stoję w miejscu, czas przepływa mi przez palce.
Wiem co chce robić, ale teraz jest to niemożliwe.

Z plusów, to poznałam wspaniałego chłopaka i określiłam mniej więcej na czym zależy mi w przyszłości, jakie mam cele i do czego chcę dążyć.
Dla mnie ten rok był najlepszy od kilku lat.
Udało się wyjśč z długów w zasadzie, zostało może 1/20.
Udało się gruntownie wyremontować mieszkanie i wynająć.
Dom ogarnięty na tyle, że da się już mieszkać, a więc przeprrowadzka.
Koń również pod domem, a do tego 2 klaczki do towarzystwa. Kopytka pod opieką Wiwiany nabierają kształtu.
Mała psia znajda zamieszkała z nami i rozwesela nas od rana.
Zawodowo też dobrze, koniec roku przyniósł decyzję, że dalej rozwijamy.
A Mikołaj podarował nam nową lodówkę i pralkę, czego zupełnie się nie spodziewaliśmy.
Oby kolejny nie był gorszy.
maleństwo   I'll love you till the end of time...
11 grudnia 2011 18:22
Dzionka, tak się nawet ostatnio zastanawiałam, kiedy ktoś ten wątek założy. A sama nie podsumujesz...?

U mnie na pewno jeden z najbardziej intensywnych, jeśli nie najbardziej szalony ever...

- Przeprowadziłam się do innego miasta, zostawiając w Warszawie wszystko: rodzinę, przyjaciół, pracę, całe dotychczasowe życie
- Wyszłam za mąż
- Dostaliśmy z meżem mieszkanie w spadku
- Adoptowałam psa
- Sprzedałam konia, co po dziś dzień przeżywam
- Sprzedałam dwa samochody i dwa kupiłam
- Znalazłam Łosiowi cudowną stajnię, taką, jaką mu zawsze obiecywałam
- pierwszy raz w życiu byłam bez pracy - tzn. pierwszy raz mnie to na poważnie dotknęło
- Znalazłam nową pracę blisko domu, w nowiutkiej szkole i u mega pozytywnej szefowej

Jak na osobę, która nie lubi zmian, dokonałam ich aż nadto, wciaż uczę sie mojego nowego życia i nowego świata, ale też niczego nie żałuję i cieszę się, ze się to tak potoczyło 😉
U mnie poszło do przodu, szczególnie jeśli chodzi o pewną chorobę, a dokładniej - walkę z nią. W wakacje był "koniec świata", teraz powoli zaczyna być dobrze. Uspokoiłam się też, wyluzowałam, zmieniło mi się podejście do różnych spraw.
Od dwóch miesięcy mam nową trenerkę, jeżdżę na jej koniach, więc skończył się jeździecki zastój i wożenie tyłka, a zaczęła się jakaś sensowniejsza praca.
Rok 2011 był dla mnie bardzo dobrym rokiem i liczę, że kolejny będzie równie dobry, jeśli nie lepszy. Tym bardziej, że będzie dość trudny - matura, wybór uczelni, miasta, wszystko nowe i nieznane 😉
Ja jeszcze czekam do 31 z ważną sprawą. Oby jeszcze ten rok mi dał tą jedną rzecz...
Averis   Czarny charakter
11 grudnia 2011 18:39
A u mnie tak...nijak. Gdyby nie listopad i chorobowy korowód Karsona, to byłby rok jakich wiele.  Ale 2012 to będzie mój rok, czuję to!
hmm,
- upewniłam sie, ze TŻ to juz taki TŻ na stałe
- Wróciłam po kilkuletniej przerwie na forum, i do koni
- zmieniłam pracę, której nienawidziłam z calego serca
- popadłam w spore problemy finansowe, ale poczynilismy pewne inwestycje
- to byl pierwszy rok bez mojej rodziny i musialam sie wszystkiego uczyc
- wreszcie znalazłam osobę, która jest prawdziwym trenerem, a nie tylko dupoklepiącym pseudoinstruktorem
- stałam sie bardziej cyniczna, wredna, mniej mam serca do ludzi.

czy na plus? nie wiem. to był napewno CIĘŻKI rok.
maleństwo, a pewnie, podsumuję 🙂 Fajnie się was wszystkich czyta!

U mnie to był naprawdę szalony rok, pełen wielkich zmian, przełomów i ważnych decyzji. Chyba najlepszy do tej pory, czuję się w 100% szczęśliwa i chyba nic nie może być lepiej (noo, może jakaś błyskotka na palcu by mnie jeszcze pozytywnie "dobiła" 😀).
- Przeprowadziłam się do mojego chłopaka już na dobre i mieszka nam się razem po prostu cudownie
- Obroniłam pracę mgr
- Rzuciłam pracę w szkole językowej, przeżyłam miesiąc (czy dwa?) bezrobocia i, jakimś dzikim fartem, od razu znalazłam pracę w moim zawodzie docelowym. To jest chyba mój najważniejszy przełom w tym roku. Mam pracę, która mnie kręci, rozwija i jeszcze daje się utrzymać na jakimś tam poziomie 🙂
- Spędziłam genialne wakacje w Tajlandii, gdzie mój brat, którego uwielbiam, wziął ślub.
- Zaczęłam (a teraz już kończę) pierwszy rok szkolenia do certyfikatu psychoterapeuty - kocham te zjazdy i mogę śmiało powiedzieć, że zmieniły moje patrzenie na życie 🙂
- Stałam z Dzionkiem w 2 świetnych stajniach, gdzie ani mi ani jemu niczego nie brakowało - wreszcie wiem, jak wygląda stajnia idealna.
- Podjęłam bardzo trudną decyzją wywiezienia konia na łąki na rok - daleko nie będzie, ale takiej przerwy od ponad 3 lat jeszcze nie mieliśmy, boję się co z tego wyjdzie. Wiem, że to mądra decyzja, ale serce czasem mówi co innego.
- Mój stary pudel ze schroniska, który jest z nami ponad rok (ale ten czas leci!!) wygląda coraz młodziej i coraz bardziej nam wywija - aż miło się na niego patrzy 🙂 A podobno ma niecałe 14 lat.

No i tak oto stoję na rozstaju dróg trochę od stycznia. Muszę sobie poszukać nowej pasji, nowych studiów, nowego stylu życia. Trochę strasznie, ale też bardzo ekscytująco.
zabeczka17   Lead with Ur Heart and Ur Horse will follow
11 grudnia 2011 18:51
Dzionka
hahah zalozylas watek przede mną, cały dzień o nim myślałam 
Ale może to i lepiej 😀
Ten rok był dla mnie mega przełomowy  W koncu moje życie ruszyło... w koncu czuję że  tyle lat mojej pracy nie poszło na marne. Spełniło się wiele marzeń... Czasami było mi aż trudno uwierzyć że tak wiele dobrego dzieje się dookoła mnie.
Zamknęłam/ Otworzyłam kilka ważnych rozdziałów w swoim życiu  . Ale od poczatku...:
- zakup domu na wsi 🙂 ...i po 9 miesiacach podstawowego remontu wyprowadziłam sie od rodziców i od października jestem -> wiejska baba 🙂 😅
- wyszłam za mąż  😍 😅
- odwiedziłam Gosię Mąkosę i cudownego Danona 😀 😍
- posiadam już nie jednego a dwa konie - Iskrę i wspaniałego srokacza Gandalfa - w przydomowej stajni 😀
- przygarneliśmy psa ze schroniska - zawsze chciałam to zrobić. 😅
- dostałam wymarzoną, wyśnioną wręcz pracę.... a po 3 miesiacach próbnych AWANS 😀 jestem w dziale logistyki jako rozdzielca 😀
- trenuję jazdę konną w stajni sportowej- w końcu galopuję 🙂 a raczej raczkuję ... w galopie  😁 😂 😵 po mału przestaję się bać...
- Poznałam wspaniałego człowieka który stał sie moim trenerem 🙂 ...... ma anielską cierpliwość,
- niedługo spełni się marzenie w postaci zakupu  wyśnionej lustrzanki- ale to za kilka dni
- wygrałam konkurs - Klara Power - otrzymując Komplecik Eskadrona na który nigdy bym sobie nie mogła pozwolić.
- zyskałam nowe przyjaźnie w nowym miejscu zamieszkania a co za tym idzie kontakty na weterynarza, kowala (w razie potrzeby), owies, słoma , siano 🙂 Wszystko niedaleko mojej miejscowości. Koniec z przepłacaniem.
- a jeśli mowa o zrzucaniu - straciłam 12 kg 🙂 i  dzięki temu zmieściłam sie w suknie slubną  i nosze o dwa rozmiary mniejsze ciuchy. Mieszczę sie w sklepowej rozmiarówce - nie macie pojecie jak to ułatwia życie - tylko utrzymać tą wagę to istny horror
- zajeżdzanie mojej kobyłki   w końcu po tylu latach 🙂
- ogólnie przełamałam swój lęk do koni... po wypadku w terenie który miał miejsce dwa lata temu nie myślałam że jeszcze będę miałą odwagę wleść na ich grzbiet. A jednak.
- najfajniejsze jest to ze w końcu nie musze się nikomu i niczemu spowiadać. Mieszkamy na swoim z mężem i podejmujemy  decyzje sami, biorąc za nie całkowitą odpowiedzialnosć. Wreszcie czuję WOLNOŚĆ.

Gorsze chwile?:
- remont który trwa od stycznia ;P na szczescie widac już światełko w tunelu
- moja Mama która miała problemy ze zdrowiem / szpital itp itd.
- moja teściowa która  nie wiadomo czy dożyje świąt... ( nie lubimy się ale śmierci i tak strasznej choroby nie życze nikomu),
- Dzikus... nasz kochany kiciuś, miał zaledwie 6 miesięcy jak zagryzły go psy sąsiada ;(
- godziny pracy :P codziennie wstaję o 4:30  aby zdążyć na 6😲0 być w robocie :P
- zakończenie  dwóch toksycznych znajomości. W jedny przypadku były to dość ciężkie chwile ... jednak decyzja podjęta słusznie. Z ogromnym bólem ale słusznie..

Na kolejny rok są juz ogromne plany... czyli  lecim ostro ...
Rodzina, praca, finanse- plus.
Za to koń to Jeden Wielki Minus. Kontuzje od wiosny aż do zimy. I koń praktycznie wyłączony z jazd.  🙁 Mam nadzieję, że w 2012 to się zmieni. Bo nie zdzierżę.
U mnie ten rok był przełomowy, ale też pełen trudnych sytuacji:
-ciężka choroba mojej Mamy (na szczęście nastąpiła remisja)
-zdanie matury
-dostanie się na studia
-pierwsze wakacje z partnerem
-zdanie prawka
-przeprowadzka do Wrocka
-zamieszkanie wraz z partnerem
-rozpoczęcie studiów
-poważne problemy partnera
-powrót do rekreacyjnych jazd

Mam nadzieję, że 2012 będzie mniej burzliwy od 2011...
Podsumuję swój bo sama nie wiem co o nim myśleć.

1. Koń w zasadzie 3ma/ł się całkiem dobrze w porównaniu do ostatnich lat jeśli chodzi o zdrowie, choć rewelacji i tak nie ma.
2. Wywalczyłam pracę magisterską, którą chciałam robić, a i tak nie wiem czy mi wyjdą badania...
3. Całe lato miałam kryzys w związku, pod koniec się rozstaliśmy na miesiąc. Teraz wszystko wróciło do normy.
4. Nawarstwiły się problemy rodzinne, które trwają do dziś i nie zapowiada się na lepsze "jutro".
5. Był wielce oczekiwany ślub brata, który wyklinałam i wyklinam do dziś.
6. Znalazłam szczeniaka, który w styczniu będzie z nami rok i który okazał się najwspanialszym moim psim przyjacielem.
7. Poszłam w końcu do pracy dorywczej, a tak się bałam podjąć jakiejkolwiek- nigdy nie pracowałam.
8. Wybrałam specjalizację dot. studiów, na która nie chciałam iść, której nigdy nie lubiłam, a okazało się, że dokonałam słusznego wyboru i bardzo mi się podoba na niej.
9. Obroniłam inżyniera.
10. Dostałam stypendium, które okazało się niestety niższe niż w poprzednich latach.
11. Od marca zmagam się notorycznie z chorobą przewlekłą. Czasem już nie mam siły z nią walczyć i załamuję się, zeby potem dać sobie kopniaka w tyłek i znów się podnieść.

Gorszy był mimo wszystko poprzedni bo wspominam go jedynie przez pryzmat mojego konia życia, który został uśpiony po 2 nieudanych operacjach kolki. Nic więcej nie mogę sobie przypomnieć z ubiegłego roku tak mnie dotkneła ta historia.

Natomiast ten rok jest/był średni, każdy pozytyw przykryty negatywem, niejednokrotnie nawarstwionym. Za dużo zmartwien w tym roku, a za mało "sielankowego" życia, które mogłoby jeszcze do końca studiów trwać.

Przyszły zapowiada się przełomowo. Koniec studiów, pierwsza oczekiwana praca, pierwsze wspólne zamieszkanie gdzieś z mam nadzieje narzeczonym. Pierwsze poważne decyzje. Zobaczymy co 2012 chowa w kieszeni.




Ja chyba nie mam co podsumowywać bo rok jak rok i żadnych dużych zmian nie było. Ani na gorsze ani na lepsze.
Żyję sobie spokojnie z mężem i Filipkiem i jest mi dobrze.
Może rok 2012 będzie bardziej przełomowy 😉 I na ten nadchodzący rok życzę sobie tylko więcej zdrówka dla mojej rodzinki i zrealizowania planu który chodzi nam po głowie 😉
Podjęłam pierwszą w życiu pracę, wyprowadziłam się z domu, dostałam się na studia z przypadku, ale sprawiają mi sporo frajdy. Urządzam sobie powolutku przytulne gniazdko, docieram się z chłopakiem, podejmuję coraz więcej świadomych i dorosłych decyzji, dzięki czemu powoli leczę relacje z mamą. Nawet w pewien sposób wróciłam do koni, jeżdżę raz w tygodniu na wfie na rekreacyjnych koniach, ale i tak daje mi to jakąś namiastkę powrotu do mojego prawdziwego ja. Uf 🙂
ovca   Per aspera donikąd
11 grudnia 2011 19:23
Dla mnie ten rok był bardzo ciężki i intensywny, dużo dowiedziałam się o sobie, o moich reakcjach na sytuacje ekstremalne.
Czasami jest tak, że dokładnie spełnia się najczarniejszy scenariusz, jaki jesteśmy w stanie wymyślić, o jakim zawsze myślimy ze strachem i panicznie boimy się, że może stać się najgorsze w aktualnej sytuacji- i wtedy musimy sobie poradzić, nie mamy innego wyjścia.

Poza tym? radykalnie zmieniłam swoje podejście do niektórych spraw, przede mną bardzo dużo zupełnie nowych wyzwań rozpiętych w odległości jakieś 800 km od siebie, i będę musiała jakoś to wszystko pogodzić, do tego przy okazji studiować, utrzymywać konia, pilnować wykończenia domu i-mam nadzieję- budowy stajenki, dobrze, że pracę względnie mobilną- o ile nie będę musiała iść do drugiej wskutek nagłego spiętrzenia wydatków 😉
Zawiodłam się na osobie, która była dla mnie bardzo ważna i jest nadal, mimo wszystko.

Z milszych nowości- jak już przebędę te 800 km co miesiąc i obskoczę wszystkie miejsca, w jakich mam zobowiązania- na końcu czeka na mnie moje końskie maleństwo (  😍 ), dużo dobrych koni od których mogę się uczyć  i pewien Pan, z którym baaaaaardzo dooobrze się dogadujemy 😉
Ogólnie to chyba muszę wypośrodkować ten rok bo część rzeczy była kiepska ale z szalą przeważającą na tą dobrą stronę 🙂

- początek roku, ku wielkiej uciesze mojej mamy bo bała się, że wnuków mieć nie będzie w czym ja ją utwierdzałam przyniósł mi syna a jej wnuka,
- potem w końcu na dobre zamieszkałam ze swoim wtedy jeszcze nie mężem bo na samą myśl o obrączce na palcu czułam jak mnie parzy palec,
- każdy dzień pomimo jakiś problemów przynosił radość z każdej rzeczy którą nowy członek rodziny wykonał (po paru nieprzespanych nocach nawet o dziwo z kupy),
- chłop pracował, ja miałam macięrzyński więc było git,
- potem mi firma się wzięła i zlikwidowała więc było gorzej ale wedle zasady jakoś to będzie - jakoś to było...
- a później jakoś tak sobie wymyśliłam ślub i o dziwo obrączka mnie nie parzy, chłop zadowolony- przecież też musi mieć przekonanie, że udało mu się postawić na swoim...(niech sobie myśli, że to jego pomysł) - no i znowu wszyscy szczęśliwi, mama bo ma ukochanego zięcio-syneczka, mąż bo "niby" zaciągnął mnie do ołtarza, a ja bo mi rodzina głowy nie suszy 🙂
- chrzciny odwalone,
- wyjazd do Holandii i dwa miesiące z dala od opiekuńczych skrzydeł mojej mamy, dwa miesiące dość fajnego życia i miłe perspektywy - dobrze, że są chociaż marzenia...
- oszukali nas na mieszkaniu, straciliśmy troche ojro - no cóż pieniądze rzecz nabyta, trochę mnie to dobiło ale staram się i dobre strony tego widzieć bo przecież człowiek na błędach się uczy i jestem mądrzejsza o jedno doświadczenie 🙂
- teraz sobie chwilowo siedzimy i odpoczywamy, tzn. ja odpoczywam bo jak szanowny Pan i Władca kanapy nie pracuje to zajmuje się dzieckiem bo mi też się coś od życia należy więc chodzę do fryzjera, kosmetyczki i nadrabiam 11 miesięczne zaległości towarzyskie takie "bez dziecka" - tu duży plus, że mam mężusia domatora 🙂
- no i jest szansa, że znalazłam swoje miejsce na ziemi, albo oo zalazło mnie (może te pieniądze ukradli mi po to żebym tam trafiła), ale o tym na razie ciiiii....
- no i chyba najważniejsze moje własne, prywatne dziecko dzisiaj swoją wyślinioną paszczą dało mi bardzo soczyste buzi, po czym oczekując na kąpiel na golasa oparty o wannę po raz kolejny nasikał mi prosto w kapeć...

edit. no i znowu męczę biedne konie klepiąc tyłek 🙂
2011, to zdecydowanie nie mój rok. Ciągle walki z rodzicami, mściwa soreczka od chemii, przez którą po każdej lekcji musiałam się wypłakać w toalecie i uciążliwa choroba.
Uświadomiłam sobie wiele rzeczy, po prostu przejrzałam na oczy, co doprowadziło do tego, że aktualnie leczę się na depresję. Czasami chyba lepiej nie wiedzieć pewnych rzeczy.
Przebimbałam II liceum, a teraz od września znów się męczę i nic nie zapowiada się na lepsze.
Jeździecko stoję w miejscu od sierpnia. Nic, a nic się nie poprawia, a przynajmniej nie to co bym chciała. Nie mam trenerki, a do konia straciłam całkowicie zaufanie i chęć.
Jasny potracił mięśnie przez moje tchórzostwo i niewiedzę.
Zmarnowałam wakacje siedząc na tyłku w domu przed komputerem.
Mój pies zginął pod kołami samochodu.
Dwukrotnie oblałam egzamin na srebrną odznakę co jeszcze bardziej zniechęciło mnie do Jasnego i dalszych treningów.
Miałam przez tydzień kotka, który mnie pokochał, a ja jego. Niestety rodzice znaleźli mu nowy dom i straciłam kolejnego przyjaciela.
I jeszcze raz napiszę: rodzice, rodzice, rodzice, którzy dołują mnie na każdym kroku i nie mam siły już z nimi mieszkać.
Ehh, a w ogóle, grudzień, to najgorszy miesiąc 2011-tego. miało być wesoło, hucznie, miała być atmosfera, a jest jednym słowem kiszka.

A z plusów?
Miałam super treningi skokowe w styczniu i wrześniu - listopadzie, które wiele mnie nauczyły.
Zdobyłam wszystkie oczka do licencji w ujeżdżeniu, a z jednych zawodów jestem wyjątkowo dumna, bo porządnie przekroczyliśmy magiczny próg 60% w klasie P, a Jasny stał się gwiazdą tego niezapomnianego weekendu.
Schudłam ciut, ciut 🙂
Wyprostowałam oczy (zez) 🙂

Ale niestety to tyle. Mam plany na 2012, bardzo ambitne plany. Jeśli udadzą się choć w małym stopniu, to będę w końcu usatysfakcjonowana.
U mnie dzialo sie spooooro 🙂 Same pozytywne rzeczy:
Rzucilam w koncu toksyczna robote i mialam 3-miesieczny urlop 😅
Trafilam do super trenerki, ktora otworzyla mi oczy na wiele spraw.
Wyprowadzilam sie razem z moim M na prawie wlasne wlosci
Dostalam nowa, prestizowa prace
Poznalam paru nowych przyjaciol
No i mam nadzieje, ze w styczniu 2012 spelni sie marzenie mojego zycia, ale o tym napisze kiedy indziej w innym watku 😉
Zdecydowanie najgorszy rok w moim życiu... W marcu mój koń złamał nogę, co mnie kompletnie rozwaliło psychicznie i tym samym spowodowało, że prawie cały rok kręcił się wokół niego, bo a to gipsowanie, a to shock wave'y, teraz spacerki itd. Nie powiem, było ciężko...
W międzyczasie wyszło kilka spraw z którymi nie koniecznie dałam sobie radę i zostały gdzieś odłożone na bok, "no bo koń".
Mój plan, który miałam od 3 klasy gimnazjum, że pójdę na architekturę gdzieś się zapodział w tłoku i teraz jestem na etapie "sama nie wiem czego chce, sama nie wiem co dalej..." nie mam kompletnie żadnego pomysłu, a co za tym idzie - motywacji. A to bardzo nie fajne, bo jestem w klasie maturalnej...
Mój Malamut został otruty przez sąsiada, sprawa w toku... wszyscy wiedzą kto to, ale w zasadzie nie można nic nikomu udowodnić, strasznie frustrująca sprawa, zważywszy, że to nie pierwsza taka śmierć psa na moim osiedlu  🙄

Naprawdę z niecierpliwością czekam na 2012, mimo, że jeszcze konkretnych planów nie mam, ale zamierzam się pozbierać do kupy po nowym roku... kiedyś trzeba...
Wieeedziałam, że ten wątek się pojawi, ale że tak wcześnie?  😎
BASZNIA   mleczna i deserowa
11 grudnia 2011 20:31
Jakie tam wczesnie, Szepciu, zaraz Sylwester 😉.

A ja nie wiem jak sie podsumowac. Jakos leci, raz lepiej raz gorzej. Spektakularnych sukcesow brak 😉.
Pursat   Абсолют чистой крови
11 grudnia 2011 20:33
Nie chwalcie dnia przed zachodem słońca. 😉 Przez te kilkanaście dni jeszcze wszystko może się zdarzyć. 😀

Dla mnie to był szalony rok, w następnym chcę wszystko uporządkować. 😉
ja też mam nadzieję, że coś się jeszcze budującego zdarzy
szepcik nie marudź, tylko podsumowuj 🙂 jak się coś zmieni to dopiszesz.

- przeżyłam pierwszą rocznicę posiadania Bajki [wiem, że to głupie, to tylko królik, ale cieszę się każdym dniem i nie wiem co bym bez niej zrobiła]
- przestałam już całkiem jeździć
- fotograficznie stoję w miejscu
- nie wypaliły moje wakacyjne plany
- ale za to byłam z rodziną na najlepszym wyjeździe ze wszystkich w Grecji
- moje stosunki z rodzicami poprawiły się o 180 stopni, traktują mnie wreszcie jak dorosłą, mogę im bardzo dużo rzeczy powiedzieć
- moja mama przestała się aż tak przejmować szkołą
- byłam na koncercie Pidżamy Porno
- skończyłam 18 lat, niby głupota, ale dużo to zmieniło, zwłaszcza w rodzinie
- zdałam prawko za pierwszym razem
- zyskałam przyjaciół, na których wiem, że mogę liczyć, mogę być w pełni sobą i powiedzieć wszystko
- przeżyłam jedne z najgorszych dni w moim życiu, kiedy niemal straciłam przyjaciółkę
- powoli uczę się walczyć o relacje a także zaakceptować siebie
- w końcu mam soczewki i aparat ortodontyczny
- w końcu poszłam na wolontariusza do schroniska

Niby takie głupkowate rzeczy w porównaniu do waszych dużych zmian, ale ja czuję różnicę i to nawet sporą. 🙂 Jeden z lepszych roków.

dokładnie, może opiszę dopiero 31, ale to był najlepszy rok w moim życiu. Co najważniejsze kupiłam konia  💘, miałam cudowne wakacje, trafiłam na wspaniałych ludzi, dzięki czemu mam przyjaciół nawet w Japonii! trafiłam (co prawda tylko weekendowo-wolnoczasowo) do świetnej stajni ujeżdżeniowej, w mojej stajni doświadczyłam naprawdę wspaniałych rzeczy (pierwszy piaff na koniu, możliwość zajmowania sie wspaniałym 5cio latkiem) i nareszcie przekonałam się jakie mam wielkie szczęście posiadając takich rodziców...
2011 jest naprawdę dobrym rokiem  😅
Dzionka szykujesz się na drugi fakultet? Rezygnujesz z koni?

U mnie największą zmianą był mój malutki Mundial kupiony w czerwcu!  😅 Przyniósł mi tyle radości, choć nie obyło się bez ciężkich chwil, zwątpień i nerwów. Ale zdecydowanie było warto  😅

A tak po za tym to wybrałam świetną uczelnię, uwierzyłam, że ludzie potrafią być pozytywnie nastawieni do siebie na wzajem, pomocni, ambitni, z pasją i pomysłem na życie! A powoli traciłam wiarę w siebie, sądząc, że inni potrafią już tylko kąsać i myśleć o sobie, a przeszkadza to wyłącznie mi 😉 Trochę słabo stylistycznie napisane, ale miało być szczerze i naturalnie.

flygirl przypomniałaś mi, że 18.12. obchodzimy z Mundialem nasze pierwsze wspólne pół roku!  🏇 Z tej okazji dostanie likita i pyszny meszyk.
mils   ig: milen.ju
11 grudnia 2011 20:59
Dla mnie ten rok był szalony, nie wiem czy zły czy dobry, chociaż chyba więcej tego złego było...
- na stałe wkręciłam się do zespołu "Mocnych w wierze", który daje mi mnóstwo radości, poznałam tam wielu fajnych ludzi, w tym mojego przyjaciela
- poszłam bardzo do przodu w jeździectwie, na wiele rzeczy otworzyłam oczy - oczywiście dzięki świetnej trenerce
- dostałam się do sportowej sekcji jeździeckiej w ośrodku uniwersyteckim w moim mieście
- z rodzicami wiecznie się kłóciłam, ogólnie nie jest dobrze między nami
- zaczęły mi się problemy z psychiką od przerostu ambicji, a także.. odkryłam w sobie pewien rodzaj infantylnego zachowania, z którym jest mi bardzo źle i bardzo mi on utrudnia normalne życie... z tymi problemami kompletnie nie potrafię sobie poradzić
- zostałam wprowadzona w świat finansów mojej rodziny, co niekiedy dość mnie irytuje i "pobolewa"
- skończyłam jedną toksyczną znajomość
- popełniłam mnóstwo błędów w relacjach z ludźmi, których teraz ogromnie żałuję
Dużo tego jest do wymieniania. Mam nadzieję, że rok 2012 będzie o niebo lepszy. Liczę, że uda mi się uporać z głową, wydorośleć pod pewnymi względami i dojrzeć trochę emocjonalnie, bo widzę w sobie jednego, małego-wielkiego bachora, którym nie chcę być - tylko powoduje to problemy. Mam nadzieję, że jeździectwo jakoś mi się ułoży, finansowo w rodzinie też, może że marzenia się spełnią...?
Miły temat, który skłania do refleksji 🙂
Cóż, 2011 był dla mnie ciągnącym się, dziwnym rokiem.
O ile w 2010 dokonało się w moim życiu wiele przełomowych zmian, w tym roku popadłam w jakiś wielki zastój.
rok upłynął  na studiowaniu, pracy nad sobą i końmi oraz mieszkaniu z TŻ 🙂
Był to rok bardzo "zwierzęcy" - w styczniu przygarnęliśmy z ulicy przeuroczą sunię- dla której na początku szukaliśmy domu, a w której ostatecznie wszyscy się zakochali- przeżywaliśmy gdy u nas zdrowiała i zaczynała wyglądac jak normalny pies, później baliśmy sie gdy miała komplikacje po sterylce- pare nieprzespanych nocy.. A gdy już udało sie jej dojść do siebie, po 3 miesiacach u nas- pobiegła za mną, uciekając z podwórka- a potem pewnie pogoniła za jakąś sarna w lesie.. mimo usilnych poszukiwań straciliśmy najfajniejszego psa, jakiego miałam  😕
-odchowaliśmy dwie zrzucone razem z gniazdem małe sroczki- od zupełnie nieopierzonych, ślepych piskląt po dwa zdrowe, silne ptaki. Nikt nie wierzył, że nauczymy je samodzielnie polować- ale udało sie! ^^
-w listopadzie na tej samej ulicy na której znaleźliśmy psinę, przyplątała sie lawirujac między samochodami mała czarna kotka- głodna i chuda, próbowała zjeść moją kurtke... oczywiście została z nami 😉

To już drugi rok jak mieszkam z moim mężczyzną- docieranie się dwóch uparciuchów z silnym poczuciem niezależności nie należy do najłatwiejszych  😉
No i konie- temat-dylemat. Sprzedać, wydzierżawić? rok przyniósł wiele problemów w końskim utrzymaniu, który wymaga jak najszybszych działań. Nie stać nas na dwa konie.
Zaczynam myśleć o przerwaniu/ zawieszeniu szkoły i jakąś pracą...
Myśle że w ciągu tego roku trochę się nauczyłam- przede wszystkim o sobie. Wyszło sporo problemów, ale jak na razie nie widać rozwiązań.
straciłam gdzieś z oczu własny cel i tak naprawdę nie wiem w którą strone mam teraz iść..
Mam nadzieje że 2012 przyniesie odpowiedzi i rozwiązania 🙂

2011 był rokiem dobrym, ale 2012 będzie o niebo lepszym, czuję to 😉

podsumowanie:
- kupiłam konia
- zaczęłam rozwijać się jeździecko tak, jakbym chciała
- zaczęłam dostrzegać w życiu to, co powinnam
- znalazłam odpowiadającą mi filozofię życia
- zaczynam zarabiać, żeby móc spełniać marzenia
- zaczęłam dbać o to, co jem
- zaczęłam być pewna siebie
- pokochałam matematykę
- ciągle nie mogę podjąć tych trudnych decyzji...
- nie zaczęłam regularnie startować, tak jak to sobie planowałam


w sumie, to chyba na tyle. cała reszta jest tak mało istotna, że nie warto o niej wspominać.
Aby odpisać w tym wątku, Zaloguj się