Konie , a rodzina .

Wiadomo, konie pochłaniają czas, czas i pieniądze.

Jak to odbija się na relacjach rodzinnych ?
Dobrze, jeśli oboje partnerzy  mają takie zainteresowania , ale jeśli odmienne ,  jak to godzicie?

Czy może konie schodzą na dalszy plan , jeśli rodzina powiększa się o dzieci?

A jeśli prowadzicie działalność w zakresie chowu czy hodowli, prowadzicie szkółki- jak z czasem dla rodziny?
🙂
Euforia_80   "W siodle nie ma miejsca dla dupków!"
22 października 2009 11:44
Na szczęście mój mąż (bo dzieci na razie nie mamy) też ma zamiłowanie do sportu ale do piłki nożnej. Mamy układ, że nie przeszkadzamy sobie w zamiłowaniach. Ja sprytnie wykorzystuje jego wypady na mecze i tym czasie jadę do stajni czy to w lecie czy w zimie. Mam o tyle dobrze , że on gra kilka razy w tygodniu więc wszystko się fajnie układa. Często jednak zdarza się , że wolny czas zabiera nam wspólnie prowadzona firma ale po pracy, więc mamy nienormowany czas pracy. Ogólnie rzecz ujmując staramy się 2-3 popołudnia w tygodniu przeznaczyć na swoje hobby.
zduśka   Zbrodnia, kara, grzech. .. litr wina
22 października 2009 11:46
guli ale życiowy temat  😅
spokojnie mogę się tutaj wypowiedzieć .. bo utrzymanie mojego COPD - ka kucyka zabiera mi połowę pensji a nawet czasami 3/4 .. dla mojej połowy konie "śmierdzą"  🤣 i fajniejsze są te mechaniczne .. no ale dzielnie mnie wspiera. Natomiast od innych z rodziny już nie raz słyszałam, sprzedaj konia, po co Ci On i jeszcze chory  🙄 że ogólnie wydaję bez sensu pieniądze i takie tam... eh życie.

ciekawa jestem jak u innych sprawy wyglądają, czy też miewacie  "zgrzyty" ...

edit :
LoveHorses no to u Ciebie w takim razie fajnie się wszystko poukładało  🙂 , ja muszę dość często wybierać czy zostać w domku i spędzić czas z ukochanym czy może powinnam pojechać do stajni..
Mam i męża i spore już dziecko- 9 lat.
Konia kupiłam już PO urodzeniu dziecka.

Mąż nie podziela mojej pasji.
Ale rozumie, że harując tyle ile haruję należy mi się "odskocznia".
Mimo tego, że wiele rozumie ( jest naprawdę super facet) zgrzyty SĄ I BĘDĄ. Czasami pretensje o czas spędzony w stajni, o to, że "koń ważniejszy" niż wiele innych spraw domowych, życiowych.

Posiadanie konia i wizyty w stajni prawie codziennie ( mam blisko)  oczywiście odbijają się negatywnie na dziecku, mężu, pracy, prowadzeniu domu itd itp. (Gdyby nie olbrzymia pomoc teściów i wyrozumiałość męża, nie mogłabym poświęcać pasji tyle czasu ile poświęcam.)

Ale.....coś za coś.
Jestem szczęśliwa.
Nie potrafiłabym żyć bez stajni. Chyba bym "uschła" i mąż o tym wie. 🙂
Tusia   zośkowo - monologowo mi :)
22 października 2009 12:02
U mnie koń jest jest "rodzinny"  🙂 Mąż zanim jeszcze został moim mężem miał pełną świadomość z kim   🤔wirek: sie zadaje i to nawet on w pewnym sensie wybrał Monologa. Potem to on pierwszy wsiadł na konia jak go zajeżdżaliśmy, bo ja bylam świeżo po porodzie. A teraz do stajni jeździmy rodzinnie. On ma swoje siodło westowe, ja moje klasyczne... a córa wsiada raz ze mną raz z nim ( ma 2.5 roku).
Niestety dajemy rade tylko w weekendy bo oboje pracujemy,ale w tygodniu na koniu jeździ koleżanka wiec jest ok.
Koń to członek naszej rodziny wiec nie ma żadnych kłótni o wydatki etc... po prostu trzeba sobie radzić  🙂
Temat, żeby sie wyżalić 🙂  Konia kupiłam zanim poznałam męża. Niby facet wiedział i niby zdawal sobie sprawę, że koń jest ważny i poświęcam mu dużo czasu...ale i tak regularnie mam awantury, że jeżdżę do konia i że kon ważniejszy.... niestety 2 godziny po pracy spedzam w stajni, nie codziennie ale 5 razy w tygodniu i cyklicznie wysłuchuje sarkania i złośliwości... Ale od niedawna mąż zaczął też jeżdzić i mu się spodobało. Ciekawostką jest to, że nie zachęcam go wogóle, czasem wręcz przeciwnie...
Euforia_80   "W siodle nie ma miejsca dla dupków!"
22 października 2009 12:20
zduska pozostała część mojej rodziny podobnie jak u ciebie, a mąż pogodził się z myślą że stajnia dla mnie jak drugi dom i koń członkiem rodziny bo mamy psa bernardyna którego obydwoje zresztą traktujemy jak "własne dziecko" więc ma świadomość jak mocno można pokochać takiego czworonożnego przyjaciela. A z kasą bywa różnie, ogólnie ciężko pracujemy i nigdy nam nie brakowało zdarza się , że ukochany dokłada mi się do konia i za to tez go kocham. Czasami nawet pojedzie ze mną w terenik. Jak się poznaliśmy to ja już miałam świra na punkcie koni więc wiedział co bierze, konia kupiliśmy jeszcze przed ślubem więc wiedział co robi  🤣 . Puki co obydwoje jesteśmy szczęśliwi.
Pomijając całą tę kwestię, że fajnie jeśli rodzina/druga połówka lubi konie  i mozna ich czasem zabrać do stajni i nie będą z tego powodu umierać z nudów lub podziela naszą pasję ale to już układ idealy rzadko osiagalny  😜  to trzeba wiedzieć kiedy odpuścić pojechanie do konia i poświęcić ten czas rodzinie...bo koń nie umrze jak nie pochodzi jeden czy dwa dni za to relacje rodzinne mogą ucierpieć gdy czasem zapędzimy się w tym wszystkim i zaczniemy przedkładać konia ponad wszystko 😉

Ja naszczęście mam tego farta, że wszyscy moi najbliżsi konie lubią i rozumieja moją pasję jednak staram sie tego nie nadwyrężać  i tak wszystko czasowo ustawiam coby dla każdego mieć czas, "swoje zrobić"  i czerpać przyjemność z mojego konia 😉
Ja męża jeszcze nie mam,ale to wcale nie wyklucza tego,że czasem słyszę iż koń jest ważniejszy,że poświęcam mu więcej czasu itd.
Jak sie poznaliśmy od razu uprzedziłam ,że konie są najważniejsze w moim życiu.
Teraz na szczęście zrozumiał,że w tej bitwie jest raczej na straconej pozycji i przestał walczyć a zaczął wspierać.Nawet już pierwszy kłus ma za sobą  😀 Jak się okazało przynosi mu to większe profity  🙂


Choć i dziś zdarza mu się ponarzekać na mój brak czasu
zduśka   Zbrodnia, kara, grzech. .. litr wina
22 października 2009 12:33
maab no to pogratulować  😉 hehe, że i Twoja druga połowa złapała "bakcyla"
LoveHorses dobre z tym, że wiedział co brał ...  😁 a tak w ogóle to Maxa kupił mój Ukochany .. chyba wtedy nie wiedział co robi  😜
Lukasowa to w takim razie fajną masz rodzinkę
Ja też mam zgryzy z mężem o konie ,ale konie mam już od 9 lat i on wie o tym dobrze że to całe moje życie  😍  Pierwszego konia dostałam od męża na urodziny drugiego na święta .Resztę koni to jakoś tak wyszło .
Ja nie pracuję siedzę w domu i wszystkie konie utrzymuje mój mąż 6 szt. 🤣 co do koni że je mamy to nie ma zgrzytów rozchodzi się tylko o jazdę na nich .Ostatnio coś mi nie wychodzi i zawsze jakoś rypnę z konia (2 LATA przerwy w jeździe przez kręgosłup ) i zawsze są kłótnie jak jeżdżę konno a jak mam już gdzieś wyjechać na jakiś rajd to już masakra .
Wiecznie słyszę uważaj, pomału a jak mąż zobaczy że skacze to już się żegna .Codziennie dzwoni do mnie i pyta czy jeździłam  😵 że się martwi i takie tam.
Przy koniach przebywam parę godzin dziennie bo roboty kupa ,to gnoje to ogrodzenie trzeba poprawić ,to poczyścić koni,derki pozakładać wieczorem zawsze kontrola czy wszystko dobrze, czy nie ma jakiś ranek ,opuchlizn itd.
Mój syn mi pomaga ,dobrze że ma już 11 lat ,mąż pomaga jak tylko ma wolny czas  😎 nie raz to nie mam siły już na jazdę ,chociaż chodzą 2 konie pod siodłem reszta ma koni wolne . 🤣 ale od wiosny planuje zajeżdżać mojego konika polskiego i już wysłuchuje że mąż nauczy go do bryczki żebym tylko nie wsiadała na niego . 👿
Przez jego wieczne martwienie się nie raz ma dosyć ,chociaż dobrze wie że dobrze jeżdżę i że mam zdolności bo pracował zemną przy koniach w niemczech to nie może zrozumieć że jak koń kupę miesięcy nie chodził w siodle to nie będzie chodził jak kiedyś . 😤

Dodam jeszcze że jak ktoś przyjeżdża nas odwiedzić, to mój mąż dumnie prowadzi do stajni i opowiada o koniach a jak coś wygram to chodzi dumny jak paw i się wszystkim chwali że jego koń wygrał albo został wyróżniony, szkoda że zapomina kto na tym koniu jechał ,mąż jeździ konno tak 2 razy w roku .
Solina   Wszyscy mamy źle w głowach że żyjemy hej hej la la
22 października 2009 13:14
ja męża nie posiadam a chłopaka z którym jestem 3 lata i powoli planujemy nasza wspólna przyszłość.
na początku nie interesowały go konie ani to jakie mam zainteresowania ale z czasem się przekonał ze konie to fajna sprawa i chodź jeździć nie chce się nauczyć to z chęcią jeździ ze mną czasami w weekendy do stajni żeby wyczyścić, pogłaskać i dać marchewkę moim koniom 🙂
w tygodniu nie mamy problemów z dogadaniem się o czas wolny gdyż on od pon do pt prócz środy chodzi na siłownie wiec ja w tym czasie staram się być na koniach, natomiast środa jest dniem wolnym od hobby i jest to dzień dla nas 🙂

co do rodziny. Oba konie kupiła moja mama w porozumieniu z tata wiec nie mam z rodzicami problemu, czasami pojawia się problem finansowy a wiadomo ze jak pieniążków brak to wtedy zaczyna się robić niemiła atmosfera.
od 4 miesięcy sama zarabiam na konie, jeśli nie uda mi się zarobić na oba to place jednego a drugiego rodzice 🙂
moja mama od dziecka chciała jeździć konno, zaczęła w wieku 35lat tylko dlatego gdyż mnie również od małego ciągnęło do koni wiec jak najbardziej podziela moja pasje do koni i stara mi się pomoc jak może
To ja się pożalę 🙁 Bo konie mam od 10 lat, a wczesniej i tak większośc czasu w stajni spędzałam. I mąż wiedział co bierze, a nawet kiedyś jak miałam okropny kryzys, to mi powiedział, że on mnie chce tylko z końmi, bo jakoś bez koni to mnie nie widzi..... tylko po ślubie to już tylko słyszę żeby sprzedać te konie, bo po co one. I wogóle to ja sobie wiodę lajtowe życie, bo sie konikami bawię, itp. itd.
Do tego moja mama swoje 3 grosze dorzuca, że po co mi tyle koni, że jak już musze to niech jeden zostanie jako "dekoracja" (cokolwiek ma to znaczyć).
Więc jakoś załatwo mi nie jest ostatnio. Dobrze, że tato jeszcze nie narzeka i zrobił mi i boksy i ogrodzenia, no i owies co roku i sianko jest. Choć jeden w rodzinie, czasami ponarzeka, ale nie każe sprzedawać moich podopiecznych.
Ciekawe co będzie teraz, kiedy ma się rodzina powiększyć, moze jakoś przetrwam wszystkich i pokaze że się da 🙂
coś w tym wątku mogę napisac 😁

9 koni w stajni, czwórka dzieci, taak
nasze zycie w zasadzie kręci się wokół koni  non stop
mąż ma inną pracę, ja narazie w domu

konie to nasza wspólna pasja, moje szczęscie ze mam takiego męża 💃 😍
Euforia_80   "W siodle nie ma miejsca dla dupków!"
22 października 2009 13:19
repka z pewnością będzie ciężko ale nie pozwól zabrać sobie to co Ci daje szczęście w życiu i to co pozwala zapomnieć nawet na chwilę o wssytkich nawet największych problemach.
my razem od ponad 15 lat
milosc z klubu jezdzieckiego (konkretnie to z obozu  😁 ) wiec konie były są i będą z nami
mąż zarabia za ich pomocą, więc jak jedzie do stajni, to jedzie do pracy.
ja ostatnio przestałam brać udział w tej działalności, bardziej spełniam się we własnym zawodzie a jeżdzę rekreacyjnie i dla siebie.  chociaż kiedyś mam zamiar wrócić do użytkowania ich w ten sposób co mąż 🙂

mimo wspólnej pasji nie zawsze jest różowo
oczywiscie chodzi o to kto zostaje z dziecmi a kto se wsiada
na razie dajemy radę jakoś wszystko połączyć, ale to dlatego ze oboje mamy nie normowany czas pracy a dodatkowo ja mogę łączyć moją pracę z opieką nad młodszym dzieckiem. i stajnia 10 min od domu
plusem jest tez to, ze w razie czego ja moge ruszyc jego konie i vice versa

podstawowy motyw w dyskusji to:
jadę do stajni - a ja? - no może jutro pojedź - ale mój koń stoi 3-dzień - no sorry, ale ja muszę, moje konie muszą być w robocie bo zarabiają - itd itd 😉
teraz troche inaczej bo koniec sezonu
zduśka   Zbrodnia, kara, grzech. .. litr wina
22 października 2009 13:28
Repka będzie dobrze ! a nawet musi być, LoveHorses ma w 100 % rację..
ja tez wysłuchuje od rodzinki , że przecież mój koń to darmozjad  🙄  staram się na nie zwracać na to uwagi.
..nie wyobrażam sobie życia bez kucyka ! to przecież członek naszej rodziny  😅

my_karen   Connemara SeaHorse
22 października 2009 13:41
My z mężem mamy wspólną pasje, i to chyba jeden ze szczęśliwszych przypadkow w moim zyciu.

Stajnia przy domu, swoje 2 konie - kto ma to wie, ze czasem ciezko bywa, wezmy chociaz fakt, ze dzien w dzien wstac trzeba wczesnie.
I powiem szczerze, ze gdyby nie zacięcie i doświadczenie męża, chyba nie zdecydowalabym sie sama w to 'pakowac'.
Tak, bardzo to lubie, ale jednoczesnie potrzebuje motywacji (tu-wsparcie męża, to ze czasem pozwala rano pospac i sam obrzadzi, ze jest z kim pojechac w teren, itd).

O dziecko sie zaczynamy starac, nie sadze zeby wiele to zmienilo. Na pewno bedzie problem podobny do problemu dempsey , no ale trudno, damy rade. Mąż i tak bierze wiekszosc obowiazkow na siebie, czasem moglby ze stajni nie wychodzic - to czasem ja musze go od koni odciagac 🤔wirek: No i już zaplanował sobie, ze jego córeczka bedzie super jezdzcem i juz prawie kucyka szuka 😵 😜

I cos na ksztalt szkołki i pensjonatu też chyba wystartuje od nowego roku, bo uznaliśmy, ze jak juz spedzac tyle czasu w stajni, to mozna i z tego pare groszy miec, bo chetnych nie brakuje, no i mozna bedzie to pogodzic z istniejaca juz firma.

Repka staraj się nie przejmować, to trudne, ale nie wolno się poddać...
Mimo, że mój zaczął jeżdzić awantury o czas dla konia i pieniądze się nie skończyły... Sprzedać darmozjada... eh niedobrze mi jak słyszę takie kwestie... A gdyby zazdrośnik mógł toby odebral wszystko konia, malowanie i wtedy ze mnie nic by nie zostalo... W podbramkowych sytuacjach mówię, że trzeba było ożenić się z panienką bez żadnych zainteresowań, która podziwiałby go tylko.... brrrrrr
eh, to ja się nie mam czym pochwalić

jestem mężatką od ponad 4 lat, 4 letnie dziecko.

mało jeżdżę. bardzo mało.

praca, studia, praktyki, dziecko, praca dodatkowa - i gdzie tu czas na konia?
czasem mąż mówi mi ( jak już robię się zrzędliwa ) bym jechała, ale ja i tak jakoś czasu nie znajduję.

ciągle obiecuję sobie poprawę, ale półki co na obietnicach się kończy.
Maab , repka doskonale was rozumiem. Jestem w podobnej sytuacji jak wy. U mnie jedyna różnica, to to, że mąż w maju dokupił jeszcze klacz ze źrebakiem. Wtedy pomyslałam, że sytuacja się zmienia, że zrozumiał. Ale nic sie nie zmieniło. Dalej jest zazdrosny szczególnie o kasztana, bo to mój pupil i chociaż starszy i lekko niepełnosprawny nie sprzedam go nigdy. Ograniczyłam odwiedziny u koni do sobót, w tygodniu wpadam na 10 minut. Tęsknie za nimi strasznie.
Ale i tak słyszę docinki i złośliwości  🙁.
LoveHorses, Zduska, maab dzięki za słowa wsparcia  :kwiatek: staram się dzielnie trzymać
Ja konia dostałam w przencie ślubnym od męża koń jest kochanym 4letnim folblutem i ma pstro w głowie jest jednak grzeczny i słodziutki problemy zaczęły się gdy go w tym roku jakiś owad ugryzł podczas jazdy pod brzuszkiem co wywołało jego dość histeryczną reakcję której to zupełnie się nie spodziewałam dumając o tym jak to jest fajnie i jaki już jest grzeczny 🙄 no i oczywiście zleciałam dość niefortunnie i wylądowałam ze skręconym kręgosłupem w szpitalu od tamtej pory ciągle słysze nie jedż nigdzie daleko nie jeździj w teren i oczywiście ZAKŁADAJ KASK dodam ze nienawidze jezdzic w kasku  😤 no ale rozumiem ze sie martwi może kiedyś mu przejdzie 🤣
Solina   Wszyscy mamy źle w głowach że żyjemy hej hej la la
22 października 2009 15:36
repka, a olac ich wszystkich jak tylko sama jestes w stanie zarobic na konie to co im do tego ( brzydko mowiac)
moja mama od tesciowej od poczatku jak kupila pierwszego konia 6 lat temu i drugiego 5 lat temu nudzi ze po co nam konie ze to wydatek ze lepiej sprzedac i od czasu do czasu jezdzic gdzies w rekreacji. a od kad moja mama nie da rady jezdzic z powodu uszkodzonego kregoslupa i sama zajmuje sie końmi jest masakra. ciagle dogadywanie dogryzanie i uszczypliwosci na temat koni jak przychodzi kryzys w portwelu. moja mam przestala sluchac i grzecznie odpowiadac na zarzuty przeciwko koniom. jak ktos z rodziny ( szczegolnie od strony taty cos ma do powiedzenia na temat koni ze po co na co ze wydatek) moja mama mowi prosto " po kromke chelba do was nie chodze i g.. wam do moich koni i pieniedzy na co je wydaje"

mysle ze nie ma co sie przejmowac tylko robic to co sie kocha 🙂 ja ciesze sie ze moja mama mnie rozumie i stara sie zeby moja pasja byla dalej podtrzymywana z tym ze teraz sama dokladam sie do wydatkow jakim sa konie.
z ojcem bywalo roznie bo tez po 2 latach posiadania obu koni chcial zeby mama sie ich pozbyla wiec argument mamy byl taki zeby on przestal palic ( a pali duzo bo miesiecznie przepali ok 400-500zl)
Fajnie jest mieć w rodzinie kogoś kto też ma pasję, jak by onan ie była, bo jest wtedy w stani zrozumieć czym dla nas sa konie. A ludzie bez pasji zawsze bedą sie patrzec na pasjonatów jak na dziwaków, którzy poświęcają czas i pieniądze na jakieś głupoty.
Rodzina.... Jezu, ja tu się zastanawiam jak połączę studia z wyjazdami do konia i bez auta będzie ciężko.
Nie wyobrażam sobie posiadania rodziny w tej chwili i naprawdę, bardzo duży  👍 dla tych, którzy godzą własnego konia w pensjonacie z mężem i dziećmi. Uważam, że w tym układzie któraś strona zawsze ucierpi... no chyba, żebym ja, koniara, w domu siedziała z dziećmi i koniem, podczas gdy mąż pracowałby na mnie, na dzieci i na tego konia. Too tak, jestem w stanie się zgodzić na taki układ [który notabene funkcjonował w mojej rodzinie od pokoleń], ale w tym też widzę minusy pt mąż, który w końcu dość będzie miał finansowania darmozjada, który nie kosztuje 50 zł na miesiąc....
Gdyby nie konie, to naszej rodziny by nie było. Poznaliśmy się przy stawianiu parkuru na CSIO  🙂 Mąż próbował (i chyba nadal próbuje) odwieść mnie od koni. Rozumiem, i nawet bym chciała - zdecydowanie lepiej byłoby mieć dwa niezależne źródła utrzymania. Ale jakoś tak się złożyło, że prawie wszystko co udało mi się zarobić, wiązało się z końmi, choć nie zawsze ze stajnią.
U nas jest problem na ile rodzina utrudnia "realizację". Mnie wybór męża "przy koniach" kosztował rezygnację z ukochanego zawodu (miałam nadzieję, że uda mi się m.w. tak jak dempsey - ale się nie udało  🤔) i konieczność przystosowania do życia na wsi.
Mężowi - rodzina utrudnia karierę, bo nie jest/nie chce być tak mobilny, jak zawód trenera czasem wymaga. Nie da się przeprowadzać z trójką dzieci co kilka miesięcy, ani nawet co rok. Czasem bywa biednie, czasem lepiej - różnie. I dzieciaki muszą być wyrozumiałe - bo to my mamy hopla - nie one. Ale jeszcze nie usłyszeliśmy od nich: rzucilibyście te konie i zajęli czymś przynoszącym kasę. Wiedzą, że to nasza pasja.
konia mam dzieki mojemu chlopakowi w znacznej mierze. bywa czasem zazfrosny, czesto ma dosc ciaglego gadania o koniach (bo bywaja u mnie glownie koniarze) ale sam obyl sie z konmi, pomaga mi bardzo, przestal sie ich bac i jest w stanie zrobic wiekszosc rzeczy. do tego stopnia, ze nie mam problemu, zeby zostawic go z konmi na 3-4 dni. bardzo mnie wspiera i mi pomaga  :kwiatek:
Mój Mąż poznał mnie już kiedy dosyć intenstywnie jeździłam. Od samego początku widział że konie to u mnie wręcz obsesja i albo to zaakceptuje, albo poszuka sobie nowej partnerki na reszte życia.
Na szczeście zaakceptował i podziwiam Jego cierpliwość. Jestem w stajni 7 razy w tygodniu, zazwyczaj z domu wychodzę około 17 a wracam poźno wieczorem, mąż wraca z pracy po 15.Jedyne co robimy w domu razem, to jemy obiady. Na szczęście jest zafascynowany fotografią. I zazwyczaj lata gdzieś po mieście i foci. Chociaz w wiekszości przypadków jedzie ze mną do stajni i siedzi sobie w knajpce pracując przy komputerze. Jakiś czas temu jeszcze wsiadał i dosyć powaznie sie interesował. Niestety stwierdził że konie są "irracjonalne" w niektórych swoich zachowaniach i nie bedzie sie z tego powodu wkurzał... 😉 Nie zabrania mi jeździć. Czasem marudzi ze mało mnie widzi,ale dajemy rade. Teraz jest bardzo spokojny, bo jeżdże na dosyć pewnym koniu i nie martwi sie o moje zdrowie 🙂 Ale zawsze mnie upomina żebym kask załozyła... .
Jako nastolatka jezdziłąm dosyć dużo jak na rekreanta.Nic nie było ważniejsze od koni i potrafiłam rzucić wszystko żeby pojezdzić przy -15 stopniach.
Zmieniło się jak poznałam obecnego męża, poszłam na studia i odciełam sie od stajni w ktorej jezdziłam. Potrafiłam przez miesiąc nie wsiadać, bo przecież On stał sie najważniejszy.Niestety szcześliwa z tym nie byłam i lgnełam do kazdego kontaktu z końmi.
Gdy postanowiliśmy wziąść ślub, Karol obiecał mi kupno konia i o mały włos namówiła bym go do wzięcia szybkiego kredytu(repka :kwiatek🙂.
Potem okazało sie że jestem w ciąży i runął plan kupna konia.
Za miesiąc mam termin i naprawdę boje się że moja przygoda z końmi skończy się, a właściwie już skoczyła 🙁
Aby odpisać w tym wątku, Zaloguj się