koral

Konto zarejstrowane: 10 sierpnia 2010

Najnowsze posty użytkownika:

Stajnie w Warszawie i okolicach
autor: koral dnia 08 maja 2014 o 07:16
chcialabym napisac kilka slow odnosnie stajni hav-anna, ktora prowadzi forumowa aniaagre. Wiele osob wyjezdzajac gdzies, chcac oddac konia na emeryture czy nawet na jakis czas by odpoczac szuka czegos dla swojego czworonoznego. to mega trudne znalezc miejsce, gdzie zostawia sie konia ze spokojna glowa.w mojej sytuacji byl to wyjazd, wiedzialam, ze po wyprowadzce za granice nie bede w stanie sprawdzic jak sie miewa kon. Musze powiedziec, ze kontakt z wlascicielka jest super. Czasami jak wariatka pytam jak kon, czy grzeczny, co robi (jak taka nadrwalizwa matka co oddaje dziecko do przedszkola) i co ciekawsze Ania ani razu nie zlekcewazyla moich pytan. Zawsze odpowaida, pokazuje zdjecia - to swiadczy tylko o tym, ze nie mecza jej ludzie z ktorymi wspolpracuje, nie ma na wzgledzie zgarnac kase i unikac kontaktu, bo przeciez kon ma dobrze. Sa u niej konie takie jak stara babunia kobylka ktora raz straszyla, ze wybiera sie za teczowy most, ale dzieki szybkiej reakcji Ani klacz jest dopilnowana i sprawdzona CODZIENNIE. niby nic, ale jak ma sie konia specjalnej troski (slepego, starego, po kontuzji) to niesamowicie wazne jest to wlasnie codziennie sprawdzanie czy wszystko ok. polecam ta stajnie kazdemu. jak wyjezdzalam rozwazalam kilka stajni ale popytalam wsrod znajomych o rekomendacje i wiele osob ja polecalo. szukalam potem na re-volcie i niewiele tu o niej, stad pomyslalam, ze moze warto dac innym cynk, ze ktos taki jest niedaleko i ma taka fajna oferte. aaa i jeszcze poza opieka to warto dodac, ze konie sa na dworze tak dlugo jak pogoda pozwala i co wazniejsze nie wietrza sie stojac na piachu i patrzac na jedna kepke trawy 🙂
Kącik Rekreanta cz. V (rok 2012)
autor: koral dnia 18 listopada 2012 o 00:53
Chyba Nirv nie sądziła że tu zajrze i liczyła, że Dzionkowa pikatnie i soczyscie opisze jak to po 2 tyg leczenia grudy wypuściłam konia na padok. Zachorował. Nie zauważyłam tego. Wsiadłam na niego. Zupełnie niechcący przyczynilam się do pogorszenia stanu konia. Odwodnil się, były problemy z jelitami. Miał podawane kroplowki. Historia jest zawiła i jak widać Nirv założyła że nie mogę w spokoju leczyć mojego konia tylko muszę byc ukamienowana za swój błąd. Tyle ile łez nad nim wylalam t to aż ciężko mówić. Mam mega poczucie winy.
Kącik Rekreanta cz. V (rok 2012)
autor: koral dnia 17 listopada 2012 o 23:26
to ja Karolina Maronowa - jak to Nirv napisała. Naprawdę nie rozumiem jak można mieć kontakt do nas telefonicznie i nie zapytać o to w najprostszy, bezpośredni sposób tylko pisać na forum. Napisałam podziękowanie za pomoc w leczeniu konia, a Nirv zrobila z tego tanią sensację. Tak jak kiedyś z tym, że Dzionkowa konia po brzuchu czy gdzieś indziej kopała. Naprawdę gęba to nie wycieraczka i nie ma co na siłę wycierać o nią buciorów. Zajmij się swoim koniem i jego leczeniem, bo masz już z nim wystarczająco dużo zachodu by objąć jeszcze zachód - ale ten warszawski (po drugiej stronie wisly).
naturalna pielęgnacja kopyt
autor: koral dnia 24 czerwca 2012 o 00:46
Pozwolilam sobie napisać pw do Ciebie.
Miarka ma ok 1kg. Strugany przez koleżankę.

Wet dokładnie tak mówiła, że stoi na podeszwach, że obniżanie kątów spowoduje tylko problemy, ze kopyto "chce być" na takich pietkach, że obniżając pietki zabieramy cenne mm podeszwy, stąd pierwszy mój post z zapytaniem o ten środek do wypelnienia/ zalania podeszwy.
naturalna pielęgnacja kopyt
autor: koral dnia 23 czerwca 2012 o 23:28
Rasa wlkp, 172cm, ile waży? nie mam pojęcia. Wetka oceniała na 550-600kg. Nie umiem powiedzieć. Jeśli zdjęcie pomoże oszacować Ci jego masę to je wkleję. Jest po karierze skokowej. Hodowli posadowskiej. 

Koń chodzi na pastwisko od 7 do ok 21 codziennie. Pod siodłem pracuje ok 3-5 razy w tygodniu - w zależności jak mi się uda wygospodarować czas. Jazdy typowo rekreacyjne, ale tylko po płaskim.

Teraz był zrobiony zdecydowanie mocniej. Do tej pory strugany był zachowawczo, czyli tylko to co się proszkowało.

Tak wyglądają jego kopyta z przodu: 


dodam jeszcze zdjęcie z czasów jak był podkuty i zgubił podkowę:


Analizując co piszecie dziewczyny (po nocach będą mi się śniły te kopyta) to tak:
1. kość kopytowa na zdjęciach rtg wyszła raczej równolegle do podeszwy. nie rzuciło mi się w oczy by była tam jakaś duża różnica skupiająca na sobie moją uwagę. Może niewiele - z kilka milimetrów było wyżej od strony piętek. Żałuję, że nie mogę odtworzyć zdjęcia, by to pomierzyć. Napiszę do dr na fejsie, bo musimy się jeszcze spotkać.
2. miseczki to u niego nigdy nie było. Kopyta miał płaskie jak talerze.
3. radykalną zmianą żywieniową było to, że zwiększyłam mu o 1 miarkę owies na śniadanie. Suszono mi głowę w stajni, że jestem już częściej niż w okresie zimowym i że on ze względu na zwiększony wysiłek, a także wzrost i wagę powinien dostawać więcej. Jeździło się bosko. Chętny, lekki. Kopyta chyba właśnie powiedziały, że to nie był dobry pomysł. Natomiast zupełnym zaskoczeniem dla mnie jest to, że rok temu jadł 6miarek owsa, był podkuty i nic się nie działo. Choć być może tylko nie dawało o sobie obrazu przez podkowy.
4. po pastwisku i trawiastym czworoboku chodzi kulejąc, ale o wiele gorzej idzie po ubitej piaskowej nawierzchni przed stajnią, która jest bardzo twarda. Na betonowej myjce najmocniej. Baardzo skracał. Zupełnie nietypowe jest natomiast to, że badany czułkami nie zareagował bólem na jakikolwiek kawałek kopyta. Dr zbadała termometrem czy gdzieś grzeje to różnica na zew kącie wsporowym PP było o 0,5stopnia, czyli prawie nic.

ps: znów edytuje, bo dopisuje co mi się przypomina. Wybaczcie najmocniej, ale chciałabym mu jakoś pomóc, a nie bardzo wiem jak...
naturalna pielęgnacja kopyt
autor: koral dnia 23 czerwca 2012 o 22:32
kurde walczyłam z płytą, ale okazuje się, że coś z nią nie tak. Komputer widzi ją jako pustą. Mam nadzieję spotkać się z wetką jutro lub pojutrze. Oby nie skasowała tych zdjęć, bo kasa pójdzie w błoto 🙁
Diagnozowała pani Ludmiła Strypnikowska z Equimedu.

mam nadzieje, że te zdjęcia coś pokażą:
to jest prawy przód z poczatku maja, jak koń jeszcze nie kulał. Nie mniej jednak od tego stanu - jeśli analizujemy kąty i piętki - niewiele się zmieniło. Kopyto wygląda raczej tak samo.

A to jest podeszwa sfotografowana na szybko telefonem w czwartek jak koń już był kulawy (zdjęcie w dosłownym słowa znaczeniu gówniane🙂 ):


W odpowiedzi na pytanie o żywienie już rozupisuje jak dostaje jeść:
śniadanie:
1,5 miarki owsa
kolacja:
1 miarka owsa
0,5 miarki musli
1 duuużą garść sieczki
W daniach kiedy jestem u niego dostaje jeszcze wysłodki niemelasowane. Wsypuję ok 4 garści wysłodków. Czasami 3/4 miarki otrąb na ciepło. Teraz jak jest kontuzjowany obcięłam śniadanie do 1miarki, a kolację do 0,5.

ps: przepraszam, edytowałam, bo złą nogę wkleiłam.
naturalna pielęgnacja kopyt
autor: koral dnia 23 czerwca 2012 o 18:41
tak, koń został rozkuty na jesień. do tej pory nie kulał, więc można pokusić się o stwierdzenie, że podeszwa nie była zbyt cienka. Pytając o zdjęcia masz na myśli RTG czy zwykle zdjęcia kopyt i postawy konia?
co do kości kopytowej, to robiła pomiar i na całej długości kości z góry jest taka sama odległość, co wg niej wskazuje na to, że rotacji kości nie ma i że nic się z kością nie dzieje. Natomiast zasugerowała, że chcąc obniżać piętki jesteśmy zmuszeni ścinać też podeszwę - zabierając cenne milimetry. Poprosiłam ją o opis na maila problemu i diagnozę, bo nie chcę - przez swój brak znajomości tematu - pomylić faktów 🙂
naturalna pielęgnacja kopyt
autor: koral dnia 23 czerwca 2012 o 16:56
witam,
jestem tutaj bardzo często, ale rzadko piszę. Szybko nakreślę problem. Koń po rozkuciu jest werkowany naturalnie. Oczywiście, żeby nie było tak łatwo walczymy z utrudnieniem jakim jest koziniec i dość strome kopyta. W zimie konie stały na suchych padokach do 15, a potem w boksach (wybierane codzinnie, raczej sucho). Z kopytami wówczas niewiele się działo, całość kopyta twarda i zwarta. Teraz jak wychodzi na dwór od 7 do 20 to kopyta zaczęły "puszczać". Kąty wsporowe zaczęły się proszkować, podeszwa wykruszać. Gdzieniegdzie porobiły się różnice w poziomie kopyta nawet na pół cm. Falszywa podeszwa otoczyła dookoła strzałkę. Od kątów i w zdłuż ścian puszczała. Callus twardy jak kamień, a kilka milimetrów od ściany proszkowało się bardzo mocno. W efekcie kopyto wyglądało tak:


przy ostatnim struganiu wyrównane zostało na tyle by podeszwa nie wystawała ponad brzegi kopyta. Efekt taki, że koń kulawy. Nie zwlekając wezwałam weta. Nie byłam pewna od czego koń kuleje, więc żeby się upewnić zrobiliśmy masę badań. od prób zgięciowych poprzez znieczulanie stawów. Wyszło, że od podeszwy. Nastepnie wykonaliśmy badania rtg. Wykazało, że kopyto ma tylko 1cm podeszwy na kulawym prawym przodzie (mierzone od czubka kości kopytowej do podeszwy) (na lewym 1,5cm)! Nigdy - odkąd jest u mnie nie miał "chlastanej" podeszwy do żywego. Zazwyczaj było to tylko to co było martwe, bo strugaliśmy bardzo zachowawczo.
Diagnoza: koń kulawy od podeszwy, przez wysokie piętki obciąża bardzo mocno podeszwę. Ciężar opiera się na przodzie kopyta powodując (prawdopodobnie) scieranie się podeszwy. Wobec tego, podeszwa cały czas produkuje narośle (kalafiorki) by mieć większą ochronę. Na pytanie o sukcesywne, aczkolwiek powolne obniżanie piętek wetka powiedziała, że zważywszy na wiek konia - 16lat możemy niechcący zerwać ścięgna lub doprowadzić do rotacji kości. Powiedziała, że jego wada prawdopodobnie nie pozwoli się "naprawić"; w rozumieniu zdjąć ciężar z przodu kopyta odciążając go.
zaczęłam sporo czytać o butach i innych patentach umożliwjących chodzenie. Przy okazji znalazłam to: http://www.ihaha.pl/product_info.php?cPath=35_128&products_id=401&osCsid=d6b14e1b31525438b1c133e41ce664fc
chciałabym zapytać czy ktoś z Was używał czegoś takiego? wetka najpierw zaproponowala kucie na zamkniete podkowy, ale jak to określiła kierowała się przeświadczeniem, że chcę pilnie jeździć. kiedy powiedziałam, że nie chcę podków powiedziała, żebym poszukała jakichś innych rozwiązań na ochronę podeszwy. Pytanie zasadnicze jest takie czy są przypadki kopyt/ koni, którym nie da się pomóc i trzeba utrzymać patologiczny stan w obawie przed konsekwencjami naprawy, że jest już po prostu za późno, a kilkuletnie kucie i wada postawy nie pozwolą na jakąkolwiek ingerencję?
naturalna pielęgnacja kopyt
autor: koral dnia 23 lutego 2012 o 23:37
witajcie, piszę w tym wątku po raz pierwszy. Chciałabym zapytać czy ktoś z Was spotkał się z czymś podobnym i mógłby powiedzieć o co chodzi 🙂 mojemu kopytnemu zaczęło się tak łuszczyć na zadzie. Nie wiem dokładnie od kiedy tak ma. Nie potrafię powiedzieć czy na obecną chwilę jest już mniejsze niż na początku, czy też większe czy się jakkolwiek zmienia, dlatego, że przez choroby nie byłam w stajni dłuższy czas i nie widziałam z czego i jak to wyewoluowało. Widzę sam efekt, który jest bardzo podobny do tego kopyta na zdjęciu (to nie mój koń, to tylko jakieś foto z netu):



od strony piętki to wygląda jak białe kawałeczki jakby czegoś na kształt serka (?) i jak pociągnęłam po tym delikatnie kopystką to schodziło tak jak błoto, bez oporów (domniemam, że jest to rozmiękczona wersja tego co się łuszczy koło koronki, a różnica w wyglądzie wynika z kontaktu z mokrym).
Czemu tylko na zadzie to ma? Owsa wcina tylko 2miarki/dzień. Czy ma to jakiś związek z opojami? Koń po dłuższym okresie kucia został rozkuty w paź 2011 i od tamtej pory werkowany naturalnie.
Macierzyństwo a jeżdziectwo
autor: koral dnia 22 lutego 2012 o 01:14
witajcie, piszę po raz pierwszy w tym wątku 🙂 kilka słów o moim inwentarzu: 2 dzieci, koń i mąż 🙂
większość koleżanek w stajni to bezdzietne panny, takie z "bagażem" jesteśmy tylko we dwie; teraz w sezonie chorobowym obydwie mamy problem z jeżdżeniem. Najpierw była u nas ospa (2tyg kwarantanny), potem jakieś przeziębienie męża, teraz ja choruje. W rezultacie koń ma wolne już 3tydz. Jeździłam do niego wieczorami naszykować jedzenie, ewentualnie ruszyć luzem i tyle. Ostatni raz siedziałam na nim 10dni temu. Do piątku mam antybiotyk i nie mogę wychodzić. Załamka. Mąż ma ważny projekt, klepie po naście godzin codziennie... jak już jest w domu to jest na tyle późno, że wycieczka do stajni traci sens. Dzisiaj prosiłam koleżankę o naszykowanie jedzenia na 4dni.
Jak sobie radzicie podczas choroby dzieciarni? Prosicie kogoś o ruszenie konia? chodzi mi o takie dłuższe choroby.

jak pracować z koniem, który mocno przeżywa wpuszczanie nowych koni do stada?
autor: koral dnia 10 października 2011 o 14:39
dzięki dziewczyny za wszystkie pomysły 🙂 będę wprowadzała w życie i czekała na efekty 🙂 jutro pewnie zastanę go w boksie, ale następnym razem zrezygnuje z jazdy i spraktykuję metodę przypinania, prowadzenia i puszczania.

Mój mąż się śmieje, że on mi sugeruje, że za mało czasu z nim spędzam i że w ten sposób przedłuża moje wizyty u niego 🙂 no nic, staram się nie tracić nadziei 🙂
jak pracować z koniem, który mocno przeżywa wpuszczanie nowych koni do stada?
autor: koral dnia 10 października 2011 o 14:21
wygląda to tak, podchodzi do żarcia i gryzie sobie jabłko. Obserwuje jego ciało, widzę kiedy jest napięty, nic nie robię, czekam aż wyluzuje. Kiedy zauważę, że stoi spokojnie, podnoszę prawą rękę i przypinam uwiąz. On zachował się tak, jakbym go totalnie zaskoczyła, ale nie wiem czy on to widział czy nie. Jest dość wysoki, więc rękę musiałam unieść, co oczywiście nie jest jednoznaczne z tym, że to widział. Myślę, że mógł to odebrać jako "cap". Jednak to zdarzenie miało miejsce tylko raz - właśnie w sobotę. Poprzednim razem jak nie dawał się złapać wypuściłam go z 17 i 19letnim koniem, które przychodziły na zawołanie. Nie podchodziłam nawet do swojego, po prostu poszłam do stajni otworzyłam 3 boksy, wrzuciłam po marchewce do żłoba (żeby mi się towarzystwo nie rozlazło) i poszłam po konie. Wzięłam staruszki, mój człap człap za nimi. Każdy poszedł do swojego boksu, staruszki po zjedzeniu marchwi odprowadziłam z powrotem na pastwisko, mojego wyciągnęłam z boksu na jazdę. Grzeczny jak anioł. Ta metoda poskutkowała i po 2 takich razach, kiedy przychodziłam sam już podchodził. Potem wrócił na duże pastwisko do wszystkich koni. Było ok. Zabierałam go bez najmniejszego problemu. W sobotę znów zabawa. Nawet nie spodziewałam się, że tak będzie, więc tym bardziej szłam pewnie po niego, dopiero na ostatnich metrach zobaczyłam, że będzie zwiewał.

Do tej pory myślałam, że to jakiś aspołeczny typ, który pozbawiony padokowania nie potrafi odnaleźć się w stadzie. Kiedy inne konie go przeganiają to ucieka, nie walczy, nie szczurzy się, nie sprawdza swoich możliwości, nie próbuje zdobywać stada. Ma ekipę 2 kolesi, z która trzyma się na uboczu. Nawet ten spokojny walaszek, którego zostawiłam chciał go przeganiać od jabłek.

Jest też u nas jeden koń, który atakował konie kiedy ktoś do nich podchodził, ale mnie się to nie zdarzyło, być może stajennemu, a on nie połączył faktów. Szczerze przyznaje, że nie wiem gdzie szukać przyczyny.
jak pracować z koniem, który mocno przeżywa wpuszczanie nowych koni do stada?
autor: koral dnia 10 października 2011 o 13:49
Nie łapię go, nie skradam się; raczej warunkuje go jedzeniem - podejdź to dostaniesz coś dobrego. Nie jestem w stanie teraz sprawdzić czy sobotnie poczynania przyniosły jakiś efekt, bo nie mogę pojechać do niego aż do jutra wieczorem. To nie jest też kwestia mnie i mojej energii przy wchodzeniu na pastwisko, bo on jak już złapie fazę to od każdego ucieka. Może też źle to nazywam uciekaniem, on po prostu stosuje technikę unikania. Nie są to dzikie zrywy to galopu, tylko sobie stępem odchodzi, czasem jak jestem za blisko to wolnym kłusem odbiegnie na kilka metrów, ale praktycznie cały czas po okręgu - tak jakby był na lonży.

To jest naprawdę super koń, byłby idealny, gdyby nie to sprowadzanie z pastwiska.
jak pracować z koniem, który mocno przeżywa wpuszczanie nowych koni do stada?
autor: koral dnia 10 października 2011 o 12:57
to ja naiwnie myślałam, że on taki biedny, że przeżywa, a on taki cwany, że mnie wykiwał 🙂 tak teraz myślę, że może dopuszczanie nowych powoduje, że chłopaki się ganiają, jest impreza i jest ciekawie, i wówczas on tym bardziej nie chce zejść.
największy problem i tak ma stajenny, bo u nas konie sprowadzane są w reku. Zatem zgarnięcie klaczy i wałachów zajmuje mu ok godziny. Moja sztuka idzie sobie luzem obok innego konia, bo podejść do siebie nie da, nawet jak widzi, że stado schodzi.
jak pracować z koniem, który mocno przeżywa wpuszczanie nowych koni do stada?
autor: koral dnia 09 października 2011 o 14:43
Niedawno wydzierżawiłam konia. Przyjechał 27 sierpnia. Przez miesiąc wszystko było ok. Nic się nie działo. Konisko szczęśliwe. Po ok miesiącu do stajni przyszedł nowy koń, wpuszczenie go do stada spowodowało, że mój koń dostał świra i wydaje mu się, że człowiek go gania (chyba tak jak konie w celu zdominowania) i ucieka od ludzi. Musi być sprowadzany luzem za innym koniem, bo nie da do siebie podejść. Początkowo myślałam, że może coś się wydarzyło w stajni, ale nie on po prostu przeżywa ustawianie hierarchii w stadzie. Na jakiś czas wypuszczałam go na pastwisko z 2ką starszych koni, które zawołane przychodziły. Nauczył się od nich, że jak człowiek woła to nie trzeba uciekać. Już było ok. Mogłam wchodzić do niego na pastwisko (to zbiorcze gdzie jest ok 15koni) i zabierać go na jazdę bez najmniejszego problemu. Teraz w piątek przyjechały dwa nowe konie i sytuacja się powtarza. Wchodzę do niego wczoraj i już po jego postawię widzę, że ma zamiar uciekać, podchodzę, a on dyla. Nie ucieka daleko. Krąży wokół mnie, tak jakby był na lonży. Poszłam do stajni po jabłka. Odgoniłam te konie, które są agresywne, zostawiłam źrebaka i wałaszka - bardzo spokojnego. Moje zwierze po jakiejś chwili zainteresowało się i podeszło. Gryzł jabłko na wyciągniętej szyi i uciekał. Za którymś razem wyluzował i korzystając z okazji, że nie jest napięty przypięłam uwiąz, zaczął się cofać, ewidentnie chciał uciekać, ale widząc, że mam go na lince, odpuścił i poszedł za mną tak jakby nigdy nic. Mogę przy nim zrobić wszystko. Przy czyszczeniu misiek, na jeździe spokojny, posłuszny. Nie radzi sobie tylko w stadzie.
Po pracy wypuściłam go z powrotem do stada, poszłam do stajni po cukierki, starałam się z nim pracować w ten sposób, by dawać mu cukierka i odchodzić, by do mnie podszedł, by podążał za mną. Chodziłam z nim tak po pastwisku, potem odprowadził mnie do bramki (już bez cukierków).
Nie wiem czy będę musiała go odblokowywać po każdym dołączaniu nowego konia do stada czy też jemu to minie - dodam, że koń ma 15lat, przez ostatnie lata życia raczej mało wychodził. Głównie spędzał czas w boksie.

Jak sobie z tym poradzić? Zabranie go wczoraj z pastwiska zajęło mi ok 25min. Czy ktoś z Was spotkał się z takim zachowaniem? Jak mogę mu pomóc?
Stajnie w Warszawie i okolicach
autor: koral dnia 21 listopada 2010 o 16:44
Burza to Ty? z Piorunem? ta sama z FB? idz na Fejsa pozazdroscilam Wam aplikacji na zadku i dzisiaj wyciapalam Narwikowi na tyłku herb 🙂 po tym jak obczailam jak sie "tnie" w konskich wlosach to wydumałam, ze nastepna bedzie 4 listna konczynka 🙂


a co do stajni. ile ludzi tyle temperamentow - jedni potrafia rozmawiac spokojnie na argumenty, inni dodaja sobie pewnosci poprzez podnoszenie glosu czy zaklniecie, ale tak jak napsiala Burza - czasami sa jakies podteksty, sytuacje ktorych nie znamy i wtedy po wniknieciu doglebnym mogloby sie okazac, ze osoba, ktora z pozoru nie miala racji tak naprawde slusznie zareagowala. choc przyznam, ze sama tez pewnie czulabym sie niezrecznie w momencie, w ktorym ktos podnosi glos przy postronnych osobach 🙂
Stajnie w Warszawie i okolicach
autor: koral dnia 21 listopada 2010 o 16:38
w dobie, gdzie kazdy z nas widzial Liszowska wcianajaca mcdonalda i inne slawy inflagranti trzeba bylo robić zdjęcia tym galopującym koniom 🙂 wowczas wlasciciel nie moglby sie wyprzec. ja w ciagu ostatnich 2 lat w stajni nie spotkalam sie z takim przypadkiem, moze to bylo zanim do stajni trafilam. jesli tak to zwracam honor 🙂 nie jestem tu po to by sie klocic. rowniez uwazam, ze dobra stajnia obroni sie sama.szkoda mi sie zrobilo p. Ani, bo widze, ze to wlasciwa osoba na wlasciwym miejscu.

poza tym mamy w stajni dziewczyne, ktora konczy studia na weterynarii. sadze, ze jesli specjalista wstawia konia do stajni to znaczy, ze pozytywnie je ocenia [warunki].

Stajnie w Warszawie i okolicach
autor: koral dnia 21 listopada 2010 o 14:59
chcialabym wrocic jeszcze do tematu stajni slupno. nie mam co fakt wlasnego konia, ale dzierzawie super wałaszka 🙂 to, ze mam tego konia to zasluga wlascicielki stajni. p. Ania zobaczyla, ze mam ambicje na cos wiecej, a mozliwosci koni rekreacyjnych juz wyczerpalam. pogadala z dziewczyna, kotra rozpoczela studia i prace, a przez to miala mniej czasu na konia. jestem jej za to bardzo wdzieczna, bo ja wowczas nawet nie wiedzialam, ze jest taka mozliwosc.
tak, to ta niedobra kobieta, z ktora sie nie da rozmawiac tak bezinteresownie nam pomogla, zrobila to sama z siebie. moglabym na wiele rzeczy narzekac w tej stajni, ale ostatnia osoba bylaby wlascicielka. mialam swego czasu problem z koniem, bo bal sie potrownie hali prosilam wowczas p. Anie czy zechcialaby mi towarzyszyć ze swoim koniem, nie odmawiala, czasami prosila o wolniejsze czyszczenie by mogla czegos tam jeszcze dopilnowac, ale wsiadalysmy razem. wielokrotnie choc nie brala za to grosza pomagala mi z koniem, jak z nim pracowac, co robie zle itp. nie raz prosilam o pomoc, o zerkniecie na nogi, o zerkniecie na ugryzienie, prosilam o rady. jest to kobieta, ktora ma ogromna wiedze poprata latami doswiadczen. nie jest to wlasciceil, ktory zadziera nosa i trzyma wszystkich na dystans, wiele razy przychodzi do nas usiasc i pogadac - czy o koniach, czy o zyciu.

nie bylam w zbyt wielu stajniach. mam jedynie porownanie stajni slupno ze stajnia w paszkowie i ze stajnia w pecicach. choc nie ma jakis luksusow to mamy wszystko to co jest potrzebne na codzien 🙂

co do dosc mocnej reakcji P. Ani na forum. nie pochwalam tego, ale "nic co ludzkie nie jest mi obce". moja kolezanka dowiedziala sie, ze maz ja zdradza i co zrobila? poszla do kochanki i na kolanach ja blagala by odpuscila, by zostawila go w spokoju, dla dobra dzieci i rodziny. ludzie sie z niej smiali, ze sie zblaznila itp, ale czasami jak sie kogos mocno zrani to robi cos, czego w zyciu by nie zrobil. mysle, ze teraz bylo podobnie.

odnosnie ogrodzenia z pastucha - jestem w tej stajni ok 2 lat i jeszcze nie widzialam konia, ktory dałby noge z padoku. piszac takie opinie o blakajacych sie koniach po ulicach mysle, ze w pewnym stopniu ublizacie nam - wlascicielom i dzierzawcom koni. czy to jest tak, ze my swoich koni nie kochamy? nie chcemy o nie dbac? przeciez nam tez zalezy na bezpieczenstwie, wspolpracy, komunikacji.

osobiscie uwazam, ze ten watek wcale nie oddaje prawdy o stajniach. wiele ludzi pisze, a "bo ja slyszalam, ze kolezanka kolezanki mowila". wydaje mi sie, ze o wiele wiarygodniej by bylo gdyby o stajniach wypowiadali sie ludzie, ktorzy po bezposredniej wizycie chca sie podzielic opinia. nie mowie, ze maja to byc superaltywy, ale rzeczowe argumenty.
Galeria Końskiej Rewii
autor: koral dnia 06 września 2010 o 19:49
hkm pistacja - czaprak i owijki
galeria zdjęć dla forumowiczów-szmatoholików
autor: koral dnia 10 sierpnia 2010 o 12:58
witam 🙂 to mój pierwszy post, ale postanowiłam dołączyć do grona szmatoholików 😉

czaprak i owijki HKM- kolor: pistacja