ciąża, wyźrebienie, źrebak

Isabelle, co się stało?  :przytul: :przytul: :przytul:
Isabelle, ?? 🙁
Gillian   four letter word
11 kwietnia 2015 10:06
no nie 🙁
luisa a gdzie ja sie nabijam?  😲 😲

isabelle ale twoje małe padło?!  🤔 🤔
przekopiuję moje "oświadczenie" z fb, bo nie mam sily pisać tego jeszcze raz, a uważam, że zasługujecie na to info, bo byliście ze mną przez całą "ciążę"

Jako, że mam dużo pytań, to opiszę "publicznie" co się stało.
Wieczorem nie było świeczek, Jody żarła normalnie, chciwie, jak to Kluska. Jeszcze pytałam Paulina Liwińska czy jak nie ma świeczek to mogę iść spać...Mnie za to dokuczał wybitnie silny ból brzucha, który nie pozwalał mi spać, więc w półśnie obserwowałam.
Około 5,30 zobaczyłam, że się pokłada i z pupala wystaje "bąbel" biały. Od razu popędziliśmy do stajni. Kopytek nie widać, jest balon z wodą. Telefon do weta. Jak kopyta nie wyjdą w ciągu 10 minut to dzwonić. Nie wyszły. Wet w drodze. Jak wet już dojeżdzał to udało się jej wypchnąć kopyta. Tuż obok kopyt było coś mięsistego i czerwonego. było to około godzinę po rozpoczęciu akcji. Kilka chwil później na miejscu był już nasz ukochany Pan Doktor.
Od razu ocenił, że malutkie jest martwe. Zaczęła się walka o wyjęcie małej. Była bardzo duża. Zakleszczona barkami bardzo. Do tego stopnia, że położyliśmy konia podczas ciągnięcia a Pan Doktor zaliczył upadek, gdy zerwały się łańcuchy do wyciągania źrebiąt. W końcu się udało.Wyszła od razu oblepiona łożyskiem.
Wtedy pan doktor ocenił, że łożysko się odkleiło. ot tak, żadnych przesłanek ku temu. Zbieg okoliczności. Kobyłka nie żyła już prawdopodobnie przed rozpoczęciem porodu. Udusiła się przez odklejone łożysko. I z tego miejsca pragnę powiedzieć, że wszyscy, którzy mówili "Daj spokój, sama urodzi, rano będzie źrebię w boksie ssało cyc" mogą się oficjalnie pocałować w dupę, bo jeśli posłuchałabym Waszych rad - nie tylko nie miałabym źrebicy, ale także Jody.
Jody dostaje zastrzyki, leży, odpoczywa. Mam nadzieję, że uda się jej z tego wyjść. A wyczekana klaczka byłaby pięknym koniem, tak marzyłam o źrebicy. Wyczekana, wypielęgnowana a jednak życie po raz kolejny ze mnie zakpiło, jakby grało mi na nosie i pytało "Ile jeszcze zniesiesz? kiedy się poddasz?". Nie wiem czy to nie jest ten moment w którym oddam walkoverem moją walkę o konie. Jak odpadła mi możliwość jeżdzenia to starałam się uśmiechać i zrobic tak, żeby przekuć to w marzenia o hodowli. Hodowla jak widać też nie jest mi pisana.
Isabelle ogromne wyrazy współczucia 🙁 po cichu podglądałam wątek i czekałam na tego maluszka, miałam nadzieję że wszystko będzie okej.. Życie Cię bardzo boleśnie doświadcza. Trzymaj się, proszę :kwiatek:
Isabelle strasznie mi przykro.. Wiem jak boli taka nagła i nieoczekiwana strata, ale nie poddawaj się! Jest Jody i musicie sobie obie z tym wszystkim poradzić. Wiem, jak to brzmi - ale będzie dobrze. Będzie bolało i będzie ciężko, ale pomyśl, że ta mała kobysia nie musi być na tym okrutnym świecie, mi to pomogło. Co prawda w tej chwili też mam łzy w oczach, bo po przeczytaniu Twojego postu wróciły wspomnienia po naszym niedawno zmarłym końskim przyjacielu, ale wiem, że jemu jest lepiej, tak jak Twojej małej. Trzymaj się, trzymam kciuki, żeby Jody z tego wyszła  :przytul:
Rudzik   wolę brzydkiego konia, niż piękną sukienkę
11 kwietnia 2015 11:12
Isabelle, nie mój wątek, ale czytałam go jak brazylijską telenowelę w oczekiwaniu na narodziny Twojego źrebaka. Było zabawnie, ale jak widać bywa też tragicznie. Gdy pojawiało się zdjęcie końskiego niemowlaka liczyłam na to, że to Twoje. Odwagi i siły życzę i nie poddawaj się, masz piękną kobyłkę, jeszcze spełnią się Twoje marzenia o hodowli. Innym też się zdarza śmierć przychówku, jednak chyba nie na początku przygody. Będzie dobrze, za rok na wiosnę też tu zaglądnę w oczekiwaniu na kolejny sezon Twojego serialu o ciąży Jody.
Isabelle, wchodziłam ostatnio na rv o dziwnych porach,  bo czekałam  na tego  zrebaka.  To okrutne,  że  akurat Ciebie  to spotkało.  Trzymaj  się  mimo  to, wymiziaj Jody i oby  ona  wyszła  z tego bez  szwanku!
Isabelle, wiem, twój ból jest teraz nie do opisania, ale... patrz, ile szczęścia w nieszczęściu ci się przytrafiło. Mógł cię nie boleć brzuch i ze zmęczenia mogłaś przysnąć. Mogłaś nie mieć kamerki, mogłaś nie mieć szczęścia z wetem, mogłaś tego bąbla nie zauważyć. Twojej klaczy przytrafiło się coś strasznego, a ty miałaś możliwość jej pomóc i zrobiłaś to na tyle efektywnie, że nie padła. Więc nie krzycz o nieszczęściu, bo moim zdaniem miałaś tego szczęścia sporo. Dla mnie właśnie to wyglądało, jakby ktoś nad tobą czuwał i pomógł ci uratować chociaż jedno końskie życie. Wiem, że to straszne i okrutne, ale niestety - przy porodzie wypadki się zdarzają. Mocno niesprawiedliwie - bo chuchałaś i dmuchałaś, starałaś się najciężej, jak mogłaś i ci się nie udało, a takiemu "dziadowi" zza szopy, co kryje byle jak i nie opiekuje się koniem dobrze - się udaje. Ale nie ma co patrzeć na innych, trzeba patrzeć na siebie. Jak się uspokoisz i ochłoniesz, to wtedy podejmiesz decyzję, co robić dalej.

Ogromny żal, ogromna strata - ale nie pozwól, aby cię to przytłoczyło. Dużo złych rzeczy ci się przytrafiło w życiu, nie traktuj tego jako ogromny cios, tylko dar od losu, że Jodie mimo przeciwności losu żyje.

I nie krzycz na osoby, które chciały cię uspokoić. Właśnie zależało im na tym, abyś z nerwów zębów nie zjadła, żebyś nie martwiła się potrójnie.
ms_konik   Две вечности сошлись в один короткий день...
11 kwietnia 2015 11:41
Isabelle bardzo Ci współczuję... i wiem, jakie to uczucie.
My też tak czekaliśmy na naszego pierwszego źrebaka. Całe szczęście, że
chłop wstawał co dwie godziny i maszerował do stajni, bo rano byłoby już po kobyle.
To życie nas tak cholernie testuje. Zapytuje, czy aby jesteś pewna, że chcesz to właśnie robić.
Gdyby nie to, że już następne brzuchate czekały z rozsypką, to poważnie bym się zastanawiała
nad tym naszym hodowaniem 🙁.
Tak czy owak, życzę Ci, żebyś się nie poddawała i dała szansę Jodi i sobie...
Jeśli nie "do trzech razy sztuka", to choćby do dwóch.
Shit tak mi przykro ! Myślałam wchodząc na rv ze juz urodziła i jest ok i ze ja jeszcze tylko czekam , dobrze ze klacz uratowalas , dbaj teraz o nią żeby nie było żadnych powikłań . Ja przy każdym porodzie mowię sobie ze to ostatni raz ze chyba lepiej kupić odsadka i nie przechodzić przez ten stres , ale kryje . Jestem teraz przerażona jak to bedzie u nastrzymajcie kciuki Please
Bardzo mi przykro 🙁
Isabelle, tak mi przykro  🙁 Wchodziłam tu dzień w dzień czekając na Twoje końskie dziecko. Ostatnio z każdą Twoją wiadomością byłam przekonana, że zobaczę zdjęcie źrebaka, że przeczytam jak to wszystko dobrze i łatwo poszło...  a przy okazji trochę odstresuję samą siebie.
Okrutne !

Jednak tak jak piszą wszyscy - całe szczęście, że Jody żyje. Trzymajcie się dzielnie  :przytul:
Martita   Martita & Orestes Company
11 kwietnia 2015 14:26
Isabelle Bardzo mi przykro. Przesyłam dużo ciepła dla Ciebie i Jody!
Isabelle bardzo Ci współczuję! po cichu czytałam wątek i czekałam na Twoje maleństwo... bądź silna, ochłoń, ważne, że masz Jody, masz dla kogo żyć i walczyć.
Isabelle strasznie Ci współczuje  😕 tak mnie zaintrygowałaś, że po cichu z niecierpliwością oczekiwałam na Twojego źrebaka. właśnie weszłam na rv żeby zobaczyć czy Jody sie oźrebiła  😕 Trzymam kciuki aby szybko wróciła do zdrowia!
Isabelle ja też podczytywałam, tak jak dziewczyny. Bardzo współczuję. Trzymaj się mimo wszystko i bądź silna. Ważne, że Jody żyje, mocno trzymam za nią kciuki. Będzie dobrze  :przytul:
Isabelle trzymaj się i nie poddawaj. Najważniejsze, że Jody żyje.  Hodowla jest trudna, wypadków zdarza się sporo, a na odklejone łożysko nie miałaś żadnego wpływu. Dziesięć lat temu moje pierwsze źrebaki urodziły się martwe. Były bliźniaki. Prawie donosiła i jedno było normalnej wielkości źrebakiem, a drugie jak alien- zmumifikowane... Byłam przerażona i pamiętam to zawsze. Przeżywałam całą ciążę tak jak Ty. Panikowałam, choć nie było trzeba. Dbałam. Zdarzyło się.

Gdybym się wtedy poddała , to wiem, że żałowałabym bardzo. Wyhodowałam potem kilka fajnych arabowatych i dziś po kilku latach przerwy od maluchów "robiliśmy" quarterka.
Isabelle przykro 🙁 trzymaj się...
Wiecie co jest w tym śmiesze?
ze wszyscy się ze mnie nabijali, wyszydzali, że panikuję. a ja byłam pewna, że coś się stanie, bo u mnie zawsze coś się dzieje. I jeszcze niedawno mówiłam, że jeśli komplikacje zdarzają się w 5 % przypadków to ja na pewno będę w tych 5%. I słyszałam, że tragizuję i wyolbrzymiam. A ja znam mojego pecha i wiem, że tak właśnie działa.

Tak samo wszyscy mówili, ze nie mam co patrzeć i mam spać normalnie. Jeśli posłuchałabym tych rad - nie miałabym nawet Jody. Więc po co takie rady? jednak moja panikująca natura utrzymała ją przy życiu a rady - zabiłyby ją.

A, że jestem rozgoryczona? ciężko, żebym nie była. Naraziłam własne zdrowie dla tego końskiego dzieciaka, doglądałam nocami samodzielnie, oporządzałam konie sama po 12 godzinach aktywnej pracy, o 12, 1 w nocy. Żeby wszystko było tip top. A co z tego zostało? zamiast spełnienia marzeń o zostaniu hodowcą zostałam z gigantyczną dziurą w portfelu, która się jeszcze powiększy (bo w poniedziałek mamy kolejną wizytę weta).

Nic dziwnego, że średnio mam ochotę dalej próbować, bo mój pech może sprawić, że za rok będzie znów to samo. I nie wiem czy to wszysto jest tego warte. Nie wiem czy to nie jest ten moment, w którym powinnam powiedzieć "Okej losie, zabrałeś mi możliwość jazdy, sprawiłeś, że zamiast jeźdzca jestem kaleką, a teraz zabrałeś mi moją namiastkę hodowli. Rozumiem, daję spokój, odpuszczam tę walkę o konie". Tak na spokojnie, bez nadmiernej reakcji emocjonalnej. Chyba zwyczajnie trzeba w końcu odpuścić.
Isabelle, co sobie ludzie gadają, to gadają, olej. Ufaj sobie, swojej intuicji i ewentualnie rad najbliższych!
Naprawdę mi przykro i trzymaj się!
A jak nie hodowla, to masz przecież cudowną Jody i trzymam kciuki, aby wróciła do pełni sił.
Condina   Charakter, Charisma, Klasse.
11 kwietnia 2015 18:03
Isabelle bardzo mi przykro, ale nie będę Cie pocieszać. Bo tak naprawdę to się nie da. Każde takie zdarzenie trzeba przeżyć samemu i ... do końca.
Hodowla to "bardzo ciężki kawałek chleba". Nie mówie tutaj o stronie ekonomicznej, bo jest ona istotna, ale jakoś tam da się ją ogarnąc - choc łatwo nie jest.
Mnie hodowla nauczyła przed wszystkim pokory. Planujesz krycie, potem kryjesz, czekasz... zrebna - nie zrebna... potem kryjesz ponownie.. w koncu jest  - trafiony zatopiony, potem 11 długich miesięcy..a potem niestety ...  dupa. W każdej hodowli są poronienia, traci się zrebaki, bo albo się urodziły martwe, albo padają po 2-3 dniach bo cos tam - nie mówi się o tym głosno - nikt się tym nie chwali... traci się młode konie - rózne są przypadki niestety. Odchodzą też zasłużone klacze  hodowlane, sportowcy, czy końscy ermeryci.
Nie można się do tego przyzwyczaić, ani z tym oswoić. Przynajniej ja nie potrafię. Każdą stratę tak samo przeżywam. Niektórzy patrzą na mnie jak na wariatkę, bo przecież "ludzie mają gorsze probelemy", no ale w danej chwili taki "koński" problem to koniec świata... Każde odejście czworonoga to dla mnie osobista porażka, zawsze stawiam pytanie co by było gdybym ja coś inaczej zrobiła... Nigdy nie ma odpowiedzi ...
Milla,  no mam. z tym, że jedyna opcja w jakiej mogłabym mojej cudownej Jody użyć to  bryczka, a na to mnie zwyczajnie nie stać. więc zostaje... patrzenie. moze taki dzień, ale średnio mnie to dziś raduje 😉
Isabelle a spacerki stępem do lasu na Jody? To wbrew pozorom daje ogromną frajdę i bardzo oczyszcza umysł 😉
Isabelle- też myślałam, że dziś wieczór przeczytam Twoją radosną nowinę....przykro mi ogromnie.

Takie jest życie i każdemu kładzie kłody pod nogi. Też przeżywam rozczarowanie, bo przyszła piękna i wyczekiwana wiosna, a koń kontuzjowany, leczenie pochłonęło wszystkie dostępne fundusze, chuchałam i dmuchałam, a teraz mogę popatrzeć jedynie, jak spaceruje po padoku.

Będzie lepszy czas.

Rok temu mój znajomy po siedmiu ogierkach z kolei doczekał się klaczki...nie przeżyła jednego dnia.
A.   master of sarcasm :]
11 kwietnia 2015 20:37
Isabelle tak niestety czasem bywa... przykro mi niezmiernie  :przytul:


Nasz trzeci tegoroczny źrebak okazał się trzecim ogierkiem, klacz, wieloródka, zawsze dawała sobie radę sama ale do tej pory rodziła drobne klaczki, ogierka po raz pierwszy - a okazał się takim byczkiem, że musiałam pociągnąć bo nic poza pyszczkiem i kopytkami nie chciało wyjść siłami natury.
Zairka   "Jeżeli jest Ci pisany to będzie Twój..."
11 kwietnia 2015 22:26
Isabelle Ogromnie mi przykro, nie wiem co wiecej moge napisac pozatym że teraz już sama zaczynam panikować 🙁
Trzymaj sie :kwiatek:
isabelle co za goówno!!  😤 😤 😤 czekałam na zrebolka jak na swojego  😕
wiesz.... ja tez tak stracilam wyczekanego zrebaka 2 lata temu (pisalam tu o tym, przodujące łozysko, mala urodzila sie nieprzytomna. reanimowalismy- serce bilo tylko gdy wdychalismy jej powietrze do pluc.
i wtedy umarlo we mnie cos.
przy pierwszym zrebaku, padla nam klacz na poporodowy skret jelit,
druga klacz- nie zaszla w ogole, mimo ze macica jak u trzylatki.
trzeci zrebak- kalcz dostala miesniochwatu w 8 miesiacu ciazy, ledwo ją uratowalismy- zrebak sie urodzil, ale tępy konowal go zabil, podając lek zamiast przez powolny wlew dozylny, szybką iniekcją - wyczekany, wyszarpany wraz z klaczą z objec kostuchy , padl mi na rękach.
czwarta klacz - owinieta pępowina wokol tylnej nózki- poronila 2 miechy przed terminem,
piąta klacz zresorbowala,
nastepna- ciaza blizniacza i stres co dalej
i ostatnia, wyleczona odkupiona z kiepskich warunkow szkapa, gdie koszt leczenia wyniósl prawie 10 tys i dwa lata ciezkiej opieki nad nią- pokryta moim ulubiencem, urodzila wlasnie najpierw łozysko.
zrebie- klaczka (jedyna, upragniona), skarogniada, malowana, z pieknym szczupaczym profilem- miala byc moja-moja.
i wtedy mi pękło. zadnych zrebaków więcej.

co za gówno, nie bede cie pocieszac, bo nie da sie. dobrze, ze klacz zyje  😵
sluchaj swojej intuicji, jesli podpowie ci, za jakis czas, zeby sprobowac znów- spróbuj
i tzrymaj sie dzielnie! mam nadzieje ze Jody tylko bardzo zmęczona, ale w srodku cala?
wczoraj ok godziny 21.15 doczekaliśmy się źrebaka od Ines, gniady ogierek

sam poród 15 minut, ale potem łożysko nie chciało zejść, więc mieliśmy weta,

ale już cali i zdrowi brykamy
Aby odpisać w tym wątku, Zaloguj się