Wszystko o wspinaniu: skałki, taternictwo, sprzęt, topo, ludzie, kursy etc.

Kika   introwertyczny burak i aspołeczna psychopatka
22 listopada 2014 09:17
Dziewczyny a propos psychologii. Chodzę na sekcję od 2 miesięcy a bakcyla wspinaczkowego złapałam w Jurze w te wakacje na krótkim kursie. W ostatnią środę na sekcji przytrafiło mi się coś co mnie mocno zaskoczyło i rozbiło psychicznie.
Nie boję się wysokości za to mam ogromny lęk przestrzeni więc odpadnięcie na przewiezieniu na wysokości 10m związane z radosnym bujaniem się na linie jest dla mnie ogromnym przeżyciem. Ale ten lęk znam i powoli się z tą przestrzenią oswajam. A na ostatniej sekcji - pierwsza droga dość prosta 5 z lekkim przewieszeniemn  na rozgrzewkę a ja już w połowie zaczynam się bać. Po przejściu 2/3 trasy musiałam zjechać w dół tak trzęsły mi się ze strachu ręce a na dole miałam łzy oczach. Nigdy wcześniej nic takiego się nie działo. Na szczęście mamy ogarniętą trenerkę, która kazała łoić dużo po wszystkim, na prostych drogach, na czas i po 2h w ścianie uspokoiłam się ale ten atak paniki bardzo mnie rozwalił i czuję, że nie był ostatni.
Miałyście podobne problemy? Zastanawiam skąd się to wzięło i czy to tylko etap i się zdążą czy narasta we mnie coś co zablokuje mnie w końcu całkiem. Nie wyobrażam sobie już życia bez wspinania (szybko heh) więc ta wizja mnie przeraża.

A z innej beczki - ktoś się wybiera na antygrawitację do Poznania w następny weekend?


Kika, ja mam często jakieś niewyjaśnione strachy i to na wędce. Staram się wtedy nie zwracać na nie uwagi, robić prostsze rzeczy, by czuć się pewnie i wyprzeć strach. Tylko, że ja się nie boję przestrzeni ani wysokości (im wyżej tym lepiej), a odpadnięcia niekontrolowanego i tego że np przeszoruję po chwytach albo jak jestem nisko to że o glebę walnę. Na początku bałam się odpadania zawsze (tak, na wędce), więc poprosiłam koleżankę o luźną linę i robiąc drogę jak tylko zaczynały mi się pojawiać lęki to sobie skakałam. Pomogło. Nie wyparło strachu przed niekontrolowanym lotem ale pomogło. Nie wiem jak będzie z lataniem z dołem, ale pewnie podobnie.
Mam też koleżankę, która się bardzo boi odpadania, wysokości itd. Teraz chodzi właściwie tylko na baldy, ale wcześniej się razem wspinałyśmy regularnie. Starałam się pomóc jej przezwyciężyć strach. Czyli na bezpiecznej w jej mniemaniu wysokości i dość naprężonej linie miała za zadanie puścić się ściany. Biorąc blok też miała się nie trzymać ściany, tylko puścić ręce luźno. Nie wiem, na ile jej to pomogło bo przestała mieć czas na wspin, a teraz chodzi tylko na baldy (dużo bliżej ma i lubi bardziej).
Sytuacji, że aż trzęsły mi się ręce nie miałam, jedynie standardowy telegraf - wzięłam blok, odpoczęłam, poszłam dalej. Ale siły strach odbiera.
Kika   introwertyczny burak i aspołeczna psychopatka
22 listopada 2014 09:47
Z jednej strony to, że na dobry wspin tak duży wpływ ma głowa bardzo mi się podoba - kiedy wiesz że to tylko strach, który siedzi w mózgu, i że jak odpadniesz i się bujniesz to nic się nie stanie po prostu się pobujasz i tyle.
Jak widzisz że osoba, o dużo większych predyspozycjach - wysoka, szczupła, silna nie może zrobić drogi a mały słaby nowicjusz śmiga bez problemu bo nie trzęsą mu się nogi ze strachu na ścianie to wiesz że możesz wszystko - wystarczy przeprogramować głowę.
A z drugiej to jest właśnie najtrudniejsze - nie to że nie doskoczę do następnego chwytu, tylko że się boję spróbować. Te trzęsąca się ręce miałam pierwszy raz a jestem na ścianie regularnie 1-2 w tygodniu i zastanawia mnie co się w tej głowie uroiło, że zaczęłam się bać bardziej zamiast się oswajać...
No dobra nie ma co biadolić tylko trzeba łoić  🤬
Fajnie widać we wspinaczce jak wychodzą z nas wszystkie słabości - bo to je pokonujemy a nie drogę - ta się robi przy okazji. Tak myślę🙂
smarcik   dni są piękne i niczyje, kiedy jesteś włóczykijem.
22 listopada 2014 10:02
Przewieszonych ścian po prostu nie warto robić na wędkę, wtedy nie ma bujania przy odpadaniu  😉
Kika   introwertyczny burak i aspołeczna psychopatka
22 listopada 2014 10:21
Ech jasne, że też na to nie wpadłam🙂 ale do dolnej asekuracji jeszcze droga daleka a poza tym lęk, który mnie dopadł ostatnio nie dotyczy przestrzeni bo to zwykła ściana była tylko... Nie wiem czego... Chyba się sama nakręcam🙂
smarcik przypomniałaś mi o Paklenicy, dzięki której myśl o wspinie w ogóle zaistniała w mojej głowie.
Pamiętam jak wybieraliśmy się bladym świtem na szlak i mogliśmy obserwować jak w kanionie wspinacze przygotowywali stanowiska. Patrzyłam na nich i te strzeliste ściany i pomyślałam że nie można być normalnym żeby z własnej woli iść w pionie a w ogóle to jest niemożliwe do wykonania dla zwykłego śmiertelnika a oni są zapewne jakimiś nadludźmi posiadającymi supermoce🙂 no i proszę...
Wrócę na Paklenicę na pewno!
smarcik   dni są piękne i niczyje, kiedy jesteś włóczykijem.
22 listopada 2014 10:30
Chodzi mi o to, że dolna asekuracja w przypadku przewieszeń jest po prostu bezpieczniejsza, bo nie powoduje wahadła. Aż mi się włosy na głowie jeżą jak widzę wędki zamontowane u mnie na ścianie na takim przewieszeniu, że ewentualny lot to z 10m wahadła a obok stoi bramka piłkarska brrr - ja bym się bała tak wspinać, zwłaszcza, że przy moim kompletnym braku umiejętności pokonanie takiego przewieszenia bez latania jest awykonalne.

Kika skoro robisz drogi 5 to dlaczego "za wcześnie" na dolną asekurację? Kiedy jest ten moment, w którym człowiek powinien zacząć wspinać się z dołem?  😉
Kika   introwertyczny burak i aspołeczna psychopatka
22 listopada 2014 10:52
Gdy obserwuję tych co się wspinają z dołem to myślę, że ten moment jeszcze daleko przede mną🙂 bardziej to kwestia psychiki i techniki myślę... Chociaż zapytam na sekcji instruktorkę co ona na to.
U nas na wędkę nie idzie się po jakimś dużym przewieszeniu no chyba że ktoś lubi się bujać a są tacy ale dla mnie bycie 0,5m od ściany to już jest wyzwanie więc dużo mi nie trzeba🙂
Jak widzę jak mój 8 letni syn wbiega po tych drogach i z odpadnięciem nie ma problemu ( "mamo pobujasz mnie" słychać głos z 8 metrów🙂 to mnie coś trafia... Wstyd i złość na siebie  👿
smarcik   dni są piękne i niczyje, kiedy jesteś włóczykijem.
22 listopada 2014 11:01
Tak w temacie - mama tej panienki pozwoliła mi zrobić zdjęcie w Paklenicy - 3-latka  😜 Ale chyba w każdym sporcie dzieciaki mają łatwiej ze względu na brak bariery psychicznej - pamiętam, jak za dzieciaka leciało się z konia 3 razy na jednej jeździe.. na każdej jeździe i to było normalne  😁
Lotnaa   I'm lovin it! :)
22 listopada 2014 11:18
A co co butów to zakupiłam je w promocji za 60 euro, cena z polskiej strony zdecydowanie nie na moją kieszeń  😉

Gdzie?!!!  😀iabeł:

Co do bariery psychicznej, załapałam raz taki mega lęk w Arco. Droga chyba jakieś 6-, nie jakaś wybitnie trudna, ale totalnie mi odbiło. Miałam strasznie kiepskie stopnie i do tego w wapieniu, przestałam ufać nogą, miałam wrażenie, że przy próbie sięgnięcia do chwytu nogi puszczą i przejadę twarzą po skałach... Brałam 15 bloków i w końcu zaczęłam się trząść ze strachu, normalnie jakiś atak paniki. Zjechałam w dół. A po chwili jak patrzyłam, jak tą drogą robi mój chłopak, pomyślałam - przecież to jest łatwe...
Cóż, czasem trudno zrozumieć naszą psychikę.

A propos wędki - ja od samego początku wspinałam się z dolną, nie rozumiem za bardzo, w czym jest problem. Szczególnie na ściance, kiedy w razie w podczas wpinki można ewentualnie pomóc sobie łapięc innych chwytów, zrobić krok w dół i znów zacząć swoją drogę. W skałach to trochę inna bajka, szczególnie, kiedy spity są w sporej odległości...

Ta 3-latka mega fajne, i kask ma chyba jeździecki  😀
smarcik   dni są piękne i niczyje, kiedy jesteś włóczykijem.
22 listopada 2014 11:24
W sklepie www.hudy.cz tylko ja kupowałam stacjonarnie, nie wiem czemu na stronie cena jest dużo wyższa.. Może jeszcze nie zdążyli przecenić  😉

W Paklenicy tym bardziej miałam obiekcje co do chodzenia na wędkę bo skały tam są tak ostre, że mogą przeciąć linę w kilka chwil. A wspinacz ze mnie naprawdę marny, ledwo 5 w skałach robię a i to z trudem, także wydaje mi się, że asekuracja dolna nie jest zarezerwowana dla "profesjonalistów"  🙂

Lotnaa-co to za szare spodnie masz?
moj sposob na opanowanie przy wspinie jest skupienie sie na drodze i wylaczenie emocji. Jak nie mysle i nie dopuszczam do siebie strachu, to smigam az milo 🙂 Tez z czasem duzo sie zmienilo - na poczatku cala latalam ze strachu na sciance, wedce, 5 metrach 😀 a teraz robie drogi duzo wyzsze niz bym kiedykolwiek przypuszczala. To tez kwestia czasu, obycia i zaufania linie i asekurujacemu. Tez bym na Twoim miejscu poodpadala, wtedy zobaczysz ze nic sie nie ma prawa stac 🙂
I nie porownuj sie do nikogo, tym bardziej do syna - dzieci to naprawde inna bajka 🙂
Lotnaa   I'm lovin it! :)
22 listopada 2014 20:40
Lotnaa-co to za szare spodnie masz?


Rul, spodnie "wybitnej" firmy Decathlon Quechua  🤣 Kupione za bardzo nieduże pieniądze, a okazały się rewelacyjne i wielozadaniowe: chodzę w nich po górach, wspinam się i biegam (również na biegówkach). Super szybko schną i dobrze oddychają. Mają już ze 3 lata, więc swoje już przeszły i nieco są zmęczone, ale to było dobrze zainwestowane 50 euro.
Kika   introwertyczny burak i aspołeczna psychopatka
22 listopada 2014 20:56
nerechta u mnie skupienie się na drodze też daje efekt, najgorzej to zacząć myśleć a ja mam tendencje do analizy chwytów i rozkminiania drogi w trakcie, instruktorka ciągle mnie upomina "nie myśl idź!"
Takie czasówki że ścigamy się w górę dobrze robią bo nie ma czasu na strach. Dolna asekuracja wydawała mi się kolejnym stopniem wtajemniczenia, do którego trzeba dojrzeć ale skoro mówicie że nie...hmm popytam na sekcji. A z tym odpadaniem jak pisałam nie boję się go - tylko gdy już wiszę a między mną a ścianą jest więcej niż 0,5 metra dostaję ataku strachu absolutnie nieuzasadnionego. Nie boję się że spadnę boję się powietrza, które jest między mną a ścianą 🤔wirek: 

Magda mogłabyś napisać więcej o tym treningu psychologicznym, który mieliście na sekcji? Może mnie coś natchnie.

I ponowię - ktoś z was będzie na antygrawitacji w Poznaniu w następny weekend?
mnie na pewno nie bedzie, ale koniecznie musze sie do Block Hausa wybrac, wyglada mega zarabiscie!
Treningu psychologicznego nie było, był test. Z książki Hörsta. Można z niego się dowiedzieć czy się równomiernie rozwija kwestie psychiczną, techniczną i wytrzymałościową. Mi oczywiście za sferę psychiczną wychodzi najmniej punktów, ale nie jest to jakaś duża różnica, więc jest ok. Jak chcecie to mogę strzelić foty tego i wrzucić tu.
Trening psychiki (u mnie odpadania, choć na wędce) to sama sobie zrobiłam. Szłam jakąś średniej trudności drogę na dość luźnej, nieco wiszącej linie. Jak tylko zaczynałam myśleć o strachu - czy jest czy go nie ma, to puszczałam się ściany. U nas są liny dynamiczne, więc odpadanie jest całkiem przyjemne. Przynajmniej na wędce. W połogu dalej mam problemy ze strachem, bo się obawiam poobijania się o chwyty. Natomiast na przewieszce zero strachu i mogę się dyndać, nie boję się. Ogólnie to nie widzę przeszkód by robić odpadnięcia specjalnie, brać bloki. Przecież chodzimy dla przyjemności, nie dla wyczynu, więc co za różnica czy zrobimy drogę np flashem czy z blokiem.

Miałam dziś iść do blokfitu, ale mnie znowu rozłożyło i siedzę w domu. Ehh :/
Kika-wrzucam link. Oczywiście zdecydowanie bardziej pomogłaby Ci sesja na żywo, ale może znajdziesz w tych filmikach coś dla siebie  🙂
Kika   introwertyczny burak i aspołeczna psychopatka
23 listopada 2014 11:08
Rul właśnie miałam wstać a przez Ciebie zalegam przed kompem z kolejną kawą🙂 dzięki ogromne! Dzisiaj idę z dzieciakami moimi na ściankę więc idealny "poranek"🙂
magda daj foty- biorę wszystko co może się przydać w tej nierównej walce z własnym umysłem. Na wspinanie.pl znalazłam zdjęcie mojej instruktorkę z zeszłego weekendu w block hausie - moc i siła vol.5 i mnie zmotywowało bardzo bo ona też startowała z taki zapasem lęków jak ja. Można? Można! 😀
Pierwsza część
I druga część

Swoją drogą może próbuj po prostu wisieć sobie - bardzo stopniowo, najpierw na malutkim przewieszeniu blisko ściany a potem stopniowo na większym i dalej?
Kika   introwertyczny burak i aspołeczna psychopatka
23 listopada 2014 12:22
magda dziękuję za zdjęcia i porady.
Dwa tygodnie temu tak sobie wisiałam bo po prostu musiałam odpocząć na bloku i jak nie było bujania to jeszcze jako tako ale w pewnym momencie okręciłam się tyłem do ściany i żeby na nią wrócić musiałabym albo się odchylić i sięgnąć albo bujnąć albo odwrócić się i każda z tych opcji byłam dla mnie awykonalna 🤔wirek: ale jak przejrzałem filmiki od Rul to mocno uświadomiłam sobie jak bardzo motywuję się negatywnie na ścianie co dodatkowo utrudnia uporanie się z demonami. Zaczynam ćwiczyć pozytywne myślenie i bujanie na linie.
Dzięki dziewczyny za wsparcie! Pozytywnie mnie nakręcacie :kwiatek:
Fajne wydarzenie! Wyciągnę mojego faceta, pewnie tylko na jedno popołudnie, ale może zaczerpniemy dobrej energii 😉
Przy obecnych warunkach w Tatrach, dojście na Halę Gąsienicową - może być przez Dol. Jaworzynki czy tylko mi Boczań zostaje? Chyba zadzwonię do TPN-u...
Szepcik, dolina Jaworzynki jest lawinista, myśmy kiedyś ją poręczowali (tak, tak 😲 ale wtedy była 4-ka), ale przy 1-2 lawinowej spokojnie możesz nią iść.
Pamiętaj, że jest bardziej zacieniona miejscami, więc może być ślisko. W takiej sytuacji przydają sie raczki, ew. umiejętne posługiwanie kijami.


Dziewczyny, ja niestety chyba muszę Was opuścić. Dziabki (uważajcie! Grivel Quantum! załatwił mi je wspinacz i alpinista po znajomości i po taniości!) niestety "odmówione".
Poważnie i niestety nieuleczalnie zachorowałam i pieniądze wydam na leczenie. Zachowawcze co prawda, ale może coś pomoże.
Tym niemniej część kasy pójdzie na indywidualne treningi wspinaczkowe, a mam nadzieję, ze w sezonie ciepłym zrobię taternicki wreszcie.

Nie zmienia to faktu, ze wybieram się w Tatry do Murowańca (13/14.12) na spacer. Pewnie jakiś Kościelec/Granaty/Świnica.
W styczniu myślimy o północnym filarze Świnki, ale to wszystko zależy od zdrowia. Dziaby będę musiała od kogoś pożyczyć wówczas...
Ja to chyba najpierw sprawdzę, jakie znajomi mają buty, bo może tylko dolinki będą wchodziły w grę 😉


Amnestria trzymaj się mocno! Dużo zdrowia i siły!
amnestria, dużo zdrowia!

Mnie nadal choroba męczy. Nie dotarłam do Blokfitu, nie poszłam na sekcję. Jutro może pójdę po trawersie połazić a może nie bo nadal oddychać mi ciężko. W niedzielę Tarnogaj za to.
Ja już nie powiem jak długą mam przerwę - jestem drugi raz chora w tym miesiącu (czyli 2 razy po 2 zajęcia), raz nie było sekcji, dwa razy musiałam z mamą jechać do lekarza. Raz opuściłam z powodów zawodowych, które i tak nie mogą być zrealizowane. Czyli w tym miesiącu... byłam chyba tylko raz.
Właśnie mi chłop napisał że przypadkiem trafił na spotkanie z Karimem Hayatem - kameralne dość, bo na toruńskiej ściance wspinaczkowej. W weekend w Gdańsku z kolei Festiwal Górski, ale ja akurat na spotkania podróżników rowerowych wybywam. Trochę mi żal, ale z moją paczką cyklowariatów w tym roku się nie widziałam, więc też żal by było odpuścić spotkanie.


edyszyn, chłop na spotkanie nie poszedł, tylko się wspinać został  🤬
a on jest z Torunia?? Tj Twoj chlop 😀
Aby odpisać w tym wątku, Zaloguj się