problem - spadek formy, zamiatanie zadnimi nogami

Aha..🙂

Ja właśnie czekam na Lee Hollen jak na zbawienie..

Koń od nowa kulawy  🙁 Jestem załamana  😵

Dzięki  :kwiatek:
Diakonka   Jestem matką trójki,jestem cholerną superwoman!
12 sierpnia 2009 08:40
w pewnym momencie udało mi się również skorzystać z pomocy Lee Hollen - pomogła z jednym powtarzającym się problemem i zasugerowała kilka dodatkowych bardzo przydatnych ćwiczeń na odcinek lędźwiowy kręgosłupa.


lędźwiowy powiadasz? to super. pokładam duże nadzieje w wizycie Lee.

Dramka jak to przeciez było już dobrze? cos się stało, ta sama noga?
Prawdopodobnie sobie naciągneła na zawodach w czasie skoku..niestety kontuzja mięśnia ma prawo się odnawiać.

W dodatku owad ją ugryzł w przełyk i jak szalała się dorobiła..

My nie mamy szcześcia.. 😵
caroline   siwek złotogrzywek :)
12 sierpnia 2009 09:41
diakonka, u nas w ogóle najwiekszy problem był z tym odcinkiem - od samego poczatku. Lee znalazla sie na naszej drodze w dobrym momencie i  dodała taki "finishing touch" do tego co juz wczesniej zostało zrobione.
mnie sie wydaje, ze przy problemach z kregosłupem bardzo wazne jest holistyczne podejscie do problemu. u nas i zeby i kopyta i siodlo i sposob uzytkowania i nawet dobór suplementów miały niebagatelny wpływ na postępy prac "nad kręgosłupem". acha, i jeszcze jeden czynnik... czas.
twój kon jest młodszy niz Gad, mysle, ze moze sie okazać ze jeszcze sporo mozna naprawić. takim moim laickim zdaniem 😉
Diakonka   Jestem matką trójki,jestem cholerną superwoman!
12 sierpnia 2009 11:27
holistyczne podejście do problemow mojego konia mam już obcykane 😉 zęby robione co 3 miesiące, bo taka konieczność, siodło zmienione na bezterlicowe, suplementy przeciwbólowe, wzmacniające, trenerka, jazda w dole, absorbinka na plecki, Ola Kulesza na pewno ponownie i to nie raz nas odwiedzi, kopyta wyprowadzam sama na prostą, bo kowal zrobił z nich płaskie patelnie z podwiniętymi piętkami i konia na piłce:/ brakuje jeszcze masaży, streczingu made by myself bo zwyczajnie nie potrafię tego robić.

kurna wychuchany, wyniuniany i się sierściuch i tak sypie, co za feralny egzemplarz. dobrze, że chociaż miły z niego koń a nie jakaś narwana menda 🤣

Dramka to słabo, współczuję :kwiatek: ale grunt, że wiadomo co to.

btw - jest u nas w stajni taki koń co miał wybitną niechęć to ustawienia i też trochę zaciągał zadnimi. już pare miesięcy temu mówiłam, że ma problem z kręgosłupem, ale tłumaczyli, ze on tak ma, że zaciągnięty w pysku itp. no i proszę - ostatnio moje przypuszczenia zostały potwierdzone przez wet.

edit:
Dramka, u nas dość długo była istna karuzela weterynarzy 😉 [tydzień bez weterynarza tygodniem straconym 😉 -> weterynarz "zębolog", specjalista od ortopedii, masazystka, kowal...]


który specjalista od otropedii?

"Dramka to słabo, współczuję  ale grunt, że wiadomo co to."

No właśnie..i to mnie trzyma przy życiu i nadziei.  Jak wiadomo co to wiadomo jak leczyć. Chyba że Lee powie nie ma szans na powrót do sportu..

Wcześniej walczyłam 2 lata żeby dojść do diagnozy.

Tylko problem że "lekarstwo" musi przylecieć do nas..musimy się uzbroić i czekać na Lee

Lee będzie od piatku do poniedziałku (ten weekend czyli 29 - 30 sierpień) proszę sie zgłaszać na priv na wizytę w stajni
Diakonka   Jestem matką trójki,jestem cholerną superwoman!
26 sierpnia 2009 12:29
o kurcze a ja wyjeżdżam na weekend...

co myślicie o shock waves na grzbiet? wet mówi, że może to by mu pomogło, rozluźniło by tam mięśnie, usmierzyło ból... ktoś robił gdzie indziej niż na nogi, albo słyszał?

inna opcja to zastrzyki ze sterydami - również żeby uśmierzyć ból i nabudować tam mięśnie.

ale ja w to wszystko nie bardzo wierzę. widzę co dzieje się pod siodłem, koń się potyka, przysiada którąś zadnią nogą, widać, że czasem go mocniej zaboli. zwłaszcza jak jest ustawiony, tak więc o tym mogę zapomnieć. zmiany są naprawdę duże. i wyżej wymienione rozwiązania byłyby tymczasowe.

ogólnie nie wiem co robić, nie potrafię podjąć żadnej decyzji.  jeżdżę do stajni już tylko 2-3 razy w tygodniu, kłuje mnie w sercu jak tam jadę i jestem, nie mogę patrzeć jak ten koń cierpi, ale również z innych, osobistych powodów. koń jest lonżowany, w sumie chodzi 3-4 razy w tygodniu, bo ruszać sie absolutnie musi. nie wiem czy wysłać go na łąki, czy do tańszej, bardziej oddalonej stajni i tam płacić za ruszanie konia, a widzieć go raz na tydzień - dwa, czy do jakiejś droższej stajni z karuzelą. nie wiem czy leczyć, jak leczyć, nie wiem czy jest sens. nie wiem czy wsiadać, wsiadam tylko ze względu na niego, nie mam na to ochoty, boję się, że robię mu krzywdę. stęp jest ok., ale kłus, galop – nie wiem czy mu nie szkodzę, różne są opinie wetów… mam mega mega kryzys jeździecki, zresztą nie tylko jeździecki. to być może koniec jeździectwa, a przynajmniej na najbliższe pare, paręnaście miesiący.
Diakonka, jakie to smutne. Okropnie mi przykro i żal Diakona i Ciebie.

Przy okazji wpadłam w panikę. Mój dość często potyka się zadnimi.
Diakonka   Jestem matką trójki,jestem cholerną superwoman!
27 sierpnia 2009 11:35
dzięki trusia.
co myślicie o falach uderzeniowych na grzbiet?
Proponuje wyjazd odłożyć jeżeli jest taka możliwość i pokazac konia Lee.
Koniczka   Latam, gadam, pełny serwis! :D
27 sierpnia 2009 11:44
Diakonka   Jestem matką trójki,jestem cholerną superwoman!
27 sierpnia 2009 13:51
dzięki za linki, poczytam.
pytanie czy fale dotrą do okolic trzonów kręgów... to jednak głęboko jest. ból jest głębiej zlokalizowany bo jak się go bada ręką wzdłuż kręgosłupa to jakiejś wielkiej bolesności nie ma.

Dramka dzięki za propozycję, ale wyjazdu nie odłożę a konia i tak pokażę Lee 😉
Ja bym zaczeła od czegokolwiek i tak pokolei próbowała co pomoże.

Diakonka   Jestem matką trójki,jestem cholerną superwoman!
01 września 2009 10:16
konia widziała Lee. mamy ćwiczyć na cavaletti, żeby podnosił te tylnie nogi. i w ogóle stwierdziła, że wygląda bardzo dobrze, umięśniony itp. zobaczymy, jakaś tam nadzieja jest, ale się nie napalam.

raczej nie będę go ostrzykiwać ani traktować falami. szkoda mi go na eksperymenty.

może te zmiany w kręgosłupie niekoniecznie dają objawy a to co się dzieje to ten syfny herpes-> porażenie jakieś - a ponoć po ataku herpesa konie dobrzeją po 1,5 roku nawet.

będziemy dawać homeopatię na herpesa.
Z tego co mi wiadomo to przy takim ataku herpesa to juz nie homeopatia, bo ta jest zdecydowanie za slaba, ale silne leki i to w sporych ilosciach.
Diakonka   Jestem matką trójki,jestem cholerną superwoman!
01 września 2009 10:52
ale nie wiadomo na 100% czy to atak herpesa. a bez sensu dawać mu silne leki w ciemno.
tym bardziej, że w tej chwili on się czuje lepiej. może najgorsze już za nami? może organizm sam sobie z tym herpesem poradził? zamiatanie nogami zostało jedynie.
jeśli złe samopoczucie, ospałość, chwiejność wróci wtedy zastanowimy się co dalej - czy podawać słabsze leki wzmacniające, czy mocniejsze antywirusowe...
Wiesz, chyba nigdy nie wiadomo na 100% czy to wlasnie herpes. Wiadomo po podaniu lekow, czy dzialaja. Homeopatia nawet tego "nie musnie".
To g..... jest bardzo silne. Profilaktyka u konia z wirusem w organizmie wyglada tak, ze jak tylko pojawia sie jakis objaw chocby zwyklego przeziebienia to rzuca sie od razu przeciwwirusowe. 
Wiem, ze niedowlad zadu przy nieleczonym herpesie, czy niezadko nawet przy leczonym, juz pozostaje. Ewentualnie po ilus tam latach sie zmniejsza itp. Malo ktory kon, mimo odpowiedniego leczenia, porusza sie normalnie.
Diakonka   Jestem matką trójki,jestem cholerną superwoman!
01 września 2009 11:15
gdyby miał gorączkę, wyciek z nosa to prawdopodobieństwo byłoby większe. ale żadnych takich objawów nie było.

tak chyba nie wygląda koń z niedowładem zadu? w stępie przekracza o kilka kopyt... [to nie ja na zdjęciach]




edit:
To g..... jest bardzo silne. Profilaktyka u konia z wirusem w organizmie wyglada tak, ze jak tylko pojawia sie jakis objaw chocby zwyklego przeziebienia to rzuca sie od razu przeciwwirusowe. 


hmm muszę to przegadać z wetem, bo póki co jej stanowisko jest takie, że jak tylko się coś pojawi to będziemy jechać na wzmacniających.



Fakt, jesli takowych objawowo nie mial w ogole to zagadka robi sie bardziej skomplikowana. Choc, chyba pamietam, ze pisalas cos o przeziebieniu jakis czas przed tym calym "atakiem". Fakt faktem, caly ten herpes to na razie bardzo mglisty i grzaski obszar w weterynarii.
Niedowlad to pojecie szerokie, ok. Przeciez nie musi to miec od razu postaci gdzie kon srednio panuje nad tylem. Sama przeciez piszesz, ze ciagnie zadem, nie rusza nim prawidlowo. Nie wymyslilam tego. Wiec nie rozumiem o co w tym momencie chodzi z tymi zdjeciami (Apropo zdjec, to moge wkleic niejedno zdjecie ladnego obszernego klusa / okraglego ladnego galopu w wykonaniu mocno kulawego na dwie nogi konia.)
Staram sie pomoc, pisze co wiem, bo conieco mi sie o uszy obilo akurat w tym temacie.
Diakonka   Jestem matką trójki,jestem cholerną superwoman!
01 września 2009 12:00
Klami spoko dzięki :kwiatek:  wkleiłam zdjecia żeby pokazać, że praca zadu i sam zad wygląda ok. on ładnie dokracza, ale nóg nie podnosi. ale jak musi - np na cavaletti to już podnosi i wtedy jego ruch nie różni się od ruchu zdrowego konia 🙄

przeziębiony nie był, ale w dniu jak to się zaczęło dziać i kilka dni potem bardzo grzały mu kopyta i nogi. ale może wtedy się przebiałczył i to zbieg okoliczności był?

ehh nic nie jest tu pewne, każdą teorię można podważyć, poruszamy się trochę po omacku...

edit: Klami skąd masz tą wiedzę o herpesie? może do tego lekarza jeszcze uderzę...
Diakon'ka Co Lee stwierdziła i powiedziała?

Ja bym leki w ciemno nie dawała..

Widzę że już nie ma tragedii?  🤔
leków, jeśli już...
Dzięki escada, bardzo dużo wniosłaś do wątku.. 😎
Homeopatia jest bardzo potężnym środkiem - problem (albo "problem"😉 tylko w tym, że efekty widać po dłuższym czasie, a nie odrazu jak np po sterydach czy antybiotykach albo przeciwzapalnych...
Przy tych powyżej widzisz od razu poprawę np w ruchu, ale nie widzisz spustoszenia reszty organizmu...
Ja bym nie szprycowala konia bez sensu "na wszelki wypadek"...
A gdybym mogła się cofnąć w czasie to zapewne przy pierwszym problemie z moim koniem zastosowałabym właśnie homeopatię.
Ja bym się stosowała do zaleceń Lee
Diakonka   Jestem matką trójki,jestem cholerną superwoman!
02 września 2009 10:25
Anaa otóż to - ja chcę uniknąć dawania mu czegoś silnego w ciemno póki nie jestem do tego zmuszona. jak się pojawią objawy przeziębienia, osłabienia - wtedy trzeba to będzie rozważyć.

A  Lee powiedziała, że jest "spoiled by his mummy" 😉 a tak serio to niewiele w sumie powiedziała- że nie widzi jakiejś wielkiej bolesności, kon wygląda dobrze, jest umięśniony i że trzeba go zmusić do podnoszenia nóg poprzez pracę na cavaletti. mamy to robić 2-3 razy w tygodniu, a za miesiąc jak będzie w Polsce to wpadnie go obejrzeć. no i zaleciła tą homeopatię na herpesa, ma mi dać znać co konkretnie. nie zaszkodzi spróbować, choć ja w to nie wierzę, a ona na to, że to dobrze, bo wtedy najlepiej widać wyniki😉

reasumując wiele Lee nie wniosła nowego. ale wlała trochę nadziei w moje serce, więc w sumie warto było.
postanowiłam jej zaufać, że nie robię mu krzywdy wymagając żwawego ruchu i wsiadając. 

wczoraj Diakon czuł się dobrze, pod siodłem bardzo wesoły, a na cavaletti podnosił nóżki aż miło. niestety grzbiet nadal trochę sztywny.
zobaczymy co z tego wyniknie. ma to dla mnie wszystko sens.
BŁAGAM POMÓŻCIE!!
Mam problem. Mam konia trzeszczkowca, który już sam z siebie drobi,ale od pewnego czasu (ok.2mies) pojawił się problem z tylnią nogą. Najpierw zaczęła znaczyć, potem noga jej spuchła jak bania(pęcina), miała podane leki przeciwbólowe, antybiotyki, potem prześwietlenie ( wykluczenie pęknięcia kości rysikowej czy jakiegokolwiek złamania, zwichnięcia itp)
A z dnia na dzień jest coraz gorzej, koń nie chce wychodzić z boksu, nie chce jeść i bardzo odciąża tą nogę, że chodzi prawie na 3 nogach, chodząc tak nadwyręża sobie chore trzeszczki.
Kur*a mać!! Wet mówi, że jej przejdzie. Nie wiem co mam robić. Przeciwbólowych nie chce jej podawać, bo nie wie na co? Co jej dolega. Konsultowałam się z innym wetem i też nie wiadomo, każą czekać. Ale z dnia na dzień jest co raz gorzej. Ludzie, co mam robić !!!!??
Aby odpisać w tym wątku, Zaloguj się