No ok, same chcialyscie 🙂
Jestem radykalem, jestem weganka, wegetarianka od ok.15 lat, 2 lata w sumie nie spozywam produktow pochodzenia zwierzecego w ogole. Produktow sojowych u mnie nie uswiadczycie, oprocz wspomnianego tofu i baaardzo okazyjnie kupionego na lenia paszteciku i to bardziej dla meza, niz dla mnie. Moja decyzja o zmianie nawykow zywieniowych byla podyktowana troche buntem mlodzienczym i empatia dla zwierzat wszelakich, a potem ewoluowala sobie sama na zasadzie "ok, to jesli jem takie i takie cos i czuje sie zle, to wiecej tego do ust nie wezme". Droga prob i bledow i inteligentnej eliminacji doszlam do miejsca, w ktorym jestem i w ktorym moge powiedziec, ze nie moje psychiczne zachcianki (no ok, czekolada przed @ ale tylko weganska rzecz jasna 😎 ), a faktyczne potrzeby organizmu steruja moim menu.
Jestem zwolenniczka prostoty w gotowaniu i niekomplikowaniu ani sobie, ani swojemu przewodowi pokarmowego zycia. Jedzenie ma byc proste, lekkostrawne, aby nasza energia nie byla marnotrawiona na sam proces trawienia, ale na duzo fajniejsze czynnosci. To, co zauwazylam to fakt, ze im lepsze i bogatsze w skladniki jest nasze pozywienie, tym jemy mniej i nie mamy ciagot do smieciowego jedzenia.
I tu przechodzimy do wspomnianych zielonych soczkow 😀 Znalazlam taki oto link, aby nie powielac informacji dostepnych w sieci
http://davidicke.pl/forum/cud-i-magia-soku-z-trawy-pszenicznej-t8804.html . Co prawda jest to forum, ale skoro ktos sie natrudzil i zrobil zestawienie zalet i wlasciwosci, to czemu tego nie wykorzystac. Takie soczki, pomimo iz nie sa tak atrakcyjne wizualnie i smakowo, jak Cola 😉 niewatpliwie duzo lepiej na nas oddzialowuja, niz wspomniany napoj typu "smola". Poniewaz nasze cialo dostaje tego, co mu potrzeba, przestaje wolac o niezdrowe substytuty. Mozna kupic sobie gotowy proszek, ktory sie rozpuszcza w wodzie i pije, ale jeszcze lepiej kupic sobie specjalna wyciskarke i duza kielkownice i samodzielnie hodowac zboze na sok. No i nad takim urzadzonkiem wlasnie sie zastanawiam, bo juz w innym watku pisalam, ze czekam na pierwsza pokrzywe i mozliwosc jej pozarcia w kazdej formie.
Co do moich uzasadnionych "dziwactw", to nie kupuje tanich olejow w plastikowych butelkach i pochadzacych z niepewnych upraw. Nie od dzis wiadomo, ze niskiej jakosci plastik rozpuszczany jest przez tluszcze, a takowy stosowany jest dla olejow typu 3.50 za litr. Absolutnie nie kupuje margaryny i innych cudakow typu wspomniany Benecol. To nie jest naturalne jedzenie i nie potrzebujemy tego. Lepiej rozciapkac sobie avocado i posmarowac taka pasta chleb- lepiej i zdrowiej. Poza tym bardzo unikam glutenu i nie jem pieczywa, ani zadnych macznych potraw. Zdarza mi sie bardzo rzadko grzeszyc razowym, zytnim makaronem. Cukru takze nie uzywam i to przyszlo mi najciezej ze wszystkich "dziwactw". Zwracam uwage na to, aby suszone owoce, jakie kupuje byly niesiarkowane i bez syropu glukozowo- fruktozowego (np. daja go do daktyli). I jeszcze pewnie sto tysiecy innych rzeczy by sie znalazlo, ale nie chce was zanudzac 😉
Generalnie podczas swojej drogi ku optymalizacji tego, co w siebie wkladam odkrylam jedno, a mianowicie, ze zbyt latwo tlumaczymy swoja niechec do zmiany nawykow jakimis absurdalnymi badaniami i utartymi schematami pokutujacymi w spoleczenstwie. Warto jest odpuscic i podejsc do tematu iscie naukowo i systematycznie, aby sprawdzic, co na nas dziala i na tej podstawie budowac swoje lepsze podejscie do zycia. :kwiatek: