Anegdoty jeździeckie (fachowcy i konie)

Lena, buehehe dobrze, że sprawdziłaś, co za niespodzianka może się kryć za tym żywopłotem.... 😁
halo, aaaaa, obydwie Twoje historyjki - bezcenne! Masz tam jeszcze coś? 😀 😉
trupka   Czterokopytne uzależnienie ;)
28 marca 2009 12:28
Lena, mogłaś skoczyć 😀
Będą cztery, ale chyba słabsze. Starogard Gdański (dawno).
Miałyśmy zapowiedziane, że gdy przyjeżdżamy, to nie zawracać głowy dyrekcji, tylko od razu do koniuszego po konie. Ale razu pewnego coś tam z sianem pokręcili i wściekły koniuszy odesłał nas do dyrektora. Idziemy. "No, przecież mówiłem..." "Ale może Pan pójdzie z nami, bo koniuszy zły jak osa  😤" Idziemy do stajni. Dyrektor: "Ja Was dziewczyny nie rozumiem. Kiedyś, to owszem, sporo fajnych chłopaków tu było: Funio, Matławski... a teraz - żadnego." "Ależ Panie Dyrektorze, w stajniach 150 fajnych chłopaków stoi!" " 🤣 🤣 No tak. Byłem kiedyś w Amsterdamie, i tam są takie kina, co prawda kreskówki, ale świetne! Jak dziś pamiętam: "Caryca Katarzyna i Jej ogiery" 😜"

Ten sam dyrektor: "Szeryf, podjedź tutaj! (do szefa obozu). Gnój Ci się przyczepił do obcasa a ten wytok to możesz sobie założyć na k****a, ale nie o tym chciałem mówić".

Konie:
"Weź sobie X". OK. "Panie koniuszy, gdzie stoi X?" "O, właśnie tutaj (palcem na boks, na nim tabliczka)". Siodłam, wsiadam. Niewyobrażalne Rodeo! 😀iabeł: 🏇 😀iabeł: Nadbiega Koniuszy: "O Matko Boska, toż to Ataman, on już dawno za duże pieniądze sprzedany, od trzech tygodni w boksie stoi nieruszany - jakby JEMU coś się stało  🍴!"

"Weź sobie Folio, właśnie sprowadzony. Tylko uważaj, bo on gryzie. A... i toczek masz dobry? I zapnij, bo on strasznie z krzyża wali..." OK. Wyprowadzam konia - a on... cap mnie w palec prowadzącej reki. Trudno. Wsiadam, dociągam popręg, i...
"A ja Ci nie powiedziałem, że przy dociąganiu popręgu serię świec robi? ze świderkami?"  😀iabeł:
Lena, mogłaś skoczyć 😀


Od tamtej pory nigdy nie skaczę krosopodobnych przeszkód sama. Zawsze trener czuwa, czy nie ma jakiś niespodzianek w okolicy.

Swoją drogą to ciekawe, jakie zastosowania znajdują ludzie dla krosówek... Pamiętam śmiertnelnie zdziwionego pana, którego poprosiłam o zejście z którejś z przeszkód. On myślał, że to jest do siedzenia, a nie do skakania 😉
Strzyga   Życzliwościowy Przodownik Pracy
28 marca 2009 16:52
Lena, czy wyglądało to tak:


to dość często spotykany obrazek na hipo. W sumie wolę to, niż pijaną młodzież i porozrzucane butelki o które można się zabić...
O to to właśnie. Tylko "moi" baraszkowicze leżeli sobie jeszcze z boku zasłonięci stipelkiem 🙂
patataj   tyle smaku - we fraku
31 marca 2009 16:22
Świetne anegdoty! Liczę na więcej 😉
No to ode mnie coś z wczoraj, nic szczególnego, ale mnie ubawiło.

Ostatnie skoki przed weekendowymi zawodami. Stoję nad trenerem i przez 5 minut mu klaruję, jakie konkursy są kiedy i na co ewentualnie mogłabym się zapisać i w jakiej konfiguracji. Na zakończenie tego wywodu czekam na wyrok. A trener ze znudzoną miną: zapisz się na cokolwiek, potem się pomyśli  😁
Strzyga   Życzliwościowy Przodownik Pracy
31 marca 2009 20:25
Lena, to rozumiem, że na C mam wpadać  😎
Ponię obejrzeć  🤣
Strzyga   Życzliwościowy Przodownik Pracy
31 marca 2009 20:42
I matkę na Glucince  🏇
Przy moim tempie postępów jeździeckim Glut musiałby wierzyć w reinkarnację  😂 koniec  🚫
Trening, ukierunkowany już na konkretny start. Chwila oddechu, trener komentuje: "Bardzo dobrze, luźny, potylica najwyższym punktem. To właśnie będą chcieli widzieć sędziowie." Po chwili, na moją minę i wspomnienie konia, którego wiecznym rozluźnianiem doprowadziliśmy do radosnego biegania bez zwracania uwagi na pasażera na górze: "No i jeszcze dobrze by było pokazać, że masz kontrolę".
paa Świetnie się wczuć można  🤣

wiorek swoim pytaniem w "Kąciku żółtodziobów" przypomniał mi komendę Koniuszego w Starogardzie:
"Za czołowym! Każdy dla siebie! Wolta w tył na lewo! Galopem ANGLEZOWANYM! Marsz!"
To ja dorzucé

Zawody wkkw niskiej klasy w Anglii. Sédzia wywoluje mnie do startu. Najpierw morduje sié z wypowiedzeniem mojego typowo polskiego nazwiska, potem dodaje:

Proszé panstwa, proszé przywitac wkkwistké miédzynarodowego szczebla z Europy Wschodniej!!
może mało końskie ale był taki okres w stajni, że wszystkie konie po powrocie z padoku miały rzepy w ogona grzywach i wszędzie gdzie tylko można było. No to stajenny dał nam sekatory i powiedział żebyśmy poszły i powycinały. no to poszłyśmy i z tymi sekatorami ledwo co dałyśmy radęcokolwiek uciąć (tak czy siak wszystkiego nie wycięłyśmy bo te grube łodygi....  🙄 )
wracamy do stajni i mówimy, że nie wszystko wycięłyśmy. w tym momencie wchodzi właściciel stajni i z przerażeniem: " Andrzej?! Ty im dałeś te sekatory? "
Stajenny: No... tak.
Właściciel: I co, miały ręce poucinać sobie? Nożyczki im daj! Niech wycinają!
😵
Lotnaa   I'm lovin it! :)
05 kwietnia 2009 21:32
ikarina, no proszę, jak szybko karierę robisz  😉  😁  👍
siodłam ogiera do wyjazdu w teren, a trenerka do mnie:
- Tylko chłopaka za bardzo nie zestresuj, bo znowu będzie miał przedwczesne wytryski.

.........................

do kolegi, znanego zawodnika:
- Ej, T., ten twój koń to straszny wypłoch! Cały czas mi się czegoś bał na tym spacerku.
- Aaa tam, ważne, że się przeszkód nie boi. Skoczy nawet, jak pod spodem będzie się ognisko paliło i goły Murzyn tańczył.

........................

trenerka do koleżanki, trzymającej dłonie bardzo blisko brzucha:
- Przestaniesz ty się po tej cipce drapac???

........................

trenerka do zawodniczki:
- A teraz zagalopuj.
- Moment!
- Momenty to ty będziesz miała z chłopem, galop, już!!

........................

pasażer bryczki do powożącego:
- Panie, my tam lepiej nie wjeżdżajmy!
- Phi! Tu by kombajnem wykręcił...

........................

trener do zawodnika przed startem:
- No, synek, skup się teraz, tylko się nie posraj...
(...)
zawodnik zjeżdża po średnio udanym przejeździe:
- Aleś go za ryja trzymał! Myślałem, że ci żyłka dupna pęknie...

.......................

trenerka do jeżdżącej dziewczyny:
- Pierś do przodu! Pokaż, co ci tam Bozia dała!
caroline   siwek złotogrzywek :)
06 kwietnia 2009 13:35
IloveMosiek, prosze nie odbieraj tego osobiście, ale strasznie prostacka jest wiekszosc tych odzywek, które spisałaś... w poprzednich stajniach osłuchałam się wielu takich tekstów, ale nie uważam ich za "anedgoty" jeździeckie 😉 w ogóle nie uwazam ich za anegdoty 😉
caroline, niestety, trzeba przyznac, że nie wszyscy koniarze starszego pokolenia mogą się popisac dużą erudycją, tak więc i ich teksty rzadko bywają specjalnie subtelne.
obraźliwe raczej nie są, a że u mnie wywołują jakiś tam wewnętrzny uśmiech, może także ze względu na sytuacje, w których zostały zasdłyszane, pozwoliłam sobie je wstawic.
i oczywiście nie biorę sobie niczego osobiście 😉
Trening dresazowy. Amazonka wykonuje wolty i kola, przy czym koń wypada zadem.
Instruktorka: Koń pani driftuje...

Czasy, kiedy zajmowałam sie tylko dresazem, a skoki wykonywalam raz na pół roku. przychodzi do mnie szefowa (która nawiasem mówiąc jest była wkkwistká szczebla narodowego) i mi mówi:
- Słuchaj, chce, żebyś startowala zawody wkkw.
-  Ale ja nie wiem, jak sie jeździ wkkw
- To proste. Jedziesz trasę, skaczesz wszystkie przeszkody po drodze, nie spadasz i dojeżdżasz do mety.
No, proszę jakie to wkkw jest łatwe 😀
Po dość nieudanym skoku trener do mnie:
- I o czym to świadczy? Że dupę trzeba brać ze sobą!
Lotnaa   I'm lovin it! :)
18 kwietnia 2009 13:25
Znajoma pojechała na zawody Sunshine Tour w Hiszpanii. A tam wiadomo, cała skoczkowa Europa przygotowuje się do sezonu, koniki och i ach. Sara oprócz kilku "standardowych" skoczków jeździła wtedy ogiera rasy Irish Draught - Henry'ego. Koń przypominał dużego krępego kuca, łeb jak wiadro, różowy pysk, bardziej pasowałby do bryczki na jakimś wiejskim festynie niż na zawody takiej rangi... Ale do rzeczy.
Jednym z konkursów była sztafeta 130cm, jedyną osobą bez pary była jakaś bardzo dobra zawodniczka Hiszpańska, więc biednej kobiecie nie pozostało nic innego jak jechać z Sarą.
No więc wjechali na parkur, wszyscy w śmiech, "zachęcające" gwizdy dla Sary. Hiszpanka jechała pierwsza i postanowiła zrobić sobie trening, jedzie wolno, patataj, patataj, po drodze do tego zaliczyła dwie zrzutki. Na to Sara - pyk pyk, masę skrótów, krępy kuc okazał się obrotny, i dziwnie szybki, przejechał na zero w rewelacyjnym czasie i gdyby Hiszpanka pojechała chociaż przeciętnie, zwycięstwo mieliby w kieszeni. Dostali niesamowitą owację, i już więcej nikt gwizdał.
Po konkursie podszedł do Sary jakiś koleś i łamanym angielskim: "Your horse is so UGLY but OMG! It can jump"  😁

Tutaj Henry na jakiś innych zawodach


**************

Kiedyś miałam przyjemność przejść 4* cross w Burghley z Lucindą Green (medal olimpijski, mistrz świata, wygrała 6 razy Badminton itd, w UK człowiek legenda). Na trasie naszą wycieczkę mija William Fox-Pitt z dystanso-mierzam (czy jak się to kółeczko nazywa?), obok idzie ktoś z jego ekipy i robi notatki. Ktoś się Lucindy pyta czy ona też tak obliczała dystans.
O ona na to: "Ehh, ta młode pokolenie... Ja się nigdy w matematykę nie bawiłam. Po prostu galopowałam ile fabryka dała i próbowałam przeżyć".
A Fox-Pitt tamte zawody wygrał  😁
Moja koleżanka ze stajni posiadała dwa konie:

JIMMY i CLOVER

kupiła im wymyślne tabliczki z imionami, niestety oba konie zjadły niektóre literki

teraz patrzcie, co wyszło:



dawno sie tak nie ubawilam  😀 prosze o jeszcze. a historia z siwkiem jest chyba najlepsza  😉
IloveMosiek   Mościsław & Co
08 lipca 2009 15:57
ostatnio podczas treningu skokowego mój koń miał jakieś dziwne zapędy, żeby sobie pogalopoooooowac.
tak więc grzeje sobie aż miło, ja tam się męczę, żeby gada podłego opanowac, co jest stosunkowo trudne, bo bydlę kochane, ale uparte.
wtem trenejro krzyczy:
- Skarbie, weź w końcu zredukuj bieg, bo Ci układ kierowniczy siada!



dziewczynka wyprowadziła konia na uwiązie za stajnię i karmi go marchewką. trenejro nie lubi takich zachowań, bo martwi się o bezpieczeństwo dziewczynek, więc kiedy tamta zobaczyła, że wracamy z terenu, lekko pobladła. tymczasem trener:
- Obrażam się na ciebie.
- Taaaak, wiem, nie powinnam wyprowadzac konia sama...
- Ale ja nie tylko o to się na ciebie obrażam.
- ???
- Gdzie marchewka dla mnie?!



trenejro majstruje sobie na parkurze wielkiego, onieśmielającego tripla, pogwizdując. w pewnym momencie zapraszającym ruchem wskazuje, bym najechała na tę przeszkodę. zamiast tego podjeżdżamj do niego z gaciami pełnymi strachu.
- Mam to jechac?
- Tak, Słonko.
- Ale na pewno?
- Oczywiście.
- Ale mnie widok tego tripla niepokoi.
- To, wiesz co, Skarbie? Zamknij oczy. Wio!
najechałam, skoczyłam, a trenejro woła z ironią:
- Niemożliwe!! Przeżyłaś?!



na pewnej jeździe koń wyraźnie dawał do zrozumienia, że ma mnie gdzieś i za wszelką cenę unikał współpracy. w efekcie chodził uwalony na przodzie i wyryjony jak żyrafa.
trenejro w pewnym momencie poradził:
- Skarbie, weź temu panu wytłumacz, że na dole jest faaaaaaajnie....
Zu   You`ll ride my rainbow in the sky
08 lipca 2009 16:18
konkursy towarzyskie przed zawodami regionalnymi, chyba L, jakiś jeden z pierwszych, nienajlepszy przejazd, przynajmniej 4 przeszkody leżą. Gospodarz toru do obsługi parkuru: "panowie podnosimy" panowie zakasali rękawy, wchodzą na parkur "O ile?"  😁
IloveMosiek super, naśmiałam się 🙂 masz fajnego trenera  😉

Lotnaa ty się nasłuchasz tam na wyspach  🤣
Odkopuję, bo przypomniało mi się kilka tekstów 🙂.

Trener do syna:
Synu, toż to nie jeździectwo, to pornografia jeździecka!
(za chwilę do koleżanki robiącej zdjęcia)
A wiesz że rozpowszechnianie pornografii jest karalne?

Ten sam trener, też do syna:
Do rozmowy z koniem służy dupa i łydka!

I ta sama sytuacja:
Tak, ciągnij dalej za prawą wodzę, a zmienimy Ci w dowodzie nazwisko na Ciągnik, albo od razu imię i będzie Ciągnik Ursus!

I właściciel moich koni:
Ja więcej zębów w życiu zjadłem, no i już ich nie mam, niż w koni widzieliście!
Pewien wkkwista z naszej stajni, poważny biznesmen, jeden z ważniejszych klientów dzwoni do nas z prośbą o osiodłanie konia. Tak więc założyłam na konia sprzęt i poprosiłam kolegę, też stajennego o przyniesienie mi ochraniaczy. (u nas w stajni jest wielkie pudło z tysiącem różnych ochraniaczy, ogromny problem z dobraniem pary takich samych)
Ja patrzę, a on niesie żarówiasto różowe ochraniacze.
Kłócę się z nim, że "no jak to, takiemu poważnemu facetowi różowe ochraniaczki dla konia"
Wymiana zdań potrwała długo, po czym spasowałam, gdyż kolega stwierdził, że wszystkie inne ochraniacze są w pralce i to jedyna jako - tako wyglądająca para.
Zaczęłam się śmiac, że jak to wygląda i że różowy to ulubiony kolor tego faceta.

Za chwilę widzę właściciela tego konia wysiadającego z samochodu... w różowym podkoszulku 😁
Aby odpisać w tym wątku, Zaloguj się