RPA - życie, zwyczaje, niebezpieczeństwa

Słuchajcie, pracował ktoś z was kiedyś w Afryce? Albo był tam? Chodzi mi dokładniej o RPA. Czy to jest niebezpieczne pojechać tam? Dostałam przed chwilą ofertę pracy w ośrodku jeździeckim organizującym safari w Arfyce, całkiem nieźle płacą jak na tamte kraje, ale mam mase wątpliwości - jak w tym kraju sie podróżuje w miare bezpiecznie? z lotniska w Johanesburgu do tego miejsca jest 400km... bałabym się same jechać przez ten kraj. Nie wiem jakie tam są ceny, ile się wydaje, jakie są standardy jeśli chodzi o pracę, ile godzin itp 🙄  może ktoś ma jakieś doświadczenie i może pomóc?

Wydzieliłam, ponieważ wątek bardzo ciekawy i szkoda byłoby, żeby rozwijał się jako offtop w wątku o pracy
D.
RPA ma jeden z najwyzszych wskaznikow przestepczosci (w tym gwaltow) na swiecie. Jako biala kobieta w zyciu tam bym nie pojechala samopas - szczególnie wlasnie wgłąb kraju.
No więc własnie też się tego boję. Niby oni piszą, że moge się łatwo dostać samolotami blisko nich i zostałabym odebrana z lotniska i mieszkała z nimi w domu i generalnie zawsze byliby w koło ludzie. Ale w praktyce cholera wie jakby to było. To jest rodzina z UK, która od 10 lat robi safari w Afryce. No i 2 moje kolezanki tak były w RPA w tego typu miejscach i wróciły mega zadowolone. Tylko ja jestem większym cykorem niz one. Poza tym boję się jechać tak daleko od Polski nie znając nikogo kto był już akurat w tym konkretnym miejscu. Bo w razie czego z Afryki trudniej wrócić do domu niż np z takiej Anglii.
Strzyga   Życzliwościowy Przodownik Pracy
27 kwietnia 2010 16:53
branka, jeśli nie przeszkadza Ci fakt, że tam stracić życie to jest absolutnie żaden problem, że nie mogłabyś sama wyjść na ulicę, z innymi też raczej nie.  Tylko kurs dom-praca. samochodem oczywiście, żadnych większych skupisk ludzi, a i tak w każdej chwili mogą Cie zastrzelić albo zrobić coś gorszego. Jak ktoś lubi, czemu nie...
No a z drugiej strony jak zwiedzić inaczej taki kraj? A ja mam dużą potrzebę jeżdżenia w takie miejsca... wiem, ze to niebezpieczne i mam mase wątpliwości, ale równie dobrze mogę spaść z konia  albo napadnięta wracając w nocy z imprezy we Wrocławiu....
Kurcze sama nie wiem co robić, pojechac grzecznie do Irlandii czy jednak wyjśc poza coroczny schemat.

PS Praca byłaby na miejscu, prowadziłabym ten ośrodek jeździecki przez okres letni(ichni zimowy) wraz z reszta ich pracowników(wszyscy z Europy). Wstawałabym rano i była na miejscu. Pytanie na ile zdziczałym 🙄
Strzyga   Życzliwościowy Przodownik Pracy
27 kwietnia 2010 17:06
Mówię, jeśli lubisz, to czemu nie. Tylko tam w różnych, zaskakujących miejscach się zdarzają napady. Mój wujek był w przychodni, czekał na wizytę u lekarza. Wpadł ciemnoskóry mężczyzna z bronią i wujkowi się cudem udało przeżyć. Tam się na ulice nie wychodzi. Siedzi się w domu. Co z tego, że ogrodem i basenem? Siedzi się w domu. Jak pies na łańcuchu.
Notarialna   Wystawowo-koci ciąg. :)
27 kwietnia 2010 17:07
branka, To ci opowiem historyjkę zasłyszaną od córki mojej ciotki:

Byli na Safari w RPA. Ona z mężem trzymała się blisko, nigdy nie oddalali się od siebie, bo wiedzieli jakie jest niebezpieczeństwo. Jednorazowe oddalenie się męża skończyło się na 'przypadkowym' tłumie mężczyzn, którzy próbowali ją obmacywać, wyrwać torebkę i na koniec chcieli ją zawlec ('grupka' zaczęła się przemieszczać w uliczkę, nie pozwalając jej wyjść ze środka) w boczna uliczkę. Na szczęście maż szybko się zorientował o co chodzi i udało się ją odciągnąć od tej przypadkowej grupki mężczyzn.

Fajnie, nie?
branka jesli lubisz takie klimaty, jesli chcesz zwiedzac inne kraje, jesli da sie rzeczywiscie przeleciec ze stolicy do tego miejsca i jeszcze Cie odbiora, jesli sa tam sami Europejczycy to JEDŹ! zycie jest za krotkie, zeby nie korzystac z takich okazji... ja na Twoim miejscu juz bym sie pakowala 😎 musisz sie zaszczepic, przygotowac i liczyc z tym, ze mozesz wrocic z ameba(o ile nie bedziesz stosowala sie do podstawowych reguł apropos wody np), ale ja bym skorzystała !

popatrz jaka przygoda, ile nowych ludzi poznasz?  
Strzyga No ale ja bym miała prowadzić wycieczki klientom po jakimś tam parku przyrodniczym. Co nie brzmi też jakoś bardziej bezpiecznie, ale nie siedziałabym non stop w domu czy na farmie, bo cały dzień miałabym spędzać w siodle poza farmą.  
Cóż, muszę to porządnie przemyśleć... mam w sumie sąsiadke z RPA, nigdy z nią nie rozmawiam poza 'cześć', chyba czas ją wypytać jak tam jest.
Strzyga   Życzliwościowy Przodownik Pracy
27 kwietnia 2010 17:14
Ja tam mam trochę rodziny, ciocia z wujkiem i kuzynką wrócili chyba z 5 lat temu, jak nie więcej, może coś się znacząco zmieniło. Swoją drogą ciekawie się patrzy na to jak strasznie zachwyceni są Polską, jak strasznie im się tu podoba i jak każdego dnia się cieszą, że już tam nie mieszkają.
RPA to ponoc miejsce nieprzyjazne białym - chociaż biali stanowią tam duży procent społeczeństwa. Rdzenni południowoafrykańczycy dosc często dają popalic "kolonizatorom". Ale wiesz, Tajlandia ostatnio też jest niebezpieczna, tak samo Indie - ale ludzie tam jeżdzą i będą jeździli. Niekoniecznie Tobie akurat ma się przecież coś stac - jednak prawdopodobieństwo takie jest jednak większe, niż gdybys pojechała do Irlandii czy została w domu.

Tu sobie mozna poczytac:

http://www.rp.pl/artykul/357629.html

Dla tych, którym nie chce się czytac całości, wybrany cytat:
"Do największej liczby napadów dochodzi na ulicach dużych miast opanowanych przez gangi czarnoskórych. Bandyci coraz częściej wdzierają się do domów, także na prowincji, gdzie nadal żyje wielu białych farmerów."
Sytuacja w RPA jest zła i pogarsza się z roku na rok. W życiu nie pozwoliłbym udać się tam bliskiej mi osobie płci żeńskiej. O ile dobrze pamiętam, to Republika Południowej Afryki zajmuje niechlubne pierwsze miejsce pod względem liczby gwałtów - jedna na trzy kobiety zostanie zgwałcona, najczęściej zbiorowo, bo to ulubiony sport czarnoskórej ludności "odzyskującej" kraj z rąk białych i "zdrajców" (czyli wszystkich, którym się życiowo powiodło). 🙄
Państwo rozpada się od środka, w RPA ginie dziennie więcej policjantów niż miesięcznie żołnierzy koalicji na wojnie w Iraku i Afganistanie. Uzbrojono sanitariuszy pogotowia ratunkowego, ponieważ nie było dnia, by nie próbowano wciągać ich w zasadzki za pomocą fałszywych telefonów z prośbą o pomoc - kiedy nie zdało to egzaminu, po prostu przestano wysyłać karetki w tak zwane "złe" części miasta. To też nie pomogło. 🙄 O słynnych "farm killings" gdzie kilkunastoosobowe grupy murzynów "odzyskują swoją ziemię" torturując, a następnie paląc żywcem białych farmerów wspominać chyba nie warto, bo to akurat czasami pojawi się nawet w politycznie poprawnych mediach... 
Sytuacja jest tak zła, że społeczeństwo wspomina apartheid jako "dobre czasy".

Takie sobie zwyczajowe hasełko w RPA, coś jak CHWDP, czy JP u nas:


Dobrze bym się zastanowił, czy:
zycie jest za krotkie, zeby nie korzystac z takich okazji... ja na Twoim miejscu juz bym sie pakowala
Jest tego warte...
W życiu bym nie powiedziała, że tam jest tak niebezpiecznie  🤔 nie wiedziałam...
ja tez nie  🙄
Notarialna   Wystawowo-koci ciąg. :)
28 kwietnia 2010 11:36
szepcik, mery, Wystarczy sobie przypomnieć jak zginęła Dian Fossey, chyba największy wróg ówczesnej władzy (Rwanda chyba? A na początku wywalono ja  chyba z Kongo o ile dobrze pamiętam). przecież to było jedno z najgłośniejszych morderstw dokonanych na białej kobiecie. Dodatkowo nie była tam zbyt lubiana przez tubylców, a z kłusownikami nie patyczkowała się, tylko brała za kłaki i robiła swoje...
Dziwię się, ze miejscowi nie tykali Ross Carr...
Bo nie zajmuje się tym CNN, ani BBC... trudno bowiem nie zauważyć prawidłowości - czarnoskóra ludność masakruje białą mniejszość. Trudna orzech do zgryzienia dla politycznie poprawnych mediów... Lepiej nie tykać.

Jeden z ostatnich ataków:


    Gang attack family, dad killed

    Dalmada - A man was beaten to death while his wife was gang raped and their four-year-old daughter seriously assaulted in the early hours of Saturday morning, Limpopo police said.

    "It is believed a gang of 15 men entered the family's house on a plot at Dalmada, outside Polokwane at 03:30," said Colonel Moatshe Ngoepe.

    The gang tied up the 40-year-old man and beat him to death.

    Five men raped the man's wife before turning on the couple's four-year-old daughter and seriously assaulting her.

    Ngoepe said the motive for the attack was unknown and nothing was taken from the house.

    The wife and her daughter were take to a nearby hospital after residents alerted police about the incident.

    Ngoepe described the woman as being "too traumatised" to give a statement to the police.

    No arrests have been made and anyone with information can contact 10111.


    - SAPA

    http://www.news24.com/SouthAfrica/Ne...illed-20100417



Tutaj 15-minutowy reportaż (momentami drastyczny!):



Tak swoją drogą, to może wydzielić off-topa o RPA do osobnego wątku?
TO co piszecie dało mi dużo do myślenia.  Chyba się nie zdecyduje na ten wyjazd, choć z drugiej strony tak mnie korci.. chciałabym zwiedzić trochę świata póki jestem młoda, Europę znam nieźle, ale poza nią nosa nie wyściubiałam. Wychodzi jednak na to, że może RPA nie jest najlepszym pomysłem na początek.
RPA to ponoc miejsce nieprzyjazne białym - chociaż biali stanowią tam duży procent społeczeństwa. Rdzenni południowoafrykańczycy dosc często dają popalic "kolonizatorom".

Tylko małe sprostowanie: "rdzennymi południowoafrykańczykami" są być może Buszmeni. Być może - bo ich bardzo niewielu zostało przy życiu: nie dość, że jako łowcy - zbieracze żywcem wzięci z paleolitu, nigdy nie byli zbyt liczni, to jeszcze popełnili ten błąd, że popierali apartheid i służyli jako tropiciele w armii RPA w tym czasie, za co spotkała ich "słuszna" kara... Większość czarnych mieszkańców RPA to ludy Bantu: albo niedawni imigranci, którzy napłynęli na pola diamentowe i do fabryk dopiero w XX wieku, albo co najwyżej potomkowie Zulusów, którzy ekspansję na południe kontynentu rozpoczęli na początku wieku XIX. Tymczasem mówiący odmianą języka holenderskiego Burowie osiedlili się w Kraju Przylądkowym na początku wieku XVII, dwa stulecia wcześniej. Po Kongresie Wiedeńskim, który odebrał Kraj Przylądkowy Holandii i oddał go Wielkiej Brytanii część Burów rozpoczęła tzw. "Wielki Trek", czyli wędrówkę na północ, poza zasięg władzy brytyjskiego gubernatora. Nad rzeką Oranje napotkali migrujących w tym samym czasie na południe Bantu. I pokonali ich. Po czym, kiedy odkryto diamenty i zaczęło się gwałtowne uprzemysłowienie kraju, zaczęli masowo sprowadzać krewnych tych pokonanych Bantu do pracy...
dzieki jkobus, to bardzo ciekawe.  :kwiatek:
Strzyga   Życzliwościowy Przodownik Pracy
28 kwietnia 2010 18:42
branka, Twoja sprawa, Twój wybór. Nie lepiej Ci jechać do USA, Kanady, Australii? Nie wiem jak dla mnie to chyba zbyt duże niebezpieczeństwo. Jeśli tak szalenie Ci zależy i wiesz, że będziesz do końca życia żałowała, że tego nie zrobiłaś i już nigdy nie będziesz szczęśliwa, jeśli tego nie zrobisz, to  będę trzymała kciuki. Ale.. zastanawiałaś się jak czułaby się Twoja rodzina, gdyby coś Ci się stało?

Edit:
na przejażdżki po parku krajobrazowym i wycieczki też bym zbytnio nie liczyła. Tam na prawdę biali ludzie po ulicach nie chodzą! A zwłaszcza już białe kobiety.wsiadasz do samochodu, masz przy sobie broń, modlisz się, żeby spokojnie pojechać do domu, wchodzisz do domu, alarmy, bramy, gruuube drzwi, wchodzisz do domu, idziesz na piętro i zamykasz za sobą kratę prowadzącą na dół.
dempsey   fiat voluntas Tua
28 kwietnia 2010 19:33
mój znajomy pojechał do RPA zaraz po piątym roku na jakiś grant
mieszkał tam chyba z 4 lub 5 lat
żył z dala od przeciętnego mieszkańca, w centrum Johannesburga, w świecie firma-hotel-posiadlość szefa-basen.
a i tak najbardziej utkwiła mi w pamięci jego opowieść o tym, jak to w RPA w zasadzie nie obowiązuje czerwone światło - tzn. masz prawo je zignorować i wcisnąć gaz gdy uznasz, że pieszy lub inny kierowca grozi ci bronią....
podobno to bardzo popularne, celować do stojących na światłach
😵
to mi wystarczyło..

jeśli chcesz, to mogę go popytać, jest teraz w kraju
Tam na prawdę biali ludzie po ulicach nie chodzą! A zwłaszcza już białe kobiety.wsiadasz do samochodu, masz przy sobie broń, modlisz się, żeby spokojnie pojechać do domu, wchodzisz do domu, alarmy, bramy, gruuube drzwi, wchodzisz do domu, idziesz na piętro i zamykasz za sobą kratę prowadzącą na dół.


Wiedziałem, że tam jest niebezpiecznie, ale to, co tu opisujecie, to jakaś masakra. Tam się nie da normalnie żyć!!!  😲
przypomniało mi się, że na starej Volcie była użytkowniczka mieszkająca w RPA - roller.
nawet się ostatnio tam odzywała

http://www.voltahorse.pl/forum/search.php?author_id=9736&sr=posts
Ja rozważając tę ofertę też nie myślałam, ze jest tak aż tak źle.  No nic mam kilka dni na zastanowienie, ale jeśli nie dotrę do bardziej optymistycznych wizji tego kraju to pewnie zrezygnuję.
Na Volcie była dyskutantka z RPA. Pamiętacie?
Tylko już nicku nie przypomnę sobie za nic. 😕
kujka   new better life mode: on
28 kwietnia 2010 20:19
Tania, Naboo przed chwila o niej napisala.
Notarialna   Wystawowo-koci ciąg. :)
28 kwietnia 2010 20:29
To może przytoczę jeszcze trochę opowieści znajomych:

Przy każdej bytności na targu każdy chce wcisnąć towar. I to tak nachalnie, że w końcu jesteś zmuszona wziąć mimo, że nie chce się tego kupić. W razie stanowczego odmówienia zostaniesz zjechana od góry do dołu od najgorszych dz*wek, k*rew itp.

Przewodnicy powiadają, ze w niektóre dzielnice kraju (nie tylko w RPA, a w praktycznie całej Afryce) nie chodzi się samemu, ani grupami bo po prostu się  stamtąd nie wychodzi. Ludzie giną w niewyjaśnionych okolicznościach, w najlepszym wypadku zostaną TYLKO pobici, zgwałceni i wykopani z dzielnicy.

W czasie gdy przebywali podczas noclegu w hotelu nie mogli wychodzić w nocy poza teren hotelu. Wyjście na ulicę było praktycznie zamachem na życie.

Dilerzy, prostytutki, gangi uliczne, 'przypadkowe' tłumy to chleb powszedni.

Większość już zresztą powiedziano 😉
Branko coś Ci mogę na ten temat napisać. Mój brat pracuje za granicą w dużej firmie. Jako, że w RPA mają oddział to wysłali tam kolegę mojego brata. Ma tam piękną willę, basen, dużo miejsca i naprawdę sporą wypłatę ale co z tego skoro musi jeździć odbierać i odwozić gosposię z domu bo ta sama boi się chodzić? Kiedy mają konferencję telefoniczną z moim bratem i musi ją przerywać bo jacyś ludzie weszli mu z karabinami na teren posesji! Kiedy chowa przed żoną i dzieckiem broń, którą kupił bo boi się o ich życie? Przesyła piękne zdjęcia, cieszy się z przestrzeni, "wolności" z czasu spędzanego z rodziną bo pracuje tam tylko kilka godzin dziennie ale do końca szczęśliwy nie jest.

Nie wiem co był zrobiła na Twoim miejscu, mnie też strasznie ciągnie w takie miejsca ale sytuacja teraz w RPA jest mocno napięta żeby nie powiedzieć bardzo niebezpieczna i nie wiem czy bym się odważyła.

A czy Ty dałabyś radę? Pomyślałaś o kłusownikach w parku, jakbyś się zachowała spotykając ich? Co byś zrobiła gdyby Cię napadli, straszyli, grozili? Dałabyś radę emocjonalnie wiedząc, że może spotkać Cię tam coś złego? Życie w niepewności to męka. Bo jeśli miałabyś pojechać i widzieć wiele pięknych rzeczy i przeżyć piękne chwile ale wrócić ze starganym zdrowiem to nie warto się w to pakować.

A może w tereny miałabyś jakąś obstawę, kilku ludzi z odpowiednim sprzętem? Może byś mieszkała w miejscu chronionym i miała jakiegoś opiekuna? Wszystko ma swoje plusy i minusy. Dowiaduj się jak największej ilości szczegółów póki masz czas. Pytaj dosłownie o wszystko! Jeśli coś Cie będzie mocno niepokoiło to daj sobie spokój a jeśli uznasz, że chcesz zaryzykować to jedź i baw się dobrze.
Jeżeli chodzi o te safari to w każdym bierze udział 2 uzbrojonych ludzi plus tak aosoba jak ja, która ma się zajmować końmi klientów. Niemniej jakby nas napadła grupa kilkunastu ludzi, to co z tego że mielibyśmy 2 karabiny 🙄

Ale wiecie ja takie rzeczy też zawsze słyszałam o krajach Ameryki PŁd, tymczasem mam przyjaciółke w Chile i mówi, ze tam jest bezpieczniej jak Europie. Mówi, że ludzie są wspaniali, kobiety sa szanowane, żyje się tam spokojnie, bez pośpiechu, ma się mało pieniędzy, ale ona mówi że tam jest dużo bardziej szczęśliwa niż w Europie, nawet jak tu więcej zarabia. Owszem są niebezpieczne miejsca, ale ona mówi, że takie są wszędzie. Brazylia w każdym razie i Argentyna sa wg niej bardziej niebezpieczne, ale ona jeździ i po tych krajach od lat(jest przewodnikiem turystycznym) i mówi, ze nigdy nie została napadnięta, nigdy ją nic niemiłego specjalnie tam nie spotkało. Mówi, że gorzej była traktowana pracując jako kelnerka w Niemczech niż tam łapiąc jakąkolwiek robotę...
Po prostu są miasta gdzie nie wychodzi się poza chroniony hotel, są dzielnice gdzie nei wchodzi się nawet z ochroniarzem, ale ogólnie rzecz biorąc można przez kraj podróżować i wcale nie jest to taka dzicz jak się nam przedstawia w Europie.
Strzyga   Życzliwościowy Przodownik Pracy
28 kwietnia 2010 20:57
branka, serio? bo na przykład moje znajome z Brazylii mówiły, że tam jest mega niebezpiecznie ina przykład zawsze trzeba nosić ze sobą jakąś kasę, żeby mogli Cie okraść. jak podejdą do Ciebie i będą chcieli Cię okraść, a Ty nie będziesz miała ze sobą kasy, zaszlachtują Cie ze wściekłości. Jak będziesz miała kasę, może też, zależy od dnia.

Chłopak siostry będąc w Boliwii jechał autobusem. Zatrzymali autobus, kazali im wszystki9m wysiąść i każdemu przykładali pistolet do głowy, żeby oddał wszystko, co ma. Takich historyjek można przytaczać bardzo dużo. My tu sobie w Polsce siedzimy i myślimy, że tam wcale tak nie jest i to jakieś ploty i stereotypy. Niestety, tam na prawdę jest mega niebezpiecznie.
Aby odpisać w tym wątku, Zaloguj się