Co mnie wkurza w jeździectwie?

Nie przemaka wam fliz w miejscu gdzie leży sznur? Ja miałam z tym problem. I z przemakaniem na każdym zagięciu i każdej nierówności a jak zaczynałam zużywać baloty i już nie było piramidy to już w ogóle problem z przemakaniem. I od mocnego deszczu też nie chronił. Zastanawiam się czy trafiłam na beznadziejny egzemplarz czy jakiś inny czynnik miał wpływ ale już boję się kupować kolejnego fliza i testować czy będzie tak przemakał czy będzie ok.
tarisa, nie zauważyłam żeby przemakał, jedynie co to najniższe belki bywały podgnite. Niestety nasze piramidki muszą stać na dość wilgotnym gruncie ( na paletach oczywiście) i jak do tej pory nie wpadliśmy na pomysł postawienia drugiej warstwy palet 😆


Mnie wkurzają kontuzje u koni. 2 miesiące codziennych spacerów w stepie a poza tym areszt boksowy. I ludzie i konie dostają już śruby 😏
Wqrrrrr mnie… Muchy w stajni… tony much… liczone chyba w setkach tysięcy… pryskam, lepy rozwieszam, sypię sandezia a one i tak są…🙈🙉🙊 pewnie byłoby ich mniej, gdyby jeszcze ktoś prócz mnie wykazał się takim uporem w walce z tą inwazją.
Właśnie dlatego nienawidzę lata…przez te wszystkie latające tałatajstwa.
Jest jakiś sposób żeby tego nie było wcale? Nic tylko srają wszędzie i zarazki roznoszą.
Facella   Dawna re-volto wróć!
05 lipca 2023 00:13
martrix, najskuteczniejsze są jaskółki.
Kurcze, zastanawiam się, czemu u mnie nie ma? Pamiętam lata, że bywało sporo, nie wiem co się zmieniło... Obornik mam tuż koło wejścia, 4 konie. Sype agrisanem i mam jaskółki. Może to to?
shewolf, może zrobilo się bardziej sucho? U nas jaskółek jest pełno, ale mamy obok bagna i latającego dziadostwa całą masę. To samo co w stajniach np. nad jeziorami i zupełnie inna bajka niż miejsca daleko od wody.
martrix, ja mam to samo, tylko w swojej stajni i kiedy pojawiły się muchy, późno w tym roku bo było bardzo sucho w maju i połowie czerwca wiec dopiero ze 2 tyg temu się pojawiły, sprzątam boksy co kilka dni, Max 3 do czysta, pryskam, sypie sandezią, rozwieszam lepy, a ich jakby tylko więcej.. idzie się załamać
zembria   Nowe forum, nowy avatar.
05 lipca 2023 08:00
martrix, Sprzątanie codziennie i najlepiej jeszcze zostawienie posadzki na kilka h gołej. No wiadomo, że czysta słoma zostaje, ale dobrze to pod ścianą zrzucić i tam gdzie mokre zostawić do wyschnięcia. Bezwzględna czystość i chowanie wszystkiego czym te muchy mogą się pożywić, mycie żłobów i wiaderek z resztek paszy.
My jaskółek nie mamy niestety, były przez kilka lat, jedna para, w tym roku nie wróciły 🙁 Szkoda, lubiłam je. Z muchami nie mamy problemu, bo nie mam w stajni ściółki (same maty), nie mają się gdzie pożywić. W poprzednich latach jak konie stały latem w środku i miałam pościelone, to trochę było, ale niewiele, codzienne wybieranie wszystkiego co mokre i suszenie posadzki wystarczało.
Potwierdzam metodę zembria,
Pracochłonna, upierdliwa lecz skuteczna.

Nie mam much w stajni sprzątanej wg schematu jak wyżej.

Gdy z powodu źrebaka przez tydzień były tylko wybierane kupy i dościelane, muchy pojawiły się błyskawicznie.
Nie chodzi chyba o samo pożywienie ale również o wilgoć - taka moja, niczym nie poparta - obserwacja.
Ja mam w tym roku jedna rodzinę jaskółek, sprzątamy raz w tygodniu i sypiemy sandezią. Muchy są, ale jakoś tak w miarę do zniesienia.
Za to ogrom takich byczych komarów, normalnie siedzą mi na ścianach i na sprzęcie. I jeszcze co rusz jakieś osy wpadają.
Kupiłam lampę owadobójcza. Dzisiaj powiesimy, liczę chociaż na zniknięcie komarów.
Jasnowata, daj znać, bo u mnie to głównie komary i bąki dają czadu
Natchnięta obserwacjami aż musze tu napisać… wkurza mnie to, że właściciele leczący konia maja klapki na oczach i jak usłyszą od jednego weterynarza diagnozę to trzymają się jej uczepieni mimo że od miesięcy leczenie nie daje efektów.
Jako że wiadomo, że wet też człowiek i może się pomylić to w moim odczuciu warto skonsultować się z kimś innym biorąc pod uwagę, że leczenie od tyyyygodni nic nie daje. Dokładanie do tego wszystkiego własnych teorii, żonglowanie ciężkimi lekami ot tak jak cukierkami to dla mnie kosmos i wkurza mnie to niemiłosiernie.
Sama mam weterynarza, któremu ufam bardzo i nigdy się nie zawiodłam ale nawet przy jego diagnozie i braku poprawy, szukałabym pomocy gdzie indziej.
Mam nadzieje że wystarczająco jasno napisałam, nie chce podawać przykładów bo w sumie niczego to nie zmieni (jeśli ktoś chce wiedzieć więcej zapraszam na pv, może jednak jestem dziwna i chory koń bez konkretnych badań od 4 miesięcy to coś do zaakceptowania). I absolutnie nie chodzi o to, że właściciel ma nie wierzyć weterynarzowi i nie trzymać się jednej metody leczenia, nie nie. Wkurza mnie takie zachowanie i ze strony właściciela- bo tu cenę tego ponosi zwierze i weterynarza- bo jeśli nie ma pomysłu na diagnozę to w moim odczuciu zupełnie normalne jest powiedzenie tego na głos i zasugerowanie konsultacje z kimś innym.
Ja chyba żyje w innym świecie…
RobaczekM, niestety mam bardzo podobną sytuacje - właściciel konia uparł się na jednym i koń od prawie roku cierpi i bezpośrednio zaangażowani udają, ze jest lepiej..
Dramat, dla mnie to jest całkowicie niepojęte. Tak samo jak wprowadzanie jakiś leków na własna rękę mimo braku zgody weta. Mówię o poważnych lekach z masa skutków ubocznych, które podaje się w konkretnym celu i w konkretnym przypadku, a nie w momencie w którym badania kompletnie nie wskazują na dane schorzenie
RobaczekM, ale co to są za leki?
Perlica mowa o lekach przepisywanych na cushinga i na obniżenie poziomu cukru. Sama takie podawałam i moim zdaniem to „poważne” leki, które podaje się po konsultacji i potrzebnych badaniach
RobaczekM, jak leczenie nie działa to się nie zmienia od razu weta tylko mu się mówi że nie działa. Może trzeba dorobić diagnostykę, może zmienić leczenie. To nie jest tak, że wet wie z kryształowej kuli że coś nie idzie tak jak powinno jeśli właściciel nie mówi - a konie na kontroli wet potrafią akurat nie pokazać.

Chyba że wet na zgłoszenie że nie działa leczenie reaguje obraza majestatu - wtedy bym zmieniała w te pędy.
karolina_ oczywiście, moim zdaniem zawsze powinna być dobra komunikacja między wetem a właścicielem. I pewnie gdyby mnie coś niepokoiło to bym naciskała na dodatkowe badania ale jeśli mimo próśb badanie nie zostają wykonywane, a leczenie przeciąga się i nie widać poprawy to moim zdaniem warto chociaż skonsultować się z kimś żeby mieć pewność, ze leczenie jest ok i że może trwać tak długo.
RobaczekM, tunrida jest na revolcie, możesz do niej te zażalenia bez problemu wysłać, zamiast pisać na forum niejako "za plecami" 🙂
Robaczek -spadaj z takimi podsumowaniami, wiesz?
Sugerujesz że rozpoznanie postawione przez weta czyli cusching to złe rozpocznie, w momencie kiedy ACTH koń ma 13 a norma do 7 i schodzimy z poziomu 23?
Sugerujesz, że z nikim konia nie konsultowałam? To chyba słabo mnie obserwujesz. Bo konia widziało w sumie 3 wetów, a konsultacje ze "specjalistką od metabolicznych" przeprowadziłam drogą mailową.
Jakich konkretnych badań twoim zdaniem koń nie miał zrobionych od 4 miesięcy (choruje od 3, ale rozumiem że musisz podbarwić dla lepszego wrażenia). Krzywej insulinowej u konia z ciężkim ochwatem, żeby mu nasilić ochwat? W momencie kiedy tnę cukry jak się da, moczę siano, ważę jego ilość itd itp? Jakich jeszcze innych badań, twoim zdaniem, brakuje?
Jakie leki są tak niebezpieczne? Siofor? Jedyne co koniowi grozi to utrata masy. Fakt że obecnie nie jest to wskazane, bo chudy. Siofor nawet połknięty przez osobę zdrową nie wywoła hipoglikemii. A połknięty przez konia z cukrzycą typu 3, w przebiegu Cushinga, może tylko pomóc.
Chciałaś se ulżyć, to se ulżyłaś.
Na leczenie konia przez 3 miesiące wydałam ok 15 tyś nie licząc benzyny, kosztów utrzymania, czasu itd itp. To tak dla osób nie w temacie, żeby nie myślały że oszczędzam na koniu.

Ja już tyle porad dostałam bez sensu, w tym od wetów, że nie, nie ufam wszystkim wetom jak leci. Sama myślę i widzę że na tym najlepiej wychodzę.
Nie zamierzam ciągnąć tutaj dyskusji dłużej, bo mam ważniejsze sprawy a doba za krótka.

Więc kto ma ochotę się tu pastwić, pyszczyć i komentować, to miłej zabawy. Ale beze mnie. Jeśli ktoś coś rozsądnego wniesie, to zapewne zostanie mi to przekazane przez osoby drugie.
Ja mam dość zmartwień żeby dokładać sobie jeszcze utarczki słowne NIC NIE WNOSZĄCE DO LECZENIA MOJEGO KONIA

Różnica jeszcze między mną a innymi ludźmi jest taka, że ja się nie boję myśleć głośno. Swoje wątpliwości rozważam głośno, w moim małym prywatnym miejsceu czyli u siebie na prywatnym Instagramie. Rozważam, wątpię, cieszę się kiedy mamy poprawę, płaczę kiedy zaliczamy pogorszeniem, dzielę sie trudnościami ogarnięcia prac na 2 etatach i opieki nad koniem w pensjonacie. Skoro jesteś tam i zamiast napisać do mnie, że twoim zdaniem robię coś źle, wolisz przyjść tu i przeinaczając fakty, mnie obgadywać, to chętnie się ciebie pozbędę z mojego świata. Tylko nie przyznałaś się kim jesteś. Są osoby odważniejsze, które w twarz mi potrafią "wygarnąć" że ich zdaniem robię coś nie tak. I ja to szanuję! Choć mogę się nie zgadzać. Ale bieganie i smarowanie za plecami jest słabe.


Aaaaaaa..... przepraszam....już cię mam. Radziłaś mi 🙄 podkuć konia (któremu kupiłam kilka par butów i kleiłam buty żeby tylko nie kuć) i puścić w ostrym ochwacie w kagańcu do stada. Żeby stał o suchym pysku 12 godzin. Bo wystarczy mu skubanie traw przez dziury w kagańcu "bo koleżanka ma konia metabolicznego i mu to pomogło". Fajnie teraz się czujesz? Jak przekręcę twoją poradę? Tak jak ty przeinaczasz fakty dotyczące diagnozy i badań u mojego konia i przebiegu leczenia)
Napisałam w wątku o tym co mnie wkurza, tak jak wiele osób pisze tu o różnych sytuacjach. Tak samo był tu poruszany temat choćby R+ i osób z tym związanych, czyli co tez niejako za plecami? Czy pisaliście też do nich że Was wkurzają?

Jeśli ktoś otwarcie mówi, że bez zgody weterynarza zamierza podawać jakieś leki zwierzęciu to tak- wkurza mnie to. I nie ma znaczenia czy to pies, koń czy chomik. I dla mnie to abstrakcja.
Jeśli ktoś pokazuje konia, którego „napier***” jak sama właścicielka nazywa od 3 miesięcy ( ok, jeśli pomyliłam to przepraszam) to dla mnie to jest dziwne, że nie próbuje się szukać pomocy u kogoś innego (pamietam tylko wzmiankę o weterynarzu od problemów metabolicznych i kocim) i tak, może MNIE takie coś wkurzać.

Może to i ja chociaż ani raz nie doradzałem Ci podkucia konia, zasugerowałam że można pomyśleć o dobrym kowalu i klejeniu podków, bo wracałaś chyba do pracy po urlopie i martwiłaś się, ze nie będzie kto miał kleić czy ubierać butów czy ich kontrolować. Absolutnie nie radziłam wypuszczać konia w ochwacie na trawe, sama mam konia po ochwacie i w życiu bym czegoś takiego nie doradziła, bo u siebie zdzieram na wybiegu trawe do gołej ziemi. Pamietam że była mowa o tym, że chyba będziesz zmuszona postawić go na wygryzionym padoku na którym są resztki trawy żeby „szedł za stadem” i nie zostawał sam. Doradziłam wtedy kaganiec żeby ewentualnie nie pojadł tych resztek za dużo (nauczona doświadczeniem wiem, ze czasem to zdecydowanie za dużo) i owszem, dopisałam ze jeśli koń ogarnie to jest w stanie przez dziurkę coś poskubać ale nie jeść pełna gęba. Tak samo może pić.

Myśle, że tak jak każdy mogłam tu napisać co mnie wkurza. I bez względu na to kto by to nie był, wkurzałoby mnie to tak samo. Tak samo jak przezywanie konia od „ch***”, no trudno MNIE to wkurza. I wkurza mnie konsultowanie konia z ludzkim lekarzem i wymyślanie planu leczenia bez zgody weta, wiecie czemu? No jak sama tunrida nie raz wspominała, obserwuje ja sporo ludzi nie-końskich. I jeśli słuchają o takich sytuacjach to później się słyszy jak to Pan X czy Pani Y leczą kota albo psa apapem- i to mnie wkurza
RobaczekM, z tego co pamiętam to Tunrida chyba jest lekarzem ludzkim. Ja jestem tylko biologiem z wykształcenia i też zdarza mi się dawać leki bez konsultacji z wetem bo czasami pewne rzeczy dla osoby z jakimikolwiek kierunkowym wykształceniem są proste jak budowa cepa i oczywiste. Lek który daje Tunrida dostaje chyba każdy albo prawie każdy człowiek z cukrzyca typu 2 to nie jest jakiś wynalazek z dupy. Plus do tego konsultuje jak widać.
W ogóle dla osoby bez jakiegokolwiek wykształcenia medycznego, fakt że konia napierdala tyle tygodni, może wydawać się podejrzany i może nasuwać podejrzenie błędnej diagnozy.
Więc wytłumaczę. Żeby biedna spala spokojnie.

Choroba cuschniga u koni polega na tym że rozrasta się na starość przysadka i wywala za dużo ACTH. To powoduje że rośnie kortyzol a to powoduje że rośnie glukoza. A glukoza uszkadza połączenie listewkowe w kopycie. I mamy stan zapalny - ochwat.
Jak leczymy? Leki przeciwzapalne, dieta. I dajemy pergolid na obniżanie ACTH. I potrzebujemy czasu, żeby ustąpiły stan zapalny i utworzylo się nowe, zdrowe, połączenie listewkowe.
Czemu u mojego konia to tyle trwa? Bo ACTH wyjściowo lab podał że ma "nieoznaczalne"- tak było wysokie. I żeby pergolidem zejść z takiego poziomu do normy, to TRWA! (Zwłaszcza że pierwsze dni podawania leku spowodowały totalny brak apetytu u konia i schudł niemiłosiernie, więc lek wdraża się powoli) A zanim nie będzie normy, to cały czas te ACTH nam produkuje glukozę która cały czas nam przeszkadza w leczeniu.
U mojego konia, dodatkowo podejrzewam złą gospodarkę cukrami z powodu 1) jego tendencji do ochwatu całe życie 2) ma insulinę na czczo poniżej normy. 3 razy to badałam! Kto wie jak ciężko zbadać prawidłowo insulinę w warunkach polowych, ten wie jak trudno o uzyskanie wiarygodnego wyniku. Ale ostatni wynik który uzyskałam jest wiarygodny!
Jeśli koń ma niedobór insuliny, to dodatkowo ma ten cukier cały czas za duży i to dodatkowo szkodzi na ochwat i utrudnia uzyskanie połączenia listewkowego.
A weci leki obniżające cukier (metforminę) dają raczej przy insulinooporności która jest duuuużo częstsza niż niedobór insuliny!!! I dają je "grubym kucykom z insulinoopornością - tekst 2 wetów) Zwykle cuschnig leczą tylko lekami obniżającymi ACTH.

Mój koń po 2: miesiącach leczenia, czuł się tak dobrze, że kłusował, sam zaczynał galopować. Więc niech mi nikt nie pierdoli, że nie było poprawy. Bo była! Tyle że, analizując wyniki ACTH które kontrolujemy, wygląda że miał miesiąc temu dodatkowy wyrzut ACTH z przysadki który kliniczne cofnął nas do punktu wyjścia i ponownego ochwatu ostrego na 4 kopyta .
Więc od miesiąca na nowo miałam zabawę z moczeniem nóg 3 razy dziennie w wiadrach z lodem. Powoli nam się poprawia. Nie grzeją, nie tętnią, koń w butach sobie łazi. Boli go kiedy kończy się działanie leków przeciwbólowych. Dieta dopięta na ostatni guzik, łącznie z ważeniem, moczeniem siana. I czekam na odrost listewek!!!
To co ją biedną zszokowało, to moja chęć podania mu jednak leków na cukrzycę
Wetka jest niechętna, bo koń może mi na nich schudnąć! A to byłoby bardzo źle w naszym przypadku.
Wetkę która miała się znać na chorobach metabolicznych i z którą konsultowałam konia, pominę milczeniem. Bo moja wetka prowadząca wie więcej!!!! Tylko straciłam kasę!
Dla pewności jak wygląda gospodarka cukrowa, trzeba by zrobić koniowi krzywą insulinową i cukrową. Ale nie zrobię bo 1) nie walnę mu glukozy w żyłę bo mu w warunkach polowych nasilę ochwat 2) znów problem z dowiezieniem wiarygodnej próbki do labu
Ze względu na to gdzie mieszkam i w jakim stanie jest koń, taką krzywą możnaby zrobić naszym zdaniem, tylko w klinice. Wieźć konia który na ten moment potrzebuje przede wszystkim SPOKOJU do kliniki tylko po to żeby robić mu krzywą? Dla mnie to bez sensu.
I kombinuję żeby glukometrami pomierzyć glukozę po posiłkach (żeby utrudnić życie podobno nie ma normy glukozy po posiłku u konia!) I spróbować włączyć mu metforminę. I robaczka bulwersuje że to nie jest decyzja weta, tylko moja. Jestem lekarzem i mam znajomą od leczenia cukrzycy.
I to ja tak strasznie bulwersuje.
Rozumiem to !!!!!!
I to jestem w stanie wziąć na klatę!!!! I biorę!!!!
Tylko niech mi nie pietrdoli za plecami, że "od 4 miesięcy nie ma poprawy i nie wiadomo co koniowi jest" bo to gówno prawda. Świetnie wiadomo co mu jest. Ma cuschniga który w trakcie leczenia prawdopodobnie znów wywalił ACTH. Przy cuschnigu jest cukrzyca typu 3, spowodowana cuschingiem. A ja po prostu podejrzewam że niezależnie od tego, ma niedobór insuliny. I jedynie to jest nie do końca zdiagnozowane.

Mam jeszcze plan, że jak wetka będzie znów za 2 tygodnie, pobierzemy insulinę po posiłku!!! To nam bardziej pokaże jak wygląda ta gospodarka cukrami.

Każdemu emerytowi w wieku 21 lat, który nie wróci pod siodło i jest już tylko darmozjadem, życzę takiego poświęcenia właściciela, jakie ma mój koń.
tunrida, moim zdaniem nie musisz się tłumaczyć, bo ktoś postanowił gównoburzę na forum rozpętać.
Chyba każdy z nas mając chore zwierzę szuka na własną rękę rozwiązań i wielokrotnie właśnie to co się samemu znalazło/wydedukowało było najlepszym rozwiązaniem lub przełomem w leczeniu. Nie widzę nic złego w tym że szukasz innych terapii które mogą pomóc, konsultujesz z kim się da i z weterynarzami i lekarzami ludzkimi, do tego sama jesteś lekarzem więc logiczne że masz wiedzę medyczną i inne spojrzenie niż laik.
Weci nie są wszechwiedzący i b.często pomysły podsuwane przez właścicieli pomagają im spojrzeć na problem z innej strony i pozwalają dojrzeć coś czego wcześniej nie brali pod uwagę a co pomoże zwierzakowi.

RobaczekM, Tunridy profil jest prywatny i dzieli się tam swoim życiem nie z całym światem a z przyjaciółmi i sprawy tam poruszane i język jakim się posługuje nie są przeznaczone dla szerokiej publiki.
Zamiast wywlekać jej sprawy z prywatnego profilu na publiczne forum, a jak widać nie masz odwagi cywilnej żeby napisać prosto do niej - jest jedna rada: nie podoba Ci się to co tam widzisz - naciśnij "przestań obserwować".
Ja życzyłabym każdemu zwierzowi żeby jego właściciel z takim zaangażowaniem jak tunrida ratował jego zdrowie i życie.
Tunrida, Robaczek
Uwielbiam Was, ale drama. Uśmiałam się pięknie z rana. Tylko koni żal...
Ja się nie uśmiałam 🙂
Natomiast zeby opierniczac dupę aktywnemu członkowi forum, na tymże forum, w sposób pseudo anonimowy....
To trzeba mieć lotność niezbyt wyrośniętej bulwy ziemniaczanej 🙂
Ależ to marne!
Ja tam dopóki budyń nie powiedziała o kogo chodzi, to nawet bym nie wiedziała, że to taka drama 😂
Czysto anonimowo post "co mnie wkurza" miał sens.
Milla, dokładnie to samo chciałam napisać. większość z nas była świadkiem takiego leczenia konia...
Post może i miał sens. Tylko ni chuja nie pasował do mojej sytuacji, a był o mnie.
Podsumowanie sytuacji, że nie wiadomo co koniowi jest (kiedy wiadomo, ma cuschniga i cukrzycę typu 3 i ochwat) i że leczony bez efektu 4 miesiące, bo się ufa jednemu wetowi (w domyśle, wet się myli) jest nieprawdziwe.
Aby odpisać w tym wątku, Zaloguj się