Koniec z jeździectwem?

zembria   Nowe forum, nowy avatar.
13 kwietnia 2024 10:38
budyń, Amen 😅 Jak w dniu świra "jedz zupę, lubisz zupę, dobra zupa, twoja ulubiona, jedz zupę..."
budyń, mysle, ze dlatego sa takie wypowiedzi, ze zmiana sciezki zawodowej i zaczynanie od poczatku i od zera w wieku lat 30-40 razem z 20 latkami to moze byc dziwne doswiadczenie. Nie przerabialam, ale mam kolezanke, ktora w wieku prawie 30 lat poszla na drugie studia i po 30tce sie przebranzowila, poczatki wspomina zle.

KaNie, mysle, ze dalej mozna znalezc osoby szkolace konie zgodnie ze skala treningowa, jeszcze Cie naucza jak to dobrze robic z obecnymi nowoczesnymi konmi. Moze sie warto zastanowic z drugiej strony? Dla kogo bys chciala pracowac?
karolina_,
Dla nikogo. Bo ja nie chce już pracować z końmi. To jest serio tak cieżko zrozumieć?
Dajcie już spokój, bo naprawdę... Mi się to kojarzy z powszechnym namawianiem kobiet na rozmnażanie.
Nie masz dziecka ? Zrób se dziecko. Ty chcesz dziecka ale jeszcze o tym nie wiesz. Dziecko dla ciebie najlepsze, zobaczysz potem będziesz żałować, dookoła same 20 latki a tobie nikt szklanki wody nie poda.
Ja chyba widziałam na twoim insta KaNie ze tatuaże robisz? Może coś w ta mańkę? Teraz jest duży popyt a masz talent artystyczny zdecydowanie.
Feno
Jeszcze nie robię, ale to mam zamiar robić i jeszcze pare innych, fajnych, artystycznych rzeczy z mężem.
Narazie jednak musze pokończyć kursy i się gdzieś zahaczyć. Dlatego daje sobie rok, gdzie nadal muszę pracować w stajni. Bede musiała w tym czasie jeździć, bo mam teraz jednego do zajezdzenia, a 2 przyjedzie z zajezdzenia w trening, do końca roku. Ale z nimi mam wolną ręke i moge je zrobić jak uważam. Sądze że to będą moje ostatnie konie do zrobienia w życiu.
Ja już serio tego nie czuję i nie mam radości, ani satysfakcji.
KaNie, - wypalić się można wszędzie i jeśli czujesz, że to czas na zmiany to zdecydowanie dobra decyzja. Znacznie lepsza niż tkwienie w czymś, co Cię unieszczęśliwia. Życie mamy jedno do przeżycia. Masz talent artystyczny i jakieś podstawy, to też nie jest zaczynanie od całkowitego zera.
karolina_, - początki zawsze są trudne, czy masz 20, czy 30 czy 50 lat. Natomiast jeszcze gorsza jest perspektywa tego, że kolejne dziesiąt lat będziesz robić coś, co Cię dołuje już teraz. Gdzie konie to też nie jest taka praca, gdzie trzaśniesz laptopem, pokażesz faka i wyjdziesz. Realnie to są zwierzaki, żywe i czujące, ciężej się odciąć.
budyń, nie wiem czy to do mnie, ale ja pisalam ogólnie vs to co napisała Facella, bo bardzo mnie to zdziwiło co napisała.

KaNie, jak nie chce przy koniach to ja jej życzę powodzenia w tym w czym chce się rozwijać.

Uważam ogólnie konie za pojeba...e hobby i wogóle mnie nie dziwi jak ludzie rezygnują.
Trzeba być sadomaso żeby posiadać konia 😅
KaNie, ja rozumiem. Tylko ciekawi mnie po co, skoro decyzja jest podjeta, poddawać ja w dyskusje z obcymi ludźmi na forum a potem się wkurzac bo ktoś wypowiada swoje zdanie xD
Bo uważam, że to dobry temat do dyskusji o obecnym jeździectwie i tym z czym się zawodowa praca jeźdźca wiąże.
Natomiast nie potrzeba mi analiz psychologicznych randomowych ludzi, oraz przekonywania mnie do pozostania w tym temacie.
karolina_, bo taki mamy wątek? Ludzie mówią tu dlaczego zrezygnowali, niektórzy celowo, inni zmuszeni przez życie, inni wrócili po latach.
Muchozol2   Nie rzuca się pereł przed wieprze ;)
13 kwietnia 2024 15:16
Tyle razy mi powtarzano (i tu i ogólnie w necie), że jak się coś podaje publicznie to trzeba liczyć się z komentarzami, że nie rozumiem zupełnie dlaczego teraz komentarze (zresztą bardzo grzeczne i widać, że z chęcią pomocy) są niepożądane.
zembria   Nowe forum, nowy avatar.
13 kwietnia 2024 15:32
Muchozol2, Bo jest różnica między "o kurczę, a co cię skłoniło do takiej decyzji?" a "nie chcesz wcale rezygnować, my wiemy lepiej" 🤷 Ten wątek jest właśnie do dzielenia się takimi historiami, a nie szukania rady w tym temacie.
Muchozol2   Nie rzuca się pereł przed wieprze ;)
13 kwietnia 2024 17:01
zembria, ale czytając (podkreślam, że tylko czytając a nie znając) KaNie odnosiło się wrażenie, że jest w swoim żywiole. I po innych wypowiedziach myślę, że nie tylko ja takie wrażenie odnosiłam.
I podejrzewam, że stąd ten "szok" i próba powiedzenia "widzimy, że kochasz te konie, może spróbuj tak albo tak". A przynajmniej ja tak odbieram wpisy dziewczyn.
Dementek   ,,On zmienił mnie..."
17 kwietnia 2024 20:10
Też zrezygnowałam z pracy przy koniach, tyle że miałam dość braku umowy w związku z pracą, wciskania dodatkowej roboty, zniechęciło mnie też zmuszenie do obniżenia poziomu prowadzonych przez siebie jazd no i marne warunki płacowe. Szukałam innej pracy przy koniach i znalazłam, co mnie interesowało, ale oczywiście brak umowy, utrata dniówki w przypadku dnia wolnego. Zdecydowałam znaleźć inną pracę. Wysyłałam CV do chlewni, gospodarstw hodujących bydło i rozważałam pracę w magazynie. Gdy miałam wyjechać w ciemno i szukać pracy, odezwał się do mnie obecny pracodawca i zaczęłam pracę w IW. Ale już po 3 latach, po kilku miesiącach od zamieszkania ,,na swoim" poczułam potrzebę zmiany miejsca życia 😉 Ale siedzę w pracy już 4 lata, mieszkanie nadal nie wykończone i czuję, że nadal chcę coś zmienić w życiu. Przeglądałam oferty pracy i zmiana branży wiązałaby się z kolejnym zaczęciem pracy od najniższej krajowej.
A konie? Po 3 latach przerwy wsiądę na konie na weekendowych warsztatach jeździeckich dla dorosłych. Nie wiążę życia z końmi. Na pensjonat mnie nie stać, a jazda konna też podrożała, zaś wożenie bez celu dupy po placu mnie nie interesuje.
Wracam do tematu, bo musiałam wsiaść dzisiaj na konia. I kilka razy wsiadłam na jednego którego muszę zajeździć. Nie poczułam nic. Zawsze miałam takie poczucie ulgi i radości. Takie wiecie... ten 1 moment posadzenia tyłka w siodło to zawsze było szczęście. Takie poczucie sensu w życiu. A teraz jedyne co poczułam to że to przykry obowiązek. Że się boję, że nie chcę i że chcę zejść.
Nie piszę tego po to żeby sie nade mną użalać, czy przekonywać mnie do dania sobie czasu, szansy itp. Piszę to, bo to dla mnie mega dziwne, że z jakiegoś powodu mam do twgo niechęć, a to był moj sens życia, marzenie, wszystko. Teraz odlajkowuje wszystkie instagramy z końmi, facebooki, nie ogladam filmów z końmi i nie interesują mnie treningi ludzi w stajni.
Przywiozłam dzisiaj tego 3 latka, którego mam jeździć. Testowałam go. Przyjemny, miły, grzeczny. Ale mam w sobie 0 ekscytacji tematem. I ja sie serio zastanawiam czy to nie jest jakiś moj problem nadający się do lekarza. Bo jest dla mnie mega dziwne to, że ja mam aż takie obrzydzenie, stres przed jazdą i brak radości.
KaNie, dla mnie to brzmi jak typowe wypalenie. I powiem szczerze, że widząc Twój pierwszy post w tym wątku pierwsze o czym pomyślałam to było "wow, bardzo długo wytrzymała". Wszystko potrafi się przejeść, a szczególnie jeśli masz pracę, nawet którą się kiedyś kochało, która to praca nie pozwala na nic poza nią i jest centrum Twojego życia. Tym bardziej, jeśli nie robisz tego dla siebie i po swojemu, tylko pracujesz dla/na kogoś.
Przypuszczam, że ta radocha Ci jeszcze wróci w sytuacji. jakbyś wróciła do jazdy i ogółem koni jako hobby po dłuższym czasie; a przynajmniej jest to bardzo możliwe. Albo wkręcisz się w coś zupełnie innego i o koniach zapomnisz.
To oczywiście tylko moje zdanie, żeby nie było. 😉
PS. Uwielbiałam Twoje wpisy o młodych koniach.
KaNie, na pewno Twoja decyzja co do skończenia z jeździectwem nie jest łatwa i nie jest od tak, bo skoro poświęciłaś temu tyle czasu i energii to doskonałe wiesz sama, że skończenie z tym nie byłoby łatwe jeśli by Cię to nie przytłaczało w jakiś sposób. Coś się musiało zadziać, nie wszystko musi trwać przez całe Nasze życie.
A to, że napisałaś tutaj publicznie - myślę że to tylko taki drobny sygnał, że tak nadszedł czas żeby się podzielić tą decyzją i jest ona tak naprawdę podjęta.

Czy wrócisz do tego? Możliwe że tak, za jakiś czas, jak odpoczniesz, możliwe że nie, bo uwolnisz się z czegoś w czym teraz tkwisz i ta wolność będzie tym czego potrzebujesz.

I możliwe jest że straciłaś do tego po prostu serce, nie ma w tym nic złego, wypaliło się. Boisz się, że coś się stanie jak wsiądziesz bo nie widzisz w tym sensu i wolałabyś robić coś innego, mieć możliwość spróbowania nowych rzeczy a nie poświęcania zdrowia na to. Jeśli tylko w tym jest problem, w koniach to tyle. Chyba że zauważasz ogólnie w życiu, że coś nie gra, że nie tylko do koni masz ten strach i brak sił ale ogółem do wszystkiego, wtedy myślę że warto gdzieś zasięgnąć porady specjalisty czy na pewno nic się nie dzieje.

PS. Tym którzy siedzą w koniach, kochają to, mają marzenia ciężko jest zrozumieć że ktoś kto wydawałoby się ma wszystko może chcieć z tego zrezygnować. Może, tak się dzieje, czasem bez większości powodu, bez wypadku , traumy.

Piszę to z własnego doświadczenia, bo kiedyś marzyłam o każdej minucie przy koniach, posiadanie własnego było jakąś magiczna krainą, chciałam sprzątać kupy, chciałam obserwować treningi.
A teraz jak widzę nowe osoby które kupiły konia u Nas w stajni, jak sie jarają tym mam w głowie "z czego się cieszycie, to tylko koń, skąd macie energię na to, dlaczego siedzicie tu w stajni i zapierdzielacie w brudzie zamiast posiedzieć w ciepłym domu czy w przytulnej kawiarni"
Tak myślenie może się zmienić. I nie warto chyba z tym walczyć bo skoro tyle lat tu siedzę to będę siedzieć dalej.
W gruncie rzeczy to nie była trudna decyzja. Po prostu z dnia na dzień przestało mnie jeździectwo interesować i sprawiać mi przyjemność. Nie podoba mi się wersja obecnego sportowego jeździectwa i nie mam ochoty brać w tym udziału. Więc to chyba umierało ostatnie 12 miesięcy. Plus bardzo hardcorowo cofnęłam się w rozwoju i żeby wrócić do tego co było rok temu, to muszę spędzić miesiące nad korektą samej siebie.
A już mi się nie chce, bo nie widzę celu.

Ale mimo wszystko uważam, że taka nagła zmiana jest bardzo dziwna. Nie chcę zmieniać swojego nastawienia do jeżdżenia, bo chciałabym zacząć inaczej żyć, ale chciałabym zrozumieć co się zadziało, że tak nagle z dnia na dzień to wszystko zdechło.

PS. Uwielbiałam Twoje wpisy o młodych koniach.

Dreamer113,

Dzięki. Ja lubiłam ten czas kiedy byłam zajarana pracą z młodymi końmi. I lubilam o tym pisać.
zembria   Nowe forum, nowy avatar.
16 maja 2024 09:49
KaNie, A nie masz przypadkiem depresji? Bo faktycznie takie "nagłe" zobojętnienie na coś, co kiedyś było pasją życiową może być zastanawiające.
Nie, nie mam. Ja ogolnie teraz jak pracuje w stajni i nie muszę jeździć to jestem zadowolona. I w życiu prywatnym też jest bardzo spoko. Od kąd zmieniłam stajnie to wstaję do pracy bez stresu, mam fajny team i jest bardzo ok.
KaNie, myślę, że terapeuta mógłby pomóc ci odpowiedzieć na twoje pytanie.
mindgame,
Proawdopodobnie. Ale nie wybieram się z tego powodu na terapie. Ciekawa jestem co dokładnie spowodowało to wszystko, ale też nie chcę tej sytuacji zmieniać.
KaNie, wszystkim w końcu można się znudzić. Mnie też brak celu nudzi. Jeżdżenie do stajni codziennie i więcej problemów niż radości. Ileż można. Jak jeszcze ma się jakiś cel to widzę sens. A jak nie mam celu to jakieś to takie... jasne, że można dla przyjemności jeździć, ale nie codziennie. Z drugiej strony, żeby jeździć raz na czas dla funu to nie trzeba do tego konia utrzymywać, ale jakość tych jazd też wtedy spada i też to jest wtedy jakieś takie nie do końca jakby się chciało. Rozumiem cię trochę. Też się cieszę jak mogę gdzieś pojechać choćby na weekend i zostawić konia w dobrych rękach. Ale nawet tak jak ostatnio, nie było mnie w stajni 1 dzień i wyszły nowe kwiatki. W końcu można mieć dość.
No właśnie mnie mocno męczy fakt, że nie mogę się od tego odciąć. Że nie mogę się nawet rozchorować, bo ktoś to wszystko musi karmić, wyprowadzać, ogarniać i doglądać. Mam też dosyć tego że ciągle sie cos dzieje. Że wiecznie ktoś choruje, kuleje, rozwali się albo zdechnie. Że nawet jak mam wolne to zawsze przyjedzie wet, kowal itp. a że mieszkam na miejscu to musze zejść i przy tym być zazwyczaj.
Mnie się juz nie chce. Mnie się teraz chce żyć inaczej.
Ale i tak fascynuje mnie to, ze to tak po prostu zdechło. Ja wiem nawet dokładnie w którym momencie i na którym koniu zrozumiałam, że to już koniec.
KaNie, ja się dziwię, że Ciebie to dziwi.
Nie może człowiek bez wolnego, a mieszkanie w miejscu pracy to tak jakbyś była jednak non stop w pracy, jesli nie fizycznie a psychicznie, bo może ktoś zapukać i prosić o pomoc, to wiadomo, że do Ciebie bo jesteś tutaj.
Ja rozumiem, że praca z końmi to jednak inna praca niż moja w korpo, bo ja zamykam kompa i już, a jak koń ma kolkę to nie mogę powiedzieć 16😲1 do konia, sorry zdychaj sobie, bo już mi minęło 8h pracy,a z drugiej strony jednak powinno się, bo każdy ma swoja wytrzymałość.
Praca przy koniach jest specyficzna, nie Ty jedna się wypaliłaś. Mam koleżankę, która się też wypaliła i marzy o pracy w korpo z excellem, bo ma już inną pasję i chce ją realizować po pracy czyli od 16😲1.
W niewielu stajniach jest tak, że jest tylu pracowników by umowa była na 8h bez weekendów, ale są takie stajnie.

Nigdy nie chciałabym pracować z końmi, właśnie z takiego powodu.
Jeżdzę do stajni 5 razy w tygdniu i uwielbiam te 2 dni kiedy koń ma wolne lub lonżę przez koleżankę robioną, bo nie musze nigdzie jechać. Mogę pójść do lekarzam dentysty czy posprzątać.
A jak po pracy jadę do konia to już nic nie ogarnę.
Rzuciłam konie na chwilę, ale mi nie wyszło i kupiłam kolejnego, ale jak miałam 3 miesiace bez konia to było super także.
Wiesz dla mnie praca jeźdźca była marzeniem. Ja sie 10 lat w tym realizowałam bardzo. Najlepsze byly dla mnie 4 lata w ostatniej pracy. Tam faktycznie ruszyłam do przodu i byłam szczęśliwa pod wzgledem jeździeckim. I fakt bycia 24h na dobe w pracy, już od dawna mi doskwiera. Brak prywatności i innego życia również, ale w tym wszystkim zawsze miałam ten zastrzyk endorfin, jak wsadzalam tyłek na pierwszego konia rano. Zawsze. Bezwzglednie zawsze. Jak miałam wolne to tęskniłam. Analizowałam swoje filmy z jazdy i czekałam, aż bede mogła coś poprawić. Pomimo, że inne aspekty mnie wkurwiały, to zawsze ta jazda mi to rekompensowała.
Teraz to jest dla mnie tylko praca, którą musze mieć i nie mogę ot tak zmienić. Ofc nadal w pracy wkladam całe swoje serce w opieke nad tymi końmi, w trening, ale już bez pasji i bez emocji.
3 latka co wczoraj przywiozłam normalnie bym już dzisiaj objeździła, mimo że mam wolny dzień. Teraz natomiast ciesze się, że może bede miała czas dla niego w sobotę dopiero.
KaNie, ja Ciebie rozumiem. Bo ja jeżdziłam 16 lat wyścigi , wstawałam o 5 rano albo nawet 4 żeby być pierwsza pod drzwiami stajni. Nigdy w życiu nie byłam na weselu, poza własnym, bo w niedzielę się ścigałam i nie mogłam odpuścić choćby jednego dnia wyścigowego. Nie umiałam jechać na wakacje, bo przepadnie mi jakiś weekend wyścigowy pewnie. No, ale ile można? Bogu dzięki, że nie zostałam na torze tylko poszłam na studia normalne i zaczęłam normalną pracę.
Przezuciłam się na skoki, bo te były moim marzeniem, ale po 10 latach własnych koni skokowych musiałam odpocząć, nie chodzi o czas tylko, a też finanse: wszystko dla koników, no ale ile można?Też chciałam sobie pójść do fizji czy kosmetyczki, ale nie bo dla koników trzeba.

I może kiedyś wrócisz, ale na własnych zasadach. To czego się nauczyłaś zostaje z Tobą, tego nikt ci nie odbierze.
Więc zredukowałam liczbę koni do 1 , z 2 , a przez moment miałam 3.
Potem stopniowo sama zrozumiałam, że muszę coś robić dla siebie, a nie tylko konie i trzeba wypośrodkować chociaż trochę.
I owszem przyjadę do stajni to jest fajnie, ale w domu tez jest fajnie.
Nie można być niewolnikiem pasji,a to pasja tak specyficzna ,że nic nie można do niej porównać. I nikt kto koniarzem nie jest, tego nie pojmuje.
Już nie mogę edytować, a zapomniałam. Te 16 lat życia wyścigowego, też zamknęłam w jeden dzień. Jechałam gonitwę na mega trudnym ogierze,z SK Rzeczna. Postanowiłam od tak, że jak wygram na nim gonitwę w niedzielę to rzucam to i koniec.
Wygrałam i skończyłam karierę, mało kto wierzył że tak zrobię, ale tak zrobiłam, z dnia na dzień i już. Jezu jaka czułam się wolna!
A dodam, że 2 lata z rzędu byłam najlepszym niezawodowym jeźdzcem w Polsce, co było jeszcze gorsze niż praca, bo byłam może mniej dni niż pracownicy, ale robiłam to za darmo.
Dla mnie też taka praca z mieszkaniem w stajni, to jest troche must have. Nie wiem jak inaczej ogarnełabym dziecko , nie mając rodziny i pomocy. Tak to nawet jak dzieciak jest chory, to jakoś sie zawsze ogarnia wszystko. Nie lądujesz co chwile na L4, bo z przedszkola zostało przywleczone co tydzień coś innego. A teraz znowu szkoła, która co chwile ma wolne z powodu byle jakiego święta, np jest święto we wtorek to szkoła ma wolne aż do poniedziałku 😤
Posiadanie opiekunki w moim rejonie jest praktycznie niemożliwe. Nikt nie chce sie opiekować dzieciakiem od 14 do 17 codziennie + weekendy od 7 do 17 i świeta, dni wolne etc .
Nasza weterynarka np ostatnio mi mowiła, że została z dziećmi sama ( z jakiegoś powody jest samotną matką ) . Dzieci maja 7 i 9 lat. I muszą zostawać same w domu, albo jeździć z nią do pacjentów , bo inaczej nie może ogarnac, bo nie ma takiej opcji żeby ktoś sie opiekował Twoim gówniakiem nie będąc na pełnym etacie. Nikt nie chce. Przy czym ceny też sa hardcorowe bo to od 15- 25e za godzine od 18letniej laski.
Więc u mnie chyba nałożyło się wszystko. Macierzyństwo, presja, stres , brak czasu na odpocznek czy niemożność normalnego przechorowania grypy , covida czy nawet zapalenia płuc. I strach przed tym, że jak tylko znikniesz ze stajni na tydzień, to całą stawke Twoich koni dostanie ktoś inny, a Ty po powrocie dostaniesz jakies gówno.
Aby odpisać w tym wątku, Zaloguj się