Transplantacja organów

Gienia-Pigwa   Vice-Ambasador KAV w Dojczlandii, dawniej pigwa :P
05 stycznia 2009 22:20
w niemczech trzeba miec oswiadczenie, podpisane nosze w portfelu 🙂
Lov   all my life is changin' every day.
05 stycznia 2009 22:21
Ja tam bym się raczej zgodziła- tak jak wszyscy twierdzę, że mi to niepotrzebne po śmierci, a komuś życie uratuje 😉
wiecie co?
wstrząsneło mną
szukałam zdjęc arabo kuców w necie i znalazłam ogloszenia gdzie ta fraza wystąpiła...

http://ogloszenie.drobne.webpark.pl/rozne/rozne.html
przejrzyjcie do końca
mnie zmroziło...
O matko! Niektóre te ogłoszenia są niezłe.
Ale czy Ci ludzie nie zdają sobie sprawy, że nie oddaje się nerki jak kota, którego się już nie chce? Że to nie takie "hop siup"?
A poza tym dużo ogłoszeń to młodzi ludzie - odda nerkę a potem sam odpukując będzie miał problem i co zrobi?
Dla mnie paranoja!
Muffinka,  mnie zastanawia czy trafiłam na taka strone po prostu czy to powszechny proceder...
JARA   Dumny posiadacz Nietzschego
16 listopada 2009 20:00
Wiem, że temat jest stary, ale chcę w nim odpowiedzieć :]

Ja jestem przekonana co do transplantacji, mam zgodę w portfelu i w razie czego moja rodzina jest o tym poinformowana.
Jednak mam takie ciche marzenie, że dostanie je ktoś kto jest pierwszy na liście albo bardzo potrzebujący, a nie ten kto za to grubo zapłacił :/
Gdybym jednak nie wyraziła zgody bym się bardzo rozczarowała gdyby ktoś je jednak pobrał. Przy sekcji zwłok wyjęte organy nie wracają już do ciała, co się z nimi dalej dzieje ?
Z tego co wiem to wracają. Po ewentualnym pobraniu wycinków, wrzuca się je do środka.
Jak ja byłam na sekcji zwłok to wyglądało to tak, że pan wyjmował po kolei wszystkie organy, ważył, mierzył, pobierał wycinki i ciął je na wszystkie możliwe sposoby w taki sposób, że ja się delikatniej ze schabem obchodzę. Potem "wrzucił" wszystko z powrotem "do środka" człowieka jak leciało i pozszywał.

Była to sekcja szpitalna, nie prokuratorska. Celem było ustalenie przyczyny zgonu pacjentki.

Ze względu na zapach uraz do sklepów mięsnych i masarni miałam potem dość długo. Człowiek po śmierci jest taką samą kupą mięsa jak każda inna "padlina".

Osobiście nie mam nic przeciwko, żeby mnie rozebrali na kawałki po śmierci. Skoro komuś części zamienne mogą uratować życie. I nie ważne czy za to zapłacił czy nie. A co zostanie najlepiej nich spalą.
Nagana- ale z drugiej strony mieliby to "układać" jak puzzle spowrotem na swoim miejscu? Przecież po śmierci to już i tak nieważne, że np pęcherz trafi pod szyję, a serce w miednicę 😉 I tak już "działać" nie będą.

Bardziej bym się zbulwersowała gdyby zamiast spowrotem zaszywać wyrzucali to do szpitalnych odpadów organicznych
JARA   Dumny posiadacz Nietzschego
16 listopada 2009 22:21
Na sekcjach bardzo rzadko narządy wracają do człowieka, są pakowane w wory i utylizowane.
Ale no jeśli rodzina nie wyraża zgody na pobranie, a jest sekcja zwłok to jaką ma pewność, że narządy trafiły do utylizacji, a nie na nielegalny przeszczep?
JARA- masz pewność  150%. W związku z tym, że narządy do przeszczepu muszą być pobrane z żywego organizmu, przez specjalną ekipę. Tak- by nadawały się do późniejszego przeszczepu. Zajmuje się tym Poltransplant. ( trzeba wiedzieć gdzie i jak odciąć wątrobę, by ją potem dało radę wykorzystać) Z żywego organizmu, czyli z takiego gdzie bije serce, gdzie płuca wentylują i gdzie wszystkie pozostałe narządy są odżywiane, dotlenione i dzięki temu też żywe.
Sekcja zaś następuje po wielu godzinach od zgonu i żaden narząd NIE NADAJE się wówczas do przeszczepu. 🙂
Laguna ja się nie bulwersuję. Wtedy pierwszy raz byłam na sekcji i choć ogólnie widok samych zwłok był już oswojony to sekcja mimo wszytsko zrobiła na mnie duże wrażenie. Bardziej mnie przeraziła rutyna z jaką właśnie ten pan robił sekcję. Jakby świniaka rozbierał. Wiem, że to jego praca i przyzwyczajenie. Dla mnie było to szokiem. I chociaż później byłam jeszcze na kilku sekcjach to właśnie ta pierwsza utkwiła mi w pamięci.

A czy wrzycą narządy z powrotem do środka i zakopią ze zwłokami czy wywalą do wora na odpady i spalą... Jaką to robi różnicę właścicielowi organów? Do niczego mu się nie przydadzą.
bycie dawcą nie stanowi dla mnie problemu...oczywiście ,pod warunkiem,ze nikt mnie z premedytacją wcześniej, w sposób planowy i przestepczy, nie doprowadza do stanu "dawcy" tylko dlatego,ze mam kompatybilne części zamienne.
dla mnie problemem było by stanie się biorcą, jednak zalatuje mi to trochę kanibalizmem.
No nie wiem, myslę że w sytuacji kiedy np ma się chore serce i przeszczep jest jedynym ratunkiem by przeżyć, to nie myśli się w ten sposób. Tylko marzy się o dawcy. Mimo że napewno każdy zdaje sobie sprawę że żeby dostać jakiś narząd  to ktoś inny musi umrzeć.
Aby odpisać w tym wątku, Zaloguj się