praca

Notarialna   Wystawowo-koci ciąg. :)
27 marca 2010 22:38
Byłam w Up, płace takie, że szkoda gadać (proponowali mi cały czas niską stawkę). Wysłałam już z setki CV, teraz czekam na odpowiedź sklepu czy moje cv przeszło kolejny etap rekrutacji.
A tak to cisza. Chyba tylko jeden sklep zadzwonił, że moja kandydatura jest interesująca, ale niestety muszą mi odmówić 😵
He he he, niezłe 😉
A jak to jest, jak się zgłaszasz to zawsze coś dostajesz? Czy też może jesteś w ich "bazie" potencjalnych TK? Podpisujesz jakąś umowę?


Na każdy audyt, mam umowę zlecenie 🙂


wistra - a są zlecenia, gdzie po prostu badasz stosunek obsługi do potencjalnego klienta? Ze swoim młodziutkim wyglądem mogłabyś z powodzeniem testowac perfumerie czy jakieś ekskluzywniejsze sklepy - tam zblazowane panie sprzedawczynie lubią odnosic się z pogardą/wyższością do osób, które im nie wyglądają na takie, co zostawią u nich parę stówek.


Wszystko przede mną, koordynator chyba mnie lubi, bo wyciąga mi na prawdę super płatne audyty.
W poniedziałek piszę elaborat, czy może mi zapewnić raz w m-cu taki większy audyt.

Wtedy taki audyt 50 punktów za 25zł + podstawa z tele i żyję jak królowa.
I mogę utrzymać konia  😜 😜
wistra - hold your horses 😉 to jest dorywcza praca jakby nie bylo, Ty jestes jeszcze mlodziutka, nie masz chyba zadnego zaplecza finansowego - takze nawet jak dorwiesz tych zlecen wiecej, dobrze przemysl sprawe konia. Zeby nie bylo zaraz tragedii i placzu, ze trzeba sprzedac, bo nie ma pracy, nie ma pieniedzy, a za pensjonat/kowala/lekarza trzeba placic...
busch   Mad god's blessing.
28 marca 2010 00:08
wistra - zgadzam się z Hiacyntą, zwłaszcza że już miałaś kilka pracowych objawień, a potem się jakoś okazywało, że wcale nie jest tak różowo i puchato.
Ode mnie też mini kubełek zimnej wody wistro 😉 Uwaga, uwaga, znowu się przechwalam- ale- nie czuję się osobą specjalnie zliczającą każdą złotówkę wydaną na konia, ale powiem szczerze i otwarcie- przy dosyć dobrych warunkach finansowych CZUJĘ po portfelu, że operacja mojego konia i cały cyrk jaki się teraz wokół tego dzieje (pasze, suplementy, weci) zaczyna mnie powolutku przerastać. W sytuacji co miesięcznych wydatków na konia- ok, raz lepiej, raz gorzej, ale zawsze te pieniądze są. Natomiast teraz, kiedy nagle musiałam wyskoczyć z kilku tysięcy- robi się tak sobie. Dlatego odpowiedz sobie na pytanie, czy w razie czego, z dnia na dzień, będziesz gotowa wykombinować znaczną część pieniędzy?
dlatego czytając perypetie Wistry z pracą jestem w lekkim szoku  😲 😲, że pomimo dorywczej pracy, którą ma od niedawna decyduje sie na konia...
tłumaczenie, że koordynator ją lubi i daje jej "lepsze" kawałki" do mnie nie dociera,
dzisiaj daje, jutro nie...
poza tym teraz jest początek roku... i firmy które potrzebują "badań" mają kasę, za miesiac -dwa już zleceń nie będzie tak dużo = wiem to z doświadczenia, że badania robi się na początku roku bo potem jest cięcie budżetów ;-)

tym niemniej jeśli stać Cię na wydatek rzędu 500-1000zł miesiecznie (z naciskiem na 1000) przez 10-15 kolejnych lat (mając na uwadze rodzinę, potencjalne dzieci itd) to oczywiście kupuj
Jest jeszcze jedna opcja, jesli komus zalezy przede wszystkim na dobru konia (np. z sentymentu), a nie na posiadaniu czworonoga do przyjemnosci pt. jazda.
"Wystarczy" kupic konia i oddac go w dobre rece (zatrzymujac sobie prawo wlasnosci) lub znalezc inna opcje w tym stylu (kon do towarzystwa, kon-'kosiarka'😉. Ot taka emerytura/ renta (jesli kon w gorszym stanie).

Tak czy siak sa 3 scenariusze:
1. Kon okaze sie sprawny i przez kilka lat bedzie mogl byc uzytkowany (ale pozniej i tak trzeba bedzie darmozjada utrzymywac).
2. Kon szybko sypnie sie zdrowotnie, ale tylko na tyle, ze nie bedzie mogl byc uzytkowany. Bez wiekszych wydatkow na leczenie, ale darmozjada trzeba bedzie utrzymywac.
3. Kon sypnie sie na tyle, ze tak utrzymanie, jak i przede wszystkim leczenie przytlocza wlasciciela (nie jest to dobry start na zycie dla mlodej osoby).
potwierdzam słowa wyżej, konisko baaardzo kosztuje. Nie kończy się na pensjonacie i kowalu, odrobaczeniu i szczepieniu. Za tymi podstawowymi rzeczami ciągnie się lista, której końca nie widać. I zawsze trzeba mieć zamrożone trochę pieniędzy "jakby coś ". Mimo, że nie płacę za pensjonat ( część mojej pensji), wydatki na konia miesięcznie to na prawdę duże obciążenie, ja tego tak nie odczuwam, bo która z nas wyrzuca sobie, że coś kupiła dla konia ? Prędzej zrezygnuje z czegoś dla siebie, ale widzę bo zmianie wydatków, że z wielu rzeczy zrezygnowałam. Przemyśl sprawę.
Scottie   Cicha obserwatorka
28 marca 2010 10:48
Z tego co wiem, to wśród nas jest wielu studentów, którym rodzice konia kupili, pod warunkiem, że dzieci same będą konia utrzymywać. Może Wistra dogadała się jakoś z rodzicami, że na konia i jego wstępne utrzymanie sama zarobi, a w razie czego rodzice fiansowo pomogą.

Nic o tym nie wspominała, ale może tak jest 🙂
też prawda, ja w sumie już dawno sama się utrzymuje ( piąty rok ) mimo, że jestem b. młoda, ale jak wypadnie coś nagłego albo mi zwyczajnie braknie to mamusia wspomoże
Notarialna   Wystawowo-koci ciąg. :)
28 marca 2010 10:49
Dlatego też ja będąc świadoma jaki to obowiązek i uwiązanie wolałam dać do internetu ogłoszenie, ze szukam konia do jazdy/ opieki i się wdrażam. I powiem wam, ze zaczynam rozumieć osoby, które mają konia oddalonego od domu ponad 35 km. Niestety muszę dojeżdżać pksem (po drodze przesiadam się na drugi), dojść kawałek i przebrnąć przez 'świetnie' zadbaną drogę pod tytułem 'glina jest wszędzie'
Dlatego też ja się wstrzymuję, jak będę mieć pewne źródło dochodów to będę mogła sobie pozwolić na własnego, a przecież całe życie d rodziców wyciągać nie będę 😉

A odpowiedzi na ogłoszenie miałam mnóstwo, tylko niestety czasem to były stajnie oddalone od łodzi ponad 60 km, ale warunki miały świetne!
Ja też z powrotem do jazdy się wstrzymuję do momentu całkowitej samodzielności.

Notarialna a szukałaś pracy jako kelnerka? Na to jest dość duże zapotrzebowanie, prawie zawsze 😉
busch   Mad god's blessing.
28 marca 2010 11:31
dlatego czytając perypetie Wistry z pracą jestem w lekkim szoku  😲 😲, że pomimo dorywczej pracy, którą ma od niedawna decyduje sie na konia...
tłumaczenie, że koordynator ją lubi i daje jej "lepsze" kawałki" do mnie nie dociera,
dzisiaj daje, jutro nie...
poza tym teraz jest początek roku... i firmy które potrzebują "badań" mają kasę, za miesiac -dwa już zleceń nie będzie tak dużo = wiem to z doświadczenia, że badania robi się na początku roku bo potem jest cięcie budżetów ;-)

tym niemniej jeśli stać Cię na wydatek rzędu 500-1000zł miesiecznie (z naciskiem na 1000) przez 10-15 kolejnych lat (mając na uwadze rodzinę, potencjalne dzieci itd) to oczywiście kupuj


Cóż, czytając o 'karierze' Wistry zawsze byłam ciężko zdziwiona, jak można uważać roznoszenie ulotek albo pracę w telemarketingu za coś satysfakcjonującego i wartego utrzymania na dłużej.
Wistro, będzie brutalnie - odnoszę wrażenie, że jesteś w sprawach zawodowych zbyt naiwna i warto by było wreszcie to zmienić, bo inaczej wciąż będziesz przeżywać rozczarowania pt. "liczyłam na koordynatora, a tu się okazało, że przestał mnie lubić i nie mam zleceń". Zwłaszcza, jeśli planujesz stać się odpowiedzialną za żywą istotę - konia - którego utrzymanie jest kosztownym i bardzo odpowiedzialnym zajęciem.
Scottie   Cicha obserwatorka
28 marca 2010 11:41
busch, niektóre osoby na forum utrzymują konia z telemarketingu i nie narzekają. Moja siostra już ponad 3 rok w tym siedzi, zarabia grubo ponad średnią krajową- spokojnie mogłaby utrzymać rodzinę z tej kwoty. I nawet nie myśli o zmianie pracy 😉
Ale to jeszcze zależy, czy ten telemarketing to np. netia, która zawsze będzie pozyskiwać nowych klientów, dzwonić do starych z informacją o nowych planach taryfowych czy tam z ostrzeżeniem, że nie zapłacili itd. Czy też może jest to nowa firma, która wchodzi na rynek i dlatego potrzebuje telemarketingu teraz.
Notarialna   Wystawowo-koci ciąg. :)
28 marca 2010 11:44
szepcik, Kelnerki muszą być ładne, wysokie, a ja jestem niska i szeroka 😁
Więc odpada to raz. Dwa, to szukam czegoś co jest związane z branżą handlową czyli sklep. Ale mało kto chce studentkę bez doświadczenia na kasie fiskalnej i która może pracować tylko popołudniami w weekendy 🙁

A jak dzwonię do pracodawcy to mówią, ze nieaktualna 🙁
poza tym ZAWSZE trzeba liczyć się z sytuacją że koń w każdej chwili może zakolkować i być może trzeba będzie operować. a wiadomo ile taka operacja kosztuje. Chyba lepiej jest być na to przygotowanym niż potem pluć sobie w brodę czy zbierać kasę na forum. Nie obraź się Wistra, nie chciałam żeby to zabrzmiało ad personam, ale zakup konia musi być dokładnie przemyślaną decyzją, to żywa istota, za którą przez najbliższe x lat będziesz odpowiedzialna. A za tym stoją niestety głównie pieniądze.
Cóż, czytając o 'karierze' Wistry zawsze byłam ciężko zdziwiona, jak można uważać roznoszenie ulotek albo pracę w telemarketingu za coś satysfakcjonującego i wartego utrzymania na dłużej.



Busch, bez przesady, każdy musi gdzieś zaczynać i po kolei zbierać własne doświadczenia,
znam wiele osób, które pracują jako ankieterzy... trwa to kilka lat i są bardzo zadowoleni, i nie szukają innej pracy.
Nie mozesz porównywać ludzi do siebie - każdy jest inny.
Znam przypadek, gdzie kobieta zrezygnowała z pracy w biurze na rzecz "sprzątania" innym "po domach" i jak mówi - w życiu by tego teraz nie chciała zmienić - bo ona uwielbia sprzątać, nie cierpi schematów biurowych (np. stroju itd) i do tego jak ktoś nad nią stoi i rzadzi.
Averis   Czarny charakter
28 marca 2010 14:46
Dodofon, otóż to. Ja na słuchawkach nie dałam rady, bo mnie to nie pasjonuje. Ale znam masę osób, którym się to podoba i spełniają się w tym. Jutro idę do Maca na rozmowę o pracę- szczyt marzeń to nie jest, ale fajny punkt zaczepienia. Bill Gates bardzo fajnie mówił o tym na jakimś spotkaniu z młodzieżą "Wy śmiejecie się dziś z ludzi pracujących McDonaldzie. Wasi rodzice nazywali to kiedyś inaczej- szansą."

Jasne, że fajnie by było,m gdyby zaraz po studiach można było być szefem, dyrektorem czy gwiazdą telewizji, ale to jest dość trudne. Po to się zaczyna od małych rzeczy, by piąć się coraz wyżej.

I jeszcze jeden fajny cytat z Gatesa
Myślę, że ludziom zbyt często zdarza się podejmować pracę z myślą, co z niej wyniknie za 10 lat. Moim zdaniem powinno się kierować nie tym, jakie znaczenie może mieć dane zajęcie w perspektywie lat, ale jakie ma dla nas znaczenie w najbliższy poniedziałek. A potem wtorek, środę, czwartek i piątek...
Pauli   Święty bałagan, błogosławiony zamęt...
28 marca 2010 15:00
Wtrącę tylko tak nieśmiało, że odnośnie dylematów związanych z kupnem konia jest osobny wątek i powyższa dyskusja fajnie by tam pasowała 😉

Z tego co ja pamiętam Wistra wspominała o dzierżawie, a nie kupnie, ale mogę się mylić...

Jeśli chodzi o pracę telemarketera, to można zarobić całkiem fajne pieniądze, jeśli ktoś jest dobry (ale to zależy od bardzo wielu czynników).
Ja jednak nie wyobrażam sobie, żebym miała pracować na słuchawkach przez dłuższy okres czasu. Pracuję tak od listopada i szczerze mówiąc zaczyna mnie to zwyczajnie męczyć. Każdy dzień wygląda tak samo, przez 5 godzin trzeba powtarzać w kółko jeden tekst. W połączeniu ze studiami dziennymi daje mi to brak czasu dla siebie, krótsze pobyty w domu, a na pieniądze akurat średnio się przekłada. Na szczęście pod koniec kwietnia zamierzam zrezygnować...
Oczywiście nie skarżę się tu, bo ta praca to był mój wybór i nikt mnie nie zmuszał do jej podjęcia, poza tym mam parę złotych kieszonkowego dla siebie, a to piechotą nie chodzi 😉
Kiedyś już chyba o tym pisałam, ale powtórzę, nie jest to praca marzeń, ale niezły sposób żeby sobie dorobić 😉
Averis   Czarny charakter
28 marca 2010 15:02
Pauli, chodzi o kupno konia 😉
A co do telemarketera, to podziwiam Cię, że jesteś tam od listopada. Ja po tygodniu miałam dosyć. Ale fakt zarobki są przyzwoite, a jak masz dobre wyniki sprzedaży, to nawet bardzo przyzwoite.
Pauli   Święty bałagan, błogosławiony zamęt...
28 marca 2010 15:11
Averis
Faktycznie 😡
Ostatnio nie mam czasu na wnikliwe studiowanie forum (raczej tylko przeglądam), więc nie doczytałam...

Wytrzymuję w tej pracy tylko dzięki temu, że jest całkiem znośna atmosfera i nikt nie stoi nad głową ani nie ciśnie, żeby osiągać jak najlepsze wyniki i pozyskiwać klientów za wszelką cenę.
Ostatnio jednak mam wrażenie, ze są osoby lepiej i gorzej traktowane przez menadżerkę. To ona przydziela nam miejscowości, które mamy obdzwaniać, a wiadomo, ze w jednych umowy podpisuje się lepiej w innych gorzej, wiele zależy też od konsultantów, którzy z tymi umowami chodzą. Mnie jakoś dziwnym trafem dostają się te gorsze miejscowości od dłuższego czasu, a co za tym idzie mam mniej umów 🙄 , za długo to już trwa, żebym mogła mówić o przypadku.
Poza tym nie rozumiem podejścia "lepsze osoby dostają łatwiejsze miasta do dzwonienia", skoro są takie dobre, to chyba trudniejsza miejscowość i tak nie sprawi im problemu.
Wygląda na to (i to nie tylko moje zdanie), że jednym się pomaga w osiąganiu dobrych wyników, a innym wręcz przeciwnie 🤔wirek:
Trudno, jeszcze miesiąc wytrzymam...
Łoooj, dziewczyny  :kwiatek:
Spokojnie, już w wątku o dylematach się wytłumaczyłam.

Nie martwcie się, siedzę tu z Wami długo, widziałam, co się może dziać i dzieje (Pradis i inne) i chcę tego uniknąć.
Dlatego decyzja nie podjęta, a kalkulowana i dyskutowana.
Z rodzicami również.

A pracy oczywiście będę szukać lepszej, ale nie w taki sposób, że zostawię telemarketing i będę na coś czekać.
Będę pracować, a w między czasie szukać.
I jak będzie pewne, zmienię pracę.

Macie u mnie ogromnego plusa za to, jak przejmujecie się tym koniem.
Bardzo Wam dziękuję!
Averis   Czarny charakter
28 marca 2010 15:20
A ja mam pytanie. Pracował ktoś w Macu? Jutro mam zamiast przejść się do ich Centrum Pracy i zapyta o szczegóły. Opinie słyszałam skrajnie różne, wiec jak ktoś miał styczność z tą praca, to będę wdzięczna za wszelkie informacje :kwiatek:
A ja mam pytanie. Pracował ktoś w Macu? Jutro mam zamiast przejść się do ich Centrum Pracy i zapyta o szczegóły. Opinie słyszałam skrajnie różne, wiec jak ktoś miał styczność z tą praca, to będę wdzięczna za wszelkie informacje :kwiatek:


Z moich informacji płacą 6zł za godzinę (ale to dowiadywałam się w wakacje w tamtym roku - może się coś zmieniło)
I nie wiem, jak to jest, bo dwie różne osoby mówiły mi co innego.
Jedna mówiła, że najpierw zaczyna się od sprzątania a potem awansujesz na kasę, a druga mówiła, że dostała pracę odrazu na kasie (na mc drive)
Obydwie te osoby pracują/pracowały w macu.

Ale nie sugeruj się, być może nie mam racji już  😡
Averis   Czarny charakter
28 marca 2010 15:31
wistra, koleżanka mówiła, ze jej proponowali 9 zł za godzinę jak była ostatnio na rozmowie. Tutaj też były różne wersje. Dowiem się jutro u źródła- dzięki 🙂 Z tą kasą to też loteria. Niektórzy idą na nią na starcie, inni nigdy nie dostępują tego zaszczytu 😎 Zobaczymy w takim razie- spytać nie zaszkodzi 🙂
busch   Mad god's blessing.
28 marca 2010 15:35
[quote author=busch link=topic=13.msg533715#msg533715 date=1269772312]
Cóż, czytając o 'karierze' Wistry zawsze byłam ciężko zdziwiona, jak można uważać roznoszenie ulotek albo pracę w telemarketingu za coś satysfakcjonującego i wartego utrzymania na dłużej.



Busch, bez przesady, każdy musi gdzieś zaczynać i po kolei zbierać własne doświadczenia,
znam wiele osób, które pracują jako ankieterzy... trwa to kilka lat i są bardzo zadowoleni, i nie szukają innej pracy.
Nie mozesz porównywać ludzi do siebie - każdy jest inny.
Znam przypadek, gdzie kobieta zrezygnowała z pracy w biurze na rzecz "sprzątania" innym "po domach" i jak mówi - w życiu by tego teraz nie chciała zmienić - bo ona uwielbia sprzątać, nie cierpi schematów biurowych (np. stroju itd) i do tego jak ktoś nad nią stoi i rzadzi.
[/quote]

Nie chodzi mi o to, że powinno się gardzić taką pracą - sama pewnie teraz byłabym ankieterem albo ulotkarzem, gdybym wcześniej nie znalazła innej pracy - bo żadna praca nie hańbi, zwłaszcza w porównaniu z  bezczynnością. Ale żeby złapać pierwszą pracę, jaką mi zaoferowano i trzymać się jej aż do emerytury? Zwłaszcza, jeśli to praca ankietera albo ulotkarza? Nie umiem sobie wyobrazić, by kogoś coś takiego satysfakcjonowało zawodowo na dłużej, ale może po prostu mam mało wyobraźni i doświadczenia  😉
A powiedzcie mi jeszcze, bo się b. mocno zastanawiamy. Mój chłop był na rozmowie w firmie finansowej o pracę jako przedstawiciel OFE.
Dostał zaproszenie na szkolenie, ale robiłam klienta a on ze mną łaził i na razie to odłożył. Ma zadzwonić, jak będzie już wolny.
Praca polega na tym, że umawia sobie spotkania z ludźmi (eh, znów słuchawka)  😵, no i jak mi podpiszą papier na OFE, ma za niego ok. 200zł.
Gość mu powiedział, że takich papierków jest średnio 12 w tyg (możliwe? nie chce mi się wierzyć  :ke🙂

Jak myślicie?
Bujda na resorach?


Pytam, bo się nie znam. Brat mój mówił, że warto, ale mój chłop się waha. A kasa by mu się przydała, kredyt ma, a z poprzedniej pracy zrezygnował.
Averis   Czarny charakter
28 marca 2010 18:36
wistra, spróbować zawsze można 😉 Ale skoro ludzie mają problem, by brać czasami pakiety za 10 zł, to myślę, że z ubezpieczeniami będzie ciężej. Najpierw trzeba umówić (co często bywa ogromnym problemem) a od spotkania do podpisania umowy daleka droga.  Jeśli nie ma stawki podstawowej, to czarno to widzę.
To wy razem robicie tego tajemniczego klienta? Tzn dostajecie zlecenie w dwójkę?
Aby odpisać w tym wątku, Zaloguj się