naturalna pielęgnacja kopyt

Freddi - tak jak napisała Branka - nie ma tragedii z linią białą - po prostu zukosuj pod większym kątem i tyle. Wydaje mi się, że mogłabyś bardziej dopracować ściany wsporowe (powinny być dociągnięte do linii kąta wsporowego - zobacz materiały z kursu) i tym samym zejdziesz jeszcze trochę z piętkami.
Co do ścian Branka ma rację, tyle że nas uczono aby obniżać na tyle - ile podeszwa pozwala - myślę, że w przypadku tych kopyt to kwestia kilku dni i róg w okolicy ścian zacznie się sam wykruszać a wtedy będzie można obniżyć ściany.
Obserwuj kopyto, jeżeli coś wytniesz, a to b. szybko odrośnie - znaczy nie ruszać (tylko nie pomyl przyrostu z obniżeniem poziomu podeszwy).
O ja, dzieki, uspokoilyscie mnie troche, bo az tam plakac chcialam.
Pokaze Wam, jak sciana wygladala po 2 tyg od ostatniego strugania, ladnie sie obniza poziom podeszwy:

Ta wystajaca sciane scielam ladnie, tylko ze oczywiscie przesadzilam z scieraniem na grubosc.
Co do tego szybkiego odrastania, widac, ze tam, gdzie zrobilam taka cieniutka sciane na grubosc, to w tym samym miejscu, tuz za linia biala (ktora kon w tej chwili dotyka ziemi) utworzyla sie warstwa podeszwy, ktora sie nie chce wykruszac, jakby kon chcial ta wystajaca linie biala zaslonic i podniesc z podloza. A ja glupia, jeszcze mocniej starlam.
A w ogóle co marudzisz z tą białą linią? Moim zdaniem dobrze, ze tak mocno pojechałaś w takim kopycie. Ostatnia rzecz jaka ma dotykac podłoża to krawedź podeszwy, reszta powinna być zukosowana, czyli zrollowana. Chyba, że pojechałas już po podeszwie - jak nie, to jest ok. Ze zdjęć naprawde trudno zobaczyć, ja widze po swoich ile przekłamują, więc musisz sama ocenić czy skończyłaś jeszcze w dobrym miejscu czy już w złym 😉

No bo nas uczyli, ze sciana na grubosc powinna byc taka sama w calym kopycie, liczac od najzdrowszego mniejsca gdzies w okolicach katow wsporowych. I tam faktycznie nic nie ruszalam, za to z przodu, przez te pekniecia, za kazdym razem scieralam wiecej na grubosc az doszlam do linii bialej. Widze, ze duzo jest martwego materialu, czekam, az sie wykruszy i mozna scinac sciany na wysokosc.

spokojnie, tylko zukosuj tak jak Branka radziła - by biała nie miała kontaktu z podłożem i bedzie oki

edit: ...teraz tak jeszcze patrzę (ostatnie zdjęcie) - albo kwesia ujęcia, albo strzałka mocno w przedniej części wyrośnięta i wystająca ponad poziom (to by tłumaczyło te "wałeczki" rogowe na podeszwie po bokach strzałki).
ja mam jeszcze wniosek dotyczący wetów
chyba na 1 czy 2 kursie była wetka konska i okazało się ze więcej na kursie dowiedziała się o kopytach niz podczas studiów...
wiec skad oni mają być "mądrzy"? a tak swoją drogą to straszne to
[quote author=królik link=topic=1384.msg260325#msg260325 date=1243205906]
edit: ...teraz tak jeszcze patrzę (ostatnie zdjęcie) - albo kwesia ujęcia, albo strzałka mocno w przedniej części wyrośnięta i wystająca ponad poziom (to by tłumaczyło te "wałeczki" rogowe na podeszwie po bokach strzałki).
[/quote]
No mi tez sie tak wydaje, ale na kursie zacielam konia na strzalce do krwi tak mocno i teraz mam jakas blokade i boje sie sciac, jesli wyraznie nie odstaje i nie prosi sie o sciecie 🙁 dlatego sie pytam Was czy mam ciac czy nie...
Freddie - zrób dobre zdjęcie uniesionej nogi z boku (aby móc ocenić na ile strzałka wystaje) i prześlij je Larsowi z prośbą o zaznaczenie gdzie ciachnąć 🙂 ...a tak w ogóle jak nie masz pewności, to tnij cieńszymi plastrami (i nie przerażaj się jak trafisz na krwiaki - przy wystającej strzałce to prawie standard).
sznurka jeśli masz na myśli tę wetkę z Olsztyna to wcale sie nie dziwie
ta baba w ogóle chyba jako wet nie pracuje jedynie w labolatorium wet.
A w ogóle to ja się nie dziwie waszemu 'panikowaniu', ja sama to robię i robiłam - teraz zaczynam nabierać trochę wprawy i widze coraz więcej i nie boję się juz tak wyciąć coś, co po prostu widzę, że jest zbędne, ale wciąż wolę zrobić mniej niż więcej -oczywiście nie można robić wiecznie "mniej", bo kopyto nigdy nie będzie dobre, ale na początku lepiej jak ktoś jest ostrożny, niż wytnie pół kopyta eksperymentalnie - no bo jednak my się uczymy przez doswiadczenie, czyli eksperymetujemy - kowale tez sie tak uczą i z początku mają problemy, wielu kowali to samouki, którzy zaczynali od swoich koni, albo koni znajomych a dopiero potem sobie dorabiali papierek, że są kowalami.

Najważniejsze w tym wszystkim to obserwacja - dlatego cenne jest prowadzić szczegółową dokumentacje zdjęciową, co ja np robię. No i jeżeli się gdzies tnie i chce sprawdzić jaki to da rezultat, to trzeba rzeczywiście ten rezultat obserwować, a nie zapomnieć o kopytach na 2 tyg. No i dobrze sie zaopatrzyc w buty na wypadek, gdyby zrobiło sie coś źle - bo moim zdaniem nauka strugania, nie może usprawiedliwiać zadanie koniowi bólu - jesli boli po struganiu a nie bolało, to trzeba mieć buty albo miękkie podloże wszędzie wkoło, by nie narażać konia na niepotrzebny stres...
Dorotheah   मेरी प्यारी घोड़ी
25 maja 2009 13:14
Parę moich znajomych lekarzy weterynarii i studentów wety jest żywo zainteresowana metodami naturalnymi, oraz Strasser. Ale zazwyczaj (choć nie zawsze) są to osoby bardzo młode, często właściciele koni- którzy sami zaczęli się borykać z kłopotami kopyt. Dlatego zainteresowali się kopytami i tak doszli do alternatywnych metod.

   Weci muszą przyswoić masę materiału nie tylko o koniach, więc nie ma co się dziwić, że nie są ekspertami od kopyt. Inaczej musieli by robić specjalizacje poszerzające zakres wiedzy również o kopyta 😉 A teoretycznie od kopyt są kowale. I te dwie grupy powinny współpracować.  W praktyce jest rozłam. Weci prawdopodobnie wierzą w fachowość kowali- w końcu specjalistów w temacie.
A kowalem może zostać każdy. Śmiem przypuścić, że w zawodzi pracuje sporo kowali, nie będących po jakichkolwiek kursach (bo "uczyłem się strugania za granicą" itp.). Ci lepiej wykształceni kowale mają tą samą antomię kopyta, ale jednak inne wnioski jak obrabiać kopyto. Może kłopot leży w mniejszym nacisku na dobre zrozumieniu mechaniki kopyta u kowali (niż u strugaczy). Może w niechęci dodatkowej edukacji- bo po co, jak kasa z kucia jest. A douczanie wiąże się z :
- kosztami i czasem poświęconym na naukę (portfel 'boli' podwójnie, bo czas to też pieniądz)
- ryzykiem znalezienia wielu błędów w swych dotychczasowych dokonaniach  (bolące ego)
- prawdopodobieństwem wielu błędów przy nauce nowych metod (znowu bolące ego)
- ryzykiem bycia na językach jako niekonsekwentny, mało fachowy gość -'kiedyś kazał kuć', teraz rozkuwa' (tego już za wiele dla ego przeciętnego człowieka 😉 )
- tymczasowym, a może stałym pogorszeniem zarobków (przykładowo kucie korekcyjne daje ok 400 zł, a rozczyszczanie to ok 40 zł)
- trudną niszą rynkową- wielu właścicieli chce kuć i masę energii kosztuje uświadamianie ich  (czas)
     Zwyczajnie nauka metod naturalnych raczej nie jest w interesie kowali. Ludzie (statystycznie) tak naprawdę nie lubią zmian. Więc tym bardziej podziwiamy wszelkich odważnych, którzy podjęli się tego ryzyka i uczą się wciąż na nowo i szukają.  
Za to prawdopodobnie mamy właśnie dobry czas do wstrzelenia się na rynek z metodami naturalnymi, dla zupełnie nowych osób w środowisku kowalskim (przy czym łatwiej będzie się im wgryźć  z naturalnym werkowaniem niż tradycyjnym kuciem).

  Szczerze bardzo chętnie poznałabym opinie kilku lekarzy weterynarii, którzy solidnie prześledzili temat- ale ciężko znaleść takich.
Kiedyś stawiałam wetów, jak i kowali na piedestale. Dziś lepiej rozumiem, że to też ludzie i też mają prawo się mylić, nie chcieć się douczać, nie chcieć zmian itp. Załapałam to po tym jak mi 5 wetów (głównie koniarzy, a jeden bardzo ceniony) nie znalazła przyczyny kulawizny, którą w końcu  sama wydedukowałam na podstawie kilku książek  😵 (oczywiście moje przypuszczenia są potwierdzone). Gdy mi koń poważnie się skaleczył dwójka wetów stwierdziła, by nie zszywać, trzeci słysząc to postukał się w głowę (i miał rację), a ręce mu opadły jak dowiedział się, że sam ich szkolił. Z usług kowala klasyka natomiast z koniem całkiem już uciekłam (po ocenie stanu kopyt w oczach laika). Szybciej sama pojadę na kurs i wezmę się za nóż, niż wrócę do kowali po cichu dobijających mego konia.

Mam nadzieję, że nie urażam nikogo, szanuję dobrych specjalistów.  :kwiatek: Takie są moje wnioski, tak to obecnie widzę. Mnie dyskusje dla idei wyższości jednej metody nad drugą mało obchodzą, ponieważ liczy się tylko dobro koni i mej koninki cudnej, oraz jej co raz ładniejszych kopytek (widzianych nadal laickim okiem, choć już więcej widzącym). 😉  
Bardzo madrze napisalas, Dorotheah, mi wniosek o wyzszosci kucia nad struganiem u kowali nasunal sie sam=w koncu struganie jest relatywnie nieskomplikowane i jego koszt niski, kazdy koniarz moze robic to sam, natomiast kucie... no z kucia sa pieniadze, szczegolnie jak koniowi cos dolega, to kowal kuje kuje i rozkuwa, przyjezdza do zgubionych podkow i przekuwa... a kazda taka wizyta to kolejne pieniazki. I to niemale.
dea   primum non nocere
25 maja 2009 16:41
sznurka jeśli masz na myśli tę wetkę z Olsztyna to wcale sie nie dziwie
ta baba w ogóle chyba jako wet nie pracuje jedynie w labolatorium wet.


"Ta baba" pracuje jako wet, AFAIK 😉 i to końsko-krowi. A ja z nią czasem konsultuję telefonicznie moje futra i póki co nie zauważyłam, żeby jakieś pierdoły gadała. Tak tylko nawijasem.

Branka - to, co napisałaś wszystko jest zgodne z "nauczaniem Larsa". Niewiele jest różnic między AANHCP a SANHCP. Nie wiem czemu Freddie nie obniża kątów wsporowych (skoro widać, że podeszwa na to pozwala) i dlaczego panikuje straszliwie, że skróciła pazur (sama skróciłam świadomie pazur Wiedźminowi do linii białej po konsultacji z Zuzanną i Larsem). Na kopytkach Foresta dodałabym też więcej ukosowania, do linii białej właśnie. Forest na pewno ma rozciągnięty z przodu pazurek więc spokojnie, Freddie, daleko Ci do żywej tkanki z tej strony 🙂 Jeżeli trzymasz tarnik prostopadle do podłoża i na linii białej się zatrzymasz, to krzywdy tym sposobem nie zrobisz. Poza tym oceń konia w ruchu - on Ci powie najlepiej czy zrobiłaś źle.

"Nasze" zawinięte do środka kąty wsporowe wyglądają tak (fotka sprzed miesiąca - krzywe wszystko bo trochę bez sensu w trakcie werkowania zrobiłam):

Startowałam od takiego kopyta:

Ten sam dzień, bezpośredno po moim pierwszym werkowaniu (wiem, że kąt zdjęć beznadziejny...):


Ogólnie cała historia kopyta jest na http://s6.photobucket.com/albums/y207/laranigra/kopyta/Campina/. W nazwach plików są daty. Sama już nie wiem, zawija się ostatnio mocniej, czy nie... Tych cięć otwierających się boję, na razie histerycznie pilnuję, żeby nie ukosować kątów wsporowych od zewnątrz, nawet odrobinę i przypadkiem i próbuję sobie wyobrazić siły działające na kopyto w momencie uderzenia o  ziemię od piętki. Na tym kopycie wygląda mi, że te siły będą dalej zawijać kąty... 🙁

   Weci muszą przyswoić masę materiału nie tylko o koniach, więc nie ma co się dziwić, że nie są ekspertami od kopyt. Inaczej musieli by robić specjalizacje poszerzające zakres wiedzy również o kopyta 😉



Dokładnie potwierdzam! Studiuję wete jestem na czwartym roku i za 2 lata koncze studia a tak naprawde widze ze nic konkretnego sie nie nauczyłam. Nawet jeszcze nie miałam przedmiotu o szczepionkach u psów. Ponad to uczę sie o psach i kotach (głównie! i strasznie mnie to wkurza), ponadto widza o koniach, krowach, świniach. A na czwartym roku gratis choroby owadów uzytkowych i choroby ryb! Pomijając wszystkie beznadzieje przedmioty typu ochrona środowiska czy etologia :/
I bądz tu człowieku madry! Chce jak najwięcej wiedziec o koniach ale sam dział kopyt to....  🙇 jesli ktos widział ksiązke P. Stresser dotyczącą TYLKO KOPYT to zrozumie..... Jakies 1000-1500 stron drobnym druczkiem  👍 I kiedy ja mam sie tego nauczyc jako wet?  🤦
777, nie myslałam akurat o młodej dziewczynie co była na kursie kopytowtm u Larsa
Etologia to akurat fajna, chciałabym miec taki przedmiot - albo chociaż psychologie zwierząt - niestety u mnie nie ma na to szans - w Wawie owszem jest z tego specjalizacja, ale uczą tam głupot z naukowego punktu widzenia w większości z tego co słyszałam, co oni tam mają wykładane i jak :/
Forest na pewno ma rozciągnięty z przodu pazurek więc spokojnie, Freddie, daleko Ci do żywej tkanki z tej strony 🙂 Jeżeli trzymasz tarnik prostopadle do podłoża i na linii białej się zatrzymasz, to krzywdy tym sposobem nie zrobisz. Poza tym oceń konia w ruchu - on Ci powie najlepiej czy zrobiłaś źle.

A czy takie dzialanie (pilowanie pazurka do linii bialej) skroci pazur? Tz czy linia linii bialej sie przez to cos cofnie? I po czym poznac, ze sie zle rusza chlopak?
Ma chodzić od pięty i ma chodzić lepiej za każdym razem. Skracanie pazura i obniżanie piętek spowoduje, że nie będzie chodził od palca, kopyto będzie lepiej pracować, zacznie sie rozszerzać i w konsekwencji będzie coraz szersze, zamiast coraz dłuzsze.
Postudiuj materiały z kursów jak masz 😉 Polecam tez artykuły Rameya.
ale Forest ladnie chodzi od piety, naprawde 🙂 zawsze myslalam, ze kon najpierw laduje pazurem na ziemi, dopiero po kursie zauwazylam, ze jest zupelnie na odwrot 🙂
Linia, ta którą teraz masz na poziomie podeszwy już się nie cofnie - ale, kopyto od góry zacznie narastać inaczej (trochę się skróci). Właśnie po to robi się mustanga by zlikwidować siły rozciągające białą linię i pozwolić rogowi i listewkom rosnąć prawidłowo. Ważne aby wraz z samoistnym skracaniem się kopyta na długość, przypilnować wysokość piętek (łatwo robią się "obcasy" - a tego nie chcemy).
Co do ruchu - zobacz jak koń stawia kopyto w energicznym stępie lub kłusie (prawidłowo od piętki), czy nie potyka się i czy nie "maca" (czasem zbyt duża ekspozycja strzałki może sprawiać ból, czasem przyczyna leży w podeszwie - która na nowo odzyskała kontakt z podłożem) - wtedy dobre będą buty lub ich imitacja 😉
Freddie, ile razy obejrzałaś wykład z kursu? 😉
ej no, obejrzalam wlasnie kilka razy nawet! ale chyba obejrze jeszcze raz... ja to mam ogolnie roztrzepana nature wiec duzo rzeczy mi umyka.... kiedy byla o tym mowa mniej wiecej?
JA czytam czasem po osiem razy to samo zdanie 😉 Cały czas wracam do artykułów, które czytałam po warsztatach. Ciagle studiuję zdjecia koni, które strugam i te które są w necie.. I znowu czytam artykuły. I znowu oglądam zdjęcia. I tak w kółko - moje zycie kręci się wkoło kopyt 😀 Ale na takim etapie jak jesteśmy, czyli poczatkowym myślę że to konieczne!
"kiedy byla o tym mowa mniej wiecej?"
Freddie, o tym, jak werkować była mowa na kursie 😉. Wydaje mi się, że musisz się po prostu z tą wiedzą oswoić, porobić notatki etc. Jak ułoży Ci się wiedza teoretyczna (dużo czytania), to potem rozumiesz praktykę.

Branka, wracałam z weekendu od konia, miałam dość werkowania, siedziałam na przystanku. Krawężnik wystawał ponad poziom chodnika i to samo pojawiło się przed moimi oczami: mam wielki nóż i dorównuję ten krawężnik-ścianę do chodnika-podeszwy... Co więcej zanim to powstrzymałam pojawiło mi się pytanie: jak ja sobie z tym poradzę, skoro to jest takie duże i z której strony się za to zabrać, żeby było wygodnie.
Aquarius mnie już tez tak spaczyło, dzisiaj całą noc śniło mi się jak wszystko zaokrąglałam i przycinałam - sen zaczął sie o kopytach, ale na koniec robiłam mustang roll wazonowi z bzem 🙄 Nie wiem co jest ze mną nie tak 🤣
Wiwiana   szaman fanatyk
25 maja 2009 21:58
Na to powinna być osobna jednostka chorobowa 😉

Branka, wracałam z weekendu od konia, miałam dość werkowania, siedziałam na przystanku. Krawężnik wystawał ponad poziom chodnika i to samo pojawiło się przed moimi oczami: mam wielki nóż i dorównuję ten krawężnik-ścianę do chodnika-podeszwy... Co więcej zanim to powstrzymałam pojawiło mi się pytanie: jak ja sobie z tym poradzę, skoro to jest takie duże i z której strony się za to zabrać, żeby było wygodnie.
 🤣 to juz zakrawa na obled. Ale cos o tym wiem, mi sie kopyta snia po nocach, Forys ma je upostrzone kreskami, o ile poszlo pekniecie, obsesyjnie tez porownuje zdjecia sprzed miesiaca z tymi z dzisiaj i z tymi z przed pol roku  🤔wirek:
Ja znowuż jeżdżę do stajni prawie po nocy gdy kopyta są od spodu wilgotne od ściółki w boksie i podeszwa łatwo daje się wykruszać kopystką.  😉
I również piłowanie przeważa nad innymi czynnościami w stajni.
Ale jaka to satysfakcja, kiedy kopyto jest coraz ładniejsze.
Hehe pare osób mnie prosiło o wysłanie na maila więcej jakichs artykułów, niż te co można znaleść łatwo w necie i tak szukając czegoś fajnego trafiłam na artykuły poświęcone przycinaniu kopyt krowom xD (tak, krowa ma kopyta? czy racice? bo po angielskie jest hoof czyli chyba ma kopyta...heh).
Ale mam też artykuły o tym jak kowale robią kopyta, może ktos chce sobie porównać zasady, wygląd kopyt po robocie, itp? 😉
no pewnie, wrzucaj, wrzucaj 🙂
dea   primum non nocere
25 maja 2009 23:04
Starałam się zrobić schemat tłumaczący, dlaczego skracamy ścianę od przodu i robimy mustang rolla do linii białej. Schemat jest BARDZO uproszczony i poglądowy. Może się komuś przyda i coś rozjaśni.

Jest to moment breakover = odbicia, czyli moment w którym kopyto odpycha konia od ziemi.

Kopytko jest "wysunięte do przodu" - za długi pazur z przodu, rozciągnięta linia biała (grube czarne to ściana, potem jest biały klin rogowy czyli lamellar wedge, to jest to, co wypełnia rozciągające się kopyto, potem jest dwiema cienkimi kreskami zaznaczona tkanka listewkowa, czyli to co się na spodzie kopyta uwidacznia jako linia biała*. W momencie odepchnięcia od ziemi mamy siłę nacisku kopyta na ziemię, czarna strzałka w lewo i w dół.

I teraz jest różnica: jeżeli tenże punkt odbicia znajduje się daleko przed kością kopytową, która zapewnia stabilne oparcie, mogące równoważyć tę siłę (to takie "wiosło" do odepchnięcia od ziemi), to cała ta długość wystająca do przodu tworzy dźwignię (na niebiesko), która działa odrywająco na wszystko co jest przed PRAWIDŁOWYM punktem odbicia (czyli +/- pod czubkiem kości kopytowej, nieco przed, oznaczony na różowo). Na lewym schemaciku zaznaczona jest na czerwono strzałka - łatwo wyobrazić sobie to odrywanie, prawda? Do tego na czerowono również rozerwanie, które powstaje. Ono powstaje każdego dnia na nowo, kiedy mamy za długi pazur, jeżeli tylko koń w ogóle się porusza, przy każdym jego odepchnięciu od podłoża. Kopyto, chociaż próbuje od góry zrastać prawidłowo, nie ma szans. Stąd odgięcie na zewnątrz ściany patrząc od góry ku dołowi.

Na prawym schemacie mamy ścięty "czubek" pazurka - jak widać, nieistotne, co zrobimy od góry (nie robimy nic!), od góry pozwalamy kopytu zdrowo sobie rosnąć i dopóki będziemy regularnie tenże czubek (na dole) ciachać, kopyto będzie zrastało zdrowo, bo nie będzie ciągle odrywane, siła odepchnięcia od ziemi będzie równoważona przez oparcie na kości (ależ potworek językowy mi wyszedł :P) - zielona strzałka nie powoduje rozrywania niczego.

To jest mechanizm powstawania rozciągniętego pazura. Widać, że kluczowe jest tutaj regularne skracanie, bo moment - i znowu rozciagnięta ściana ląduje przy ziemi. Im bardziej pazur rozciągnięty, im mniej skracamy, tym częściej tzreba to robić (ale UWAGA nie opłaca się pójśc na skróty i spiłować kopyta wyżej - ściana ma ważną funkcję ochronną i ma sobie być jaka jest! pracujemy nad DOLNĄ częscia ściany, a "dziękuje" nam górna).

Mam nadzieję, że się schemacik Wam spodoba i przyda 🙂 Fizyka w Waszej stajni i na pastwisku 😉 z inżynierskimi pozdrowieniami - dobranoc 🙂

EDIT: dla tych, którzy schematu nie widzą, jest pod adresem:

* EDIT2: jeszcze jedno doprecyzowanie, nie chcę już edytować tego rysunku, bo wyjdzie mniej czytelny, ale tkanka listewkowa nie jest umieszczona "za" klinem rogowym, tylko klin rogowy powstaje w przestrzeni będącej efektem rozerwania tkanki listewkowej (którą można sobie wyobrazić jako zamek błyskawiczny - jedna część zamka jest zespolona z kością kopytową, druga ze ścianą puszki kopytowej). Jako linia biała zwykle widoczna jest część tkanki listewkowej należąca do puszki (czyli ta bliżej ściany). Klin rogowy jest najczęściej od spodu przykryty rozciągniętą podeszwą - rzadko kiedy widać linię białą szerokości np. centymetra, a takie rozciągnięcie kopyta wcale nie jest rzadko spotykane... Poniżej schemat, może wyjaśni jeszcze trochę więcej o tym, co widzimy, kiedy patrzymy na kopyto z zewnątrz (też uproszczony, ale jeszcze o stopień szczegółowości bardziej zgodny z prawdą 😉).


Branka, o swiniach jak masz tez dawaj;]
Aby odpisać w tym wątku, Zaloguj się