rozmowy o niczym

Scottie   Cicha obserwatorka
30 kwietnia 2016 14:30
Ja również majówkę spędzam w pracy- dziś zeszłam z nocy, wracam na dniówkę w poniedziałek, dniówkę mam we wtorek i nockę w środę 😉 Ale później 4 długie dni wolnego 😀 😀 😀 Więc mam majówkę po majówce. Całe szczęście, że większość mieszkańców Warszawy wyjeżdża kiedy tylko może, więc w dni wolne nie ma aż tak dużo roboty. Gorzej z weekendowymi nockami, wtedy to istny meksyk.
Ja jak zwykle też jak wszyscy mają wolne to pracuje - no bo co robią koniarze w majówkę? Jeżdżą do stajni  😁

Wrobiłam rodziców w pieska 🙂 suczka, szczeniaczek, muszą wprawdzie pofatygować się po nią do Warszawy ale są tak stęsknieni obecności psa w domu i tak im się podobała na zdjęciach, że jutro jadą. Także szykuje sobie sporo luzu po majówce, żeby mieć czas im z nią pomóc 🙂
a co robisz w pracy?


Pracuję w MOSiR w moim mieście i jak to mówi mój kierownik- my pracujemy wtedy, gdy inni mają wolne 😉
Ja tez pracuję w majówkę... ale jutro mam zamiar poimprezować. I trudno, może nasz naród rzeczywiście ma problem ze spędzaniem czasu bez alkoholu, ale ja jutro mam zamiar się upić i nic mi w tym nie przeszkodzi 😉 Po tym ostatnim tygodniu i wydarzeniach czas się zresetować, ciągle tylko trzeba się pilnować, bo rano w samochód, bo rano do pracy, bo rano na konia, bo ciągle jakieś kolejne zobowiązania.
Nie wiem czy to tylko w moim otoczeniu, czy nadszedł jakiś czarny czas wszędzie, ale ostatni tydzień zebrał wyjątkowe żniwo śmierci...
CzarownicaSa   Prosiak statysta, który właściwie nie jest ważny.
30 kwietnia 2016 17:47
Żebyście widziały, jak się bawią Irlandczycy 😎 my przy nich to pikus  😁
Cricetidae w zeszłym tygodniu mój były współlokator popełnił samobójstwo. W sumie to była kwestia czasu biorąc pod uwagę jego autodestruktywny tryb życia, codzienne bieganie z tacą pełną białych proszków, alkohole, nie kończące się orgie(dlatego też i były współlokator, ekhem). W każdym razie jednak był to dobry człowiek, pomocny i pełen empatii, organizator większej ilości manifestacji na rzecz obrony praw człowieka, propagowania tolerancji homo i trans. Przykro.

Ja ze względu na miejsce zamieszkania nie mam żadnych benefitów z majówki, no ale można powiedzieć że sobie ją zrobiłam sama rzucając pracę  🙂 Ale z drugiej strony tak czy siak spędzam czas na pisaniu dwóch grubych prac na uniwesytet, aktualizowaniu curriculum i może jutro uda mi się pojechać pojeździć konia, jeśli wyzdrowieję do końca. Planów alkoholizujących brak, jako że wracam na poprawne tory siłowniane  😀
A tak w ogóle to często pijecie? Niektóre znajome potrafią co 2 dni trzasnąć sobie drinka wieczorem. Albo wino, albo piwo. Może nie co dzień, ale co 2- 3 dni. Z tym, że całkiem systematycznie im to wychodzi.
Nie wiem...ja tego nigdy nie potrzebowałam ani do szczęścia, ani do wyluzowania. I tak się zastanawiam, czy to powszechne zjawisko u kobiet tak co 2- 3 dni popijać wieczorem. Od razu zaznaczam- piją bez objawów uzależnienia!
Chociaż hm...wy pewno młodsze jesteście, więc i picie inaczej wygląda. Pewno macie częściej imprezy, wyjścia ze znajomymi gdzieś. Wtedy rozumiem ten alkohol. Ale tak samemu? Wieczorem? Po co?
Tunrida
Ja uwielbiam piwo. Uwielbiam jego smak i tak samo uwielbiam je czasami wypic po pracy. Latem zdaza mi sie codziennie po pracy siasc z ludzmi i wypic piwo jak jest goraco. Zima za to prawie wcale, ale czasem pije grzane wino. Za to nie lubie imprez i nienawidze byc pijana, wiec nie pije innego alkoholu, ani wiecej niz jednego piwa. Drinki odpadaja. Czasami napije sie jakiegos likieru, albo nalewki, ale to zazwyczaj po ciezkim jedzeniu jeden kieliszek. Bardzo sporadycznie kupuje wino np do kolacji z moim TZ.
Ale moj TZ lubi whisky. I czasami pije codziennie. Na zasadzie 1cm whisky w szklance i saczy to 2 godziny. Nie widze w tym nic zlego. Nigdy tez nie bywa pijany i nie jest uzalezniony. Nawet tego whisky nie kupuje. Zazwyczaj je dostaje w prezencie.

Mnie piwo sprawia przyjemnosc. Ale taka sama jak jedzenie. Bo kocham jesc. A ostatnio w szkoplandii odkrylam takie cos jak VitaMalz i chyba to jest nawet lepsze niz piwo. I nie ma tez stresu ze ktos Cie nazwie alkoholikiem 😉
Ja jeśli jestem w treningu, to nie piję w ogóle i nie brakuje mi tego.
Natomiast kiedy od czasu do czasu zdarza mi się nie być, to piję alkohol parę razy w tygodniu. Zawsze wino, nienawidzę wódki, rumu, tekli ani innych wyżej procentowych trunków, piwa nie jestem w stanie znieść nawet zapachu. Z tym, że ja mieszkam w Hiszpanii i tutaj to jest całkowicie na porządku dziennym - pić wino do obiadu czy kolacji. Kieliszek lub dwa do smaku, bez zachlewania się.
Sama nie piję nigdy, zawsze towarzyszę znajomym lub chłopakowi.

W zeszłym roku w trakcie sezonu na Formenterze miałam lekki maraton, kończyłam pracę o 2-3 w nocy i facet podjeżdżał po mnie i od razu jechaliśmy do klubu, więc jechało jak z taśmy gin tonic, caipiroski, bloody mary, pinacolady, spritz, mojito i inne kolorowane słodkie gówiena, a dojeżdżałam tam już praktycznie zawiana bo robiłam za barem i miałam tam 4 gigantyczne butle domowej roboty likierów meloncello, limoncello, hierbas ibicencas i fragola do nalewania darmowych kielonów stałym klientom i użytku własnego. Po tych właściwie hmmm 5 miesiącach utyłam jak beczka i odechciało mi się alkoholizowania.  😫 Piłam praktycznie dzień w dzień, ale w momencie kiedy przestałam to nawet przez myśl mi nie przeszło, żeby znowu zacząć.
CzarownicaSa   Prosiak statysta, który właściwie nie jest ważny.
30 kwietnia 2016 18:58
Tunrida swego czasu tez tak miałam, ze lubiłam sobie strzelić 2 piwka wieczorem do oglądania filmu czy do książki. Czemu? W sumie nie wiem, po prostu mi piwo zasmakowalo 😉 2 piwa to taka fajna ilość, bo nie podchmielisz się czy nie upijesz ale w głowie przyjemnie zaszumi. No i po jednym piwie się szybciej zasypia- serio.
Wódki nienawidzę, drinków tez, wino mi kompletnie nie smakuje- więc z alkoholu pozostaje tylko piwo i Martinj Bianco.
tunrida, dla smaku. Zdarza mi się samej w domu wypić kieliszek nalewki. Dużo rzadziej niż co 2 dni.
W ogóle piję bardzo mało alkoholu, kaca leczyłam raz w życiu i to nie z własnego wyboru.
Nie przeszkadza mi, że ludzie obok piją, nawet gdy wypiją nieco więcej. Chociaż mam nieco obrzydzenia do facetów, którzy pod wpływem procentów robią się taaaaacy ślimakowato-obleśni. 😉 Ale na ogół lekki rausz jest po prostu zabawny.
Nie mogę zrozumieć tylko dlaczego alkohol to tak często jest GŁÓWNY powód spotkań, najważniejszy plan na wieczór, itd. I to w dodatku z odgórnym założeniem "upiję się".
Ja lubię piwo, ale z małych browarów rzemieślniczych. Nie cierpię popularnych sikaczy typu Warka czy Żubr, fuuuuj  🙇 sam zapach mnie odrzuca.
Sama nie lubię pić, czasem wieczorem sobie otworzymy z TŻ po dobrym piwku.
W ramach detoksu nie piłam ani grama alkoholu przez trzy miesiące, bez problemu.

Kiedyś lubiłam wódkę, ale chyba stara już jestem, bo mi nie wchodzi kompletnie - szybciej wychodzi. Nawet na weselach nie bardzo...
Lubiłam białe wino, ale na wigilii firmowej wypilam takie hektolitry, że na sam zapach mam rzyg 😀
My z mężem lubimy sobie wieczorami "golnąć". Ja po kieliszku wina, on po puszce piwa. Na ogół gdy jesteśmy mocno zmęczeni, a chcemy jeszcze chwilę pogadać czy się pomiziać. Nie jest konieczne, ale jest częścią rytuału. Nie codziennie, ot gy mamy ochotę na miły, wspólny wieczór.

Wiem natomiast, że nie ma absolutnie problemu byśmy totalnie przestali. Chociażby latem, w czasie obozów nie pijemy nic przez prawie dwa miesiące. Wtedy to czasem brakuje zimnego piwa, ale z innych powodów 😉

Majówkę też mamy na trzeźwo, bo mamy sporo jazd.
Mnie piwo sprawia przyjemnosc. Ale taka sama jak jedzenie. Bo kocham jesc.


U mnie tak samo 🙂 Lubię piwo. Co jakiś czas (tak powiedzmy raz w tygodniu) wypije pół butelki po pracy czy do kolacji. Czasem zdarzało mi się samej pić piwo oglądając film. Nie widzę w tym nic złego, czasem potrzebuję innego smaku, niż codzienna woda z cytryną 🙂
Wino czasem pijemy do obiadu w rodzinie, czasem się wypije jakiegoś drinka (z Martini czy z whiskey), ale raczej rzadko. Jak byłam młodsza piłam co tydzień trochę wódki, bo co tydzień były spotkania akademikowe 😀 Ale nie umiem wypić za dużo wódki, odrzuca mnie. Raz na 5 lat (tak wyszło z obliczeń :P) upijam się do tzw. porzygu - niespecjalnie oczywiście, tak wychodzi i zawsze żałuję 😉 Nigdy nie piję 'do odcięcia', nigdy alkohol nie był powodem do spotkania, raczej był przy okazji, nigdy nie mam problemu, żeby na imprezie nie pić, często mi się nie chce i piję jednego drinka i koniec - zwłaszcza, jak gdzieś do klubu wychodzimy. W dzieciństwie bałam się pijanych ludzi, było to dla mnie obce, bo moi rodzice nigdy się nie upijali.
Jak jest ciepło piję więcej, zwłaszcza piwa. Lubię sobie czasem wypić piwo chyba na takiej zasadzie, jak palacz zapalić (ja akurat nie rozumiem jak ktoś może palić 😀) - tylko u mnie to dużo mniejsza częstotliwość niż u palacza, ale czasem przychodzi taka myśl - napiłabym się piwka 😀
Ja pije piwko lub lampkę wina tak co 2-4 dni ale zimą dużo rzadziej wtedy wole jednak herbatę... Ale juz się pomalu zaczyna sezon na regularne piwkowanie heh. Lubię smak piwa i wina(ale tylko czerwone wytrawne), po męczącym dniu szczególnie jak jest gorąco piwo najlepiej gasi pragnienie. Wino z kolei lubię do obiad jak robię jakis makaron itp. za reszta alkoholi nie przepadam. Wodki od lat nie tknelam. Jedno piwo mnie nie odstresuje, bardziej wtedy jest to wypicie czegos co mi smakuje - natomiast juz 2 działają relaksująco...wiec trzeba uważać heh. Ale juz nie umiem tak imprezować jak kiedyś, mam potem caly dzien kaca a w ogole nie znoszę sie nie wyspać. Chyba ze wiem ze mam urlop/wolne to sobie pozwalam na więcej😉 ale tak w weekend to prawie nigdy nie wychodzę a jesli juz to na jedno piwo albo bezalkoholowo (niestety pracuje w każdy weekend).

A czy ktos może polecić jakiś nocleg, hotel w Krynicy Zdroju lub okolicach Krakowa?
BASZNIA   mleczna i deserowa
01 maja 2016 18:00
Ale tak samemu? Wieczorem? Po co?

To wyłącznie ajerek, albo inny cream, dla smaku.
Gin z tonikiem w piatek po pracy absolunie tak 😉
Ja tez lubię piwo, nawet bardzo jednak nie pomaga w diecie dlatego zrezygnowałam. Piję wino, które kocham  :hi hi: mogę je pić codziennie, albo np tylko w weekend. Każda opcja jakoś na spokojnie, rzadko się upijam, raczej przez przypadek , raz do roku, albo raz na dwa lata. Nie lubię dużo pic bo najzwyczajniej w Świecie, nie lubię się źle czuć. A fakt, że do pracy wstaje 4.30 nie pozwala mi na częste picie  :hi hi:
To ja jakas dziwna jestem, bo nie mam potrzeby picia wieczorami niczego. Do odstresowania, wyluzowania, odpoczynku, resetu nie potrzebuje ani grama procentow. Pije czasami wieczorami z mezem, kiedy planujemy wieksza zabawe. No i na imprezach, na ktore chodze baaardzo rzadko. Smak alkoholu mi pasuje, ale dla smaku to zamiast alkoholu wole czekolade, slodycze, ogolnie...jedzenie.
Ja z natury troche snobem jestem, więc jak chce wyluzować to % w niewielkiej ilości. Na mnie alko działa tak, że dodaje mi odwagi. Banał ale tak jest. 
Ja w ogóle nie myślę o alkoholu w kategorii odstresowacza 😉 lubię smak dobrego piwa i tyle, ale generalnie nie jest tak że mnie rozluźnia itp

W ramach odstresowania idę biegać albo na dłuuugi spacer z psem 🙂 nie mam potrzeby zajadania czy zapijania stresu/zmęczenia/nerwów.

W temacie dietowym - mam zapalenie oskrzeli  🙇 mega katar, silny antybiotyk = jem tyle co nic, bo nie dość że mam straszne zakwasy w brzuchu i w żebrach od kaszlu to do tego nic a nic nie czuję smaku. Jest to jakiś plus bo siedzę w domu więc wyjadłabym pół lodówki, ale z drugiej strony chciałam iść na festiwal foodtrucków  👀
Nienawidzę kleszczy!
Nienawidzę kleszczy!!
NIENAWIDZĘ KLESZCZY!!!

Dzisiejszy dzień, wycieczka rewelacja, ale nie wiem czy zasnę. Cały czas mam wrażenie, że coś po mnie łazi. Włosy trzepałam już naście razy, ciało całe obejrzane. Suka przeczesana trzy razy - jednego cholernika znalazłam i utopiłam. Drugi bezczelnie lazł po kanapie.
Na szczęście to te większe (łąkowe chyba), więc łatwiej zauważyć. Po drugie chyba psie zakroplenie + świeża obroża + psikacz powodują, że te cholerstwa jednak się nie mają ochoty wbijać, a tylko wędrowały. Jeszcze teraz przed snem się psiknęłam, w razie gdyby z suki coś zlazło, to żebym mu nie smakowała.
Ale ta świadomość, że może gdzieś tu lezie takie małe, wredne, obrzydliwe... Bleeeee! Brrrrrr!

Dlaczego ludzkość nie wymyśliła jeszcze nic skutecznie antykleszczowego?!
Ja juz z siebie wyciągałam kleszcza w tym tygodniu. A ze w zeszłym roku miałam podejrzenie boleriozy to wcale mi sie to nie podoba. Wyciągnęłam tez dzis trzy z kotow i wczoraj jednego z psa a wszystko świeżo po zapodaniu Frontline. Masakra ile ich jest w tym roku.
branka, no jak Cię lubię, tak nie wiem co Ci teraz zrobię!
😉
Chyba serio nie zasnę! I suce nie dam spać, tylko będę robić inspekcję co godzinę!
Brrrrrrrrrrrr!
Lepiej sie bać kleszcza ale go znaleźć niż sie nie bać i nie zauważyć😉
Mądrala! 😉
Tylko jak tu dotrwać do rana? Hmmm?

Tak w ogóle to taka "znajda" ile może czekać z ujawnieniem? Jak jutro nie znajdę nic na sobie i suce to następną noc już mogę spać spokojnie?
Tak w ogóle to taka "znajda" ile może czekać z ujawnieniem? Jak jutro nie znajdę nic na sobie i suce to następną noc już mogę spać spokojnie?


Raczej tak, do 12godzin im zajmuje znalezienie miejsca i wbicie.

branka, boReLiozy 😉
Hehe zawsze miałam problem z ta nazwą  😁
Ja też, dopóki nie zachorowałam 😉
Aby odpisać w tym wątku, Zaloguj się