Koniec z jeździectwem?

KaNie, No właśnie.
I tak Cię podziwiam, że zdecydowałaś się na dziecko, bo się nie zdecydowałam i nigdy się nie zdecyduje już ( jestem już za stara), bo poniekąd, ale nie tylko było to związane z końmi także, bo nie teraz, nie ten moment itp. Bo po pracy musze jechać do konia, a jakbym miała dziecko to musiałabym je odebrać z placówki pewnie, to jak to pogodzić itp. Jak dziennie mnie nie ma minum 4h bo tyle zajmuje mi dojazd i pobyt w stajni z jazdą.
Więc pewnie jakbyś była milionerką, miała swoją stajnię i nie musiała pracować, tylko sobie jezdziła dla przyjemności 4h dziennie w domu, a pozostały czas rozdzieliła między rodzinę i wypad do kosmetyczki to byłoby inaczej. Ale życie to nie bajka i trzeba umieć wybierać.
Perlica,
Ja sie na dziecko nie zdecydowałam nigdy. Ono sie zdecydowało na mnie. Ja oficjalnie jestem bezpłodna ( serio 😅 ) .
Z powodu dziecka np nigdy nie bede miala tez swojego konia, bo nie mam tu zadnej pomocy to raz, a 2 mam już prawie 40 lat i nie chce mi sie gimnastykować. Konia przerabiałam i wiem z czym to się wiąże. Dziecko + koń to zero innego życia dla mnie. Ja teraz chce jechać do SPA , na wakacje, chce siedzieć na treningach dzieciaka i patrzeć jak gra w piłke, chce robić tatuaże, rysować i zadbać o siebie. Chce mieć normalny dom i normalne życie. I troche zaczynam mieć myślenie jak teraźniejsze dzieciaki na rynku pracy. Mnie teraz zaczyna głownie interesować selfcare. Ponieważ poświecanie życia i zdrowia dla pracy ( szczególnie przy koniach ) nie ma sensu. Przez ostatnie 11 lat pracowałam zawsze jak byłam chora, zawsze jak byłam polamana ( a bylam połamana 6 razy, w tym 4 razy operowana ). Jeździlam z 39 stopniowa gorączką i ręką w gipsie. I generalnie czy ktoś się tym przejmował? Czy ktoś to docenił? Czy ktoś chociaż dał premie na święta? Nie. Czy ktoś dał podwyżke po nowym roku? Nie. Czy kogoś interesowało to ze w sezonie wyźrebień siedziałam całe noce ( przez 4 tygodnie ) na kamerach, bo klacz nie miala alarmu, nie dała sobie założyc pasa, czy wydoić się na test pH , żeby nie przegapić porodu, a potem normalnie pracowałam 8 godzin? Nie. Czy jak teraz spędziłam 18h przy klaczy która kopała własne źrebie , a potem całą noc pilnowałam, żeby tego źrebaka nie zabiła to czy ktoś powiedział chociaż dziekuje? Nie.
Dlatego serio... ja juz wysiadam z tego kurwidołka.
Ale widze że coś sie zmienia. Widze ze luzacy tworza jakies grupy wsparcia dla siebie, w temacie tego ile godzin pracują, ile tych godzin jest za darmo, ile razy szef czy jezdziec Tobą pomiata , ale wymaga 1000% zaangażowania i ogarniania koni tip top na światowym poziomie. A pasek z wyplaty luzaka pokazuje 1500e - 350 za mieszkanie w cieżarówce na terenie stajni ( tak znam takie przypadki ) .
donkeyboy   dzień jak codzień, dzień po dniu, wciąż się dzieje życia cud
16 maja 2024 18:18
KaNie, nic dodać nic ująć. To jest ciężka i niewdzięczna praca, jedyne na czym się jedzie to "uśmiech konika" tak naprawdę. Ja już jestem grube parę lat po wyjściu z pracy w jeździectwie, przy czym głównie jako luzak jednak. W/w powody, ale głównie też chodziło o to jak ciężko jest trafić na miejsce w którym wszystko pasuje, i jest rozwój i nie ma pier*olnietych ludzi jako właścicieli/zarzadców. Mój wypad z sektora jeździeckiego był ultra przyspieszony dzięki toksycznej szefowej - na samej końcówce to ja nawet na konia nie mogłam patrzeć. Na siebie też. Prospekt normalnych godzin, wypłat, praw pracownika, brak ugruntowanej kultury mieszania pracownika z gównem i możliwości eskalacji toksycznych zachowań do HRu wynikający z układania pierdół na półkach w markecie brzmiał wtedy dla mnie jak raj.

Dzisiaj mam swojego konia, partnera który końskie pomysły jako tako wspiera (na którego btw. nie miałabym czasu jako luzak, ani na niego ani na konia) i na spokojnie mogłabym sobie coś tam popracować przy koniach ale już na swoich zasadach. Jako zarobek - szkoda mi zdrowia - zarówno fizycznego i psychicznego.

Polecam oderwanie się totalnie i zweryfikowaniu co tak naprawdę daje ci radochę. Wielu ludzi kiedyś tam wraca, inni znajdują coś innego pasjonującego 🙂 Ja tam kocham swoją obecną pracę niekońską tak samo jak i konie. W sumie odkryłam że obie pasje tworzą super balans który mi służy.
Kanie doskonale Cię rozumiem i się nie dziwię. Ja przy koniach jako luzak. Tak samo tą pracę kocham jak i nienawidzę. Kocham zawody, emocje jakie im towarzyszą, lubię z końmi podróżować ale też nie podoba mi się kierunek w jakim zmierza ten sport i ciężko mi czasem z tym. Nienawidzę tego że czy pracuje 8 czy 18 godzin na dobę pieniądze są te same, tego że nie mogę stworzyć żadnego normalnego związku bo nikt nie ogarnia tego że nie mam wolnych weekendów, świat itd. Chciałabym czasem dostać premię i poczuć się docenianą, ale to chyba pozostanie w sferze marzeń. Też mam dość, jestem czasem bardzo zmęczona i coraz częściej chciałabym mieć np długi weekend majowy jak każdy normalny człowiek. Na razie nie potrafię zrezygnować bo nie wiem co innego mogłabym robić i obawiam się że cokolwiek bym zaczęła to start od zera i najniższej pensji. Dlatego też mam trochę nadzieję że w najbliższym czasie coś się w tym temacie zmieni i ktoś się zabierze za te niepisane zasady pracy w stajni 24/7 żeby chociaż ludzie dostawali godziwe wynagrodzenie za ciężka prace. Trzymam kciuki żeby Tobie się udało i gratuluję decyzji
KaNie, byłaś bardzo źle traktowana jako pracownik i tak naprawdę, w Polsce takie coś to jest zgłoszenie do PIP jak nic. Ja mieszkam w rejonie gdzie o pracownika trudno i mam przy 15 koniach dwie osoby na niepełny wymiar godzin, jedna pon-pt i druga na weekendy. Nocne pilnowanie, kolki, choroby to jest mój problem a nie pracowników, ani nie oczekuje że to ogarną w sensie wiedzy i umiejętności ani nie jest to w zakresie ich obowiązków i obie strony to wiedza. Jak mi kiedyś stajenna została dłużej bo klacz zakolkowala jak byłam w Vechcie to miała zapłacone nadgodziny. Każda praca, która nie jest od dzwona do dzwona może się łatwo stać pochłaniaczem życia i prowokować wypalenie, a jak jeszcze są oczekiwania, że będziesz żyć praca to w ogóle... szkoda że pracodawca o tym nie pomyślał.
somebody,
O właśnie, właśnie. Pracuje się nielimitowan⁸ie , a dostaje się pieniądze za 40h tygodniowo. Nadgodziny nigdy nie są płatne. Czasem ktoś mówi, że można je sobie wybrać. Ale kiedy ja sie pytam? Nie da się na urlop jechać, a co dopiero wybrać nadgodziny. Mój mąż w zeszłym roku zrobił od maja do grudnia 190 nadgodzin. Czyli ponad miesiąc pracował za darmo. Teraz to generalnie troche zmieniliśmy. I jak tylko zostajemy w nocy z klaczą, lub robimy coś dłuzej,to na 2 dzień robię tylko to co musi być zrobione, i idę do domu. Ja już nawet nie pytam menagera czy tak moge. Po prostu tak robię. Inaczej zgniłabym w tej pracy i robiła bym w każdym miesiącu lekko 15 dni nadgodzin.
Tak samo miałam w poprzedniej pracy. Przez 2 lata było spoko,a potem szef sie rozwiódł z szefową ( która robiła dużo w stajni w weekendy ) i przez 2 lata nie miałam ani jednego dnia wolnego. I mój szef nie miał ochoty rozwiązać tej sytuacji, bo był pewny że się nie zwolnimy.
Nie mialam tam też szałowej wypłaty.
Np teraz jak mieszkam w stajni, to dla wszystkich jest normalne ze musze wieczorem sprawdzać konie. Jeden jeździec życzy sobie siano dla swoich koni, plus wiecznie pisała wiadomosci że nie chciało jej sie konia na solarium trzymać, bo się spieszyła, wiec to nie problem dla mnie zmienić derki dla 5 koni, plus temu mesz, temu witaminy, tu pranie w pralce, tu wsadz do szuszarki, a moze o 19 włącz karuzele z woda to rano bedzie lepsza, a jak jestes w domu, to pusc mojego konia o 19 na padok to much nie ma. A kowal bedzie o 20, ale nie przyjade bo mam godzine drogi, wiec potrzymaj prosze, bo to tylko 5 minut. Wiec sie jednego dnia wkurwiłam i powiedzialam ze 17.00 nie odbieram wiadomosci na whats appie, nic nie robie w stajni, nie zmieniam derek, nie pomagam kowalowi. I nie robie apdejtów jak tam dziś koniki na padoku. Nie odsłuchuje wiadomosci głowosowych. Na początku była wojna i złość. Teraz nikt nas nie prosi o pomoc po 17. Jedynie wet może mnie wyciagnać z domu, ktory i tak sie ze mna zawsze umawia z wyprzedzeniem i pyta czy mi wszystko pasuje.

Ale ja już nie mam nic do stracenia. Gdyby mnie ktoś zwolnił, to zrobiłby mi przysługe. Wtedy mialabym odwage i motywacje zeby cos ekspresowo zmienić.
A kolejna sprawa jest taka, że jak sie nic nie zmieni w temacie traktowania luzaków, jeżdźców, stajennych itp to cieżko bedzie za jakis czas. Już jest problem znaleźć dobrych pracowników. Doświadczeni ludzie już nie pracują za najniższą krajową. Wolą nie pracować wcale. Luzacy, szczególnie Ci na stanowisku show groom się buntują. Bo tam bywa jazda bez trzymanki w temacie godzin pracy, ilości i braku możliwości odpoczynku.
Mialam w pracy luzaka co luzakował konie olimpijskie. Dzień przed zawodami pakował wszystko na 7 koni, czyscił sprzet, robił przeglądy z wetem , kąpał konie, golił itp. Potem w nocy jechał cieżarówką, a od 6 rano już pracował z końmi. Czasem do nocy. Miał zawody gdzie starty były o 22 i było 160koni na liście. Jak kończył o 4 , to o 6 już musiał wywalac boksy i robić oprowadzanki ( godzina 1 koń ) . Potem wracał w nocy cieżarowka, ogarniał konie i wracał rano do pracy. Musiał rozpakować wszystko, wyprać, wyczyścić. I ile zarabiał? Może z 3tys euro. Co i tak jest szałową kasą dla luzaka.
Ja na szczęście już nie mieszkam w stajni więc chociaż jak już w końcu skończę i jadę do domu to w nim zostaję. Taaa najlepsze jest to jak mój zawodnik wygra kupę hajsu na zawodach, ja nie mam z tego ani 1 euro a w nagrodę mogę wracać ciężarówka sama do domu 12h😅 Tyle się mówi że konkursy nie powinny być zbyt późno i stajnia w nocy zamknięta co najmniej 6h ale nikt nie myśli o luzakach, jak konkurs się kończy o 24 to mam co najmniej jeszcze z godzinkę w stajni ile razy już gasili mi światło bo oni muszą zamykać, no kurde to nie róbcie konkursów o 22, proste. Zastanawiam się czy w jakiejkolwiek innej branży są takie warunki pracy i jest na to ciche przyzwolenie. Na gnojenie pracowników bo przecież robisz to z miłości i tą miłością chyba musisz żyć więc tak na prawdę to nie praca tylko przyjemność.
somebody, , KaNie, ja czytam i oczom nie wierzę.
Trzeba być asertywnym i dbać o siebie, bo jak nie zadba się o siebie to na pewno nie zrobi tego pracodawca.
To jest przerażające i bardzo smutne, że odchodzą od jeździectwa ludzie z ogromną wiedzą i podejściem, których nie przekażą kolejnym adeptom.
Muchozol2   Nie rzuca się pereł przed wieprze ;)
17 maja 2024 23:39
Perlica, czasem jest taka sytuacja, że nie ma się możliwości albo siły. Wykorzystywanie jest zawsze winą stosującego przemoc, a nie obrywającego.
Perlica,
Ja niestety nie mam tego komfortu, żeby zmienić prace tak z dnia ma dzień. Mam dziecko. Ma 7 lat i przeprowadzał się już 3 razy. Poprzedniej pracy nie zmieniałam bo młody miał przedszkole. Zwolnilismy się dopiero kiedy je skończył i był czas na szkołe. Teraz nie mogę tak szybko bo muszę mieć mieszkanie w pracy. Inaczej nie ogarniemy.
Ale tak jak Muchozol pisze to nie jest wina pracowników, że to tak wygląda. I uwierz mi, że ja nie jestem pipą która się nie odezwie. Ale nie wszystko da sie wywalczyć. To o czym piszę ja, somebody i inni jest tak znormalizowane w jeździeckiej branży, ze jak otwierasz buzie i walczysz o swoje to w 1 kolejności słyszysz że gdzie indziej jest gorzej i powinnaś się cieszyć ze masz tak. No i standardowo, że na twoje miejsce jest 500 innych osób. Z tego ostatniego to ja się zawsze śmieje. Bo żeby zastąpić mnie czy męża kimś, to prawie nie ma szans znaleźć ludzi doświadczonych którzy sami prowadzą ośrodek, ogarniają źrebne klacze, źrebaki, młode konie, zajezdzanie, trening doświadczonych koni, struganie ( teraz nie strugam, wcześniej robiłam całą stajnie ) i mase innych. Teraz możesz znależć kogoś na poziomie srebrnej odznaki, żeby jeździł jakoś konie, plus luzaków którzy mają bardzo mało doświadczenia. I czasem sie zastanawiam, czy się o doświadczonych ludzi nie dba, bo trzeba im bardzo dużo zapłacić , więc z tyłu głowy pracodawca ma ze trzeba to wykorzystać. Bo np wysokość mojego wynagrodzenia jest wiecznie argumentem.
KaNie, nie musisz mi tego tłumaczyć, bo ja jestem.od lat w środowisku końskim i wiem jak to działa. Zresztą nie tylko końskim, ale końskim jest nagminnie.
Zupełnie mnie nie dziwi chęć zmiany branży, bym nawet powiedziała że jest to całkiem naturalna kolej rzeczy.
donkeyboy   dzień jak codzień, dzień po dniu, wciąż się dzieje życia cud
18 maja 2024 09:46
KaNie, masa właścicieli ośrodków nie szanuje a czasem nawet celowo nie chce doświadczonych osób (znam takie przypadki). Pracownik to jeden z niewielu elastycznych kosztów prowadzenia stajni - w przeciwieństwie do cen siana, żarcia czy kredytów. Tzn. to oni tak myślą że jest bo na tym będą cierpieć konie jeśli już nie znajdą kogoś kto włoży serce w robotę i będzie zapierdzielać tak jak opisujesz, piątek świątek płacone niepłacone. Moim zdaniem bardzo dobrze zrobiłaś że postawiłaś temu też granice.

Łatwo efekt tego zobaczyć w pensjonatach, ja tutaj akurat nie mam co narzekać ale ja jestem np. w szoku jak ktoś mówi że płacą za pensjonat "full" a sami latają z taczką bo albo pracownik nie zrobił, nie miał czasu, albo zrobił coś do dupy. I czasem też ciężko winić pracownika jak ma 20 boksów do zrobienia i 150 innych obowiązków przy okazji. Dodatkowy pracownik kosztowałby więcej a tak to każdy coś tam pomarudzi, ewentualnie się przeprowadzi i znajdzie się ktoś inny na jego miejsce.

Mam nawet przykład takiej stajni w UK gdzie właścicielem stajni jest babka z korpo i wprowadziła w stajni zasady korpo. Że są kwartalne rozmowy, roczne podwyżki, mowa o pięciu się w karierze, normalna umowa i normalna płaca, normalne godziny, płatne urlopy, chorobowe i wymagania etc. Na samym końcu się okazało że jak to wszystko zliczyli to pensjonat okazał się dużo droższy niż wszędzie w okolicy. I to daje do myślenia.

Najmniej zabawne też jest to w sporcie gdzie idą mega pieniądze a są czarne listy zawodników których show groomi kijem nie tykają bo po prostu czekają aż robota jest zrobiona, nie płacą i blokują cię we wszelkie możliwe sposoby. Zresztą, takie praktyki dotyczą też normalnych luzaków też niestety, mi też się zdarzyło.
donkeyboy,
Mnie zawsze śmieszy, że najbardziej problematyczni ludzie w temacie płacenia, szacunku do Twojej pracy itp to są milionerzy. Tam zawsze jest narzekanie jakie to drogie wszystko, ile to pieniedzy trza płacić, że za drogo. Jak sie upominasz o wypłacenie nadgodzin to nie ma kasy i opcji, ale jakimś magicznym cudem za kilka dni w stajni stoi nowy koń za 400tys euro.
donkeyboy   dzień jak codzień, dzień po dniu, wciąż się dzieje życia cud
18 maja 2024 10:19
KaNie, no dokładnie. Ja się z taką osobą kiedyś kłóciłam o niedopłatę jako freelancer. Kwota? 150 zł 🙃 Żałosne.

I tak, nie udało mi się tej kwoty odzyskać jakby ktoś spytał. Założenie sprawy w small claims court wyszłoby mnie 100 zł. A mnie wtedy to 100-150 zł oznaczało właśnie czy będę mieć na paliwo w tym tygodniu czy nie. Z tego co się dowiedziałam potem takie nkedoplaty to był ich regularny proceder.
zembria   Nowe forum, nowy avatar.
18 maja 2024 11:20
I właśnie dlatego oni mają te "miliony" 😉 Na wszystkim oszczędzą, na każdej okazji wyszarpią ile wlezie.
donkeyboy   dzień jak codzień, dzień po dniu, wciąż się dzieje życia cud
18 maja 2024 11:30
zembria, masz rację, tam się jeszcze więcej działo ciekawych rzeczy i nie na 100zl ale nie będę wywlekać tu na forum 🙂
KaNie, jak tak czytam co piszesz, to mnie w ogóle nie dziwi, że już nawet z wsiadania radości nie masz. Wręcz mnie zadziwia, że tak długo tą radość miałaś w takich układach 🤔 także jak na moje oko, to wszystko z tobą dobrze, tylko po prostu najzwyczajniej w świecie miarka się przebrała, już ci się tymi końmi ulało i masz dosyć.
Super, że wiesz co byś chciała dalej robić, więc idź w to, powodzenia.
A kto wie? Może za lat ileś tam będziesz chciała w jakiejś formie do koni wrócić 🙂🙂 ale teraz odetnij się jak najszybciej🍀🍀
NowaJa, amen
NowaJa,
Wiesz, jak sie ma podjarke i chce się rozwijać, plus ma się sytuacje życiową która Ci nie pozwala z dnia na dzień zmienić pracy, to człowiek tkwi w niektórych pracach długo. Nawet jeśli wiele rzeczy jest nie fair.
No i ja jestem też w pracy taką osobą, która jej nie zmienia co 5 minut. Ja lubię mieć pracę " na lata".
No nigdy mi sie nie zdażyło żebym nie poszła do pracy, lub czegoś nie zrobiła bo ktoś mi nie zapłacił. To co konie mają mieć, zawsze mają i są zaopiekowane do ostatniej chwili. Uważam że to jest moja dobra cecha, ale w jeździeckim światku, bardzo wykorzystywana przez pracodawcę w ten zły sposób.

I tak... marze o zmianie środowiska i wyrwaniu się z tego wszystkiego.
https://www.fei.org/stories/lifestyle/horse-human/what-makes-great-groom-john-madden.

Trafiłam na taki artykuł. Wiec chyba faktycznie coś się zaczyna dziać na plus dla pracowników.
Troche jest zbyt cicho moim zdaniem w tym temacie .
KaNie,

Czytam co piszesz i nie wierzę. Trudno się dziwić, że się wypaliłaś. Ale to jak pracowałaś, jak byłaś wykorzystywana przez pracodawcę i klientów to jest wina wszystkich wokół, twoja też. Bo trzeba rozgraniczyć zaangażowanie od wykorzystywania. Dałaś palec, a ludzie wzięli całą ciebie, a ty się nie postawiłaś. Jako pracodawca nie potrafię zrozumieć braku szacunku dla pracownika jako po prostu drugiego człowieka. To jest dla mnie niepojęte i dobrze, że w tej końskiej branży powoli się to zmienia (z tego co piszecie). Jednak będzie się to wiązać z większymi kosztami. I to też trzeba wziąć pod uwagę, że zaraz się zrobi szum dlaczego tak drogo w stajniach. Zasady korporacyjne się absolutnie piękne na papierze, ale ostatecznie i tak liczy się kasa. Właśnie podpisuję Rules of Conduct dla naszego klienta - że wszyscy ich dostawcy mają przestrzegać m.in praw pracownika itd. Wszystko ma być ślicznie i miło. A koniec końców i tak klient kupi w Chinach, bo taniej.

Jednak taka uwaga co do tych "milionerów". Z tym się nie godzę i często wkurza mnie podejście pracowników do pracodawcy. Łatwo się liczy cudze pieniądze, ale jakoś nie widzę, żeby pracownicy zakładali te firmy, żeby też być milionerami. Bo założenie firmy, jakiejkolwiek, to jest kapitał, który trzeba w to zainwestować, to jest ryzyko, które się ponosi i to są koszty, o których pracownik nie ma zielonego pojęcia. To jest multum aspektów, których nie widać gołym okiem, a za które przedsiębiorca chce "wziąć premię" czyli mieć odpowiedni zysk. Jeśli zatrudniam pracowników to oczywiste, że chcę zarabiać więcej niż oni, bo inaczej nie opłacałoby się prowadzenie biznesu, lepiej iść do pracy. Jeśli wpakowałam w biznes 10 mln złotych, to chcę mieć przykładowo 10-letni zwrot tej inwestycji, czyli chcę zarobić 1 mln zł rocznie. Inaczej biznes się nie opłaca.
I ostatnie - ty jako pracownik jesteś kosztem. Koń to inwestycja. Nie da się tego porównać. To jest absolutnie normalne, że łatwiej (w sensie decyzyjnym) zrobić inwestycję w środki trwałe (koń) o wartości 400 tyś zł, niż zwiększyć miesięczne koszty utrzymania pracowników o 4000 zł. Co oczywiście nie oznacza że pracownikowi nie należy się godziwa płaca i warunki pracy, to jest bezdyskusyjne.
Muchozol2   Nie rzuca się pereł przed wieprze ;)
24 maja 2024 14:48
Ale to jak pracowałaś, jak byłaś wykorzystywana przez pracodawcę i klientów to jest wina wszystkich wokół, twoja też. Bo trzeba rozgraniczyć zaangażowanie od wykorzystywania. Dałaś palec, a ludzie wzięli całą ciebie, a ty się nie postawiłaś.
Szczególnie chcę zwrócić uwagę na pogrubienie. Przemoc i wykorzystanie nie jest winą ofiary. Mówię to po raz kolejny i będę mówić jeszcze wiele razy. Dam ostre porównanie żeby zobrazować o czym mówię. To jakby mieć pretensje do ofiary g*altu że nie krzyczała. Reakcje na przemoc są różne.
EMS,
Trochę mi się śmiać chce z tego co piszesz.
Np z tego że się nie postawiłam. Nie znasz mnie. Ja jestem z tych co się stawiają i otwierają gebe jak trzeba. Ale ja po raz kolejny piszę... mam dziecko. Nie moge sobie pozwolic na strate pracy od tak. Chujowo ale stabilnie mnie czasem uszcześliwia.
2 sprawa jest taka, nie ma w tym mojej winy. Czy jestem winna temu, że konie musza jeść, muszą jechać do kliniki czy trzeba pomoć przy porodze, nawet jeśli właściciel ma w dupie to czy Ci płaci czy nie? Nie jestem temu winna. Jedyna wine za brak szacunku do mnie, za brak płatnych nadgodzin itp ponosi ta osoba , która mnie zatrudnia i której są zwierzęta.
I nie obchodzi mnie to że ktoś tyra na miliony. Obchodzi mnie to że kupuje sie konia za miliony, wymaga sie opieki na poziomie światowym, a traktuje sie pracownika jak byle gówno. To nie jest moja wina.
Normalnie aż pierwszy raz w życiu chyba zgodzę się z Muchozol, wywód z wierzchu cacy cacy a jak sie spojrzy bliżej to wychodzi obwinianie ofiary i usprawiedliwianie wielmożnego pracodawcy/przedsiębiorcy. Jednak to siedzi głęboko w tym narodzie, dlatego właśnie bałabym się wracać i zderzyć z tamtejszym rynkiem pracy bo na każdym kroku napotykam się na dowody na to że klimacik mentalny w polskich firmach jeszcze nie wyszedł ze średniowiecza 🙃
EMS, ma rację z punktu widzenia pracodawcy i jego myślenia. Bo tak, z punktu widzenia cyferek firmy na koniec roku lepkiej kupić konia rokującego na sprzedaż, niż zatrudnić ntego pracownika. Skarbówka nie lubi strat a niektóre kraje szczegółowo sprawdzają firmy, które x lat przynoszą straty - typu konie jako spółka córka, która przynosi starty i ma obniżyć podatki spółki matki robiącej coś innego i po paru takich latach jest dym ze skarbówka. Oczywiście pracownik nic o tym nie wie, bo po co go 1) informować 2) obciążac takimi treściami.

Zabawa polega na utrzymaniu pracownika w naprawdę serio "need to know" a jednocześnie dobrym wynagrodzeniu go za pracę i warunkach, które są ok dla obu stron. Dziś jako klient, nie miał kto podejść o 23 do kierowcy, który odejechal bez mojej paczki z nasieniem - koszty tego (wet, leki trace) będą x razy większe niż przewozu. Naprawdę, duża stacja nie na możliwości motywowania pracowników do wyjścia do kierowcy w takich sytuacjach? Jakaś premia? Zanim ktoś wyszedł po x telefonach to kierowca pojechal, czyli ta ruja jest pozamiatana.
Muchozol2   Nie rzuca się pereł przed wieprze ;)
25 maja 2024 03:20
Tylko z tym koniem to kontekst był nie o wynagrodzeniu co miesiąc o konkretną sumę i razy x miesięcy, tylko o nadgodziny. I to nawet nie wiemy w jakim wymiarze.
To moim zdaniem zmienia postać rzeczy.
Tam zawsze jest narzekanie jakie to drogie wszystko, ile to pieniedzy trza płacić, że za drogo. Jak sie upominasz o wypłacenie nadgodzin to nie ma kasy i opcji, ale jakimś magicznym cudem za kilka dni w stajni stoi nowy koń za 400tys euro.
No i jak rozumiem jest komunikat "nie ma kasy". Tzn. ogólnie. A okazuje się to kłamstwem, bo 400 tys. euro w żadnym wypadku nie oznacza, że tej kasy nie ma. Plus upomnienie o wypłacenie nadgodzin, to rozmowa o wykonanej robocie, a nie "chcę wiecej kasy". Tylko "oddaj mi co moje".
I tłumaczenie w tym momencie, że pracodawca miał czy mógł miec swoje powody jest moim zdaniem dziwne.
Najpierw niech odda swoje długi, a potem kupuje konie. I jak najbardziej powinien być z tego rozliczony, a nie usprawiedliwiony.

Pomijając wszystko inne, to moim zdaniem od dawna mialam odczucie po wpisach KaNie, że coś tam mocno nie gra. Takie subtelne sygnały, ktore dopiero teraz połączyłam w całość (podana na tacy przyczyna). Ale nie pisałam nic, bo jeśli sama pisała, że jest ok, to chyba znaczy, że jest ok i po co tworzyć sztuczne zamieszanie. Bardzo przykra i nie fair sytuacja. Oby się wszystko ułożyło i światek też się zmienił.
W Polsce w ogóle traktuje się pracowników jako zło konieczne, wręcz straty a w koniach szczególnie. Ilu januszy żeruje na czyjejś pasji i zaangażowaniu? Każdy kto pracuje w koniach zetknął się z tym co najmniej raz. I tak jak ktoś pisał, czasem specjalnie nie chcą zatrudniać doświadczonych osób, wykorzystując entuzjazm laików, to że nie będą podskakiwać ani się odzywać i nie zauważą tego, czego nie mają zauważyć, no i można im zapłacić mniej lub w skrajnych przypadkach "za jazdę na koniku". A w razie potrzeby wymieni się ich na nowych podobnych, bo takich osób nie brakuje, zwłaszcza młodych. A że jakość roboty na tym cierpi (czyli po prostu konie na tym cierpią), to mniej istotne bo biznes się kręci. Kiedyś myślałam, że takie zagrywki to tylko w jakichś patoszkółkach, obozach czy innych zadupiach, o zgrozo myliłam się.

Jako zawodowy jeździec (a wcześniej też instruktor, stajenny itp.) przerobiłam mnóstwo patologii, od zaniedbanych koni przez nieakceptowalne dla mnie metody treningu po problemy z umowami i wypłatami, dorzucaniem gratisowych obowiązków, żerowaniem na emocjach (bo jak to zostawisz konie bez leków/niewypuszczone/nienakarmione etc.?) i zwykłą ludzką podłością. Z ignorantami którzy sobie poczytali w google więc wiedzą lepiej, ze współpracownikami partolącymi ci robotę swoimi metodami. Tak to niestety często wygląda i jak ktoś szanuje konie, swój czas i zdrowie a chce zostać w branży, to nie raz i nie dwa zmieni pracę.
Tu gdzie obecnie, od kilku lat pracuję jest dobrze, nie ma patologii. Nie jest idealnie ale mogę robić swoje i nikt nie robi pod górę. Mam swoje przydzielone konie i w 99% zajmuję się nimi tylko ja. Nadgodziny płacą, choć wolą jak nie ma. Gdy coś się dzieje konie są leczone, po prostu. Takie niby banalne rzeczy a to jednak nie wszędzie jest oczywiste...
Ale dobrze rozumiem jak to komuś może obrzydnąć, jak można wyżyłować pasję z człowieka do zera takimi zagrywkami, w jakie poczucie beznadziei może to wpędzić. I oczywiście to nie jest wina tych ludzi, to wina tylko i wyłącznie pracodawcy, bo to on decyduje na co pozwala, co zapewnia koniom, jakie metody akceptuje, wreszcie czy podchodzi do pracowników jako osób dzięki którym konie zyskują na wartości (bo prawidłowa opieka i trening), czy kosztów które chce jak najbardziej zminimalizować. Czy widzi w nich ludzi którzy mają opłaty, kredyty, inne zobowiązania, muszą jeść, dbać o higienę, dojeżdżać do pracy i może czasem chcieliby wyjść do kina czy kupić sobie książkę. Wielu nie widzi.

To nie tyle że ludzie "pozwalają sobie" na takie warunki, bo niektórzy z różnych przyczyn od tak nie mogą zmienić pracy. To mentalność tego żyłowania jest problemem i powodem sytuacji.
karolina_,
Nie wstałabym o 23 , żeby dać kurierowi paczke z nasieniem. A wiesz czemu? Bo pani ze stacji pracuje do 17. Przygotowuje wysyłki i zamyka drzwi po pracy. A pracownicy tacy jak jeźdźcy, luzacy, stajenni zwykle mieszkają na miejscu i wymaga sie od nich zeby za darmoszke zrobili to czy tamto, bo przeciez sa na miejscu. Nawet jeśli są to obowiązki kogoś innego. Bo przecież to tylko 5 minut. Ale nikt nie mysli o tym, że jak o 23 musisz dać taka paczke, to nie możesz iść spac wcześniej, nie możesz sie ruszyc z domu bo kurier może być wcześniej. A Pani której to jest obowiązek smacznie sobie śpi i nawet nie myśli o tym czy ta paczka poszła czy nie. Dlatego mnie to nie dziwi.
Aby odpisać w tym wątku, Zaloguj się