Sprawy sercowe...

maleństwo   I'll love you till the end of time...
28 lutego 2017 09:03
faith, burak z wozu, babie lżej! Ot co!
Powodzenia i oby następny rozdział był z happy endem 🙂
faith, gratuluję i troche zazdroszczę🙂🙂🙂 Mi adwokat powiedzial, że wcześniej jak za pół roku, to terminu nie zlapiemy....Kolejki są 🤔
Dziekuje wszystkim 🙂

Rozprawa lacznie z ogloszneiem wyroku trwala 20min, na cale szczescie nie bylo dopytywania, drazenia tematu i rozdrapywania ran.
No ale u nas i sytuacja byla czysta - dzieci brak, wspolnego majatku brak, nie mieszkamy razem od ponad roku...

Ale tez sie naczekalismy na termin, chyba wszedzie kolejki.
desire   Druhu nieoceniony...
28 lutego 2017 15:11
na śląsku chyba małe te kolejki, bo czeka się jakieś 3 miesiące na pierwszą rozprawe od złożenia pozwu. 😉

faith, gratulauje!

Anderia ja bym nie utrzymywała kontaktu, nie chciał, a teraz niby chce, ale od etapu przyjaźdni?  🤔  no chyba troche za późno.  😉 (albo już ma kogoś upatrzonego, a Ty to znajoma deska ratunkowa, do której wróci, jak mu sie nie uda, już tutaj pare takich historii było) a wyleczyć się z niego będzie bardzo ciężko, jeśli wciąż będzie obok...
A mój właśnie zmienił zdanie. Nie da mi rozwodu, zniszczy mnie, wyda mi wojne na lata....🙂 Bo myślał, że jak będzie miły, to ja zmienię zdanie🙂🙂 A ja się łamałam czy nie zmienić, sam uratował mi zycie przed sobą🙂🙂 Przypomnial wyraźnie z kim się chciałam rozwieść, bo ten z ostatnich tygodni to jakiś taki nawet znośny był🙂 A....i pewnie kogoś mam, najpewniej od koni.... Ludzie..... Trzydzieści prawie lat obracam się w końskim srodowisku i ani pół chłopa tam nie poznałam (no nie licząc kilku dziadków), ale wymyślił. Az tak trudno uwierzyć, że się jest tak do xxx, że kobieta woli zostać sama niż z nim... Żałosne. Jejku, jak ja już nie mam siły. Jeszcze mi mega anemia wyszła, właśnie jade do lekarza...
KaskaD30 ha ha, jakbym czytała o swoim ex. Najpierw były płacze, błagania, obietnice gruszek na wierzbie, wyznania w stylu, jakiego nigdy wcześniej u niego nie słyszałam - a jak się nie ugięłam, to wyzwiska, groźby, że "jeszcze zobaczę, jeszcze mi życie pokaże, jeszcze będę tego żałować, jeszcze do niego wrócę i będę go prosić", no i oczywiście zarzuty, że na pewno kogoś mam, też.
"Znam ten styl, znam ten kit już na pamięć".  😀
desire   Druhu nieoceniony...
28 lutego 2017 15:55
KaskaD30, ale po co Ty mu o tym mówisz, po co dyskutujesz?!  lepiej poczekać aż pozew mu przyjdzie, tak z zaskoczenia...  😀iabeł:
Strzyga   Życzliwościowy Przodownik Pracy
28 lutego 2017 17:17
faith, gratulacje <# zrobiłaś świetną robotę, masz prawo być dumna z tego co osiągnęłaś i jak się odnalazłaś w tej sytuacji 🙂
KaskaD30, to trochę podchodzi pod rozdwojenie jaźni 😉. Mój też tak ma i cieszę się, że jest daleko i mam czas przemyśleć wiele spraw.
Strzyga  :kwiatek: bardzo dziekuje za dobre slowo i wsparcie zwlaszcza na poczatku tej walki 🙂
KaskaD30 co na to wszystko twoja mama? W końcu mieszkacie razem, do pewnego stopnia jest świadkiem wszystkich zajść... A teściowa? Jak często rozmawia z twoim mężem, może to ona go podburza?
Faith Jeeeeeee! Gratuluję  😅

KaskaD30 A nie mówiłyśmy, że za WSZELKĄ CENĘ chce zatrzymać [s]"szczęście"[/s] brak zmian? Najpierw prośby, potem groźby, ale tak jak mówisz, przynajmniej skończyła się ta jego znośność, więc łatwiej Ci będzie prowadzić tą sprawę. 🙂 Wykop go ze swojego życia  😀iabeł:
Trochę się uspokoiło. Podobno tylko się zdenerwował, nie będzie ze mna walczyl, nic mi nie chce odebrać, ale papierów nie podpisze bo mnie kocha i rozwieść się nie chce:/ Wiem, że mogłam z zaskoczenia ale po 1 mąż to też człowiek, nie zrobił mi nic takiego (w Jego mniemaniu) żeby Go aż tak jak wroga calkiem potraktować, 2- bała bym się wtedy, że na złość zabrał by mi wszystko. Moja mama ma biedna dość i najchętniej by się na ten czas zabrala, tylko wtedy zostaje calkiem sama z gospodarstwem, a jaj mnie żal. Wspiera, na zasadzie, że to mój mąż, moja decyzja, ale jak zostaniemy same to że sobie poradzimy, już tak żylyśmy kiedyś "bidnie" bez mojego ojca (mama się rozwiodła jak miałam 7 lat). Teściowa nie wiem czy wie... Utrzymują z mężem bardzo bliskie stosunki, telefoniki, smski, ale w stylu pitu pitiu, co jadleś, czy było dobre, co robisz, a po którym pośladku się drapiesz.... On się tak chyba emocjonalnie mota, ale z drugiej strony mu się nie dziwię. Ja też się trochę gubię, czasem myślę, że źle  robię... Bo żal mi wyobrażenia o tym jak mogło by być, a nie tego jak było... Jedną z najgorszych rzeczy jest to, że mąż w ogóle nie nawiązuje kontaktu (nie tylko ze mną zresztą, tak się zachowuje w rodzinie), w zasadzie w ogóle nie rozmawia, nie wchodzi w żadna relację emocjonalną, no normalnie ciało jest, ale jakby się chciało z trupem nawiązać porozumienie... Kolega mój to fajnie podsumował, jak powiedziałam, że boje się co po rozwodzie to powiedział "tak, ta cisza w domu może cie zabić" (w sensie ironii nad naglą pustką po rozwodzie bo teraz to normalnie mam z kim gadać). Ryknęłam śmiechem i teraz jak tylko zaczynam się nadlamywać, to sobie to cytuję🙂 Najgorzej, że coś mi chyba jest. Wyniki z krwi wczoraj drama, dziś wieczorem mam dwa USG... Jak kilka lat temu leżaląm na neurologii i szukali mi guza we łbie, to myślałam o jednym: żal mi że stracę męża, ja umrę a jego będzie miał ktoś inny, mieliśmy razem przeżyć życie... A wczoraj jak odebrałam wyniki i dostałam kopa od lekarki, że USG teraz już najlepiej w nocy... Pomyślałam tylko, ku... nie zdążę się rozwieść?
Spokojnie skup się na leczeniu. Nerwy mogą dawać naprawdę kosmiczne wyniki. Dobrze, że masz ogarniętą lekarkę i nie traktuje Cię jak symulanta. Zdrówka, spokoju (w miarę możliwości) i oby do przodu! Dasz radę.
Lekarka twierdzi, że osłabienie i zła dieta to za mało na takie wyniki... Tylko nie wiem, czy Ona wie, jak to jest się naprawdę zajeździć do granic możliwości. Przy moich nerwach i ilości gigantycznej pracy fizycznej (o czym nie ma pojęcia ktoś kto nie ma gospodarstwa z "dużymi" zwierzętami), może jednak wystarczyło, żebym się dobiła. No, zobaczymy po USG...
KaskaD30 Podzielam zdanie SzalonejBibi, Skup się na leczeniu! Wiem jak stres potrafi zżerać. I praca fizyczna też. Pod koniec pobytu w Niemczech (wyjazd do pracy) i otrzymaniu wyników badań na które poszłam, bo ledwo wyrabiałam, lekarz mi mówił, że pomimo, że młoda jestem, to moje wyniki wskazują na to, że zaraz się zajadę dokumentnie i kazał mi bezwzględnie ograniczyć sytuacje stresowe i zmienić najlepiej pracę na jakąś biurową. Co ja mogłam zrobić? Tyle co się zaśmiałam i poszłam do pracy na wieczorną zmianę. Ale jak widać, jeszcze mam siły, ale szczerze, gdyby nie wrodzony upór i zawziętość (znajoma psiara kiedyś stwierdziła, że ja to taki pittbull albo rottweiler w ciele chiuauy, bo w sumie mała jestem i już raczej nie urosnę.. 😀 ), to już dawno bym się poddała i rzuciła to wszystko w cholerę.
Jeśli chodzi o pracę w gospodarstwie przy zwierzakach, postaraj się czynności wykonywać w różne sposoby (np. noś rzeczy na obie strony, tzn. jak niesiesz np. wiadra z wodą, to na obie ręce, równo rozkładaj ciężar, jak nosisz nieparzyście, to zmieniaj stronę, którą nosisz), poszukaj ułatwień (np. zamiast nosić kostkę siana, wpiernicz ją do taczki, nawet, jeśli masz ją przewieźć 3 metry), żeby nie dźwigać za dużo, ani się nie schylać (lepiej kucać i podnosić np. ciężkie przedmioty przez wstawanie z użyciem mięśni tzw. deep core, tak jak to robią np. sportowcy, którzy dźwigają sztangi). W ten sposób trochę można zminimalizować dolegliwości fizyczne. Do tego, wiem, że to ciężkie znaleźć czas i siłę, postaraj się porozciągać te głupie 5-10 minut dziennie, na Youtube nawet można znaleźć filmiki na ćwiczenia, mające przynieść ulgę np. w przypadku bólu odcinka lędźwiowego kręgosłupa - z którym np. ja mam problemy, a zawsze można to przekształcić potem w takie podstawowe ćwiczenia jogi, to też fajnie uspakaja i pomaga się zrównoważyć (głównie przez to, że musisz się skupić na ćwiczeniu i głębokich oddechach, a głębokie oddychanie uspokaja + myślisz co robisz, a nie co się dzieje w Twoim życiu - takie 5-10 minut odskoczni serio pomaga).
Wikusiowata, no kiedyś ćwiczyłam, ale w sumie to mi się zapomniało. Czuję to zwłaszcza na koniu, się taka sztywna zrobiłam, że instruktor to już na mnie z lekkim obrzydzeniem chyba zaczyna patrzeć🙂 Muszę faktycznie trochę wystopować, zwłaszcza właśnie to dźwiganie. Jak się kucykowi kopytka poprawią, to chyba zrobię sobie z niego taczki (łatwiej manewrować niż prawdziwymi, a poza tym samobieżne). On taki szeroki w grzbieciku, że spokojnie kostkę położysz😉. A łapy to mam tak zorane, że wyglądają jak u 60 latki. A tu wszyscy radzą "znajdź sobie nowego", no ciekawe... Z takimi rękami i mięśniami jak u Pudziana... A poza tym , to już mam chyba coś z głową. Pojechaliśmy kiedyś z mężem po mamę na dworzec do miasta, wysiadam z auta, normalnie ubrana, coś mi nie gra, patrzę na dól, a ja mam gumiaki stajenne na nogach🙂🙂 A ostatni w pracy ściągam zimowe kozaczki coby szpileczki przywdziać, a tu siano leci🙂🙂 bo lecialam po drodze do auta konie nakarmić... No kiepsko... Poza moim mężem, to chyba nikt nie bylby w stanie tego wytrzymać, tyle, że on wytrzymywał bo mu wszystko jedno... Chyba czas o siebie zadbać, pomijam zaniedbania wizerunkowe, ale zdrowie to sobie chyba faktycznie zniszczyłam. W USG w zasadzie nic nie wyszlo konkretnego. Jedno "babskie" do powtórki... Czyli czekają mnie kolejne, inne badania. Byle się jednak bez kolonoskopii obyło, bo  zwieję z gabinetu🙁
Jak się kucykowi kopytka poprawią, to chyba zrobię sobie z niego taczki (łatwiej manewrować niż prawdziwymi, a poza tym samobieżne). On taki szeroki w grzbieciku, że spokojnie kostkę położysz😉.


Wózeczek, szory i jedziesz a nie kostki na grzbiet. Po jednej będziesz wozić?

Pojechaliśmy kiedyś z mężem po mamę na dworzec do miasta, wysiadam z auta, normalnie ubrana, coś mi nie gra, patrzę na dól, a ja mam gumiaki stajenne na nogach🙂🙂 A ostatni w pracy ściągam zimowe kozaczki coby szpileczki przywdziać, a tu siano leci🙂🙂 bo lecialam po drodze do auta konie nakarmić... No kiepsko...


Standard. Jak ostatnio zastanawiałam się z koleżanką co mamy do ubrania na uroczyste okazje to wyszło, że... rajtrok, bryczesy i oficerki.
A wiesz jak panie pielęgniarki patrzyły na zawartość butów mojej szwagierki jak po wypadku prosto z roboty (pracuje w stajni) pojechała na urazówkę? Podobno miny bezcenne  😀iabeł:

Czyli czekają mnie kolejne, inne badania. Byle się jednak bez kolonoskopii obyło, bo  zwieję z gabinetu🙁


Zażyczysz sobie narkozę to nie będziesz mogła uciekać. Jedyne rozwiązanie, jak dla mnie.
Kaska, kolonoskopia do przezycia. Mialam dopiero co. Teraz nowoczesny plyn do przeczyszczenia (smaczny i nie boli brzuch). Jak trzeba, to rob. Ja dalam rade, Ty tez dasz
SzalonaBibi Twoja szwagierka to jeszcze nic! Jak ja się pewnego pięknego dnia spierniczyłam z konia i rękę złamałam (jako 11 letni dzieciak), to cały oddział końską kupą śmierdział, bo akurat moje włosy wpadły w kupę jak lądowałam. Współczuję lekarzom i ordynatorowi, którzy mnie operowali (tym bardziej, że więcej im się zeszło na usypianiu mnie, niż na operacji samej w sobie, w której im się i tak wybudziłam - mam jakąś dziwną tolerancję na narkozy, w ogóle mnie nie biorą jakoś, a 10 minut po wywiezieniu mnie z operacyjnej, gadałam normalnie i nie byłam jakaś otumaniona czy coś, do tej pory nie wiem dlaczego tak mam). Później jak trafiłam tam następnym razem parę lat później, już po niekońskim upadku (z huśtawki dokładniej. Ojciec miał sprawdzić huśtawkę przed "sezonem", nie sprawdził, rura rozwieszona między drzewami puściła, mało nią w łeb nie zarobiłam, i tak sobie "na dechę" spadłam na drogę przez gospodarstwo - od połamania żeber i przebicia ewentualnego płuc, uchroniły mnie... cycki. Bo "zamortyzowały pierwsze uderzenie o ziemię". Tak mi powiedzieli lekarze. 😀 ), to ordynator jak mnie zobaczył, wyjechał z tekstem "A TY ZNOWU Z KONIA SPADŁAŚ?". Chyba mnie zapamiętali w Dziecięcym na dłuuugo....

KaskaD30 Z tą kucykotaczką, to ja bym zrobiła jak SzalonaBibi radzi. Niech darmozjad pomoże, żeby na leki i rehabilitację nie trzeba było wydawać 😀 A i moja Mama też miała kolonoskopię i gastroskopię, co prawda nie w Polsce, ale to się da pod narkozą zrobić, nawet jest to wskazane, bo człowiek badany wtedy nie wyskoczy z jakimś odruchem no i przynajmniej nie musi tego "przeżywać", bo śpi. Jak nie masz przeciwwskazań, to bierz narkozę. No i na ..uj Ci nowy facet? Jeszcze się starego nie pozbyłaś 😀 Nie słuchaj tych rad, najpierw skup się na sobie, jak ma się jakiś znaleźć, to sam się przypałęta, a przy okazji będziesz wiedziała już, czego unikać, czego potrzebujesz do szczęścia, i będziesz umiała być sama ze sobą - a to też ważne, żeby się samą lubić i być dla siebie dobrą. Ja na przykład o tym często zapominam, żeby być dobrą dla SIEBIE, bo czerpię niesamowitą radochę z bycia dobrą dla innych. I tak o sobie zapominam, i potem nagle przychodzi taki moment, kompletnie od czapy, że zastanawiam się, kiedy zrobiłam coś dla siebie. Ale tak bardzo, bardzo okropnie egoistycznie dla siebie. I nie znajduję. A wtedy A. mnie opiernicza i wygania mnie do odpoczywania albo innych aktywności, które lubię robić, a brakuje mi na nie czasu (czytanie książek - bo jak zaczynam, to kończę w kawałku, nawet te po 700 i więcej stron, nie umiem jakoś na "raty" czytać :<😉.  A jak go nie miałam, to w ogóle jakoś nie umiałam wypoczywać, zawsze wydawało mi się, że muszę robić więcej, umieć więcej, uczyć się więcej itd. Sama się nakręcałam na wysokie obroty. Niezdrowe to to, niezdrowe, nie polecam.
Gillian   four letter word
02 marca 2017 07:11
Haha... randki nie będzie. Właśnie zdążyłam sytuację koncertowo rozwalić w drobny mak. Zdolna jestem, nie ma co. Kupię sobie po prostu kolejnego kota i tak będzie dla wszystkich najlepiej 🙁
😲Ale jak to? Co zrobiłaś?
Gillian   four letter word
02 marca 2017 07:41
No jak, po swojemu. Wybuchłam niepohamowaną zazdrością. Odezwały mi się wszystkie lęki i fobie jakie trzymam w serduchu i nie powstrzymałam się przed wypowiedzeniem swojego zdania na temat nadmiernej serdeczności wobec licznych koleżanek z pracy. Podejrzenia zupełnie nieuzasadnione, wyssane z palca. Ale nie ufam i nie zaufam już nikomu w życiu. Nie i koniec. Dość. Nawet jeśli teraz stracę coś fajnego... wolę unikać ryzyka 🙁
Gillian nie znoszę jak ludzie mają takie podejście jak Ty, chociaż rozumiem, że zazwyczaj jest ono uzasadnione, ale w ten sposób kurcze się nie da relacji zbudować normalnej.. Byłam w takiej i to jakiś horror, wieczne problemy. A co do faceta - już tak nic, a nic się nie da zrobić? Może jakoś dasz radę załagodzić sytuacje?
Fokusowa moim zdaniem takie podejście świeżo po zakończeniu nieudanego związku jest zupełnie normalne. Trzeba dać sobie czas, nic na siłę. Widocznie Gillian nie jest gotowa na nowy związek, ot i tyle.
Gillian   four letter word
02 marca 2017 08:16
A ja nie znoszę spać w łóżku, w którym mój były przeruchał pół gminy. I sorki ale jestem uprzedzona i wyczulona. Może przewrażliwiona. Dostałam po dupie i obiecałam sobie, że to ostatni raz. Nie stać mnie emocjonalnie na kolejne rozrywki. Nie wiem co się da zrobić, ja się zablokowałam.
CzarownicaSa   Prosiak statysta, który właściwie nie jest ważny.
02 marca 2017 08:16
Gillian myślałaś o terapii? Bo jednak inne kobiety są, były i będą w Twoim otoczeniu, a czemu Ty z tego powodu masz nie być szczęśliwa? 🙁 Zostałaś mocno zraniona, można czekać aż czas to "naprawi" ale czy tak się uda?
Szkoda że tak wyszło 🙁
[quote author=Murat-Gazon link=topic=148.msg2655656#msg2655656 date=1488442422]
Fokusowa moim zdaniem takie podejście świeżo po zakończeniu nieudanego związku jest zupełnie normalne. Trzeba dać sobie czas, nic na siłę. Widocznie Gillian nie jest gotowa na nowy związek, ot i tyle.
[/quote]

Pewnie, świeżo po przejściach ok, ale "Ale nie ufam i nie zaufam już nikomu w życiu. Nie i koniec. Dość." nie sugeruje, że to chwilowy stan, o to mi chodzi.

Gillian ja Cię rozumiem, że czujesz się tak jak się czujesz, z tym, że mówienie, że nigdy nie zaufasz jest przykre, smutne i pokazuje jak się przejechałaś. Myślę, że każde z nas dostało po dupie, wielokrotnie i za mocno, nikt też nie mówi, że masz bezgranicznie ufać facetowi poznanemu ledwo co, bo to świeża sprawa przecież, ale jeśli rzeczywiście nigdy nikomu nie zaufasz to tak jak Czarownica pisze - Ty będziesz jedyną osobą, która nie będzie szczęśliwa 🙁
Aczkolwiek wydaje mi się, że jeśli życie postawi na Twojej drodze odpowiedniego faceta to zaufanie i pewność przyjdą same  :kwiatek:
Gillian   four letter word
02 marca 2017 08:29
CzarownicaSa, jestem w trakcie terapii.
Fokusowa, nie mam już na to więcej siły. Widocznie to nie dla mnie. Nie każdy musi mieć parę.
CzarownicaSa   Prosiak statysta, który właściwie nie jest ważny.
02 marca 2017 08:33
Super! No to potrzeba czasu :kwiatek: Trzymam kciuki.
Aby odpisać w tym wątku, Zaloguj się