Sprawy sercowe...

Pauli   Święty bałagan, błogosławiony zamęt...
04 września 2012 17:47
Gratulacje dziewczyny! aż miło poczytać, że jednak innym się udaje, tak trzymajcie 🙂


U mnie zdecydowanie nie jest ani wesoło, ani sielankowo 🙁
Niestety czego bym nie robiła i jak się nie zachowywała, zawsze wychodzi na to samo, a właściwie powinnam powiedzieć, że nie wychodzi. Widać coś ze mną jest nie tak, ale nie mam siły ani ochoty się nad tym zastanawiać.

Jeśli chodzi o M., to jest bez zmian, ale po naszej wczorajszej rozmowie jestem już prawie pewna, że się poddaję, że tracę tylko czas na bezproduktywne dyskusje. Nie chodzi o to, że miałam wielkie nadzieje, tylko o to, że nie mogę się z nim porozumieć, usłyszeć od niego żadnych konkretów, czy chciałby się ze mną spotykać, w jakim charakterze, czy w ogóle mu się podobam itd. Nie zamierzam dookoła niego skakać i czekać, aż książę łaskawie się zdecyduje 🤔

Ale przy okazji powiem wam, że przestałam już wierzyć w teksty typu "poczekaj na właściwą chwilę", "jeszcze trafisz na tego wyjątkowego kogoś" itd. Mam już serdecznie dość kłopotów z facetami i odechciało mi jakichkolwiek kontaktów z nimi... wypisuję się z tego interesu. Będę sobie szczęśliwa w pojedynkę, bez konieczności oglądania się na innych i zarywania nocy przez zastanawianie się "o co tym razem mogło chodzić".
Pauli, ale chyba właśnie o to chodzi, żeby być szczęśliwym w pojedynkę i nie szukać nikogo. Nie rozpatrywać każdej nowej znajomości pod kątem potencjalnego związku i nie doszukiwać się w każdym fajnym facecie dupereli, które mówią, że on coś czuje.
Pauli   Święty bałagan, błogosławiony zamęt...
04 września 2012 18:36
Dworcika
Dokładnie, zgadzam się 🙂
Miałam na myśli to, że zrobię wszystko, żeby nie dać się więcej wciągnąć w żadne gierki. 
Na wiele spraw otworzyłam oczy dopiero niedawno, w końcu człowiek uczy się całe życie. Zamierzam skorzystać na moich doświadczeniach i unikać błędów.
Trochę chyba dorosłam, ponieważ jeszcze do niedawna dzieliłabym włos na czworo, nie mogła przeboleć, że M. zachowuje się w taki sposób i zastanawiała się dlaczego tak robi. Teraz podchodzę do sprawy na zasadzie "nie to nie", jego strata.
jun potraktuj to wszystko jako lekcję od życia, wszak wnioski suma sumarum, zostały wyciągnięte? Jeszcze przyjdzie Twój czas, zobaczysz :kwiatek:



teoretycznie tak, zobaczymy co będzie w praktyce. Nigdy jeszcze nie byłam w takim stanie  😉
Ehh jak ja Wam zazdroszczę.
Czy tylko mi się wydaje, że po roku bycia mężem i żoną powinno być cudnie? No tak. Czemu ja nie słuchałam dobrych rad przed ślubem? GŁUPIA JA.

6 miesiąc abstynencji się zaczyna więc jak znalazł powód do rozwodu będzie.

Pauli niestety my baby to jesteśmy z deka pokręcone czasami.......
ekuss   Töltem przez życie
04 września 2012 21:06
ekuss - znam to niestety z autopsji, czasem ciężko się porozumieć, jednak zawsze związek z obcokrajowcem jest cięższy od relacji z  Polakiem. Choćby nawet zwykła kłótnia np. w języku angielskim zupełnie inaczej interpretuje się niektóre słowa, stąd też dużo problemów.

Gdybyśmy się chociaż kłócili,a tu nic...jakoś tak-nijako właśnie.
cieciorka   kocioł bałkański
04 września 2012 21:32
Dzionka, wow, ty znowu remont? To chyba łóżko tak wali o ścianę 🤣

Breva, L to ten ostatni, a P poprzedni, prawda? 😉 można się pogubić :P
cieciorka, matko, nie mów że mieszkasz ze mną przez ścianę i słyszysz nasze nocne efekty specjalne 😀 Remont był, już przedostatni 🙂 Ale teraz sielanka, ach ach 🙂
Zu   You`ll ride my rainbow in the sky
04 września 2012 22:17
Ech i co tu zrobić jak ja go nie chcę, on zdecydowanie nie powinien, a ciągnie nas do siebie...?
cieciorka, heh tak, dokładnie🙂 wiem, wiem, zamotane to było bardzo🙂 ale teraz P wypada z gry, więc będzie łatwiej😉
Zu, odpuścić. Ja wplątałam się w taki związek, z kimś kogo nie do końca chciałam, ale on bardzo chciał i teraz żałuję straconego czasu. Serio, po co Ci to? Kilka razy pisałam tutaj o moich wątpliwościach i zawsze słyszałam to samo - daj sobie spokój - ale ja wiedziałam lepiej(!) i dalej w tym tkwiłam. Dopiero jak się rozstaliśmy, 3 miesiące temu, zobaczyłam jakie to było męczące i bezsensowne, ile nerwów to kosztowało. Próbowałam zmieniać go na siłę, żeby był taki jak mi się marzy, co rodziło tylko kłótnie i frustracje. Nigdy więcej! Po co być z kimś, kogo nie chcesz, skoro tego kwiatu jest pół światu? Jak nie dzisiaj, to może za miesiąc, pół roku, rok, trafi się ten właściwy? Teraz doceniłam samotność (nie w sensie odludzie, tylko "bezzwiazek"😉, skupiłam się na sobie (tak, tak, wiem że to brzmi banalnie) i jest mi dobrze. Jeśli trafi się taki, do którego będzie mnie ciągnąć, to dobrze, a jak nie, trudno - zawsze mogę hodować koty 🤣
slojma   I was born with a silver spoon!
04 września 2012 22:47
ekuss-  to może wymyśl coś szalonego by podnieść trochę krążenie w waszym związku. Może wspólny wyjazd weekend się zbliża więc warto pomyśleć.
Po co być z kimś, kogo nie chcesz, skoro tego kwiatu jest pół światu?


A 3/4 g*wno warte  😁
Tak podczytuję czasem, ale wypowiem się: Zu zgadzam się w 100% z fin, jeśli go nie chcesz to nie marnuj czasu. Ja myśląc, że no fajny chłopak, a skoro mu aż tak zależy na mnie, to mogę spróbować. Byłam pewna, że w końcu "nawrócę się" i pokocham go może. Ale okazało się, że w końcu tak mnie denerwował, że miałam ochotę mu oczy wydrapać, jak się z nim spotykałam, bo on próbował za nas oboje działać. Ja nie potrafiłam się przemóc, żeby cokolwiek zrobić, bo nie chciałam i nie mogłam tego przeskoczyć. I skończyło się tym, że ja czas zmarnowałam, a on serce złamane  🙄
Też myślałam, że może za jakiś czas go pokocham i poczuję to samo, ale chyba tak się nie da, to inaczej działa. Według mnie jeśli na początku nie ma chemii, to ona z nikąd się nie "urodzi".

Heval, identycznie jak u mnie! A pod koniec nawet spotykałam się z nim pod przymusem, "bo wypada" 🙄. I szkoda go teraz, bo fajny chłopak, ale zdecydowanie nie był dla mnie.
cieciorka   kocioł bałkański
04 września 2012 23:05
Nie można generalizować, czasami warto lepiej poznać drugą stronę- znam kilka przypadków, kiedy facet długo zabiegał, dziewczyna nie chciała, aż skończyli jako udana para. Ale jestem w stanie zrozumieć, że "nie i już" bo sama tak miałam.
Tylko coś mi się zdaje, że Zu "i chciałaby i boi się". Bo "ich" "do siebie ciągnie". Tylko... nie wolno, buu. Ech, ludowe przyśpiewki mi się przypominają.
Zu - jak naprawdę nie powinien to niech sp*la. Daleko.
A jeśli tylko "wizja" ci nie pasuje... no cóż, decyduj. Dla jednej "może nie mieć rąk i nóg byleby nie był kaleką" 🙂, inna wybierze impotenta, byle ślicznego jak z obrazka... To tylko dosadne przykłady. Dla jednych "wizja" jest ważniejsza, dla innych - fakty.
Jak go nie chcesz, to sprawa jest prosta. Jak on nie powinien, to pytanie brzmi - dlaczego? Jak Was do siebie ciągnie, to może tabela za i przeciw, obserwacja co będzie dalej? Może się rozjaśni?

A tak z innej beczki, bo temat się przewinął - znam parę, w której on zabiegał o nią przez 5 lat. Ona ciągle na nie, aż wreszcie coś tam "piknęło". Teraz są zaręczeni 🙂
Zu   You`ll ride my rainbow in the sky
05 września 2012 09:36
Naprawdę nie powinien. To w sumie prawda ze trochę bym chciała, ale przekonałam się, że nie z nim. Spławiam go co rusz, ale jest mi z tym źle (no ale przecież nie będę z nim z litości/mojej samotności!). Dzięki dziewczyny :kwiatek:
Co do poznawania, obawiam się że pozwolił mi się poznać aż zbyt dobrze. Natomiast ja jemu w ogóle, więc chyba do końca nie powinno mu tak zależeć.
Będę wracała, miło Was czytać i wiedzieć, że jednak trochę "magii" istnieje 🙂 dziękuje :kwiatek:
A ja się wpiszę jako trochę zagubiona. Jest miłość, jest niby wszystko ok, a dla przykładu o głupi masaż pleców się nie mogę doprosić. Miałam złamany obojczyk, cały czas nosiłam pajączka i generalnie raz na jakiś czas jak go nie zdejmę, i nie rozmasuję tych napiętych mięśni to po prostu boli. A on - zawsze "za" zmęczony. Jak dziś się nie poprawi to chyba pójdę do jakiegoś przystojnego masażysty. Zaczyna mnie to męczyć, że się o wszystko muszę prosić (a na koniec i tak nici z tego)...
incognito   W życiu należy postępować w zgodzie ze sobą.
05 września 2012 10:01
Thymos-miałam po jakimś czasie tak samo...i albo rzeczywiście ma taki okres, że jest bardziej zmęczony niż zazwyczaj albo po prostu już nie widzi potrzeby robienia Ci np masażu bądź sprawiania Ci w inny prosty sposób przyjemności
Thymos-miałam po jakimś czasie tak samo...i albo rzeczywiście ma taki okres, że jest bardziej zmęczony niż zazwyczaj albo po prostu już nie widzi potrzeby robienia Ci np masażu bądź sprawiania Ci w inny prosty sposób przyjemności


No właśnie tego się obawiam, że już jesteśmy sporo w związku, to się nie trzeba starać.
Jest zmęczony, bo i tak choruje przewlekle, no i staram się go zrozumieć. Ale jeśli codziennie mu marudzę a on nawet w "dobry dzień" to olewa, to mi już ręce opadają... Codziennie słyszę: "kochanie, dziś nie", albo "jutro...". Dodatkowo męczy mnie fakt, że chętnych na zrobienie głupiego masażu wcale nie ma jak na lekarstwo.
Jak byłam sama to nawet do konia nie miałam z kim iść 🤔
Ooo mam to samo Thymos
W dodatku jestem strasznym pieszczochem i czerpię przyjemność z najprostszego gestu. Mimo to on mi ich szczędzi. Dlaczego? Bo "wiecznie niedopieszczona" jestem, zawsze mi mało więc to i tak bez sensu.

Ja wytaczam broń najcięższego kalibru. Nie ma czułości, nie ma seksu. On nie ma siły dla mnie, ja nie mam siły dla niego.
Bo przecież gra wstępna zaczyna się już o poranku  😁
Możecie krytykować do woli, nic nie poradzę, że to po prostu działa.
Ooo mam to samo Thymos
Ja jestem strasznym pieszczochem i czerpię przyjemność z najprostszego gestu. Mimo to on mi ich szczędzi. Dlaczego? Bo "wiecznie niedopieszczona" jestem, zawsze mi mało więc to i tak bez sensu.

Ja wytaczam broń najcięższego kalibru. Nie ma czułości, nie ma seksu.


U mnie to nie działa 🤔
A dotyk - no dla mnie to podstawa. Na początku znajomości był przy każdej okazji, teraz to tak "okazyjnie".
A ja bez tego żyć nie potrafię. Poczekam do wieczora, jeśli się nic nie zmieni to czeka nas poważna rozmowa. Ostatnia na ten temat, bo ja bez tego nie funkcjonuję. Czuję się już aseksualna, normalnie jak nie-kobieta. Dzięki Bogu, że mam dużo kolegów w pracy, co mnie czasami uświadomią.
ja też jestem typem pieszczocha i przez długi czas strasznie się wkurzałam jak po tych kilku latach bycia razem czułości (chociażby zwykłego przytulenia czy chodzenia za rękę, co bardzo lubię) zrobiło się dużo mniej. było mi źle, czułam się niekochana  🤔wirek:
teraz trochę odpuściłam i bardziej doceniam te rzadsze niż kiedyś momenty czułości 😉
jak już się mój luby przytuli to czuję w tym szczere uczucie i to jest najważniejsze 🙂
bianca   At first I'm shy but then comes wine.
05 września 2012 11:44
Nie można generalizować, czasami warto lepiej poznać drugą stronę- znam kilka przypadków, kiedy facet długo zabiegał, dziewczyna nie chciała, aż skończyli jako udana para. Ale jestem w stanie zrozumieć, że "nie i już" bo sama tak miałam.

U nas tak było, po czym po ok. 1,5 roku udanego związku 'się wypalił'. 😉
ekuss   Töltem przez życie
05 września 2012 12:43
ekuss-  to może wymyśl coś szalonego by podnieść trochę krążenie w waszym związku. Może wspólny wyjazd weekend się zbliża więc warto pomyśleć.

Dzięki za pomysł,ale to nie wyjdzie,bo oboje mamy mnóstwo nauki niestety :/ Po prostu się zastanawiam czy być w tym związku do czasu aż Ph. nie wyjedzie z powrotem (za 3 tygodnie bodajże) czy dać sobie już teraz spokój... życie bez facetów byłoby dużo łatwiejsze  😂
Ja również lubię te małe czułości, typu przytulenie, trzymanie się za ręce, buziaki i tak dalej, ale muszę przyznać, że po 7 latach związku i roku małżeństwa, takie czułości słabną. To znaczy nie zdarzają się tak często.
Pamiętam, na początku naszego związku, jak żegnaliśmy się bo S. jechał do pracy czy do siebie do domu, to te pożegnania były przedłużane, jakby na kilka dni jechał 😉 Teraz, kiedy mieszkamy razem, nie zawsze jest buzi na do widzenia 😉 Ale jakoś nam to nie przeszkadza.
W dalszym ciągu zdarza nam się przytulić do siebie bez powodu, trzymać za ręce jak gdzieś idziemy, ale nie ma już takiej częstotliwości jak na początku znajomości. Mimo wszystko, to również ma swój urok. Ważne, że jeszcze nie mamy siebie dosyć, pomimo tych 7 lat 😉 Nawet nie czuję, że to już tyle minęło od kiedy się poznaliśmy  😀
Hihi, u nas w druga stronę - ja nie jestem takim pieszczochem, za to on straaaasznym. Już nie pamiętam ile było awantur o to, że nie robię mu masażyków jak chce. Nic na to nie poradzę, ja się wtedy za szybko nudzę i nie lubię tego robić... Tak więc rozumiem waszych facetów 🙂
Hihi, u nas w druga stronę - ja nie jestem takim pieszczochem, za to on straaaasznym. Już nie pamiętam ile było awantur o to, że nie robię mu masażyków jak chce. Nic na to nie poradzę, ja się wtedy za szybko nudzę i nie lubię tego robić... Tak więc rozumiem waszych facetów 🙂


Byś się podzieliła... 😎
U nas znowu jeszcze inaczej - mnie można by miziać po plecach i w ogóle całym człowieku godzinami i nigdy nie mam dość. T. tak samo. Problem polega na tym, że niezbyt często zdarza się, żeby któreś chciało miziać a nie być mizianym i trzeba prawie umowy "minutowe" robić - kto, kiedy i ile. Później zmiana 😉
Aby odpisać w tym wątku, Zaloguj się